Czwartkowa prasa skupia się na pucharowych spotkaniach i powołaniach do reprezentacji Polski. Mamy ciekawostki zza kulis, także te dotyczące przejęcia Lechii Gdańsk przez zagranicznego inwestora.
Sport
Resovia nadal w sztosie po zmianie trenera. Teraz wyeliminowała Cracovię z Pucharu Polski.
Kibice mogli być zadowoleni z poziomu oglądanego widowiska, tym bardziej że piłkarze nie mieli zamiaru zwalniać tempa. Resovia walczyła, czego efektem był wyrównujący gol Mateusza Bondarenki kilka minut po wznowieniu gry. Choć „Pasy” miały przewagę w posiadaniu piłki, nie potrafiły przekuć jej w kolejne bramki. Najlepszą okazję ku temu miał w 72 minucie Michał Rakoczy, lecz w dogodnej sytuacji pomylił się o centymetry. To się na krakowianach zemściło. W 85 minucie Bartłomiej Wasiluk kropnął z rzutu wolnego i choć Lukas Hrosso sparował piłkę na słupek, do bramki dobił ją Górski. Cracovia próbowała odrobić straty, w końcówce było nerwowo i z czerwoną kartką z boiska wyleciał jeszcze Rakoczy. – Bardzo się cieszymy, że dzisiaj potrafiliśmy wygrać z ekstraklasowym zespołem. To był fajny mecz dla piłkarzy i kibiców. Dużo było akcji, bramek, stykowych sytuacji… Dla mnie każde zwycięstwo, jako kapitana zespołu, jest podwójnie radosne – podsumował Radosław Adamski, obrońca Resovii.
Na Śląsku hit – GKS Katowice zagra z Górnikiem Zabrze.
– GKS drużyną niepucharową? Gdy zwolniono mnie z GieKSy (2013 rok – dop. red.) kilka dni wcześniej wyeliminowaliśmy ekstraklasowe Podbeskidzie! Potem drużyna odpadła z Zawiszą, który zdobył Puchar Polski po finale z Zagłębiem Lubin. GKS to drużyna pucharowa, tylko trzeba dać trenerowi szansę – żartuje Rafał Górak. Całkiem poważnie trzeba za to patrzeć na jesienne osiągnięcia katowiczan i serię 7 meczów bez porażki, zapoczątkowaną właśnie w Pucharze Polski, dzięki wyjazdowemu zwycięstwu (2:0) z III-ligowymi rezerwami Pogoni Szczecin. – Drużyna jest świadoma, jak trudne mecze za nami, jak liga jest wyrównana i jaki zarazem można przeżywać w niej rollercoaster. Są zespoły, które wygrywają 5:0, a za chwilę wysoko przegrywają. My byśmy tak zdefiniowani być nie chcieli, choć zawsze dobrze byłoby wygrać 5… Wiele przeszliśmy w tej lidze, poprzedni sezon był dla nas czasem ogromnej nauki. Teraz wyciągamy z niej wnioski i najnormalniej w świecie stanowimy drużynę niełatwą do pokonania. To zawsze buduje. Wewnętrzne przeświadczenie, że jest się trudnym do pokonania, to coś lepszego niż jednorazowe wysokie zwycięstwa – mówi szkoleniowiec GieKSy.
Marek Kostrzewa przejechał się po Górniku Zabrze.
Co można powiedzieć o grze Górnika w tym sezonie ekstraklasy?
– Przede wszystkim trzeba powiedzieć o braku ciągłości pracy. Cały czas jest jak w poczekalni na dworcu kolejowym. Jedni przychodzą, a drudzy odchodzą. Gdy my byliśmy w sztabie szkoleniowym, gdy funkcję trenera pełnił Janek Urban, to mówiło się, że priorytetem jest, aby grali wychowankowie Górnika. I rzeczywiście był czas w klubie, że w zespole grało wielu miejscowych zawodników. A za Marcina Brosza drużyna grała w pucharach europejskich, a występowali w niej praktycznie sami Polacy, sami młodzi gracze, stąd. Owszem, było kilku doświadczonych, z Angulo na czele, ale reszta była od nas. Ja cały czas powtarzam: gdy ściągasz obcokrajowca, to taki zawodnik ma być graczem dominującym, który tę młodzież prowadzi za rękę. Proszę zobaczyć, z czym mamy do czynienia w Miedzi Legnica. Nakupowali zagranicznych zawodników na kopy i jaki jest tego efekt? Nie chcę, żeby Górnik szedł tą samą drogą. Gdy będzie walka o coś, to taki wychowanek zawsze będzie walczył do końca, a obcokrajowiec wzruszy ramionami, bo i tak wyjedzie.
Jak ocenia pan pracę obecnego szkoleniowca „górników” Bartoscha Gaula?
– Nie jestem zwolennikiem takiego zatrudniania. Dlaczego? To policzek dla wszystkich trenerów w naszym kraju. Ściąga się trenera z rezerw klubu z Bundesligi, a do tego płaci się za to odstępne. No nie róbmy jaj! W takiej sytuacji zamknijmy tę naszą trenerską szkołę, bo my w tej chwili będziemy ściągać trenerów z rezerw z innych krajów. Górnik to jest przecież firma. Nie mówiąc już przy tym wszystkim, że nie powinien być zwalniany Janek Urban. To się w głowie nie mieści. W Górniku się przecież nie przelewa, a tymczasem trzeba płacić dwóm trenerom. Nie rozumiem tego, że zatrudnia się kolejnego szkoleniowca nie wiadomo skąd, mając przy tym płacić wcześniej zatrudnionemu.
Piotr Koszecki ze Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice mówi o konflikcie fanów z prezesem klubu.
Co ze swojej strony zrobiliście przez 3 miesiące, by bojkot został zawieszony?
– Ogłosiliśmy go 19 lipca (Koszecki wyjmuje i pokazuje nam kilkadziesiąt stron wydrukowanych dokumentów, maili, którymi będzie się wspierał podczas naszej rozmowy – dop. red.). Wcześniej mailowaliśmy z klubem, który zaproponował nam sławetny projekt porozumienia. Bierzemy je w cudzysłów. Klub jako pierwszy udostępnił je dziennikarzom – tym, którzy nienawidzą GKS-u. Uznaliśmy to za złamanie pewnych reguł, dlatego też później upubliczniliśmy kilka informacji, m.in. o nieprzekazaniu wbrew wcześniejszym ustaleniom kwoty na leczenie chorego dziecka, o czym będzie jeszcze okazja powiedzieć.
Dlaczego projekt porozumienia między klubem a stowarzyszeniem kibiców był dla was nie do zaakceptowania?
– To potworek prawny. Stowarzyszenie ma odpowiadać za wszystkie kary, nałożone przez wszelkie instytucje, za zachowanie kibiców…„SK1964” to organizacja non profit, zrzeszająca 140 osób, niemająca możliwości i narzędzi prawnych posiadanych przez klub – jak dostęp do monitoringu, prawo odwoływania się od decyzji i kar związkowych, wnoszenie uzasadnień, po prostu bycia stroną w postępowaniach. Warto tu wspomnieć, że przedstawiciele klubu ani razu nie pojawili się w Warszawie i nie odpowiadali na maile Komisji Dyscyplinarnej, choć w naszej ocenie powinni się za niektóre kary odwoływać: jak 2 tysiące za „piątki” przybijane piłkarzom przez kibiców – dzieciaki z sektora rodzinnego! – co łamało przepisy covidowe, podczas gdy pandemii już praktycznie nie było. Albo jak 5 tysięcy złotych za transparent z oprawy na meczu z Zagłębiem Sosnowiec, kiedy nie było ani przekleństw, ani pirotechniki.
Nie chcecie przeprosić, odciąć się, trybuny są puste, a piłkarska drużyna dobrze sobie radzi, może powalczy o ekstraklasę…
– Boli, że nas tam nie ma. Boli każdego kibica. Ale wspólnie uznaliśmy, że to konieczne. Była to jedna z najtrudniejszych decyzji, lecz życie z łatwych decyzji się nie składa. Wydaje mi się, że nie zawiedliśmy zaufania, które ludzie w nas pokładają. Wyjazdowo nadal jesteśmy w ścisłym topie, mamy liczby, jakich nie notuje szereg wielkich klubów. Ktoś ma prawo powiedzieć o nas, że jesteśmy grupką frustratów odciągniętych od koryta. Ale czy ci frustraci wstrzymaliby od chodzenia na Bukową 2 albo 3 tysiące osób?
Kulisy trenerskich zmian w Opolu.
Klub z Oleskiej za porozumieniem stron rozwiązał już umowę z Piotrem Plewnią. – Ta decyzja była trudna – nie kryje Lisiński. – Musiała istnieć emocjonalna więź z trenerem będącym wychowankiem naszego klubu, który spędził tu mnóstwo czasu, a w sztabie szkoleniowym był od 2013 roku. Dlatego rozstanie było trudniejsze niż w przypadku osoby, z którą tak emocjonalnie związanym się nie jest. Mamy świadomość, że w tym momencie był to najlepszy ruch i obroni się, a okaże się także dobry dla samego trenera Plewni. Nabierze dystansu, będzie miał spokojniejszą głowę podczas przygotowań do egzaminu na licencję UEFA Pro, stanie się po prostu lepszym szkoleniowcem, a już dziś uważam go za osobę mającą papiery na bycie wartościowym trenerem na polskim rynku. Rozwiązaliśmy kontrakt, ale daliśmy też trenerowi Plewni sygnał, że jeśli zechciałby działać w jakiejkolwiek przestrzeni klubu, to jesteśmy na to otwarci i gotowi. Ma doświadczenie, wiedzę, którą można wykorzystać, dając możliwość dalszego rozwoju. To już zależy od chęci samego trenera Plewni – dodaje prezes Odry. Nocoń nie zabiera ze sobą do Opola asystenta. – Wszystkie zmiany w sztabie już ogłosiliśmy – informuje prezes Lisiński.
Fakt
Co lubi zjeść Czesław Michniewicz? Opowiada kucharz kadry.
Jakie jest ulubione danie Czesława Michniewicza?
Na pewno rosół z makaronem. Trener lubi też bardzo dobre ryby. Od czasu do czasu, jak każdy facet, chętnie zje kotleta schabowego. Ale pierwsze miejsce na kulinarnej liście przebojów selekcjonera zdecydowanie zajmuje dobrze przyrządzony stek. Jak można zauważyć, obserwując jego sylwetkę, trener zwraca dużą uwagę na odżywianie się.
Przeżył pan ośmiu selekcjonerów. Który z nich miał najbardziej niecodzienne życzenia, czy nawet kulinarne fanaberie?
Żaden z trenerów specjalnie nie ingerował w kuchnię. Selekcjoner Adam Nawałka lubił, żeby na stole zawsze stała świeża pietruszka ze względu na jej wartości odżywcze i witaminy. Wtedy pojawiły się badania na nietolerancje pokarmowe. Zaczęliśmy wprowadzać produkty bezglutenowe. A Paulo Sousa ze względu na problemy zdrowotne miał indywidualną dietę. Portugalczyk wprowadził zakaz serwowania ekpie deserów. Na jego życzenie zastąpiliśmy je świeżo wyciskanymi sokami warzywno-owocowymi.
Super Express
Jan Urban o problemach w Barcelonie.
– Barça nie ma problemu z Lewandowskim, lecz z drużyną, która nie funkcjonuje tak, jak powinna – zaznacza Urban. – Nie ma się co zastanawiać i panikować, że z tym rywalem „Lewy” nie strzeli, bo gra tam taki, a taki obrońca. Xavi musi wziąć na siebie odpowiedzialność za to, co się dzieje. Nie po to robiono te wszystkie zabiegi finansowe. Hiszpan musi to poukładać, nie można iść na skróty. Początkowy entuzjazm był zbyt wysoki, a mecze z tymi poważnymi rywalami sprowadziły zespół na ziemię. Barcelona musi się w końcu obudzić i poprawić wizerunek po ostatnich występach. Czas na wygraną, bo wątpliwości będzie narastało coraz więcej – kończy trener Urban.
Przegląd Sportowy
Kogo powoła Czesław Michniewicz? Kulisy nominacji selekcjonera.
Parę miesięcy temu Michniewicz planował, że poda nawet 55 nazwisk, ale ostatnio zmienił zdanie. Odszedł od tej koncepcji, żeby nie wywoływać wielkich polemik i spekulacji. Nie chciał rozmów z piłkarzami niepewnymi nominacji, by nie było niepotrzebnego fermentu. – Przecież większość jest w stanie wymienić pewniaków, których zabiorę do Kataru. Nie zostało wiele wolnych miejsc – mówił selekcjoner przy okazji ostatniego zgrupowania. Na wrześniowe mecze powołał 30 zawodników. Niemal wszyscy powinni znaleźć się na jego dzisiejszej liście. Wątpliwości może budzić jedynie Arkadiusz Reca. W połowie września obrońca włoskiej Spezii doznał urazu. Przyjechał do Warszawy na zgrupowanie, był szykowany na mecz z Holandią, ale… nie zagrał z powodu kontuzji. Do dziś nie wyleczył mięśnia z grupy kulszowo-goleniowej, z tyłu uda. […] Piłkarzem, którego Michniewicz bardzo chciałby zabrać na turniej w Katarze, ale tego nie zrobi z powodu poważnej kontuzji kolana, jest Jakub Moder. A na młodych graczy, takich jak Kacper Kozłowski czy Michał Karbownik, chyba jeszcze za wcześnie…
Jakie są nastroje w Lechii Gdańsk? Trochę lepsze, ale w przypadku wpadki w Pucharze Polski mogło być różnie.
Do Stężycy zawitało kilkuset fanów Biało-Zielonych. Po bramce dla Raduni głośno wyrażali swoje niezadowolenie. Później frustrację skupili wokół prezesa Pawła Żelema oraz Adama Mandziary. Nie szczędzili pod ich adresem gorzkich słów, wywiesili także wymowne transparenty. Jeszcze przed spotkaniem do delegata PZPN oraz organizatorów dochodziły sygnały, że w przypadku niekorzystnego wyniku dla Lechii na stadionie w Stężycy może dojść do scen, których nie chcemy oglądać podczas meczów piłki nożnej. Na szczęście piłkarze postarali się, aby do tego nie doszło. […] Kibice wyraźnie stracili cierpliwość do władz. Sprzedaż klubu przeciąga się miesiącami. Z naszych informacji wynika, że Pacifi c Media Group było poważnie zainteresowane kupnem Lechii. Dlaczego niedoszło do transakcji? Otóż padła propozycja, na którą Adam Mandziara nie odpowiadał przez kilka tygodni, a gdy się już odezwał do potencjalnych inwestorów, zaznaczył, że muszą złożyć wyższą ofertę, bo do gry dołączył też inwestor z Dubaju. Nie wiadomo, czy faktycznie zgłosił się kolejny chętny, czy to jedna ze sztuczek Mandziary, mająca na celu podbicie kwoty. Pacifi c Media Group zaproponowało więcej pieniędzy, lecz propozycja nadal nie była wystarczająco satysfakcjonująca. Z czasem negocjacje traciły temperaturę. Inwestorzy zaczęli także nabierać podejrzeń, co do transparentności klubu, a na tym im bardzo zależało. PMG koniecznie chce kupić klub w Polsce. Inwestorzy myśleli o Piaście Gliwice, ale miasto zażądało zbyt dużą sumę. Wszystko wskazuje na to, że lada moment PMG przejmie GKS Tychy, rozmowy są zaawansowane.
fot. FotoPyK