Czwartkowa prasa to zapowiedź meczu Polski z Holandią, ale zajrzymy też na ligowe podwórko – konkretnie do Częstochowy. Mamy rozmowy z Jerzym Dudkiem czy Henrykiem Wawrowskim.
Sport
Felieton Macieja Grygierczyka.
Przyznam się, że trochę tęsknię do selekcjonerskich czasów Adama Nawałki i naszej reprezentacji tak stabilnej, że wyjściowy skład można by wyrecytować nawet obudzonym w środku nocy. Od dawna nie umiem w kontekście kadry wyzbyć się poczucia jakiejś tymczasowości i tego, że pozostaje jednym wielkim placem budowy. Tak było za Paulo Sousy, tak jest – z różnych względów – również za Czesława Michniewicza, bo na 61 dni przed inauguracją mundialu trudno nawet dać sobie obciąć palec, że na pewno zaczniemy go trójką środkowych obrońców i wahadłami, choć tak zapewne będzie dzisiejszego wieczoru. […] Liga Narodów to gra o punkty i trwa walka z udziałem naszej drużyny o utrzymanie miejsca w najwyższej dywizji. Dobrze byłoby nie zwlekać z tym do niedzielnego wieczoru w Cardiff, ale jak trudne to zadanie, niech świadczy fakt, że Holendrów nie pokonaliśmy od 1979 roku. Starsi kibice pewnie pamiętają, tym młodszym data ta może kojarzyć się z czymś jeszcze. Zawsze uśmiecham się na wspomnienie tego, w jaki sposób Józef Wojciechowski, zarządzając Polonią Warszawa, skomentował przed laty absencję w którymś z meczów bramkarza Sebastiana Przyrowskiego wywołaną bólem zęba. „To jest skandal! Ja naprawdę nie rozumiem, jak profesjonalny piłkarz może nie wiedzieć, co ma w tym swoim dziobie? Z trenerem Janasem zastanawialiśmy się, kiedy my mieliśmy podobne problemy. Mnie po raz ostatni bolał ząb w 1979 roku!”. Oby dziś wieczorem nie było skandali, oby też można się było uśmiechnąć. Albo przynajmniej żeby nic nie bolało!
Henryk Wawrowski o meczu z Holandią.
Co miała tamta reprezentacja z 1975 roku, która w porywając, sposób ograła bardzo silnych wtedy Holendrów, czego nie ma ta obecna Anno Domini 2022?
– Trudno to porównać. Nieskromnie powiem, że w tamtym czasie mieliśmy lepszych piłkarzy. Lato, Gadocha, Szarmach, Włodek Lubański, Jasiu Tomaszewski… Czasy się zmieniły i u nas, i w Holandii. Wtedy w Chorzowie na boisko wyszliśmy sprężeni, z myślą pokazania się z jak najlepszej strony. Teraz myślę, że nasi piłkarze wyjdą też z dobrym nastawieniem – nieważne czy to Brazylia, czy Holandia, przecież gramy u siebie, za nami będzie ryk z gardeł kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Nie wypada, żeby nie powalczyć. Na pewno jednak trudno porównać teraz to co było wtedy, z tą obecną rzeczywistością. Wtedy mieliśmy z przodu więcej indywidualności.
Teraz z przodu mają straszyć Arkadiusz Milik czy Robert Lewandowski. Pokazują, że w nowych klubach potrafią trafiać. Będą jak Lato, Gadocha czy Szarmach przed laty?
– Co do Roberta to tak, co do Milika, to już nie. On tak sporadycznie strzela te gole, bo raz mu się uda, a drugi raz nie. Lewandowski zachowuje regularność, a Milik tak od przypadku do przypadku. Robert jest w stanie wiele zrobić, ale musi mieć oczywiście pomoc i wsparcie ze strony kolegów, bo ostatnio w reprezentacji wiele nie pokazuje. Nie biega, to moje zdanie oczywiście, a od kapitana się tego oczekuje. On powinien dać asumpt, rzucić hasło: „chodźcie, coś zrobimy”, a nie stać z przodu obrażony. Ale ja jestem optymistą, uważam, że będzie dobrze.
Skra Częstochowa coraz bliżej powrotu do domu. Rusza modernizacja jej stadionu.
– W poniedziałek 26 września zostanie – jak to mówią budowlańcy – wbita pierwsza łopata, a ujmując sprawę dokładniej, rozpocznie się zrywanie starej sztucznej nawierzchni – wyjaśnia sternik Skry. – Wszystkie formalności zostały bowiem zakończone i oficjalnie umowa na zaprojektowanie i wykonanie robót budowlanych dotyczących zadania pod nazwą „Modernizacja infrastruktury sportowej na stadionie przy ulicy Loretańskiej” została podpisana przez Urząd Miasta Częstochowy jako inwestora oraz spółkę Interhall jako wykonawcę. Mogę więc powiedzieć, że jesteśmy zadowoleni i liczymy na to, że terminy zostaną dotrzymane i 30 stycznia przyszłego roku będziemy już mieli nową podgrzewaną płytę boiska oraz oświetlenie. […] Wersja optymistyczna zakłada więc grę wiosną na naszym boisku bez udziału widzów – dodaje prezes Skry. – Natomiast, jeżeli nic nieprzewidywanego się nie wydarzy, to latem przyszłego roku będziemy już w Częstochowie gospodarzami spotkań w pełnym tego słowa znaczeniu i będziemy mogli grać dla i przy wsparciu naszych kibiców.
Super Express
Wojciech Rudy strzelił Holendrom i dostał w prezencie telewizor.
– Dobry strzał – i jaki ważny: przyniósł jedyną bramkę w reprezentacji, prawda?
– Wiąże się z nim anegdota. Przed meczem firma Philips zapowiedziała, że przekaże nam tyle telewizorów, ile goli zdobędziemy w Amsterdamie. Padł jeden, więc drużyna uznała, że nagroda należy się jego autorowi. „No widzisz, Grzesiek: zdobywasz gole niemal w każdym spotkaniu reprezentacji, tylko nie wtedy, gdy należy. A ja wiem, kiedy trzeba trafić. Jest nagroda? No to strzelam i ją zgarniam” – przekomarzałem się z Grzegorzem Latą, choć chyba nie do końca poważnie traktowaliśmy tę firmową zapowiedź.
– A jednak Holendrzy okazali się słowni?
– Tak! Trzy tygodnie później kolorowy telewizor przysłano mi do domu.
– Długo służył?
– Oj, bardzo! Solidny, dobrej jakości. U nas był dostępny tylko w sklepach Pewexu, za dewizy.
Fakt
Jerzy Dudek o meczu z Holandią i zbliżającym się mundialu.
Czyli więcej mamy powodów do zmartwień niż zadowolenia?
Nie, aż tak źle nie jest. Po prostu mamy swoje problemy i t r z e b a popracować nad tym, żeby wyciągnąć maksa w tak krótkim czasie. Nie zapominajmy, że mecze z Holandią i Walią to nie tylko test przed mundialem, ale też gra o utrzymanie w najlepszej grupie Ligi Narodów. Walczymy o to, by nie wypaść z elitarnego grona i dalej mierzyć się z najlepszymi, to też ważne. Dlatego wydaje się, że trener Michniewicz będzie szukał optymalnego składu i stabilizacji. Te spotkania mogą nam dać odpowiedź na wiele pytań.
Równo za dwa miesiące zagramy pierwszy mecz na mundialu, wchodząc do gry właściwie z rozpędu. To dla nas dobra informacja, że nie będzie obozu przygotowawczego przed turniejem?
Patrząc na ostatnie nasze występy na wielkich imprezach – tak. Właściwie udało nam się dobrze przygotować tylko raz, w 2016 roku, więc może to i lepiej, że zagramy w środku sezonu. Nie dość, że piłkarze będą w dobrej formie fizycznej, to jeszcze odpadnie element zmęczenia mentalnego. W trakcie zgrupowań przed takimi imprezami jest dużo wolnego czasu i jakoś trzeba go zagospodarować.
Przegląd Sportowy
Gramy w innej lidze niż Holendrzy, ale nie będziemy się bać. Tak mecz zapowiada Czesław Michniewicz.
Jeśli Polacy przegraliby dziś wysoko z Holandią, a potem polegli w Walii, atmosfera przed MŚ byłaby fatalna. Wymienianie problemów, punktowanie błędów, rozważania o zmianie selekcjonera – takiej rzeczywistości wszyscy w kadrze chcą uniknąć, a kluczem do tego jest korzystny wynik w dzisiejszym spotkaniu. […] – Do nikogo nie podchodzimy na kolanach, niezależnie, czy to Holandia, czy Belgia, która pokonała nas 6:1 – zapewnia selekcjoner. […] Dziś dowiemy się również, czy z tak silnym rywalem Michniewicz woli grać z dwoma „dziesiątkami”, czy z duetem napastników. Właściwie przed każdym meczem kadry poruszana jest ta kwestia, ale ostatnio to pytanie stało się jeszcze bardziej aktualne, bo znakomitą formę w Juventusie prezentuje Milik. – Jesteśmy przygotowani na dwa ustawienia. Pierwsze to system 1-3-4-3, drugie jest z dwójką napastników – selekcjoner nie odkrywa kart, lecz daje do zrozumienia, że bardziej prawdopodobna jest pierwsza opcja. – Kiedy na boisku jest dwóch napastników, to często nie ma kto im dograć piłki. Efekt jest taki, że mają mniej sytuacji – wytłumaczył Michniewicz.
Czy doczekamy się odrodzenia duetu Milik – Lewandowski?
Aż do czasu, gdy w meczu z Danią w eliminacjach MŚ 2018 Milik zerwał więzadła w kolanie, to on miał najwięcej asyst przy golach Lewego. Po urazie Nawałka mocniej postawił na skrzydła i głównym dostarczycielem piłek do Lewego stał się Kamil Grosicki. Milik ma mniej goli w kadrze (16, Lewandowski 76), ale najczęściej asystował mu supersnajper Barcelony. Kiedy Arek trafiał z Olympique Marsylia do Juventusu (wypożyczenie z opcją transferu defi nitywnego), nie brakowało opinii, że nie będzie grał wcale. Miał być co najwyżej zmiennikiem Dušana Vlahovicia i wchodzić na końcówki spotkań. Ale Polak stworzył świetny duet z Serbem. W Serie A Vlahović ma cztey gole w sześciu meczach, a Milik dwa w czterech. Powinien mieć trzy, ale sędziowie VAR się skompromitowali. – Najważniejsze, że gra i jest w formie. Trzeba pamiętać, że czeka nas specyfi czny mundial. Nie będzie wiele czasu na przygotowanie, dlatego kluczowe będzie, by zawodnicy byli w rytmie meczowym – mówi Urban. Na papierze nasz duet atakujących wygląda idealnie. Mamy napastników Barcelony i Juventusu. To sytuacja bezprecedensowa. – Czy to najlepszy atak w historii Polski? Życzę, żeby udowodnili to na mistrzostwach świata – mówi Urban.
Mariusz Kondak, asystent trenera Papszuna, w rozmowie z “PS”.
W sztabie Rakowa podział obowiązków jest sztywno nakreślony. Za co konkretnie pan odpowiada?
Moje zadania odnoszą się w głównej mierze do analiz i treningów na poziomie formacyjnym oraz indywidualnym. To analiza gry naszych zawodników. Przygotowuję też do powrotu piłkarzy po kontuzjach, gdy są już w stanie ćwiczyć, natomiast jest to jeszcze etap przed dołączeniem do pełnego treningu z zespołem. W Rakowie indywidualizacja i rozwój graczy to bardzo ważny element. Droga niektórych zawodników czasami jest dłuższa, ale dostają odpowiednie wsparcie rozwojowe. Jeśli są na nie otwarci, to mogą u nas naprawdę sporo zyskać.
Polska liga wygląda bardzo ładnie w telewizji, ale sportowo wciąż jest słabo. Raków stara się wyłamywać tej regule, jednak większość naszych pucharowiczów odpada z rozgrywek bardzo szybko. Dlaczego pod tym względem tak wolno gonimy Europę?
Trzeba wziąć pod uwagę, że w łańcuchu pokarmowym europejskiej piłki jesteśmy od lat dosyć nisko. Trudno to szybko przebić z dnia na dzień. Aby polski klub mógł mocniej pokazać się w Europie, potrzeba dużej powtarzalności. Jeżeli spojrzymy na funkcjonowanie naszych drużyn, to nie jest łatwo znaleźć tę powtarzalność. Natomiast Raków jest powtarzalny sezon po sezonie. Najmocniejsze kluby potrzebują stabilności. Wtedy będą mogły zdobywać punkty rankingowe i torować ścieżkę dla całej ligi. Jeżeli najmocniejsi będą mieć wahania, to siłą rzeczy nie zaistniejemy.
fot. FotoPyK