Reklama

Piekarski: Na Szymańskiego i Krychowiaka naciskano pod kliki, bez rozumu

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

26 lipca 2022, 08:56 • 11 min czytania 19 komentarzy

Najciekawsza rzecz we wtorkowej prasie? Mariusz Piekarski tłumaczy transfer Sebastiana Szymańskiego do Feyenoordu Rotterdam. Dlaczego jednak nie doszło do przenosin do jednej z topowych lig?

Piekarski: Na Szymańskiego i Krychowiaka naciskano pod kliki, bez rozumu

Sport

“Sport” chwali Vladislavsa Gutkovskisa.

Na szczególne wyróżnienie zasługuje Gutkovskis. Łotysz do Rakowa dołączył w 2020 roku, tuż przed startem sezonu. Trudno było oczekiwać, by ówczesny zawodnik pierwszoligowej Termaliki Bruk-Bet Nieciecza miał na dłuższy czas zabezpieczyć pozycję środkowego napastnika. Nieraz jego gra przyprawiała kibiców o nowe pasma siwych włosów lub też były one sukcesywnie wyszarpywane przez rażącą nieskuteczność Łotysza. Trzeba jednak przyznać, że teraz nie zawodzi. Owszem, nadal marnuje sytuacje strzeleckie i popełnia błędy, ale też coraz częściej błyszczy i zaskakuje. Tak było w czwartkowy wieczór, gdy Raków podejmował Astanę. Łotysz miał udział przy bramce Lopeza, a później strzelił fenomenalnego gola po jeszcze lepszym zagraniu Hiszpana. W obecnym sezonie Gutkovskis rozegrał trzy mecze, w których zdobył dwie bramki. W ubiegłym roku na pierwsze trafienie czekał aż do sierpnia. Lepiej jedynie zainaugurował swój pierwszy sezon w barwach Rakowa. W pierwszych trzech spotkaniach strzelił trzy gole. Można więc domniemywać, że nowy napastnik zespołu spod Jasnej Góry Fabian Piasecki będzie miał spore trudności, by wygryźć z pierwszego składu Gutkovskisa.

Górnik zamknął sparing, ale “Sport” ustalił kilka istotnych szczegółów spotkania.

Reklama

Prowadzenie dla zabrzan zdobył po kilkunastu minutach Paweł Olkowski. Potem jednak goście wykonywali rzut karny po faulu na Juriju Klimczuku. Do siatki trafił Talles Brener. To brazylijski pomocnik, który mimo wojny na Ukrainie postanowił po kilku miesiącach wrócić do Lwowa. Wiosną, po wybuchu wojny 24 lutego, grał w fińskim KuPS, ale teraz – mimo oferty gry w tym klubie dłużej – zdecydował się na powrót. Do przerwy w starciu z Ruchem „górnicy” prowadzili jednak 2:1, bo na listę strzelców wpisał się Szymon Włodarczyk, a świetną asystę zaliczył Lukas Podolski. Najciekawsza była końcówka. Goście wyrównali na kilka minut przed końcem, ale potem w roli głównej wystąpił Dani Pacheco. Trafił w 84 i 86 minucie, dzięki czemu jedenastka z Zabrza wygrała po efektownej grze 4:2. Dla trenera Bartoscha Gaula to dobry prognostyk przed najbliższym ligowym meczem z Radomiakiem.

Dwóch zawodników Piasta Gliwice wciąż na walizkach.

Piast na boisko wyszedł „na galowo”, czyli w niemal najmocniejszym składzie. Niemal, bowiem w bramce zabrakło Frantiszka Placha. Słowacki golkiper wciąż czeka na rozwój swojej sytuacji i przyszłości, niejako siedząc na walizkach. Temat transferu wciąż jest aktualny. […] W barwach gliwiczan pierwszy raz tego lata pojawił się Damian Kądzior. Ofensywny pomocnik, który borykał się z zapaleniem mięśnia rozegrał 45 minut, ale na dojście do rytmu i formy jeszcze będzie potrzebował trochę czasu. Podobnie, jak w przypadku Placha wciąż możliwy jest jego transfer, co zapewne nie jest komfortowe zarówno dla niego, jak i dla sztabu szkoleniowego. Kądziora na boisku już nie było, gdy Piast zaczął grać lepiej, a co najważniejsze strzelał gole.

Wisła Płock świetnie zaczyna, Pavol Stano zbiera komplementy.

– Trener Stano jest szkoleniowcem, który chce, żeby jego drużyna cały czas miała piłkę pod kontrolą, żeby dominowała. Dlatego też tak dobrze patrzyło się na grę Żyliny na początku poprzedniego sezonu, również w europejskich pucharach. Potem nie było już tak dobrze. Zobaczymy, jak teraz pójdzie mu w Polsce – mówi Patrik Lendel, dziennikarz ze Słowacji. Lendel zwraca uwagę, że Stano z MSK Żylina rozpoczął poprzedni sezon podobnie, jak ten obecny, a kto wie, czy nie jeszcze lepiej. – Żylina w tym czasie świetnie prezentowała się w europejskich pucharach, aplikując rywalom po pięć goli. W 3. rundzie kwalifikacji Ligi Konferencji Europy pokonała wtedy pięcioma golami Tobyła Kostanaj, który wcześniej wyeliminował Hajduka Split. Wszyscy byli pod wrażeniem. Wszystko załamało się po porażkach w kolejnej rundzie pucharów z czeskim Jabloncem – przypomina słowacki żurnalista. 

Reklama

Kibice GieKSy protestują, prezydent miasta się cieszy.

– W niedzielę na stadionie było ponad 1000 kibiców. Z tego co słyszałem atmosfera była bardzo fajna, może było nawet nieco bardziej kulturalne kibicowanie. Fajnie, że tak się dzieje. Myślę, że każdy chciałby uczestniczyć w takich wydarzeniach sportowych naszego katowickiego klubu. Nie każdemu odpowiada uczestnictwo w niejednokrotnie kibolskich zachowaniach, wulgarnych, odstraszających ludzi, którzy chcą normalnie przyjść całą rodziną, z dziećmi, by zobaczyć wydarzenie sportowe – mówi prezydent Krupa. […] Katowiccy fanatycy od dawna wyrażali niezadowolenie ze sposobu, w jaki zarządzana jest spółka za kadencji Marka Szczerbowskiego, a bojkot to konsekwencja tego niezadowolenia. Prezes, piastujący stanowisko od niemal 3 lat, jest pozytywnie oceniany przez miasto. Marcin Krupa komplementował go w kwietniu podczas gali wręczenia Nagród Prezydenta Miasta Katowice w dziedzinie sportu. – Absolutnie nic się od tamtej pory nie zmieniło – deklaruje prezydent Krupa. – Jako właściciel, jako miasto, patrzymy na klub w dwóch aspektach. Pierwszy to kwestia sportowa, wyniki są na zadowalającym poziomie. Drugi to finanse, które są poukładane. Oczywiście – marzymy o tym, by GKS zagrał w ekstraklasie; najlepiej by plasował się w niej na szczycie tabeli, ale mierzmy siły na zamiary. To co mamy teraz jest bardzo stabilne i cieszy, a przyjdzie czas na efekty i sukcesy.

GKS Tychy zaczął słabo, Dominik Nowak widzi pozytywy.

Plus swoim zawodnikom trener postawił także za zaangażowanie i walkę do samego końca o poprawę wyniku. – Na tym można oprzeć optymizm na przyszłość – zapewnił opiekun trójkolorowych. – Gdyby tego zabrakło, to nie byłoby podstaw do myślenia o lepszej grze i dobrych wynikach. Nie zapominajmy też, że zespół jest po zmianie trenera i zmienił także ustawienie, a niektórzy zawodnicy trenują w nim niespełna tydzień, albo trzy. Oczywiście trzeba wymagać powtarzalności i dokładności w rozwiązywaniu sytuacji, ale też trzeba sobie zdawać sprawę, że na to potrzebny jest czas. Nie zgodzę się z opinią, że kompletnie zawiedliśmy w sposobie i pomyśle na grę. Chcieliśmy tworzyć i tworzyliśmy w bocznych sektorach przewagi dwa na jeden z bocznymi obrońcami ŁKS-u, a ich efektem były dośrodkowania. Ich jakość i błędy techniczne powodowały jednak, że nie były one w ten punkt, w który sobie założyliśmy. Zabrakło finalizacji i nad tym musimy pracować, żeby dobrze przygotowany zespół, który wytrzymał tempo spotkania, grał w następnych meczach tak jak wszyscy w Tychach tego oczekujemy.

Super Express

Pavol Stano mówi o Davo.

– Trafił się panu snajperski brylancik, wyciągnięty z niższych lig hiszpańskich?

– Za wcześnie na takie określenie. Tak naprawdę zresztą szukaliśmy skrzydłowego. Skauting w tym przypadku był bardzo skrupulatny. Długo go oglądaliśmy, w lepszych i gorszych występach. Potem odbyłem z nim długą rozmowę. Okazało się, że to fajny człowiek; przekonał mnie, że chce – i może – pokazać dużo w naszej lidze.

– No i pokazuje! Spodziewał się pan takiego „wejścia smoka”?

– To dopiero początek ligi, wchodził do niej jako człowiek zupełnie nieznany na tym rynku. Za chwilę kolejni rywale będą już zwracać na niego baczniejszą uwagę, więc może mieć dużo trudniej. Ale po tym, co zobaczyłem, wiem, że sobie poradzi. Obroni się jakością piłkarską, bo ją ma.

Fakt

Andrzej Buncol o Robercie Lewandowskim i niemieckiej piłce.

Czy Robert Lewandowski dobrze zrobił, odchodząc z Bayernu do Barcelony?

W stu procentach go rozumiem. A kiedy słyszę, jakie głupoty na temat „Lewego” wygaduje dyrektor sportowy Bayernu Hasan Salihamidzić, to jeszcze bardziej popieram decyzję kapitana naszej kadry.

A co takiego mówi o „Lewym” Salihamidzić?

Że jest niewdzięczny, bo odszedł z klubu, a tak wiele zawdzięcza Bayernowi. Bawarczycy powinni się Lewandowskiemu nisko ukłonić i podziękować, bo to głównie dzięki jego bramkom seryjnie zdobywali mistrzostwo Niemiec i wygrali Ligę Mistrzów. Z wdzięczności powinni go puścić do tej Barcelo- ny, a nie s t r o – ić fochy i utrudniać transfer. Robert dał Bayernowi zarobić 45 milionów euro. Gdzie tu jest powód, by mieszać go z błotem? To było nieeleganckie ze strony Bayernu.

Bez Lewandowskiego Bundesliga straci na prestiżu?

Bez Roberta i bez Haalanda, który odszedł z Borussii Dortumund do Manchesteru City, liga niemiecka będzie zdecydowanie bardziej uboga! Jednego lata straciła dwie najjaśniej świecące gwiazdy. Ciekawe, kto teraz przyda blasku rozgrywkom o mistrzowską paterę?

Przegląd Sportowy

Mariusz Piekarski o transferze Sebastiana Szymańskiego.

Odetchnął pan, kiedy Sebastian Szymański został piłkarzem Feyenoordu Rotterdam? Holenderski klub wypożyczył go na rok z Dinama Moskwa, z opcją transferu defi nitywnego.

Nie. Podchodziłem do tematu spokojnie i rozsądnie. Ostatnie miesiące nauczyły mnie cierpliwości i innego ogarniania wielu kwestii. To, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, sprawiło, że jestem ostrożniejszy i staranniej dobieram słowa oraz kieruję transferami piłkarzy. Pomysł na Sebastiana miałem od dawna, starałem się nie poddawać emocjom, nie ulegać żadnym podpowiedziom, tylko spokojnie pracować. Nie słuchałem głosów z zewnątrz – niektórzy byli bardzo niecierpliwi, a takich transferów nie robi się z dnia na dzień. Okno dopiero się zaczęło, a już pojawiły się naciski, by Sebek jak najszybciej zamienił klub, bo inaczej nie powinien być powoływany do kadry. Tak samo naciskano na Grześka Krychowiaka, który ostatecznie odszedł z Krasnodaru. Wszystko było robione pod tzw. kliki, mało było w tym rozsądku i rozumu. Niepotrzebnie nakręcano spiralę, podgrzewano atmosferę, a okno trwa do końca s i e r p n i a . Brakowało cierpliwości, na szczęście nie mnie. Chcę podkreślić, że ani przez moment nie myśleliśmy, by Sebastian został w Moskwie. Byliśmy świadomi, że odejdzie z Dinama, decyzja zapadła dawno. Zawodnik pożegnał się z zespołem i kolegami po przegranym 1:2 majowym fi nale Pucharu Rosji. Spakował się i przyjechał do Polski na zgrupowanie kadry.

Trudno było odejść z Dinama?

Ludzie wiedzą, co się dzieje, z ligi rosyjskiej odchodzi wielu obcokrajowców i nikt nie robi problemów. Oczywiście są negocjacje, każdy chce wywalczyć jak najwięcej, ale transfery z Rosji są tam przyjmowane ze zrozumieniem.

Zdradzi pan trochę kulisów wypożyczenia do Feyenoordu?

Żadnych liczb, tajemnica handlowa. Nie chcę też mówić, czy Holendrzy zapłacili za wypożyczenie, ale Sebastian na pewno trafi ł do większego klubu niż Dinamo. Feyenoord to uznana marka w Europie, finalista Ligi Konferencji. Były zapytania z kilku innych klubów, m.in. hiszpańskich, ale złożenie oferty to co innego. Kiedy pytano mnie o transfer Sebastiana, mówiłem, że trafi do jednej z pięciu czołowych lig Europy: Anglia, Francja, Niemcy, Włochy, Hiszpania. Ale pojawiła się propozycja z Rotterdamu – Holendrzy znają „Szymiego” od lat, obserwowali go i teraz postanowili sprowadzić. Kiedy się odezwali, zdecydowaliśmy się z Sebastianem pracować niemal wyłącznie nad tym tematem. Wszystkie inne rozmowy, które się toczyły, odłożyliśmy. Jemu ta opcja też spodobała się najbardziej, w lidze holenderskiej może się rozwinąć. Ma dopiero 23 lata i wszystko przed nim. Na wiadomość o zainteresowaniu Feyenoordu oczy my rozbłysły.

Wiktor Bagiński był utalentowanym zawodnikiem, ale został reżyserem teatralnym.

Zielińskiego w tamtym czasie nazwałby pan przyjacielem?

Dziś już kontaktu nie mamy, każdy ma swoje życie, ale wówczas byliśmy naprawdę dobrymi kumplami. Pochodzi z Ząbkowic i tam się poznaliśmy na jakimś turnieju. Mieliśmy po dziewięć lat, mamy bardzo blisko siebie urodziny – on 20, ja 23 maja. Jego tata Bogdan woził nas na mecze. Na przykładzie Piotrka mogę dać radę wszystkim młodym chłopakom chcącym zostać znakomitymi piłkarzami: niech piłka nie odkleja wam się od nogi. Wracasz ze szkoły – prowadź piłkę. Jesteś zmęczony po treningu? Nie szkodzi, zostań jeszcze i ćwicz zagrania obiema stopami. Piotrek w każdej wolnej chwili miał piłkę przy nodze. Przecież to nie jest tak, że od początku grał lewą i prawą równie dobrze. On ten element non stop trenował. Nie ma innej drogi. Pamiętam szczególnie jeden mecz „Ziela”. Graliśmy z Anglią, a on dwa razy założył siatkę Raheemowi Sterlingowi. Coś pięknego. Dlatego boli mnie, że Piotrek nie gra w kadrze z numerem dziesiątym.

A to ma jakieś znaczenie?

Ma. Serio mówię. Jak jeździliśmy na mecze reprezentacji i Piotrek nie dostawał koszulki z dziesiątką, nie pokazywał pełnego wachlarza możliwości. A jak tylko zakładał „dychę”, coś mu się przestawiało i był prawdziwą bestią, grał jak z nut. Dlatego muszę zaapelować do selekcjonera Czesława Michniewicza: oddajcie Piotrkowi dziesiątkę! Ja wiem, to jest detal, ale właśnie takie mikrorzeczy decydują o tym, czy odnosisz zwycięstwo. „Zielu” się oczywiście nie przyzna, że to jest dla niego bardzo ważna kwestia. Myślę, że czytając to teraz, śmieje się i mówi, że gadam głupoty. Ale taka jest moja opinia.

Będąc młodym piłkarzem mieszkał pan w pokoju w internacie z innym reprezentantem Polski, Tomaszem Kędziorą.

Słuchał dużo rapu, w tym Rycha Pei. I świetnie się nawadniał. Od wody był chyba uzależniony, cały czas widziałem go z butelką. Pił bez przerwy, co mi imponowało. Może to mała rzecz, brzmi śmiesznie, ale w rzeczywistości nawadnianie jest dla wyczyn o w e g o sportowca niezwykle ważne. Dobrze było m i e ć Tomka w pokoju, bo nie podsuwał głupich pomysłów. Nigdy nie był imprezowiczem. Na boisku typ wojownika. Zasuwał, nigdy nie odpuszczał. Tę waleczność wziąłem od niego i mam w sobie do dziś. Tak jak on kiedyś walczył o siebie na boisku, tak teraz ja z równie wielką determinacją walczę o swoje marzenia jako reżyser.

Pana odejście od piłki to był moment czy proces?

Proces. Jego zwieńczenie nastąpiło, kiedy przyjechała po mnie mama i zabrała z Poznania. Kończył mi się kontrakt z Lechem. Marek Śledź, szef akademii, wciąż we mnie wierzył. Chciał, żebym przedłużył umowę i poszedł na wypożyczenie do klubu z niższych lig. Nie zgodziłem się. Byłem po operacji kości piszczelowej i noga mnie bardzo bolała. Nie wierzyłem, że uda mi się to wyleczyć. Odpuściłem i wróciłem do Dzierżoniowa.

fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

19 komentarzy

Loading...