Reklama

PRASA. Podolski: Lewandowski powinien szanować fakt, że miał jeszcze rok kontraktu

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

19 lipca 2022, 08:29 • 12 min czytania 34 komentarzy

Lukas Podolski komentuje odejście Roberta Lewandowskiego do Barcelony. – Powinien szanować fakt, że miał jeszcze rok ważnego kontraktu – takie jest moje zdanie. Myślę, że to, co sobie wybudował w Bayernie rzez te osiem lat gry w Monachium, zepsuł sobie teraz tą postawą w ostatnich tygodniach – mówi “Super Expressowi”. Co jeszcze przeczytamy w prasie?

PRASA. Podolski: Lewandowski powinien szanować fakt, że miał jeszcze rok kontraktu

Sport

Przejście Astany otworzy Rakowowi drogę do Europy.

Astana często grywa w ustawieniu 4-3-3, gdzie, jak widać po statystykach dużą rolę odgrywają wspomniani Tomasov i Eugenio. To właśnie oni najczęściej otrzymują piłki od pomocników i obrońców. Kazachowie starają się często dostarczać ją za linię defensywy tak, aby skrzydłowi i napastnik zdążyli ubiec stoperów rywali. Raków musi więc na to szczególnie uważać, zwłaszcza że w ostatnich spotkaniach komunikacja między Vladanem Kovaczeviciem a stoperami jest daleka od idealnej. Rywale Rakowa mają jednak spore problemy z odbiorem piłki. Często zdarzają im się indywidualne „klopsy” w defensywie, co można skrzętnie wykorzystać, jak choćby lider rozgrywek w Kazachstanie, Aktobe. Patrząc jednak z drugiej strony, Astana wystąpiła w tym meczu w mocno okrojonym składzie. Nie zmienia to jednak faktu, że Raków jest w stanie wykorzystać słabe strony przeciwnika.

Grzegorz Tomasiewicz zadebiutował w Piaście.

Na pewno z większą uwagą śledzone były poczynania Grzegorza Tomasiewicza. Przede wszystkim z uwagi na to, że pomocnik ten jest jak na razie jedynym letnim transferem do gry w pierwszym składzie. Tomasiewicz to też solidny ligowiec, który w Stali Mielec zapracował na swoją opinię. 26-latek otrzymał sporo ofensywnych zadań i generalnie za zadanie miał rozruszać pomoc. Jego rola w pewnym sensie jest kompletnym przeciwieństwem Toma Hateleya. I trzeba przyznać, że były gracz Stali miał dobre, pomysłowe zagrania. Może nie był to powalający debiut, ale każdy kto mu się przyglądał mógł pomyśleć, że Piast będzie miał z niego pożytek. Pomocnicy w drużynie trener Fornalika nie mają łatwo, bo muszą grać konsekwentnie w defensywie i mądrze w ofensywie. – Wydaje mi się, że z naszej strony piłkarsko wyglądało to pozytywnie, ale wiadomo, że porażka boli… Zakładaliśmy, że zdobędziemy trzy punkty i do tego dążyliśmy. Mieliśmy swoje sytuacje, których niestety nie udało się wykorzystać. Szkoda tej pierwszej straconej bramki z rzutu rożnego, która niejako zdeterminowała grę obu zespołów. Na przestrzeni całego meczu to my byliśmy lepszą drużyną. W każdym spotkaniu chcę wygrywać, bo mam taką mentalność. Szkoda, ale pracujemy dalej żeby następny mecz był lepszy – przyznał Tomasiewicz po swoim debiucie w gliwickich barwach.

Reklama

Jedenastka kolejki w Ekstraklasie.

Bartosz MROZEK Choć przy Bułgarskiej zadebiutował nie w barwach Lecha, a Stali Mielec, do której został wypożyczony, to i tak debiut ten miał w sobie coś z wymarzonego. 22-latek pochodzący z Katowic dwukrotnie zatrzymał Joao Amarala, zanotował kilka innych interwencji, zachował czyste konto i przyczynił się do sensacyjnej wygranej ekipy z Podkarpacia z mistrzem Polski.

Dawid ABRAMOWICZ – Piękny, zaskakujący strzał z ostrego kąta pomógł Radomiakowi uratować rzutem na taśmę punkcik w konfrontacji z legnickim beniaminkiem. 

DAVO – Szukając odpowiedzi na pytanie, dlaczego Lechia tak wysoko przegrała w Płocku, można wskazać na 27-letniego Hiszpana, nową postać naszej ligi. Gol, asysta – czego w debiucie chcieć więcej?

Reklama

Udany początek Zagłębia Sosnowiec.

Gospodarze dopięli swego w 77 minucie. W roli głównej wystąpili Maksymilian Banaszewski oraz Marek Fabry, którzy na murawie pojawili się niespełna dwie minuty wcześniej. Banaszewski odebrał piłkę Karolowi Chuchrze i jak na tacy wyłożył ją Fabremu, a Słowak precyzyjnym uderzeniem nie dał szans bramkarzowi Resovii na skuteczną interwencję. Lepszego debiutu napastnik ze Słowacji nie mógł sobie wymarzyć. W 80 minucie mogło być 3:1, ale bramkarz rzeszowian obronił strzał głową Rozwandowicza. Kropkę nad „i” mógł postawić jeden z bohaterów bramkowej akcji, czyli Banaszewski, ale z jego strzałem z pola karnego poradził sobie Pindroch. W końcówce goście atakowali, ale sosnowiczanie nie dali się zaskoczyć i dowieźli zasłużone zwycięstwo do końca. Dla Zagłębia to pierwszy inauguracyjny triumf od 1 sierpnia 2014 roku. Teraz sosnowiczan czekają trzy mecze wyjazdowe w Gdyni, Opolu i Katowicach…

Jarosław Skrobacz po inauguracji sezonu.

– Śledziłem w poprzednim sezonie rozgrywki pierwszej ligi. Skra to zespół, którego być może najważniejszym celem jest bardzo uważna gra, zdyscyplinowana taktycznie, granie blisko siebie. W taki sposób spokojnie się utrzymała, dlatego nie spodziewałem się, że przyjedzie do nas chcąc grać w ataku pozycyjnym i wyprowadzać akcje dużą liczbą zawodników. Baliśmy się piłek rzucanych za plecy, po odbiorze, dlatego staraliśmy się bardzo szybko reagować po stracie piłki, uniemożliwiać Adamowi Mesjaszowi grania piłek na wahadło. Bardzo dobrze reagowaliśmy po stratach, nie pozwalaliśmy przeciwnikowi na stworzenie większego zagrożenia. Byliśmy przygotowani na takie nastawienie taktyczne gości, zagęszczoną defensywę. Sporo sytuacji z tych, które stworzyliśmy, niekiedy wpada do bramki, takie akcje kończą się golami. Nam zabrakło szczęścia. Ale myślę, że po tym pierwszym meczu zejdzie z nas trochę ciśnienia. Bardzo wierzę, że w następnych spotkaniach będzie jeszcze lepiej, przede wszystkim pod kątem wykończenia akcji – mówi Jarosław Skrobacz.

Super Express

Lukas Podolski komentuje odejście Roberta Lewandowskiego z Bayernu.

– Ale Robert – jak to pokazały ostatnie tygodnie – był bardzo zdeterminowany, by odejść do Barcelony!

– Oczywiście, jeśli ktoś ma marzenie, żeby się wypróbować w innej lidze, ma prawo o to walczyć. Ale powinien szanować fakt, że miał jeszcze rok ważnego kontraktu – takie jest moje zdanie. Myślę, że to, co sobie wybudował w Bayernie rzez te osiem lat gry w Monachium, zepsuł sobie teraz tą postawą w ostatnich tygodniach. Bo kibice, którzy mieli do niego wielkie zaufanie, mają też nosa do tego typu sytuacji.

– Było za ostro?

– Niefajnie się to kończyło. Jak się patrzyło na to całe zamieszanie wokół transferu, to jasno było widać, że właściwie każdy przegrywa. Mogło to być lepiej rozegrane, by wszyscy byli zadowoleni. Jak ktoś grał osiem lat w klubie, strzelał bramki, wygrywał mecze, nie powinna się ta jego przygoda kończyć taką walką, taką wojną. Wielka szkoda. Z zewnątrz to wszystko wygląda głupio. Wszystkie strony – moim zdaniem – są przegrane, a przecież nie o to w piłce chodzi. Futbol ma służyć ludziom, by każdy był zadowolony.

Fakt

Nieudany początek van den Broma w Lechu.

Zamiast tracić energię na tego typu szczegóły, trzeba było przekazać graczom pomysł na to, jak ma funkcjonować zespół. Bo na razie lechici wyglądają tak, jak gdyby zupełnie nie wiedzieli, co mają robić na boisku. Wygląda też na to, że van den Brom przecenił zły wpływ dziennikarzy na zespół. Jedną z pierwszych decyzji Holendra po przejęciu drużyny było całkowite odcięcie graczy od mediów, by te nie przeszkadzały im się skupić. Nie miał też czasu, by odpowiedzieć na trzy krótkie pytania do sondy w „Skarbie Kibica Przeglądu Sportowego”. Jest pierwszym od lat trenerem, który nie znalazł na to minuty. Cóż, widocznie trzeba się skupić na pracy, a nie na wyszukiwaniu nieistotnych detali.

Przegląd Sportowy

Wywiad z Arturem Borucem. Bramkarz Legii nadal promuje w mediach swój mecz pożegnalny, choć to szeroka rozmowa.

Pierwszy idol to Herbert Boruc?

Wujek. Piłkarz ekstraklasowej Stali Stalowa Wola i Siarki Tarnobrzeg. Rzeczywiście tak go traktowaliśmy z bratem. Był naszym pierwszym motorem napędowym. Przyjeżdżał do Siedlec, odwiedzał rodzinę, a my patrzyliśmy na niego z otwartymi buziami. Kształtował też nasze gusty muzyczne, bo słuchał C.C. Catch czy Savage, a ja dzięki niemu poznałem tych wykonawców.

Jest coś, czego się boisz?

Owadów. Nie byłem tego świadomy, dopóki ciocia nie chciała wrzucić mi chrząszcza za koszulkę. I rzeczywiście to zrobiła. Skończyło się to bardzo paskudnie – dla niej i dla mnie. Użyłem słów, których do dziś się wstydzę.

Jak duży rozpęd twojej karierze dał Krzysztof Dowhań?

Bardzo duży. Potrafił ze mną rozmawiać, umiał w jakiś sposób, nie tyle co mnie udobruchać, co nastawić do ewentualnych problemów. Wytłumaczyć, jak mogę uniknąć sytuacji, z których mogą być kłopoty.

Co powiedział Franciszek Smuda w szatni Legii, że tak cię rozjuszył i ruszyłeś w jego stronę?

Rzucił epitetami, a on akurat potrafił tworzyć takie historie. Jest powiedzenie, że jak dasz palec, to ktoś weźmie całą rękę. Podobnie było z trenerem Smudą. Jeśli pozwoliłeś mu na takie teksty, on sobie pozwalał na coraz więcej i więcej. Aż miarka się przebrała. Nie przepaliłem tego i po którymś z kolei epitecie, za który normalnie daje się w twarz, już nie wytrzymałem.

Mecz z Niemcami epicki był do 90. minuty. Aż straciliście gola i przegraliście 0:1.

To sport, zdarza się. Więcej emocji było, gdy dowiedziałem się, że dostałem powołanie od trenera Janasa. Wracałem z osiedlowego sklepu, gdy ojciec przez okno krzyczał, że jadę na mistrzostwa świata. No fajnie. „Dudka nie zabrał” – zaraz dodał. A to już była taka informacja, że pewnie będę bronił. Sam wyjazd to ogromne wyróżnienie, rewelacyjnie czułem się z tym wszystkim. Po meczu z Niemcami wybuchłem płaczem, ale nie z powodu wyniku i straconej w końcówce bramki. Mam wrażenie, że nazbierało się tyle wszystkiego, tej otoczki przed mistrzostwami i nadbudowania emocji.

Streszczenie dnia z Robertem Lewandowskim w Barcelonie.

Barcelona szeroko relacjonowała pierwszy dzień Polaka z nowymi kolegami w mediach społecznościowych, choć nie wznosiła się w tej kwestii na najwyższy poziom kreatywności. Wcześniej w wywiadzie dla „Bilda” Lewandowski szerzej wyjaśnił, dlaczego przeszedł do Dumy Katalonii. – Od dawna chciałem grać w innej lidze niż Bundesliga. To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu, pragnąłem zamieszkać gdzieś indziej i odkryć coś nowego z rodziną. Moja córka Klara w przyszłym roku pójdzie do szkoły, więc trzeba było zdecydować. Gdybym tego nie zrobił teraz, to chyba nigdy bym nie miał takiej możliwości. To okazja, która zdarza się raz w życiu – powiedział. Lewandowski spotkał się też z prezydentem Barcelony Joanem Laportą. Następnego dnia rano czasu florydzkiego kapitan reprezentacji Polski przeszedł z powodzeniem testy medyczne. W tym czasie prawnicy dopinali ostatnie szczegóły trzyletniego kontraktu z opcją przedłużenia o kolejny sezon.

Tureccy kibice szykują się na Ligę Mistrzów w Łodzi.

Poza sporym zainteresowaniem ukraińskich kibiców, w Łodzi spodziewany jest prawdziwy najazd tureckich fanów. Szacuje się, że może być ich nawet 4 tysiące. Na trybunach przeważać zapewne będą jednak Ukraińcy, których liczbę w Polsce można już liczyć w milionach. Czy taka mieszanka kulturowa nie budzi obaw o ewentualne zamieszki? – Dla kibiców Fenerbahce przeznaczyliśmy cały sektor gości, czyli 907 miejsc. Zajmą go kibice, którzy przybędą bezpośrednio z Turcji, ale spodziewamy się również wielu ich fanów przede wszystkim z Niemiec. Do Łodzi z Berlina można szybko dojechać autostradą, więc zainteresowanie może być spore. Mogą oni nabywać bilety na sektory sąsiednie. Dla mieszkańca Łodzi gorąca atmosfera na meczu piłkarskim nie jest niczym nowym, znamy ją przecież doskonale z derbów. Służby będą przygotowane, ponieważ u nas odbywało się już wiele spotkań podwyższonego ryzyka. Mam nadzieję że ten słynny, gorący turecki kocioł będzie tylko w pozytywnym tego słowa znaczeniu – dodaje rzecznik ŁKS. Bilety jak na tej klasy drużyny są w stosunkowo przystępnych cenach. Najtańsze wejściówki można nabyć już za 40 zł. Za możliwość oglądania meczu z trybuny na prostej trzeba zapłacić 60 zł.

Duży pech Maika Nawrockiego.

– Bardzo dużo widziałem i przeżyłem w najtrudniejszym w historii sezonie Legii. Wiele można było się przez ten rok nauczyć. Dobrze pamiętam ten stan: robisz wszystko, by było lepiej, zespół, który chce się podnieść, jedzie na mecz pełen wiary i znów ponosi porażkę. Trudno było się z tej spirali wydostać. Wracasz do domu, nie wiesz, co możesz zrobić, by było lepiej – wspomina przełomowy sezon w karierze, który był dla niego sinusoidą emocji. I który skończył z urazem. Wiosną wystąpił tylko w sześciu ligowych spotkaniach. Ale to wystarczyło, by właściciel Legii wykupił go z Werderu. – Skoro Legia wyłożyła taką kwotę, to znaczy, że po prostu we mnie wierzy. Cieszy mnie to, a nie stresuje – zapewnia 21-latek, o którym mówiło się, że został wykupiony po to, by zaraz potem został sprzedany z zyskiem. – Chcę zostać, nie ma sensu na siłę coś zmieniać – mówił przed tygodniem, nim doznał urazu. Teraz pewnie tym bardziej nie będzie chciał się nigdzie ruszać, bo jego głównym celem (ponownie) jest walka o zdrowie. 

Marek Saganowski o Motorze Lublin.

Jaki?

Chciałem, żeby drużyna została zachowana w takim kształcie, w jakim zbudowaliśmy ją latem zeszłego roku. Warto podkreślić, że kiedy zimą 2020/21 zostałem trenerem Motoru, nie dokonaliśmy znaczących transferów. A już wtedy zależało mi, żeby sprowadzić trzech, czterech graczy, szykując szkielet nowej drużyny. Wszystko po to, by latem dorzucić kolejnych pięciu i w ten sposób bardziej harmonijnie stworzyć zespół gotowy do walki o awans. Właściciel nie zgodził się na takie rozwiązanie, musieliśmy czekać do czerwca i dopiero wtedy zacząć budować kadrę. W jednym oknie transferowym doszło do nas zatem aż 12 zawodników. A 10 miesięcy później byliśmy czołową drużyną drugiej ligi. Proszę sobie samemu odpowiedzieć, czy zanotowaliśmy progres. 

Zanotowaliście. Ale fakt jest taki, że Motor – mając wielki potencjał fi nansowy – nie awansował.

Trzeba w tym miejscu obalić pewien mit, bo o Motorze mówi się jak o Realu Madryt, a rzeczywistość jest trochę inna. Przede wszystkim nie miałem do końca pełnej swobody w sprowadzaniu zawodników, których naprawdę chciałem. Inne kluby nas przepłaciły. Miałem listę 18 piłkarzy, na których mi zależało. Oczywiście wiem, że wszystkich bym nie dostał. Ale otrzymałem zaledwie dwóch – Firleja i Ryczkowskiego. Chciałem Prokicia, Danielewicza, Lewczuka, Komora i Embalo. Nie doszliśmy z nimi do porozumienia między innymi ze względów fi nansowych. Wybrali oferty lepsze i proszę mi wierzyć, że nie chodziło o jakieś duże rozbieżności. Zmierzam do tego, że Motor wcale nie dysponował jakimś ogromnym budżetem płacowym. To powtarzany mit, że w Motorze, jeśli chodzi o pieniądze, obowiązuje hasło „no limit”.

Dostał pan niewystarczająco dobrych piłkarzy?

Nie, absolutnie nie. Ja ich oczywiście wszystkich akceptowałem i wybrałem. I uważałem, że są dobrymi zawodnikami, co pokazali, awansując do barażów. Cały czas mi zarzucano, że buduję, buduję, a nic z tego nie wynika. Powtarzałem wtedy, że na wiosnę wszystko powinno funkcjonować już tak jak należy i tak było, bo mieliśmy serię zwycięstw. Po zakończeniu rundy jesiennej wieszano na nas psy, powtarzano, że nie mamy szans choćby na baraże. Ale okazało się, że to nasz sztab szkoleniowy miał rację. Progres był widoczny.

Kamil Kosowski po pierwszej kolejce.

Wracając do formy Kolejorza – widać, że piłkarze są źle przygotowani do początku sezonu, co obnażyła Stal. Chyba tylko Radosław Murawski nadążał za rywalami, ale to akurat gracz o nieprzeciętnej wydolności. Inni zostawali w tyle. Jestem jednak przekonany, że poznańska lokomotywa wróci nad dobre tory, bo ma świetnych piłkarzy. W pierwszej kolejce oprócz Stali zaimponowały mi jeszcze dwa zespoły. Pierwszym jest Radomiak, co jest sporym zaskoczeniem, bo wielu ekspertów typuje go do spadku. Trener Mariusz Lewandowski fajnie to poukładał, a w swoim zespole ma piłkarzy, którzy mogą być gwiazdami ligi – Alvesa i Nascimento. Po odejściu Karola Angielskiego do Turcji, Radomiakowi brakuje skutecznego napastnika, ale taki pewnie się jeszcze pojawi. Drugą drużyną, która mnie zaskoczyła, jest Wisła Płock. W meczu z Lechią Nafciarze panowali na boisku od pierwszej minuty i odnieśli pewne zwycięstwo. Gdańszczanie mogli odczuwać trudy meczów w eliminacjach Ligi Konferencji Europy, ale to ich nie usprawiedliwia. Lechia ma szeroką i ciekawą kadrę i to mógł być tylko wypadek przy pracy. W każdym razie liga wróciła w wielkim stylu, a nie ukrywam, że trochę mi jej brakowało.

fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

34 komentarzy

Loading...