Walka o utrzymanie w minionym sezonie nieco otrzeźwiła władze Leeds United i sprowadziła na ziemię wszystkich kibiców. Wyszło na jaw, że nie da się w dłuższej perspektywie walczyć na poziomie Premier League składem, który wywalczył awans. Na Elland Road zdecydowano się więc na rewolucję pod okiem nowego trenera Jessego Marscha, która kosztuje miliony. Pytanie tylko, czy na pewno właśnie tędy droga?
27 lutego 2022 roku był bardzo smutnym dniem, choć trudno powiedzieć, aby wydarzenia, do których wtedy doszło, były zaskakujące. Z funkcji trenera Leeds United zwolniony został po niemal czterech latach Marcelo Bielsa, więc zakończyła się pewna era w historii klubu. Należałoby wręcz być pod wrażeniem tego, ile Argentyńczyk wytrzymał na Elland Road. W końcu przylgnęła do niego łatka szkoleniowca, który łagodnie mówiąc – pracuje krótko, ale intensywnie.
Uparty wizjoner
Równie długo udawało mu się wcześniej wytrzymywać tylko na stanowiskach selekcjonera reprezentacji Argentyny i Chile. Praca w klubie to jednak zupełnie coś innego. Schemat znów się powtórzył, bo Bielsa po raz kolejny zakochany i zapatrzony w swoją wizję futbolu nie zamierzał z niej rezygnować. Jak wiadomo, polega ona głównie na nieustannym pressingu, zwykle nawet indywidualnym i to na całym boisku.
Jeżeli ktoś miałby takie granie wytrzymać na poziomie Premier League, to chyba musiałby być robotem. Gdyby to one weszły w rolę piłkarzy Leeds lub innego klubu, który prowadził Bielsa, to ten mógłby spokojnie być najlepszym trenerem na świecie i pracować w najlepszych klubach. Udawało się to tylko do czasu, bo pierwszy sezon był znakomity. Pawie imponowały ofensywnym stylem i choć odbywało się to kosztem defensywy, to z pewnością zapewniły sobie szersze grono fanów. Dziewiąte miejsce beniaminka na koniec sezonu było fantastycznym wynikiem. A mało brakowało, żeby udało się awansować do Ligi Konferencji.
Drugiego sezonu Bielsy w Premier League raczej nikt na Elland Road nie chce pamiętać. Argentyńczyk został przy swoim pomimo tego, że rywale nauczyli się grać przeciwko jego drużynie. Część piłkarzy przestała wytrzymywać tempo, a druga część z nich odpadała z gry przez urazy, co tylko potęgowało problemy. Trener pozostał jednak nieugięty i nawet kiedy Pawie niebezpiecznie zbliżyły się do strefy spadkowej, był wierny swoim ideałom. I to właśnie one usunęły go z Leeds, a sam klub niemal popchnęły z powrotem w otchłań Championship.
Kolejne problemy
Oczywiście nie można całej odpowiedzialności zrzucić na argentyńskiego trenera-wizjonera. Spora część piłkarzy poważnie obniżyła loty i nie można za to obwiniać tylko stylu gry. Idealnym przykładem takiego zawodnika jest Mateusz Klich, który i tak był konsekwentnie wystawiany przez Bielsę. Argentyńczyk był w końcu jego fanem i to właśnie ten trener dał Polakowi drugie życie. Ale poza nim także wielu innych zawodników nie prezentowało się tak samo dobrze, jak wcześniej.
Błędy i to poważne, choć doskonale znane w świecie futbolowym, popełniły także władze klubu. Nie wiadomo na ile było to też spowodowane zacietrzewieniem Marcelo Bielsy, ale przed drugim sezonem nie przeprowadzono żadnych poważnych wzmocnień. Na Elland Road sprowadzono tylko młodego Daniela Jamesa z Manchesteru United i brutalnie zweryfikowanego przez Barcelonę Juniora Firpo. Do tego doszedł jeszcze bramkarz Kristoffer Klaesson, który przez cały sezon rozegrał tylko jedno spotkanie. Najważniejszym ruchem było chyba zatrzymanie Jacka Harrisona, który wcześniej grał w klubie tylko na zasadzie wypożyczenia z Manchesteru City.
Ani James, ani tym bardziej Firpo nie okazali się zbawcami i nie zmienili znacząco sytuacji. Wydawało się więc, że w zimowym okienku transferowym trzeba będzie poczynić jakieś ruchy transferowe. Nic bardziej mylnego. Nie przeprowadzono żadnego transferu, choć pozycja Pawi już wtedy nie była najlepsza. Jedyną zmianą, która się dokonała nieco później, była zmiana trenera. Bielsę zastąpił Jesse Marsch, który dopiero co w fatalnym stylu odbił się od RB Lipsk. Powiedzieć, że to wybór kontrowersyjny, to jak nic nie powiedzieć.
Barcelona, Arsenal, a może Chelsea? Leeds czeka na przelewy za Raphinhę
Rewolucja a la Red Bull
Zdolności Amerykanina w walce o utrzymanie od razu były poddawane w wątpliwość, ale ostatecznie zrobił swoje. Było blisko, ale ważny jest tylko efekt końcowy. Zarząd nie zrezygnował więc z dalszej współpracy z Marschem i to właśnie on stoi na czele rewolucji w klubie. Pytanie, czy ta rewolucja nie jest zbyt daleko idąca? 48-letni szkoleniowiec z pewnością wie, jak budować wielkie projekty, bo w końcu jest dzieckiem Red Bulla. Z bliska przyglądał się powstawaniu koncernowych klubów w Nowym Jorku, Lipsku i Salzburgu.
Wygląda na to, że zarząd Leeds chce za wszelką cenę odkupić swoje winy z poprzedniego sezonu i nie powtórzyć tamtych błędów. Spadek do Championship mógłby poważnie skomplikować sytuację finansową klubu, a poza tym nikt nie chciałby się zakopać na drugim poziomie rozgrywkowym na kolejne długie lata. Kibice i cała społeczność Leeds zbyt długo czekała na powrót do elity.
W ostatnich tygodniach wokół Leeds pojawiło się sporo plotek, ale przede wszystkim na temat transferów z klubu. I to takich gwiazd jak Raphinha czy Kalvin Phillips. Wiadomo, że bardzo trudno jest utrzymać takich zawodników. Szczególnie że obaj mogli już spokojnie odejść zeszłego lata. Nie narzekali na brak propozycji, ale pomimo tego postanowili pomóc drużynie w drugim sezonie na poziomie Premier League.
Teraz już wiadomo, że Phillips odszedł do Manchesteru City, a transfer Raphinhy to tylko kwestia dni. W zasadzie nie wiadomo, póki co, tylko tego, kto wygra walkę o Brazylijczyka. Wszystko wskazuje na to, że będzie to FC Barcelona, bo sam zawodnik najbardziej chciałby udać się właśnie tam. Media donoszą jednak, że swoje oferty i być może nawet lepsze, złożyły także kluby z Londynu – Arsenal i Chelsea.
Leeds z pewnością straci więc swoje dwa najważniejsze filary, z którymi i tak już było trudno się utrzymać. A jaki jest plan poradzenia sobie w tej sytuacji? No właśnie tego do końca nie wiadomo, bo na razie wygląda to tak, jakby tego planu w ogóle nie było. Albo był, ale nie do końca jasny i klarowny. Władze klubu dały Marschowi gigantyczny budżet, ale w zasadzie zostanie on spłacony z transferów wspomnianej dwójki. Za Phillipsa zapłacono bowiem około 50 milionów euro, a Raphinha ma kosztować przynajmniej o 10 milionów więcej.
Znajomi trenera
Razem ponad 100 milionów euro, które w zasadzie… już zostały wydane. Leeds dokonuje bowiem całkowitego odświeżenia projektu i w związku z tym na Elland Road pojawiło się już aż sześciu zawodników. To oczywiście zawsze tworzy sporo niebezpieczeństw i zastanawiające jest to, czy zakupieni zawodnicy będą w stanie zapełnić lukę po Raphinhy i Phillipsie.
Widać też już jedną niebezpieczną prawidłowość, jaką jest sprowadzanie zawodników ze stajni Red Bulla. Z Salzburga na Elland Road przeniosło się dwóch zawodników – ofensywny pomocnik Brenden Aaronson i prawy obrońca Rasmus Kristensen. Z kolei z Lipska jeden – defensywny pomocnik Tyler Adams, który ma być bezpośrednim zastępcą Kalvina Phillipsa. Do transferów pchanych przez Marscha można doliczyć też utalentowanego Marco Rocę, który przyszedł z Bayernu. Oprócz nich w klubie pojawili się – Luis Sinisterra z Feyenoordu i Darko Gyabi z rezerw Manchesteru City. Łącznie na tych wszystkich zawodników wydano ponad 105 milionów euro.
Można więc mieć obawy, że Jessego Marscha może niedługo w klubie nie być, a jego armia pozostanie. Oczywiście nie należy wszystkich tych transferów oceniać negatywnie, bo może się okazać, że będą to dobre ruchy. Wygląda to jednak trochę tak, jakby nie miało za bardzo żadnego ładu i składu. Większość z tych piłkarzy to raczej melodia przyszłości, bo dopiero niedawno zaczęli grać na najwyższym poziomie. W dodatku żaden z nich nie ma doświadczenia na poziomie Premier League, które często bywa kluczowe.
Jesse Marsch pokazał swoją wartość w Red Bullu Salzburg, z którym odnosił sukcesy na krajowym podwórku i regularnie grał w Lidze Mistrzów. To była jednak tylko liga austriacka, której sporo brakuje do Top 5. W RB Lipsk odbił się bardzo szybko, choć doskonale znał klub i większość zawodników. Premier League to zupełnie inne realia i znacznie trudniejsze wyzwanie. W zeszłym roku wyszedł z kłopotów, to trzeba mu przyznać. Ale czy bez kluczowych zawodników uda mu się to ponownie? Czy uda się ich zastąpić zaciągiem z poprzednich klubów Amerykanina? Odpowiedź może przyjść bardzo szybko.
Czytaj więcej o angielskiej piłce:
- Czas na nowe otwarcie w karierze Gabriela Jesusa
- Marzenia kontra realne plany. Na co stać Tottenham?
- Przemyślana decyzja czy nacisk na transfery? Cristiano Ronaldo chce odejść
Fot. Newspix