Reklama

PRASA. Kapustka ściga mundial, ale póki co wprowadzany jest powoli

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

01 lipca 2022, 09:16 • 8 min czytania 20 komentarzy

25-latek pojechał z drużyną na obóz do Austrii. Wybrał się tam po występie w sparingu z Chojniczanką, w którym zdobył bardzo ładną bramkę. Podczas zagranicznego zgrupowania nie wystąpił jednak ani w sparingu z rumuńskim Sepsi OSK Sfantu Gheorghe, ani z Red Bullem Salzburg (2:3). Jak poinformował serwis legia.net, ma odwiedzić w Berlinie lekarza, który przeprowadzał jego operację rekonstrukcji więzadła krzyżowego – czytamy w “Przeglądzie Sportowym” o sytuacji Bartosza Kapustki. Co poza tym dziś w prasie?

PRASA. Kapustka ściga mundial, ale póki co wprowadzany jest powoli

“SPORT”

Sporo młodzieży, nowi zawodnicy, nowy trener – Górnik Zabrze zaczął obóz przygotowawczy w Opalenicy.

Oprócz wysokiego Lubaskiego na zgrupowaniu są jeszcze inni debiutanci – bramkarz z zespołu juniorów, Kamil Soberka, Maksymilian Gandziarowski czy Krzysztof Kolanko. W Opalenicy w hotelu „Remes”, który stanowi bazę „górników”, są też napastnicy z rocznika 2003, czyli Szymon Włodarczyk i Jan Ciućka. Dla obu taki wyjazd to niepierwszyzna, szczególnie dla Włodarczyka, który od jakiegoś czasu terminuje w dorosłym futbolu. Co do pozyskanego latem z Legii Włodarczyka czy Pawła Olkowskiego, który do Górnika wrócił po ośmiu latach, wkrótce – jak słyszymy w klubie z Zabrza – mają do nich dołączyć gracze z zagranicy. Jeden z nich to ponoć bramkarz, a kolejny to środkowy obrońca występujący na lewej stronie. Być może pojawią się w Opalenicy na dniach. 1 lipca to przecież data graniczna, bo zawodnicy, którym z czerwcem kończyły się umowy, swobodnie mogą się wiązać z nowym pracodawcą.

200 minut gry, cztery gole – Daniel Rumin z GKS-u Tychy błyszczy w sparingach.

Reklama

Wychowanek Lotnika Kościelec potwierdził swoją strzelecką dyspozycję także w trzecim podejściu, czyli trwającym zaledwie 40 minut starciu z Garbarnią Kraków (3:0). Zanim ulewa z gradem zakończyła mecz, to napastnik pozyskany na początku tego roku z GKS-u Jastrzębie dwukrotnie skierował piłkę do siatki gości. – Zazwyczaj bramki, które zdobywam padają po strzałach z pola karnego, ale w meczu z Garbarnią udało się też trafić z dalsza – powiedział w pomeczowym wywiadzie dla klubowych mediów 25-letni napastnik tyszan. – „Zabrałem” się z piłką praktycznie od połowy. Minąłem jednego obrońcę, później drugiego i zakończyłem ten rajd bramką, więc mogę tego gola uznać za jednego z ładniejszych w moim strzeleckim dorobku. Nie znaczy to jednak, że czuję się „wygranym” tego letniego okresu przygotowawczego, bo staram się po prostu ciężko pracować każdego dnia i każdego dnia podnosić swoje umiejętności oraz coraz lepiej rozumieć taktykę i to co trener nam przekazuje. Robię co muszę i to co potrafię. Cieszę się, że tak dobrze zacząłem. Chyba nie miałem jeszcze tak dobrego startu przygotowań w żadnej drużynie, więc jestem zadowolony z formy, którą mam.

20 lipca na stadionie ŁKS-u Dynamo Kijów zagra z Fenerbahce.

Formalnym gospodarzem będzie Dynamo, ale klub z Ukrainy (drugi w przerwanych rozgrywkach poprzedniego sezonu za Szachtarem, ale rok temu bezdyskusyjny mistrz) zlecił organizację meczu klubowi z Łodzi. To ŁKS jako „podwykonawca” wynajął już stadion imienia Władysława Króla od miejskiej spółki MAKiS i wystąpił w swoim imieniu o zgodę na organizację imprezy masowej. Taka okazja to czysty zysk marketingowy i – jak sądzimy – finansowy. Dodajmy w tym miejscu, że w Łodzi odbędą się także pucharowe mecze Zorii Ługańsk i Worskły Połtawa, a 18 sierpnia stadion ŁKS będzie miejscem rywalizacji UKS SMS Łódź z Anderlechtem Bruksela w Lidze Mistrzyń. Nikt nie będzie mógł powiedzieć, że nowy stadion stoi pusty. Piłkarze ŁKS będą już wówczas po pierwszym meczu w I lidze, bo 16 lipca zagrają w Łodzi z GKS Katowice. Przed tym spotkaniem mają w planie jeszcze tylko jeden sprawdzian – 9 lipca ze Zniczem Pruszków, który zastąpi wcześniej umówiony na sparing GKS Tychy. W Tychach łodzianie zagrają już na poważnie, bo o ligowe punkty dwa tygodnie później, w drugiej kolejce 24 lipca.

“PRZEGLĄD SPORTOWY”

Bartosz Kapustka powoli jest wprowadzany do drużyny po kontuzji. Zawodnik Legii chce pościgać się o wyjazd na mundial.

Reklama

25-latek pojechał z drużyną na obóz do Austrii. Wybrał się tam po występie w sparingu z Chojniczanką, w którym zdobył bardzo ładną bramkę. Podczas zagranicznego zgrupowania nie wystąpił jednak ani w sparingu z rumuńskim Sepsi OSK Sfantu Gheorghe, ani z Red Bullem Salzburg (2:3). Jak poinformował serwis legia.net, ma odwiedzić w Berlinie lekarza, który przeprowadzał jego operację rekonstrukcji więzadła krzyżowego. – Chcemy uzyskać jego opinię. Z tego powodu oszczędzaliśmy zawodnika, nie chcieliśmy ryzykować – powiedział po środowym meczu kontrolnym z mistrzem Austrii nowy trener Legii Kosta Runjaić. Niemiecki szkoleniowiec stara się uspokoić nastroje, jednak – patrząc z boku – sytuacja Kapustki niepokoi. Jego problemy wciąż dotyczą kolana, które „posypało się” 21 lipca zeszłego roku. W meczu z Florą Tallinn (2:1) w eliminacjach Ligi Mistrzów Kapustka zdobył bramkę już na Legionista wciąż nie jest w pełni sił. – Po takiej kontuzji wracać trzeba ostrożnie – mówi Marek Jóźwiak. Kapustka ściga mundial początku spotkania, ale gol ten zakończył się jego dramatem. Radując się z trafi enia, nienaturalnie wygiął kolano. Diagnoza: ponownie zerwał więzadła krzyżowe. I znów to samo, co znał z 2019 roku, kiedy z tego samego powodu nie wystąpił w młodzieżowych mistrzostwach Europy. Wtedy opuścił 55 spotkań klubowych, dwa lata później – 41. Wrócił na boisko 18 kwietnia tego roku, do końca sezonu wystąpił w czterech meczach. Kolano jednak wciąż doskwierało. Na tyle mocno, że niemal cały letni urlop spędził na indywidualnych treningach. Ćwiczył sumiennie, by wreszcie mieć poczucie, że z nogą wszystko w porządku i móc przepracować cały okres przygotowawczy. Już teraz wiadomo, że plan się nie powiódł. – Pamiętajmy, że to już jego druga kontuzja więzadeł krzyżowych. Bartek potrzebuje dużo czasu, aby spokojnie mógł wejść w obciążenia treningowe. Po takich urazach nie można się spieszyć. On sam zdaje sobie z tego sprawę, reguluje tempo wejścia. Jestem pewien, że ma też wokół siebie ludzi, którzy spokojnie wprowadzają go do tych obciążeń. To jest kluczowe – mówi Marek Jóźwiak, były piłkarz Legii, który po zakończeniu kariery pracował m.in. jako dyrektor sportowy Wisły Płock. Spotkał w niej Rafała Wolskiego, któremu kontuzje kolana też bardzo mocno wyhamowały karierę.

Tego lata do Ekstraklasy trafiło trzech trenerów z zachodu. Nowy trend, tymczasowa moda, a może liga staje się atrakcyjna dla szkoleniowców?

W tym roku widać nowe trendy. Gustafsson reprezentuje szkołę skandynawską, dotąd bardzo rzadko spotykaną na naszym rynku. 34-letni Gaul to pierwszy tak młody trener z Niemiec, ale w pewnym sensie to kopia pomysłu Lechii z Tomaszem Kaczmarkiem, który też wychował się u naszych zachodnich sąsiadów. Z tą różnicą, że trener gdańszczan wyjechał w nieco późniejszym wieku, ma polskie obywatelstwo i zanim przejął drużynę z Wybrzeża, pracował jako asystent Runjaicia w Pogoni, więc znał polską ekstraklasę. – Nasza liga staje się bardziej atrakcyjna, są w niej coraz większe pieniądze, dzięki wpływom z praw telewizyjnych, transferów czy nowoczesnym stadionom, więc kluby mają więcej opcji – mówi ekspert telewizji Canal+ i były piłkarz Maciej Murawski. – Do tego dochodzi szukanie nowych rozwiązań. Przyjście Kosty Runjaicia do Pogoni w 2017 roku pokazało, że to ciekawy kierunek – dodaje. Van den Brom to z kolei rzadki przedstawiciel kategorii „trener z osiągnięciami”. Prowadził takie kluby, jak Anderlecht, Alkmaar czy Genk. Do tej pory z Zachodu przyj e ż d ż a l i najczęściej szkoleniowcy, którzy tam pracowali na poziomie nie wyżej niż w 2. Bundeslidze (jak Runjaić) albo byli znanymi piłkarzami, ale bez większych sukcesów w roli szkoleniowców (jak Berg czy Jose Bakero). Najlepszym CV mógł się pochwalić Sa Pinto, choć w Legii nie przełożyło się to na sukcesy z powodu trudnego charakteru Portugalczyka. – W naszej klubowej piłce nie było takiego trenera, jak van den Brom. Co prawda Sa Pinto miał za sobą udaną karierę piłkarską i pewne osiągnięcia jako szkoleniowiec, ale niestety dyskwalifi kowały go liczne wady. Jako trener musisz być człowiekiem, trzeba szanować innych. Nie przepadam za ludźmi, którzy uważają się za kogoś lepszego – mówi Murawski.

Pochodzi z Nigerii, ale chce grać w reprezentacji Polski. Kelechukwu Ebenezer Ibe-Torti gra dla ŁKS-u, mówi sie o jego talencie, a pytają o niego większe kluby.

– Sam do końca nie wiem dlaczego Lechia mnie nie wzięła. Podejrzewam, że przyczyną był status młodzieżowca, a właściwie jego brak. Polskie obywatelstwo dostałem dopiero w tym roku. Wszystko trwało bardzo długo. Czekałem na nie rok. Starałem się o nie już w Escoli, ale nie wyszło. Kiedy stałem się piłkarzem ŁKS, było łatwiej. A ja czuje się pół Polakiem, pół Nigeryjczykiem. Choć to w Polsce mieszkam dłużej. Lubię tutejsze tradycje i jedzenie. Wręcz uwielbiam pierogi, ale kto ich nie lubi! – śmieje się Kelly. W 2019 roku reprezentacja Nigerii U-17 brała udział w turniej fi nałowym Pucharu Narodów Afryki. Wychowanek Escoli otrzymał powołanie, jednak w turnieju nie zagrał. Pomimo że Kelly zadebiutował już w kadrze Polski U-20, to wciąż ma wybór między obiema drużynami. – To było dziwne i bardzo trudne doświadczenie. Podróż trwała krótko, wziąłem udział zaledwie w procesie selekcji, a w turnieju nie wystąpiłem. Sądzę, że kierownictwo nigeryjskiej kadry bardziej skoncentrowało się na piłkarzach grających w ojczyźnie. Gdybym w tym momencie dostał ponowne powołanie do nigeryjskiej kadry, tobym je odrzucił. Ze względu na możliwości, jakie dostałem w Polsce. Może kiedyś coś się zmieni, ale na razie gram dla Polski – tłumaczy zawodnik łódzkiego klubu. W lipcu 2020 roku zgłosił się ŁKS. Łódzki klub testował Ibe- -Tortiego, a następnie podpisał z nim umowę. Wychowanek Escoli początkowo grał w drugim zespole, jednak na debiut w pierwszej drużynie nie musiał długo czekać. Już po trzech tygodniach wyszedł na murawę w pierwszej rundzie Pucharu Polski. ŁKS mierzył się ze Śląskiem Wrocław. Skrzydłowy na boisku pojawił kilka minut przed końcem. Ostatecznie po rzutach karnych pierwszoligowiec ograł wrocławian. – Dzień wcześniej zagrałem zaledwie połowę meczu w drugim zespole. Trener chciał, abym miał siłę na pucharowy mecz. Powiedział, że dobrze wyglądam, więc dostanę szansę – mówi 20-latek.

“SUPER EXPRESS”

O piłce nic ciekawego. Poza tym, że Góralski pojechał do Sopotu i miał świecącą bransoletkę i zegarek.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

20 komentarzy

Loading...