Reklama

PRASA. Iwan: Straszenie Jadczaka sądem? Wojny z dziennikarzami na dobre nie wychodzą

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

30 czerwca 2022, 09:09 • 9 min czytania 25 komentarzy

Nie wiem, czy straszenie sądem dziennikarza Szymona Jadczaka, a nawet wytoczenie mu sprawy, jest dobrym ruchem? Mam na myśli wizerunek trenera. Proces może mu zaszkodzić. Publiczna wojna z dziennikarzami chyba nikomu na dobre nie wyszła. Do dziennikarza zawsze należeć będzie ostatnie zdanie – mówi Andrzej Iwan na łamach „Przeglądu Sportowego”.

PRASA. Iwan: Straszenie Jadczaka sądem? Wojny z dziennikarzami na dobre nie wychodzą

„SPORT”

Drogo, z problemami związanymi z noclegiem i przy dziwnych prawach. Kłopoty z wyjazdem na mundial nie przeszkadzają jednak kibicom, którzy się tam wybierają.

Ceny biletów za spotkanie fazy grupowej wahają się od ok. 300 do 966 złotych. Za możliwość obejrzenia z trybun meczu otwarcia trzeba zapłacić od ok. 1,3 tys. do 2,7 tys. złotych, natomiast możliwość oglądania finału to koszt od 2,6 tys. do nawet 7 tys. złotych. Najtańszą opcją przelotową w okresie listopadowym bezpośrednio z Warszawy do Dauhy, stolicy Kataru, jest oferta Qatar Airways. Trwająca około 5 godzin i 25 minut podróż to koszt ok. 3 tys. złotych za lot w jedną stronę. Jak podkreśla Sobieraj, problemem może być również znalezienie odpowiednich hoteli na noclegi. Zauważa, że wiele miejsc do zakwaterowania w tym momencie dokonywania wyboru nie spełnia wymogów i nie zapewnia np. podstawowego wyżywienia. Taką sytuację tłumaczy on tym, że reprezentacja Polski późno zakwalifikowała się na turniej i miejsca w wielu hotelach są już dawno zarezerwowane. Ceny zakwaterowania w Dausze dla jednej osoby wahają się od 200 do nawet 1000 złotych za noc. Organizator turnieju również proponuje liczne oferty zakwaterowania na czas imprezy, które są jednak w znacznie wyższych

Były piłkarz rezerw Barcelony i Mallorki może trafić do Górnika Zabrze. Angel Rodado będzie kontynuował dobre tradycje hiszpańskie w Zabrzu?

Reklama

Teraz za to do górniczego klubu może trafić inny napastnik z Półwyspy Iberyjskiego, a chodzi o Angela Rodado. To piłkarz rezerw samej Barcelony. W poprzednim sezonie na trzecim poziomie rozgrywkowym w 24 meczach zdobył 7 bramek. Wcześniej był zawodnikiem RCD Mallorca, skąd pochodzi, strzelał też sporo bramek dla jedenastki z Ibizy. Jak wyglądają jego liczby? W UD Ibiza w 95 meczach 29 goli, w rezerwach Barcelony w 24 grach 7 bramek, a z kolei w rezerwach Majorki cztery trafiania w 23 grach. Asyst nie ma wiele na koncie, więc jest to gracz finalizujący akcje kolegów. Czy będzie to kolejny z asów Romana Kaczorka? Skaut Górnika ma nosa czy raczej oko w znajdowaniu utalentowanych graczy z niższych lig w Hiszpanii, a przykład Jesusa Jimeneza, też pozyskanego z klubu z trzeciego poziomu rozgrywkowego, jest tego najlepszym przykładem. Jimenez po Igorze Angulo jest najlepszym czy jednym z najlepszych zagranicznych zawodników w historii „górników”. W barwach 14-krotnego mistrza Polski wystąpił w 133 meczach, zdobył 43 bramki i zaliczył 25 asyst. Czy teraz w te ślady pójdzie któryś z jego rodaków, przekonamy się wkrótce.

Podliński, Bielkow i Daniel nie zagrzali miejsca w Zagłębiu – żaden z nich nie pojechał do Opalenicy na obóz z lubinianami. Zespół poszerza za to sztab szkoleniowy.

Podliński i Bielikow nie mieli zbyt wielu okazji, by pokazać się w Lubinie. Pierwszy z nich trafił do Zagłębia w lutym 2021 roku z Radomiaka. Podliński łącznie wystąpił w 34 spotkaniach, w których zdobył trzy bramki i zaliczył dwie asysty. 24-latek w swoim pierwszym sezonie w Lubinie był ważnym zawodnikiem klubu. Często wychodził w pierwszej jedenastce i prezentował się nieźle. W poprzednich rozgrywkach był jednak rezerwowym. Jego główne problemy zaczęły się jednak w marcu tego roku. Od tej pory wystąpił jedynie w czterech spotkaniach. Zawodnik dostał wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu i został przesunięty do drużyny rezerw, która w tym sezonie będzie występować na szczeblu centralnym, w drugiej lidze. Podobny los czeka Bielikowa. Ten, podobnie jak Podliński ma za sobą przygodę w Radomiaku. Do Lubina trafił jednak z włoskiej Ascolii. Bramkarz miał jednak mniej szczęścia od swojego starszego kolegi. Zaliczył jedynie występy w drużynie rezerw. Poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w Zagłębiu Sosnowiec, jednak w rundzie wiosennej musiał uznać wyższość Michała Gliwy i prawie cały ten czas przesiadywał na ławce rezerwowych.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Ciekawa rozmowa z Gregoirem Nitotem, właściciel Polonii Warszawa. Sporo o planach na klub, o nowym stadionie, ale i o transparentach kibiców czy zarzutach Legionovii.

Reklama

Zależy panu na tym, by Polonia dobrze funkcjonowała biznesowo, by osoby z pieniędzmi pojawiały się przy klubie. Czy prowadzi pan rozmowy z potencjalnymi nowymi sponsorami?

Mam kontakt z prezesami dużych spółek, ale jeszcze nie było konkretów. Przy takich rozmowach mówi się o całych pakietach. Nie chodzi tylko logo na koszulkach, ale taki sponsor chce mieć lożę na stadionie, żeby mógł zaprosić pracowników, klientów, partnerów, a teraz loży żadnej nie mamy, a bez tego jest nam trudno.

Budżet Polonii zmieni się na II ligę, bo to szczebel centralny, trzeba jeździć po całej Polsce. O jakich pieniądzach mówimy?

W tym roku dałem 3 mln zł na Polonię, z czego milion to sponsoring od mojej formy Sii, a 2 mln wkładam w klub prywatnie. W II lidze Sii da 2 miliony, a ja 3. Na koniec roku klub z reguły generuje stratę i ja ją pokryję. Jeśli nie przekroczy 3 mln zł, to jakoś dam radę. Największą część budżetu pochłania pion sportowy – wynagrodzenia dla piłkarzy, sztabu, wynajem boisk. Teraz dojdą do tego podróże po całej Polsce, hotele, benzyna. Przewiduję premie za wygrane mecze i za awans. Nasz dyrektor sportowy Piotr Kosiorowski będzie miał w sumie blisko 5 mln zł, a roczny budżet klubu wyniesie około 7 mln z wydatkami na administrację, księgowość, IT, marketing, zespół rezerw i inne.

A czy ma pan w budżecie pieniądze dla graczy z innych zespołów, by motywować ich do lepszej gry przeciwko waszym największym rywalom? To właśnie zarzucił Polonii prezes Legionovii. Jego zdaniem opłacaliście największych rywali w kluczowym momencie sezonu, by zainspirować ich do lepszej gry.

Nic nie płaciliśmy przeciwnikom. Nie wykluczam, że kibice to zrobili, ale nie mam na to żadnych dowodów ani wiedzy. Słyszałem, że Legionovia tak robiła – przeciwko nam. Obiecywała pieniądze piłkarzom rezerw ŁKS Łódź czy Wissy Szczuczyn, jeśliby z nami wygrali.

Przed kluczowym meczem z Legionovią na jej stadionie kibice Polonii wywiesili, delikatnie mówiąc, niesportowe transparenty, jak choćby: „wolicie przej… mecz, czy sobie życie?”. Co pan o tym myśli?

Wstydzę się. Sam pisałem ofi – cjalny komunikat klubu w tej sprawie. Kocham sport, ale w polskiej piłce nożnej jest duży problem z kibolstwem. Wielu ludzi nie przychodzi na stadiony Legii, Widzewa, Lechii czy Wisły, bo się boi. Sponsorzy nie garną się do współpracy, bo kibole mogą zepsuć PR i reputację. Szanuję doping, to jak to się robi na Polonii. To co się dzieje na żylecie na Legii, to też niesamowite. Doping, fl agi – super. Ale trzeba szanować rywali. Nie rozumiem tych bójek. Czasem się przegrywa, czasem wygrywa, ale dobrze, że jest rywal. Nikt nie lubiłby piłki nożnej, gdyby nie było rywalizacji.

Andrzej Iwan nie jest przekonany, że Michniewicz dobrze robi idąc do sądu z Jadczakiem. Jak twierdzi – z dziennikarzami w wojnie publicznej nikt jeszcze nie wygrał.

Dla porządku – Czesław Michniewicz nigdy nie był oskarżony, skazany, ani nawet podejrzany. W majestacie prawa jest niewinnym człowiekiem. Kiedyś były trener Lecha sam zgłosił się do prokuratury. Nie ma dowodów, że brał udział w korupcji, a jego sprawa budzi wątpliwości – jak to się mówi – natury etycznej.

Nie wiem, czy straszenie sądem dziennikarza Szymona Jadczaka, a nawet wytoczenie mu sprawy, jest dobrym ruchem? Mam na myśli wizerunek trenera. Proces może mu zaszkodzić. Publiczna wojna z dziennikarzami chyba nikomu na dobre nie wyszła. Do dziennikarza zawsze należeć będzie ostatnie zdanie.

Zakładam, że selekcjoner zamierza walczyć o swoje dobre imię.

Tyle, że Czesław musi zdać sobie sprawę, iż przy okazji procesu może wyjść na jaw szereg spraw z przeszłości, których opinia publiczna nie zna. Nie przesądzam, że tak musi być, ale może.

I moment na możliwy proces nie jest najszczęśliwszy.

Kilka miesięcy przed listopadowo-grudniowymi mistrzostwami świata. Zdecydowanie, choć nie sądzę, by sąd specjalnie się spieszył i proces ruszył przed mundialem. Wiadomo, w jakim tempie mielą nasze młyny sprawiedliwości. Podkreślę to, co pan wcześniej, że w majestacie prawa selekcjoner jest osobą niewinną. Ale też nie można zabronić dziennikarzowi zadawania pytań i chęci wyjaśnienia wątpliwości z przeszłości najważniejszego trenera piłkarskiego w kraju. Jak to się stało, że odbył kilkaset rozmów z „Fryzjerem”? Nie ma co się czarować, wielu, a może i większość uważa, że nie były to kurtuazyjne rozmowy. I coś mogło być na rzeczy.

Ewentualny proces mógłby raz na zawsze wyjaśnić wszelkie wątpliwości. W przeciwnym razie sprawa co rusz będzie wracać. A przy jego okazji poznalibyśmy nowe fakty.

Może dowiedzielibyśmy się, kto ze światka piłkarskiego, prewencyjnie pojechał do Wrocławia „podsypać” kolegów. Czuję, że jeśli zaczęłoby się „grzebanie w trupach”, proces mógłby się zmienić w grubą aferę. Wydaje mi się, że Czesław popełnił błąd, bo już po jednym zwycięstwie poczuł się zbyt pewnie. Mam na myśli wygrany baraż ze Szwedami. Od razu wziął się za rozliczanie części dziennikarzy i każdemu, z którym było mu nie po drodze, „odpyskowywał”. Za szybko. Po dłuższym czasie, paśmie sukcesów, pal sześć – można byłoby odgryźć się jednemu czy drugiemu, a tu wystarczyła jedna wygrana, żeby ruszyć na wojenkę z mediami.

Piotr Jacek poważnym kandydatem do objęcia rezerw Legii Warszawa. Obecnie pracuje w Stomilu Olsztyn.

Poważnym kandydatem do objęcia tej funkcji jest Piotr Jacek – obecny szkoleniowiec Stomilu Olsztyn. Przejął on Dumę Warmii dopiero na 10 kolejek przed końcem minionych rozgrywek Fortuna 1. Ligi. W pewnym momencie wydawało się, że zdoła utrzymać ten zespół, ale zabrakło jednego zwycięstwa. Pod jego wodzą drużyna i tak punktowała zdecydowanie lepiej (1,5 pkt/mecz) niż za czasów poprzednika Adriana Stawskiego (0,83 pkt/mecz). Władze Stomilu chciały, by Jacek został z zespołem po spadku i tak się stało. Drużyna rozpoczęła treningi do nowego sezonu z tym samym szkoleniowcem. 45-latek poprowadził Stomil w sparingach przeciwko Radunii Stężyca (2:0) i Polissie Żytomierz (3:1). Wiele jednak wskazuje, że środowe spotkanie było jego ostatnim na ławce trenerskiej Stomilu.

„SUPER EXPRESS”

Tomasz Wałdoch twierdzi, że Jacek Góralski poradzi sobie w Bochum. Widzi dla niego szanse na grę w wyjściowym składzie.

– O co teraz powalczy ten zespół?

– Utrzymanie było sukcesem, biorąc pod uwagę zaplecze finansowe VfL na tle innych klubów. Bo jest to przepaść! Dlatego celem znów będzie przedłużenie ligowego bytu. Po ubiegłorocznym awansie nie mogło być mowy o wielkich transferach. Teraz też ich się nie spodziewam.

– A jednak Góralskiego zakontraktowano!

– Dlatego jego przyszłość w Bochum widzę w jasnych barwach. Jeżeli klub z tak niewielkimi możliwościami finansowymi sprowadza reprezentanta kraju szykującego się do gry na mundialu, nie robi tego z zamiarem sadzania go na ławce.

– W poprzednim sezonie na pozycji „Górala” grał kapitan VfL Anthony Losilla. To nie utrudni Polakowi walki o pierwszy skład?

– Młody stoper Armel Bella-Kotchap odchodzi do Southampton. Możliwe, że właśnie na tę pozycję cofnięty zostanie Losilla, który ma 36lat, a rola środkowego obrońcy nie będzie dla niego nowością. Góralski stałby się wówczas defensywnym pomocnikiem pierwszego wyboru

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Niższe ligi

Mata spotkał się z Davidem Alabą. Austriak pozostał z koszulką Tajfunu Ostrów Lubelski

Szymon Piórek
2
Mata spotkał się z Davidem Alabą. Austriak pozostał z koszulką Tajfunu Ostrów Lubelski

Komentarze

25 komentarzy

Loading...