Reklama

„Dni chwały Krzysztofa Piątka jeszcze nadejdą”

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

22 czerwca 2022, 12:22 • 8 min czytania 28 komentarzy

Ostatnie zgrupowanie reprezentacji Polski potwierdziło jedynie to, o czym mówiono od kilku miesięcy. Kariera Krzysztofa Piątka znalazła się na zakręcie. Próba odbudowy formy we Włoszech spaliła na panewce. Odpowiednich fundamentów do powrotu do Herthy Berlin napastnik również nie ma. Na pytanie, co się stało z tak błyskotliwie zapowiadającą się karierą wychowanka Lechii Dzierżoniów próbujemy odpowiedzieć wspólnie z jego pierwszym trenerem Andrzejem Bolisęgą.

„Dni chwały Krzysztofa Piątka jeszcze nadejdą”

Z nieba do piekła

Gdy trzy lata temu przechodził do AC Milan cała Polska, ale również Europa wstrzymała oddech. Na kilka tygodni napastnik znad Wisły znalazł się na ustach wielu kibiców na Starym Kontynencie. Każdy chciał mieć takiego snajpera w swoim składzie. Powstawały o nim książki (sic!), jego cieszynka robiła furorę, a wizerunek pojawiał się w reklamach czy na etykietach napojów izotonicznych. Finalnie najbardziej zadowoleni byli fani Rossonerich. Z wielką pompą wylądował w Mediolanie, gdzie otrzymał szlachetny numer 9, dzierżony w przeszłości przez takie gwiazdy jak Patrick Kluivert, Marc van Basten, Paolo di Canio czy Roberto Baggio, a następnie takie postacie jak Gonzalo Higuain, Fernando Torres, Alexandre Pato.

Były to piękne złego początki.

Mimo kilku strzelonych goli na początku przygody z Milanem, jego transfer, jak i grę, szybko przyćmił powrót na San Siro Zlatana Ibrahimovicia. Krzysztof Piątek został postawiony pod ścianą. Albo grać w cieniu wielkiego Szweda, albo odejść. Zdecydował się na drugą opcję, która okazała się równią pochyłą w jego karierze.

Reklama

Nie zawsze w sporcie są te miłe chwile. Niedawno rozmawialiśmy o wielkim transferze Krzyśka Piątka do Milanu, teraz toczymy dyskusję, jaka będzie jego najbliższa przyszłość. Z perspektywy Dzierżoniowa, skąd napastnik wyleciał w świat, czujemy pewny niedosyt, ale nadal trzymamy za niego kciuki – mówi nam Andrzej Bolisęga, pierwszy trener Piątka macierzystego klubu – Lechii Dzierżoniów.

Wiara w Klinsmanna

Piątek zaufał projektowi w Berlinie. Tamtejsze Hertha, przejęta przez miliardera Larsa Windhorsta, roztaczała przed Polakiem i innymi zawodnikami mocarne plany rywalizacji o najwyższe cele w Bundeslidze. Wymyślona przez berlińskich włodarzy koncepcja Big City Club zadziałała na wyobraźnie m.in. Piątka, Dodiego Lukebakio, Matheusa Cunhy, Jhona Cordoby. Żaden z wymienionych nie występował w ostatniej rundzie na Stadionie Olimpijskim.

Często kontaktowałem się z Krzyśkiem przed transferem do Herthy. Wtedy wszystko wyglądało fantastycznie. W Berlinie powstawał wielki twór piłkarski o mocarnych planach. Do transferu namawiał go sam Juergen Klinsmann, czyli utytułowany snajper. Krzysiek poszedł za jego namową do Herthy, a trener kilka tygodni później zostawił drużynę. Mocno go to zabolało, bo pewnie gdyby nie on, to do Berlina, by nie trafił. Zawiódł się na nim, bo Klinsmann był gwarantem gry taktyką pod Piątka. Miał mieć dostarczane piłki w pole karne. Wiadomo, że Krzysiek żyje z goli. Jest lisem szesnastki i gdyby to miał pewnie zrealizowałby się w Berlinie – tłumaczy Bolisęga.

Klinsmann odszedł krótko po ściągnięciu Piątka do Berlina. Po sobie pozostawił niesmak, samotnego Polaka i szczegółowe zapiski o życiu drużyny i piłkarzach. Do notesu dotarli i w całości opublikowali dziennikarze „Die Welt”. W nich szkoleniowiec wypisał treściwe notatki o poszczególnych zawodnikach. Jego zdaniem większość z aktualnych graczy nie nadawała się do występów w Bundeslidze. O wychowanku Lechii Dzierżoniów powstała taka krótka notka: – Krzystof Piątek, 24 lata, kupiony za ponad 20 mln euro, ma duże szanse na wzrost wartości. W tym, jak i innych przypadkach Klinsmann się pomylił. Wartość napastnika spadła o 15 mln euro, z 27, jakie portal transfermakrt.de prezentował w chwili odejścia szkoleniowca z Herthy.

Big Shitty Club

Klinsmann był napastnikiem. Wiedział z czego żyje snajper i tak widział Krzyśka. Wiedział jak może go wkomponować do zespołu. Myślę, że każdy topowy trener chciałby mieć takiego zawodnika w dobrej formie w zespole, bo jest po prostu gwarantem goli, bez względu na to czy gra od pierwszej minuty, czy wchodzi z ławki. Swoją skuteczność w roli jokera pokazał choćby w reprezentacji Polski podczas eliminacji mistrzostw Europy. Co jednak z tego, że Krzysiek jest lisem pola karnego, jeśli w nim nie może znaleźć żadnej piłki. Te muszą być mu dostarczane, a w Berlinie nie mógł na to liczyć. Stara Dama grała defensywnie, z kontry. Stwarzała sobie bardzo mało sytuacji bramkowych. W takich sytuacjach nikt nie znajdzie Krzyśka na boisku. Ale to nie dotyczy tylko niego, bo pewnie i Robert Lewandowski nie byłby w stanie odnaleźć się dobrze w takiej drużynie – twierdzi pierwszy trener Piątka.

Po odejściu Klinsmanna Hertha popadała w coraz większe tarapaty. Niedawno pozyskany Sandro Schwarz jest szóstym zatrudnionym szkoleniowcem od momentu transferu Piątka. Zamiast grać o europejskie puchary berlińczycy tułają się w dolnych rejonach tabeli. Niewiele brakowało, a obraz degrengolady Herthy BSC zostałby dopełniony w maju. Stara Dama trafiła do baraży o utrzymanie w Bundeslidze. Pierwsze spotkanie z Hamburgerem SV przegrała 0:1 i tylko 90 minut dzieliło ją od spadku. Tego udało się uniknąć, ale już nieprzychylnych komentarzy fanów nie. Na kibicowskich forach zamiast o Big City Club pisze się o Big Shitty Club, czyli Wielki Gówniany Klub. Z tym bagnem Piątek związany jest jeszcze kontraktem przez trzy lata, ale walki o utrzymanie już nie doświadczył.

Reklama

Przeżył natomiast bardzo mocno kontuzję, jakiej doznał tuż przed Euro 2020. Złamana kostka wykluczyła go z udziału w mistrzostwach Europy. Stracił również początek sezonu w Bundeslidze i miejsce w składzie Starej Damy. Właśnie dlatego na początku roku zdecydował się odejść na wypożyczenie. Trafił do Florencji, gdzie miał zastąpić Dusana Vlahovicia. Po raz kolejny nie podołał zadaniu.

Czwarty w hierarchii

Nawet po wyleczeniu kontuzji, ból doskwierał mu jeszcze przez długi czas. Z tego co wiem, to obecnie już nic mu nie dolega i jest w pełni zdrowy. W pełni zadowolony jednak nie jest. W Fiorentinie nie udało mu się wywalczyć podstawowego składu. Myślałem, że transfer tam będzie dla niego dobrym ruchem, po którym nastąpi pozytywny impuls. Nie od dziś wiadomo, że kocha Włochy. Bardzo dobrze zna język i czuje się odpowiednio w tym klimacie. Początek w Violi miał fantastyczny. W końcu widziałem odpalone strzelby, ale druga cześć sezonu pozostaje do spisania na straty. Liczyliśmy, że klub z Florencji wykupi Krzyśka, bo ponownie mogłoby skapnąć coś dla Lechii z tytułu praw solidarnościowych, ale nie zanosi się na to – wyjaśnia Bolisęga.

Przez pół roku w Fiorentinie Piątek strzelił tylko trzy gole w 14 meczach. Od kwietnia, jeśli grał, to głównie wchodząc z ławki rezerwowych. Również czerwcowe zgrupowanie reprezentacji Polski zweryfikowało jego pozycję. Znajduje się nie tylko za plecami Roberta Lewandowskiego, ale również Adama Buksy czy Karola Świderskiego. Będąc czwartym napastnikiem kadry narodowej, a nie wolno zapominać również o Arkadiuszu Miliku, można zacząć się martwić czy do Kataru otrzyma się bilet.

Mam kontakt z Krzyśkiem i po każdym meczu staram się wysyłać mu jakieś wiadomości. Wiadomo, że inaczej się rozmawia, gdy strzeli się gola lub kilka, a kiedy nie idzie, nie grasz, a tym bardziej nie zdobywasz bramek. Teraz przed Krzyśkiem najważniejszy ruch, by nie stracił kolejnej wielkiej imprezy. Jeśli podejmie złą decyzję na mundial nie pojedzie. Myślę jednak, że Krzysiek w formie i strzelający gole przyda się reprezentacji. Mimo wszystko mam przeczucie, że na mistrzostwa, o ile będzie zdrowy, pojedzie, bo mieć takiego zawodnika, którego piłka szuka w polu karnym i jest w stanie trafić do siatki niemal każdą częścią ciała, warto mieć w trudnych chwilach nawet na ławce – mówi Bolisęga i dalej kontynuuje.

Dni chwały?

– Myślę, że za dwa tygodnie możemy podyskutować, co stanie się z Krzyśkiem w nowym klubie. Mam nadzieję, że wybierze dobrze i nie obierze kierunku, ligi nieliczącej się tak bardzo w Europie. Chodzi mi tu głównie o ligę turecką czy MLS. Z doniesień medialnych wiem tyle, że Torino się nim interesuje. Genoa pewnie też chciałaby mieć go u siebie, ale raczej jej na to nie stać po spadku do Serie B. Pewnie Krzysiek nie chciałby schodzić tak nisko. Kluczowe jak dla mnie jest to, żeby został we Włoszech. Nawet jeśli nie w topowym klubie, to w takim, w którym w ciągu pół roku będzie mógł się wybić wyżej, ale również odpowiednio przygotować do mundialu. Jeżeli będzie miał kłopot z graniem w klubie, to będzie miał również kłopot z wyjazdem do Kataru. Sam jestem ciekaw gdzie trafi – dodaje pierwszy trener Piątka.

Piątek to nadal młody napastnik – 26 lat – z uznaną w Europie marką. Od opuszczenia Polski w ciągu czterech lat po raz piąty może zmienić klub, bowiem w pozostanie w Berlinie ciężko wierzyć. Po ofiarnej walce o utrzymanie w szeregach Herthy nastąpiły spore przetasowania. Trwają wybory nowego prezydenta klubu. Dyrektor sportowy – Fredi Bobić zabrał się również za oczyszczanie składu i schodzenie z wysokich kontraktów, a Piątek posiada najwyższy w zespole.

Genoa, AC Milan, Hertha Berlin, Fiorentina. Lista zagranicznych klubów Piątka dalej się powiększa. Tylko w Starej Damie rozegrał cały sezon, choć nie można mówić o pełnym ze względu na kontuzję kostki. Mimo to jego pierwszy trener dalej w niego wierzy. – Dni chwały Piątka jeszcze przyjdą – deklaruje z pełnym przekonaniem. Oby napastnik nie skończył jak główni bohaterowie – algierscy żołnierze armii francuskiej z filmu „Dni chwały”, którzy finalnie musieli uciekać z miejsca na miejsce, ratując swoje życie. W końcu nie chodzi o to, by co pół roku Piątek ratował swoją karierę i odbudowywał ją od nowa, a zbudował trwały fundament pozwalający ze spokojem myśleć o nieuchronnie zbliżającym się zakończeniu kariery reprezentacyjnej przez Lewandowskiego.

WIĘCEJ O BUNDESLIDZE:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

28 komentarzy

Loading...