Reklama

PRASA. Dziekanowski: Dziwię się, że w Wiśle mogli popełnić takie błędy

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

09 maja 2022, 08:20 • 9 min czytania 25 komentarzy

Mniej dziwi mnie, że tak młody człowiek w tym środowisku i branży piłkarskiej mógł popełnić błędy, o których teraz opowiedział. Ale bardziej to, że przecież nie działał sam, miał obok siebie ludzi bardziej doświadczonych. Takich jak Kuba Błaszczykowski, który w piłce widział i przeżył dużo. Jest dla mnie trochę naiwne, że w tak zasłużonym klubie jeden ze współwłaścicieli opowiada, że przeoczono taki aspekt przy doborze kadry, jak osobowość jej członków – pisze Dariusz Dziekanowski o Wiśle Kraków i wywiadzie Jarosława Królewskiego. Co poza tym dziś w prasie?

PRASA. Dziekanowski: Dziwię się, że w Wiśle mogli popełnić takie błędy

„SPORT”

W cieniu walki na szczycie tabeli Warta Poznań właściwie przyklepała utrzymanie. I warto za to pochwalić trenera Szulczka.

Kończący się powoli sezon 2021/22 ma już też swoich pierwszych bohaterów. Jednym z nich jest bez dwóch zdań młody śląski szkoleniowiec Dawid Szulczek. Najmłodszy trener w ekstraklasie, bo zaledwie 32-letni, obejmował Wartę Poznań w trudnym dla „Zielonych” momencie. Tymczasem po pewnej wygranej w Płocku w sobotę ekipa z Poznania jest już spokojna i kto wie czy jeszcze nawet nie awansuje w tabeli, bo wiosną punktów zdobyła aż 23, tyle co walcząca o europejskie puchary Lechia. Nie chodzi już nawet o zdobywane punkty przez jedenastkę z Wielkopolski, ale też o podejście do pracy przez pochodzącego ze Świętochłowic trenera. Mówił o tym w sobotę przed kamerami Łukasz Trałka, który z „nafciarzami” rozgrywał swój 430. ekstraklasowy mecz i któremu tak po prawdzie 90 proc. ludzi w naszej lidze może nosić buty. Trałka powiedział, że przed arcyważnym meczem w Płocku z Wisłą trener Szulczek postawił na atak i wysoki pressing. Nie było zachowawczego futbolu, murowania tyłów, a wysokie podejście i próba atakowania już przed bramką rywala. Doświadczony zawodnik podkreślał, że mało w swojej karierze – a jest ona przecież bogata – miał trenerów z takim podejściem. Warta wysoko wygrała na Mazowszu i teraz ma spokój, a jej młody szkoleniowiec ma się z czego cieszyć

Wściekły Papszun, wielkie emocje, napór Rakowa – to na nic. Cracovia urwała im punkty i częstochowianie spadli z pozycji lidera.

Reklama

Częstochowianie naciskali, jednak brakowało im sił i pomysłu na ratowanie wyniku. Trener Papszun próbował odwrócić losy meczu, wprowadzając do gry Jakuba Araka, Władysława Koczergina i Waleriana Gwilię. Pierwszy z wymienionych miał bardzo dobrą sytuację w polu karnym. Świetnie przyjął piłkę, jednak uderzył niecelnie. Końcówka spotkania była niezwykle emocjonująca. Raków napierał na Cracovię i próbował przełamać jej defensywę, ale goście zacięcie się bronili. Wszyscy obecni na stadionie ostatnie minuty obserwowali na stojąco. W polu karnym także zaczęło się gotować. W pewnym momencie doszło nawet do spięcia między zawodnikami obu stron. Ostatecznie Raków nie dał rady zdobyć bramki i tylko zremisował z Cracovią. W tunelu było słychać krzyk wściekłego trenera gospodarzy. Nie ma co się dziwić – częstochowianie zaprzepaścili szansę na zwycięstwo i większy spokój w ostatnich dwóch meczach sezonu. 

Biliński z dubletem, a Podbeskidzie ograło Chrobrego i wciąż jest w grze o baraże o awans do I ligi.

Od pierwszych minut meczu zespół Mirosława Smyły wyglądał zdecydowanie lepiej, aniżeli w poprzednią niedzielę, kiedy to przegrał u siebie z Zagłębiem Sosnowiec. Zdecydowanie wpływ na to miał powrót do wyjściowego składu Giorgiego Merebaszwiliego, który w poprzednim spotkaniu pauzował za kartki. To po znakomitej akcji Gruzina zespół z Bielska -Białej objął prowadzenie. Trzeba przyznać, że „Mere” zabawił się wręcz z obrońcami Chrobrego na lewym skrzydle i po raz kolejny udowodnił, że posiada nietuzinkowe umiejętności techniczne. Idealnie zacentrował na piąty metr, a Biliński nie miał najmniejszych problemów z pokonaniem Rafała Leszczyńskiego. Bielszczanie, co należy podkreślić, bardzo dobrze zareagowali na zdobycie gola. Nie cofnęli się pod własną bramkę, ale cały czas – wysokim pressingiem – starali się wywierać nacisk na rywala. Zespół z Głogowa nie wyglądał dobrze. Wprawdzie starał się atakować, ale bielszczanie mieli bardzo dobrze rozpracowanego rywala i z dużą łatwością powstrzymywali jego ataki.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Próba nerwów i Lech na pole position w walce o mistrzostwo. Kolejorz wyszarpał zwycięstwo w końcówce meczu z Piastem.

Reklama

Pierwsze trafienie w meczu Piasta z Lechem to też był moment, w którym o sukcesie jednych, zadecydował błąd rywala. František Plach źle ocenił sytuację, był pewny, że Kamiński będzie próbował odgrywać piłkę do będących w polu karnym kolegów, ale skrzydłowy Lecha miał inny, zuchwały plan. Z piekielnie trudnej pozycji zdecydował się na strzał i zrobił to perfekcyjnie, dając swojemu zespołowi prowadzenie. Plach był źle ustawiony i został złapany na lekkim wykroku. Tych kilku centymetrów w ułożeniu stopy zabrakło mu do skutecznej interwencji. O wygranej decyduje też często próba nerwów. Ten, kto będzie je trzymał na wodzy do końca, w końcu dopnie swego. I tak było w przypadku Lecha. To, co nie udało im się w finale Pucharu Polski w Warszawie, gdzie ewidentnie stawka spotkania nieco graczy Kolejorza przytłoczyła, tak w Gliwicach zachowali spokój do samego końca. To się opłaciło, bo tuż przed końcem podstawowego czasu gry do siatki trafił Mikael Ishak. Być może to był dla kapitana Lecha gol, który pozwoli mu spełnić daną kibicom przed sezonem obietnicę, że zdobędzie dla nich mistrzostwo. Podobną deklarację składał Kamiński, więc można powiedzieć, że obaj mocno zapracowali na to, by Poznań po siedmiu latach przerwy mógł się cieszyć ze złotego medalu.

Antoni Bugajski żartuje z Radomiaka – że w tej formie władz klubu, to nie jest wykluczone, że ostatnie mecze oddadzą walkowerem.

Oczywiście nie sposób pomijać też kontekstu, czyli gęstej atmosfery, w jakiej ostatnio funkcjonuje Radomiak. Szokująca dymisja trenera Dariusza Banasika, który przed rokiem wygrał z drużyną pierwszoligowe rozgrywki, a po awansie praktycznie już jesienią zapewnił jej ekstraklasowy byt na następny sezon, była pociągnięciem niezrozumiałym. Przy okazji media pochyliły się nad Radomiakiem, zaczęły opisywać mechanizmy działania klubu, choćby dość tajemnicze zasady współpracy z zagraniczną agencją menedżerską, która ma swoje problemy oraz brak sensownej wizji rozwoju, czego symbolem jest właśnie odsunięcie Banasika. W spotkaniu z Zagłębiem radomscy piłkarze siłą rzeczy zachowali się tak, jakby zagrali nie tyle przeciwko nowemu szkoleniowcowi (a akurat w całym Radomiaku tylko Mariuszowi Lewandowskiemu należy serdecznie współczuć), co sposobowi zarządzania klubem przez jego władze. Już wiemy, że prezesi Radomiaka są nieobliczalni, więc teraz mogą wypowiedzieć wojnę piłkarzom, którym już nie chce się grać w piłkę i na przykład wszystkich zawiesić, a dwa ostatnie mecze w sezonie oddać walkowerem. Panowie, śmiało, działajcie – całkiem możliwe, że wizerunkowe straty byłyby mniejsze niż w sytuacji, kiedy jednak zespół wyjdzie na boisko i znowu zacznie kompromitować siebie i klub.

„Prześwietlenie” z Mariuszem Stępińskim o jego pasji do wina. Jak się wciągnął w tę zajawkę, ile ma win, jak to wygląda we Włoszech.

Zbiór wina mam pokaźny, a zaczęło się od jednej butelki. Dorzucałem kolejne, kolekcja rozrastała się i rozrastała. Później prosiłem kolegę: „Słuchaj, znalazłem fajną francuską stronę. Zrobisz mi selekcję szampanów?”. Zamawiałem, a potem próbowałem. Lubię to robić, poznawać nowe wina. To mnie rozwija. Kiedy idę z kimś na kolację, to może… Nie to, że chcę komuś zaimponować, ale zależy mi na tym, żeby wino mu smakowało. Wtedy zamawiam to, o którym wiem, że jest dobre. Uzbierałem około tysiąca butelek. Wina trzymam w piwniczce, a dokładnie w garażu dwa piętra pod ziemią. Mają tam idealną temperaturę pomiędzy 17 i 20 stopniami. Zwracam też uwagę na wilgotność powietrza. To ważne. Szczególnie wtedy, gdy chcesz trzymać wino dłużej niż pięć lat. Zbyt niska wilgotność powoduje, że z czasem wysuszy się korek i do środka butelki dostanie się powietrze. Wtedy wino jest do wyrzucenia. Najstarsze w mojej kolekcji powstało w 1965 roku. Nie wiem nawet, czy nadaje się jeszcze do spożycia. Dużo win mam z mojego rocznika – 1995. Zawsze w swoje urodziny wybieram jedno do picia: szampana albo czerwone. Praktycznie wszystkie wina są z Włoch i Francji, kilka butelek z Hiszpanii. To region, który chciałbym poznać. Bo we francuskich i włoskich winach jestem dość mocny, a w hiszpańskich słaby, to trzeba przyznać. A można tam znaleźć bardzo dobre wina, podobnie jak w Australii czy Chile. Z czerwonych win wyróżniłbym trzy, które mi smakowały. Jedno z najlepszych, jakie piłem, to Giacomo Conterno, a wino nazywa się Monfortino. Top trzy w całych Włoszech. Piłem też szampana z roku 1988 z Reims, gdzie ten rocznik uznaje się za dobry. Przez trzydzieści lat trzymano go w winnicy i dopiero później wypuszczono do sprzedaży. Tyle czasu musiał czekać producent, żeby sprzedać butelkę. Mimo swoich 34 lat szampan imponował świeżością. To pokazuje, że w tym świecie są rzeczy, które wciąż zaskakują.

Dariusz Dziekanowski zachwala organizację Rakowa i dziwi się temu, jak oczywiste błędy popełnili w Wiśle Kraków.

Na dziś, przynajmniej do godziny 20 (czyli do zakończenia meczu Górnik Łęczna z Bruk-Betem) żadna z drużyn nie pogodziła się jeszcze ze spadkiem. Co szokujące, na dwie kolejki przed końcem rozgrywek w gronie najpoważniej zagrożonych znalazła się Wisła Kraków. Patrząc na grę tej ekipy i na potencjał piłkarski, Biała Gwiazda nie zasłużyła na tak niską pozycję. Ale z jej składem jest trochę tak, jakby ktoś poszedł na zakupy i kupił sobie ładną białą koszulę oraz muszkę, a do tego trampki i spodnie dresowe. W piątkowym „PS” opublikowany został wywiad Izabeli Koprowiak ze współwłaścicielem klubu Jarosławem Królewskim, w którym obecny opłakany stan tłumaczy kilkoma czynnikami, m.in. „niechlujstwem na boisku i głupimi błędami”. Bardziej uderzyło mnie wyznanie: „Jednym z moich większych odkryć jest fakt, że w procesie rekrutacji do zespołów trzeba większą uwagę zwracać na osobowość”. I dalej: „Zbyt łatwo odpuściliśmy kontrolę wielu aspektów. Za mało pilnowaliśmy kwestii transferów, budowania drużyny”. Mniej dziwi mnie, że tak młody człowiek w tym środowisku i branży piłkarskiej mógł popełnić błędy, o których teraz opowiedział. Ale bardziej to, że przecież nie działał sam, miał obok siebie ludzi bardziej doświadczonych. Takich jak Kuba Błaszczykowski, który w piłce widział i przeżył dużo. Jest dla mnie trochę naiwne, że w tak zasłużonym klubie jeden ze współwłaścicieli opowiada, że przeoczono taki aspekt przy doborze kadry, jak osobowość jej członków. To przecież elementarz! Od dawna wiadomo, że w poważnych klubach skauting polega nie tylko na obserwacji piłkarza pod względem umiejętności sportowych, ale też osobowości

„SUPER EXPRESS”

Temat weekendu, czyli Raków oddaje lejce w ręce Lecha. Remis z Cracovią sprawił, że teraz wszystko zależy od Kolejorza.

Po przerwie lider Rakowa Ivi Lopez próbował kilka razy, ale tym razem nie mógł się wstrzelić. Trafił w słupek z rzutu wolnego, a w kolejnej sytuacji znów zabrakło mu precyzji. Hiszpan popisał się m.in. superpodaniem do Mateusza Wdowiaka, który pokonał bramkarza krakowskiej drużyny. Jednak radość z tego trafienia trwała chwilę, bo pomocnik gospodarzy był na pozycji spalonej i sędzia nie uznał bramki. Tyle że za moment to Cracovia cieszyła się z wyrównania! Rezerwowi wyprowadzili akcję, którą strzałem z linii pola karnego sfinalizował Sergiu Hanca. Raków atakował, oddał w całym spotkaniu siedemnaście strzałów, ale tylko trzy celne. W następnej kolejce przed ekipą z Częstochowy wyjazd na mecz z Zagłębiem Lubin, a sezon zespół Papszuna zakończy u siebie starciem z Lechią.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

25 komentarzy

Loading...