W środowej prasie wciąż dominuje temat barażowego meczu między Rosją a Polską. Jakie zdanie na ten temat mają byli piłkarze i działacze związanu z polską piłką?
Sport
Ołeksandr Szeweluchin o konflikcie ukraińsko-rosyjskim.
Co można zrobić?
– Chciałoby się więcej konsekwencji ze strony szeroko pojętego Zachodu, Europy i całego świata. Jeżeli myślą, że Ukraina sama ze wszystkim ma sobie radzić, to OK. Jakoś wyjdzie z kryzysu, tylko żeby to wszystko potem nie poszło dalej, bo – jak wiadomo – apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Sądzi pan, że sytuacja może eskalować w coś gorszego?
– Mam dwa spostrzeżenia na ten temat… Jedno jest negatywne. Po tym, co się teraz dzieje w Donbasie, będzie chciał zabrać kolejną część naszej ziemi, Mariupol, Zaporoże, żeby mieć lądowe połączenie z Krymem. To jest najgorszy wariant i musimy zrobić wszystko, żeby się nie ziścił. Musimy być czujni. Drugie spostrzeżenie jest z kolei pozytywne. W końcu po 8 latach eskalacji coś się wydarzyło. Wszystkim zapaliła się lampka, że coś trzeba zrobić, doprowadzić do zmian, rozwijać się, iść do przodu bez Donbasu, by za jakiś czas stać się członkiem Unii Europejskiej i NATO. Ja bym na miejscu Zachodu już teraz się zastanowił i przyjął Ukrainę zarówno do UE, jak i NATO. Nie widzę innego wyjścia, a Rosji nie ma się co bać. Kiedy Zachód i Europa milczą, to pokazują, że się boją.
Rosja śpi spokojnie.
„The Times” podał, że europejska federacja już prowadzi rozmowy w tej sprawie; BBC przekazała podobne informacje, ale z większą pewnością. Tabloid „Daily Star” stwierdził z kolei, że w przypadku gdyby do finału dotarły dwie angielskie drużyny, ten mógłby zostać rozegrany na Wembley. Ta wersja wydaje się jednak mało prawdopodobna, bo w ostatni weekend maja na londyńskim stadionie mają zostać rozegrane baraże o awans do Premier League i League One. Przypomnijmy, że finał poprzedniej edycji LM także został przeniesiony – ze Stambułu do Porto. Powodem była sytuacja epidemiczna w Turcji i związane z nią ograniczenia. W St. Petersburgu są jednak spokojni. – Nie rozmawiamy z UEFA na ten temat. Nie otrzymaliśmy żadnych sygnałów w tej sprawie. Wspólnie z UEFA przygotowujemy finał Ligi Mistrzów zgodnie z planem. Mamy zaplanowaną wizytę i codziennie normalnie pracujemy. Trudno komentować plotki o przeniesieniu finału. Nie słyszałem żadnych dyskusji na ten temat – to słowa cytowanego w rosyjskim „Sport Expressie” Aleksieja Sorokina, szefa komitetu organizacyjnego finału LM.
Ofensywa Rakowa imponuje nawet jeśli napastnicy nie strzelają wielu bramek.
Martwić przede wszystkim powinna – a jakże – skuteczność napastników. O ile Lopez i Wdowiak potrafili w ostatnim czasie zdobywać gole, tak napastnicy znów się zacięli. Gutkovskis ostatnie trafienie zaliczył w listopadzie. Łotysza można było rzecz jasna usprawiedliwić kontuzją, która wyeliminowała go z gry praktycznie na cały grudzień, ale w nowym roku nie może on otrzymać taryfy ulgowej. W 2022 roku spędził na boisku 248 minut, w tym czasie oddał 10 strzałów (pięć celnych) i ani razu nie znalazł sposobu na bramkarza rywali. Szczególnie bolesne było złe wykończenie w starciu z Górnikiem. Gdyby Gutkovskis zachował się lepiej, to Raków mógłby zgarnąć komplet punktów. W poprzednich meczach też zdarzały mu się pomyłki, choć miał także sporego pecha, jak w spotkaniu z Wisłą Kraków, gdy jego świetne uderzenie z dystansu obronił Mikołaj Biegański. Drugi z napastników, Musiolik, grywa ogony. Rozegrał w tym roku 52 minuty, więc trudno wymagać od niego nieziemskiej skuteczności. Trzeba jednak oczekiwać, że napastnik dojdzie do choćby jednej sytuacji bramkowej, a tak nie stało się w żadnym z trzech ostatnich spotkań. 25-latek na gola czeka od 29 września, gdy pokonał bramkarza Radomiaka.
Piast Gliwice pracuje nad lepszą jakością murawy.
W Piaście zapewniają, że w ostatnich dwóch tygodniach robili co w ich mocy, żeby poprawa była. Deszczowa pogoda jednak w tym nie pomagała. – Jeśli chodzi o zbliżający się mecz, to mogę powiedzieć, że w ostatnim czasie na płycie boiska były prowadzone pracze naprawcze. Miał też miejsce dosiew trawy – mówi nam Karol Młot, rzecznik prasowy Piasta. Najciekawsze jest to, że murawa nie ma nawet dwóch lat, a już jest w bardzo kiepskim stanie. Latem 2020 roku przy Okrzei wyłożono nową nawierzchnię prosto z Węgier. – Klub zdecydował się na wymianę całości murawy ze względu na jej stan. Obecna murawa, mimo dużej troski ze strony pracowników klubu jest już wyeksploatowana. Ma jednak już 10 lat i do tego momentu była najstarszą w ekstraklasie – mówił 27 lipca 2010 roku Adrian Magiera, kierownik obiektu. Po niespełna miesiącu boisko wyglądało lepiej, ale tylko… do zimy.
Lider ze Szczecina wyprzedał bilety na mecz z Lechem Poznań.
Bilety na to spotkanie rozeszły się niczym ciepłe bułeczki, wszystkie wejściówki zostały wyprzedane. Sprzedaż biletów w tzw, drugim etapie trwała niespełna 40 minut. – W momencie rozpoczęcia sprzedaży zanotowaliśmy 8 tysięcy unikalnych użytkowników, z których niemal każdy co chwilę odświeżał i przeładowywał stronę – powiedział Łukasz Biwan, dyrektor pionu marketingu i ticketingu w Pogoni. Mecz Pogoni z Lechem zobaczy komplet publiczności, liczę, że liczba kibiców na trybunach przekroczy 9 tysięcy. Stadion formalnie ma w tej chwili 9738 krzesełek oddanych do użytku, ale trzeba pamiętać o tym, że część miejsc jest wyłączona ze względu na słabszą widoczność, powiększoną „strefę 0”, czy w przypadku większości spotkań flagi na trybunie B. Biorąc to pod uwagę, że na meczu z Lechem flagi będą wisieć niżej, a co za tym idzie, dolne rzędy na trybunie B będą dostępne, zakładam, że przekroczymy tę liczbę. Z drugiej strony zawsze jest tak, że 8-10% właścicieli biletów nie dociera z różnych względów na stadion: prywatnych, losowych, czy, szczególnie w ostatnim czasie, chorobowych.
Marko Roginić w Katowicach. Co go przekonało?
– Cieszymy się, że wygraliśmy tę rozgrywkę na rynku, bo nie byliśmy jedynymi zainteresowanymi. Nie mam na co narzekać. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby piłkarze byli zdrowi. Przygotowuję się z nimi i uznaję ich za najlepszych, jakich mogę mieć na ten moment – podsumował transfery Górak. Rolę w sprowadzeniu 26-latka do Katowic odegrał nie kto inny, jak Rafał Figiel. Środkowy pomocnik GKS-u to przecież były pomocnik Podbeskidzia, który miał okazję grać razem z Marko Roginiciem. – Zanim podjąłem decyzję o dołączeniu do klubu, rozmawiałem z Rafałem. Opowiedział mi o klubie i nie miałem wątpliwości, że to dla mnie słuszna decyzja. Chcę po prostu grać w piłkę. Poza tym zawsze lubiłem styl Rafała. Lubiłem go jako człowieka i jako sportowca. Rozmawiałem także z dyrektorem Robertem Góralczykiem oraz ze sztabem szkoleniowym. Spodobał mi się pomysł, jaki mają na tę drużynę – powiedział Roginić, który jest nominalnym napastnikiem, mogącym występować także nieco niżej. Jak ulał, będzie więc pasował do formacji GieKSy z trzema ofensywnymi zawodnikami, którzy często rotacyjnie wymieniają się pozycjami w trakcie meczu.
Mateusz Kos chce przedłużyć dobrą passę z rundy jesiennej.
Zbliżający się do 35. urodzin golkiper – razem ze Skrą – może spełnić swoje marzenia o ekstraklasie. Nie przebił się do niej będąc w Rakowie, z którym pożegnał się po sezonie 2017/18 więc może po drugiej stronie Częstochowy ta sztuka mu się uda. – Nie będę ukrywał, że trzy lata temu byłem zmuszony do zmiany barw klubowych – wyjaśnia wychowanek LZS-u Biała Nyska. – Dobrze zdawałem sobie sprawę, że Raków wszedł na dużo wyższy poziom i zespół ten będzie się poważnie wzmacniał przed rozgrywkami w elicie. Do klubu ściągnięto kilku mocnych zawodników z zagranicy, więc trzeba było szukać nowego klubu. Wspólnie z menedżerem poszukiwaliśmy więc solidnej drużyny w pobliżu Częstochowy, czyli w pobliżu mojego miejsca zamieszkania. Ponieważ Skra była po awansie do II ligi, nie wahałem się ani chwili i podpisałem z nią kontrakt. Patrząc na ten moment z perspektywy naszego obecnego miejsca w tabeli I ligi, na pewno nie żałuję. Zajmujemy 12. pozycję, ale mamy tylko 3 punkty straty do strefy barażowej. Jeżeli udałoby się nam dostać do pierwszej szóstki, to wszystko byłoby możliwe. W ubiegłym sezonie udowodniliśmy, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Super Express
Co o barażowym meczu w Moskwie myśli Jerzy Dudek?
– Czy piłkarze będą obawiać się wyjazdu na gorący teren?
– Najlepiej, jakby o tym nie myśleli, ale ciężko jest od tego uciec, bo jesteśmy tymi informacjami bombardowani z każdej strony i trzeba się od tego odciąć. Ja pamiętam swój debiut w Izraelu, który w 1996 roku również był bardzo niespokojnym terenem. Widzieliśmy helikoptery przelatujące nad naszym hotelem, wówczas człowiek zastanawia się nad sensem grania w takich warunkach. Natomiast my jesteśmy tylko sportowcami, mamy odpowiednie przygotowanie mentalne, wiemy, jak sobie z takimi rzeczami radzić. Trzeba się po prostu od tego odciąć.
– Ta cała sytuacja może być dodatkową motywacją dla piłkarzy Czesława Michniewicza?
– Miejmy nadzieję, że ta piłkarska złość się ujawni, bo ten mecz zWęgrami nie był na tyle udany, żeby być zniego zadowolonym. Miejmy nadzieję, że ta złość będzie i wszyscy w tej jedności pojedziemy do Rosji i zwyciężymy, bo na papierze jesteśmy zdecydowanie lepszym zespołem. Teraz tylko trzeba przenieść to na boisko i wymusić tę złość piłkarską, która zaprocentuje zwycięstwem.
Przegląd Sportowy
“PS” bierze pod lupę temat barażowego meczu z Rosją. Zagramy?
„Należy podkreślić, że rolą PZPN – jako związku sportowego – jest zapewnienie polskim piłkarzom optymalnych warunków do przygotowań i występów w meczach międzypaństwowych. Decyzje o charakterze politycznym, np. w zakresie nałożenia ewentualnych sankcji na Federację Rosyjską, pozostają natomiast w gestii władz państwowych i organów międzynarodowych. Zdając sobie jednak sprawę z potencjalnych zagrożeń związanych z obecną sytuacją, oczekujemy na stanowisko władz światowej federacji”. To fragment listu, jaki sekretarz generalny PZPN Łukasz Wachowski wysłał wczoraj do FIFA. – Chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo naszych piłkarzy i całej ekipy. To jest najważniejsze – uzasadnia Piotr Szefer, dyrektor biura prezesa PZPN Cezarego Kuleszy. […] UEFA oraz FIFA będą zapewne nalegać, żeby spotkanie Rosja – Polska w barażach o udział w finałach mistrzostw świata w Katarze odbyło się zgodnie z planem w Moskwie. Taka jest filozofi a obu organizacji, że póki działań wojennych nie ma w danym regionie, to polityka nie powinna wkraczać w sport.
Swoją opinię w tym temacie przedstawia Radosław Kałużny.
Pańskie zdanie?
Lecieć. Nie znam się i nie chcę znać na polityce, nigdy się do niej nie wpieprzałem, lecz jeśli UEFA lub FIFA nie zwolnią nas z obowiązku grania, to mamy jakieś wyjście? Oddać mecz walkowerem? A na dokładkę mogliby nam wlepić dyskwalifikację. Zakładając katastroficzny scenariusz, nieźle musiałby czuć się Czesław Michniewicz, który dopiero co został selekcjonerem… Nie mam wiedzy, czy istnieje ewentualność, by baraż z Rosją został przeniesiony z jej stolicy do innego kraju, jeśli tak – nie widziałbym kłopotu. Lecieć, wyjść i grać. Gdybym miał obstawiać, uważam, że zagramy zgodnie z planem, czyli 24 marca w Moskwie. Sport i polityka to naprawdę obrzydliwe połączenie, choć nie jestem dzieckiem i wiem, że często się splatają. Sądzę, że normalni Rosjanie, również piłkarze tamtej reprezentacji, nie chcą wojen, zamieszania i napięcia. Z drugiej strony, bądź odważny i tam powiedz coś głośno o nieobliczalnym typku Putinie… Kłopoty gwarantowane.
Jak w dowcipie: „Grupa rosyjskich obywateli wystąpiła z wnioskiem o przeprowadzenie pokojowej demonstracji. Dostali odpowiedź: „O tym, czy ona będzie pokojowa, czy nie, to już milicja zadecyduje”. Odłóżmy politykę. Na mecz z Rosją powołanie ma otrzymać Michał Pazdan, 34-letni obrońca Jagiellonii Białystok, szef naszej obrony w trakcie udanych mistrzostw Europy 2016.
Nie mam nic przeciwko. W pocie łysego czoła łata obronę Jagi, a to zadanie o tyle trudniejsze, że co chwila ma na jej środku innego kolegę. Kto wie, może w Moskwie nastąpi efektowny come back Michała do kadry? Chociaż mam jedną wątpliwość – jego szybkość. Z wiekiem nabiera człowiek doświadczenia, lecz traci motorycznie. Organizmu nie oszukasz. Najwyraźniej selekcjoner dostrzegł kryzys wśród naszych obrońców, stąd pomysł z zaprawionym w boju „Pazdkiem”, chłopakiem charakternym i fajnym piłkarsko. Oby nie okazał się zbyt wolny, ponieważ nasza ekstraklasa, mówiąc delikatnie, nie stawia zbyt wysokich wymagań, co trochę zamazuje mi prawdziwy obraz formy Michała. A z Rosjanami czeka nas „mecz sezonu”, może i najważniejszy w ostatnich latach. Daj Boże, by Michał wyszedł w Moskwie i tak zaryglował bramkę, jak przed Niemcami i resztą w 2016! Pazdan jest zawodnikiem, który potrafi uratować mecz. Jeśli ma chęć, a zakładam, że selekcjoner z nim rozmawiał i dowiedział się, że obrońca jest do usług, i czuje się na siłach, a dodatkowo lubi podjąć ryzyko – wsadzić go do lodu i wyszykować na Moskwę…
Maciej Murawski o meczu Pogoni z Lechem.
Kto bardziej będzie chciał w sobotę wygrać: Pogoń czy Lech?
Gdyby Kolejorz przyjeżdżał do Szczecina jako lider, mógłby spróbować przypilnować wyniku. W obecnej sytuacji jedni i drudzy powinni walczyć o pełną pulę. Pogoń, mimo osłabień z tyłu, nie będzie kalkulowała, choć w przypadku remisu świat się nie zawali, dalej będą liderem. Nie spodziewam się, by ograniczyła się do czekania, co zrobi rywal i oddała mu piłkę oraz inicjatywę. Nie zagra w średnim lub niskim pressingu, choć trzeba pamiętać, że dla jednych i drugich to mecz o więcej niż trzy punkty. Finały rzadko bywają wielkimi widowiskami, kiedy stawka rośnie, trenerzy są mniej skłonni do podejmowania ryzyka, ale nie chce mi się wierzyć, że kluby zagrają defensywnie i bojaźliwie.
Trenerzy Runjaic i Skorża postawią wszystko na jedną kartę?
Obaj ofensywnie ustawiają zespoły, Lech i Pogoń grają do przodu – wystarczy spojrzeć na liczbę goli. Pod wodzą Runjaica Pogoń od początku szła w tym kierunku, by dominować w ataku pozycyjnym. W tym sezonie oglądamy jejnajlepsze wydanie, odkąd prowadzi ją Niemiec, urosła pewność zawodników. Lech ma piłkarzy o wyjątkowych umiejętnościach, jest skazany na grę do przodu. Trenera Skorżę znam lepiej i powiem tak: w futbolu ludzie mądrzy widzą zagrożenia, które są istotne, ale dostrzegają przede wszystkim szanse. Polscy szkoleniowcy za często czegoś się obawiają, za często z tyłu ich głowy siedzą negatywne myśli. Lech trenera Skorży jest ofensywny, gra z pomysłem, ale w wypowiedziach i zachowaniu dostrzegam asekurację. To nie jest zarzut, my tak jesteśmy nauczeni i wyszkoleni, w takim duchu wychowani, taką mamy naturę i mentalność, że pasuje nam kontra. Mamy wkalkulowane, że coś się nie uda. Zespół nie powinien odczuwać takiego nastawienia, musi być świadomy zagrożeń, ale pewny sukcesu. U Runjaica jest mniej asekuracji, o przeciwniku wypowiada się z szacunkiem, ale nie widzi tylu niebezpieczeństw, ile Skorża. Obie drużyny dobrze się w tym sezonie ogląda, kreują sporo okazji, strzelają gole, liczę na interesujące widowisko. Murawa, jak na tę porę roku, jest w Szczecinie dobra. Do grania, które preferuje trener Runjaic, drużyna potrzebuje dobrego boiska i tam o nie dbają.
Wygrana może ponieść do tytułu czy za wcześnie o tym mówić?
Jeśli Pogoń wygra, odskoczy na cztery, a właściwie pięć punktów, bo będzie miała lepszy bilans z Lechem. Kolejorz ma szansę się w Szczecinie przełamać, wygrana dodałaby mu pewności siebie i wjechałby na autostradę do tytułu. Tyle że jeśli lepsza okaże się Pogoń, też znajdzie się na autostradzie. I to o kilka długości przed Lechem.
Korona Kielce szykuje się do gry o awans do Ekstraklasy.
Dochodziło do sytuacji, w których po przegranym meczu kilku zawodników ze wściekłości biło bezradnie rękoma w szafki, a druga grupa bez żadnych emocji gapiła się w ekrany smartfonów. Pod koniec sezonu 2019/20, kiedy kielczanie z hukiem spadali z ekstraklasy, jeden z treningów o mały włos nie zakończył się bijatyką między piłkarzami. – Bywały momenty, w których napięcie było tak duże, że wystarczyłaby byle iskra, by wszystko wybuchło – słyszymy w klubie. Dziś atmosfera zaczyna przypominać tę, z której Korona słynęła kilka lat temu. Po treningach szatnia nie pustoszeje w błyskawicznym tempie, a każde nieporozumienie załatwiane jest szybko, bez niepotrzebnych nerwów. – Najważniejsze, że wszystkim zależy – przekonuje K i e ł b . – Mamy g r u p ę fajnych, zdolnych chłopaków, którzy mogą urosnąć razem z klubem – dodaje doświadczony 34-letni pomocnik. Ostatnio ma on dobrą pozycję do obserwowania drużyny. Pod koniec sierpnia ubiegłego roku zerwał więzadła w kolanie i teraz walczy o powrót do zdrowia i… wizytę u fryzjera. – Jest coraz lepiej. Myślę, że w tym sezonie jeszcze pojawię się na boisku – mówi i z uśmiechem dodaje: – A wtedy wreszcie obetnę włosy. Powiedziałem sobie, że zrobię to dopiero, gdy zagram w meczu o punkty. Atmosfera w szatni przenosi się na klubowe korytarze. Znów nikt nie traktuje pracy w Koronie jak zwykłego zajęcia. – Kładziemy na to duży nacisk. Już na początku zwracam piłkarzom uwagę, że w klubie ma panować rodzinna atmosfera. Chcemy, by czasy, w których w korytarzu nie można było usłyszeć „dzień dobry”, bezpowrotnie minęły – przekonuje Paweł Golański, dyrektor sportowy. On też doskonale wie, jakim klubem była Korona w przeszłości. Teraz podjął się zadania odbudowy Złocisto-Krwistych. – Mam marzenie, by ten klub ponownie stanął na nogi. Ostatnio leżał na deskach i dopiero powoli się z nich podnosi – mówi Golański. Na razie zbudowany w części przez niego zespół zajmuje trzecie miejsce i ma spore szanse na awans do elity. – Wierzę, że jesteśmy w stanie to zrobić – przekonuje dyrektor sportowy.
Zagraniczni selekcjonerzy mogli liczyć w Polsce na lepszą kasę niż nasi rodacy.
Dlatego w historii polskiej piłki najlepiej zarabiali selekcjonerzy sprowadzeni z zagranicy. Paulo Sousa dostawał 75 tysięcy euro miesięcznie plus bonusy, a w przypadku przymierzanego na jego następcę Adama Nawałki mówiło się o kwocie 200 tysięcy złotych, czyli około 45 tysięcy euro miesięcznie. Różnica wynikała z pragmatycznego założenia, że cudzoziemiec wychowany i mieszkający w strefi e twardej waluty przyzwyczajony jest do innych zarobków, więc na ofertę proponowaną za tę samą pracę Polakowi nawet by nie spojrzał. Oczywiście zawsze można w takim razie machnąć ręką na zagranicznego kandydata, no ale pokusa, żeby go sprawdzić w pracy z Biało-Czerwonymi, jest duża. Kiedyś uległ jej Michał Listkiewicz, przed rokiem Zbigniew Boniek. Nawet premia za awans do mistrzowskiej imprezy dla importowanego trenera była większa, bo sięgająca nawet miliona euro, tymczasem Nawałce za pomyślne przejście baraży wstępnie obiecywano dodatkowo o połowę mniej, więc można szacować, że podobną kwotę wynegocjował Czesław Michniewicz. […] W sztabie obowiązują dzienne stawki, czyli jeżeli mowa o 12-dniowym zgrupowaniu, każdą kwotę należy pomnożyć przez dwanaście. I tak (mówimy o zarobkach dziennych): lekarz dostaje 1600 złotych (było 1500), psycholog 1500 zł, fi zjoterapeuta 1300 zł dziennie (tu akurat jest obniżka, wcześniej miał 1500 zł), trener przygotowania fi zycznego 1600 zł, kucharz 1300 zł (było 800 zł), wideo analityk 1000 zł. Do uchwały załączona jest uwaga, że wymienione stawki w odniesieniu do osób fi zycznych nieprowadzących działalności gospodarczej są kwotami brutto, zaś w przypadku osób fi zycznych prowadzących działalność gospodarczą ulegają powiększeniu o podatek VAT.
fot. Newspix