Środowa prasa nas nie rozpieszcza. Mamy w niej rzeczy okołoligowe czy duży tekst o tym, jak będzie wyglądał sztab Czesława Michniewicza. Brak Jerzego Dudka i Łukasza Piszczka w „Przeglądzie Sportowym” komentuje Bogusław Kaczmarek. – Zachowali się tak, jak podpowiadała im intuicja. Albo sumienie? Nie wiem do końca, ale może chcieli być lojalni wobec Adama Nawałki? – powiedział były asystent Leo Beenhakkera.
Sport
Lech Poznań miał świetną defensywę, jednak w ostatnich meczach to się zmieniło.
4 z 8 goli, które ostatnio stracił Lech, a które przypadają jeszcze na rundę jesienną, padły właśnie ze stałych fragmentów. Właściwie można mówić o 5, bo i trafienie Filipa Balaja z Cracovią rozpoczęło się chwilę wcześniej w narożniku. Natomiast poza rzutem karnym w spotkaniu z Radomiakiem i efektowną szarżą Górnika Zabrze wszystkie bramki „Kolejorz” stracił po dośrodkowaniach – bezpośrednio czy też pośrednio, jak np. na 0:1 z Cracovią, gdzie Michał Rakoczy uderzył piłkę „wyplutą” przed pole karne. Oczywiście w Krakowie nie zagrał lider obrony Bartosz Salamon, ale w poprzednich trzech spotkaniach jego obecność nie dała Lechowi wymaganej stabilizacji. Źle wygląda krycie drużyny, która regularnie odpuszcza przeciwnikom. Gole, jakie ci zdobywają, nie padają po przegranych pojedynkach powietrznych. Ich tam bowiem w ogóle nie ma, lechici są po prostu zbyt statyczni. Skorża głupi nie jest – widzi to, ale pytanie brzmi, jak (i czy?) rozwiąże ten problem? W ostatnich 4. kolejkach tylko Śląsk, Jagiellonia i Zagłębie straciły więcej bramek od Lecha.
Bartosz Nowak mógł grać w Gliwicach. Piast wolał jednak Patryka Lipskiego.
Temat gry w Zabrzu wracał jak bumerang, ale zanim ostatecznie został sfinalizowany, pomocnik był przymierzany też do innych klubów. Mówiło się i pisało m.in. o Piaście czy Lechii Gdańsk. Sprawdziliśmy, jak poważny był temat angażu Nowaka przy Okrzei. Zimą 2020 roku Piast szukał środkowego pomocnika, który potrafi kreować, rozgrywać i ma dobrze ułożoną stopę. Takim typem gracza jest Bartosz Nowak, takim na papierze wydawał się też Patryk Lipski. Wtedy jednak transfer zablokował Piotr Stokowiec, trener gdańszczan. Lipski ostatecznie trafił na Okrzei pół roku później, ale jak już wiemy, nie zawojował ligi i obecnie jest wystawiony na listę transferową. A co z Nowakiem? Był proponowany gliwiczanom, agent zawodnika mający dobre kontakty na Górnym Śląsku miał rozmawiać z dyrektorem Bogdanem Wilkiem. Ostatecznie jednak on, jak i sztab szkoleniowy zdecydowali się na Lipskiego, licząc pewnie na odbudowę tego piłkarza.
Sebastian Nowak strzelił kiedyś gola z gry w Ekstraklasie. Co w tym dziwnego? To bramkarz.
– Szkoda, że zostanę zapamiętany jako zdobywca tego gola, a nie z tego, jakim byłem bramkarzem – śmieje się wychowanek Szkółki Piłkarskiej MOSiR Jastrzębie. – Wolałbym, by kibice pamiętali, jak broniłem. Ale nie zamierzam się z tym „boksować”. Po stracie drugiego gola pomyślałem, że nie mam nic do stracenia. Zapytałem trenera Piotra Mandrysza, czy mogę iść pod bramkę Wisły, ale on w ogóle nie zareagował, tak był zaabsorbowany meczem. Po centrze Dawida Plizgi uderzyłem głową z 8-10 metrów i piłka wylądowała w bramce Wisły. Niestety, nie miałem na taką okazję przygotowanej „cieszynki”. Po zdobyciu bramki biegłem co sił na swoją połowę, ale Bartek Babiarz się na mnie powiesił i powalił na ziemię. Czy zabrałem piłkę na pamiątkę? Nie, przecież graliśmy na stadionie Wisły Kraków, więc nie było o tym mowy. Zresztą, byłem oszołomiony całą sytuacją. Rozmawiałem na temat mojej bramki z trenerem Andrzejem Dawidziukiem, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Myślałem, że wystawiłem na licytację w jakiejś akcji charytatywnej, a on uświadomił mi, że bluzę z tego meczu podarowałem ją dziewczynce, która akurat tego dnia obchodziła urodziny. Teraz gra w piłkę nożną i jest bramkarką, ale nie wiem nawet, jak miała na imię.
Bartłomiej Mruk trafi na wypożyczenie do Zagłębia Sosnowiec.
– Bartek jest kolejnym zawodnikiem wyselekcjonowanym przez zespół naszych skautów. Jest lewonożnym stoperem o charakterystyce, której w naszym klubie szukamy. Znamy jego możliwości i jesteśmy pewni, że w naszym klubie będzie szybko się rozwijał i da nam swoją grą dużo radości – tak o Mruku mówił półtora roku temu szef pionu sportowego Pogoni Dariusz Adamczuk. Piłkarz ma z klubem ze Szczecina podpisany kontrakt do czerwca 2023 roku. Na razie nie przebił się do zespołu walczącego o mistrza Polski, ale niewykluczone, że „odpali” w Sosnowcu. Piłkarz doskonale pasuje do taktyki preferowanej przez trenera Artura Skowronka, który ustawia trzech graczy środkowych w linii defensywnej, do tego dokładając wahadłowych. W zimowych sparingach najczęściej w środku obrony grają Vedran Dalić, Dominik Jończy oraz Wojciech Kamiński, przy czym ten ostatni może być bardziej potrzebny trenerowi w środku pola po tym, jak z Sosnowce odszedł Maciej Ambrosiewicz. Co prawda w odwodzie jest jeszcze Słowak Lukas Duriszka, ale w Zagłębiu wolą dmuchać na zimne, stąd zainteresowanie Mrukiem, który ma „papiery na granie”. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, gracz Pogoni dołączy do Zagłębia na początku przyszłego tygodnia, gdy sosnowiczanie wrócą ze zgrupowania w Turcji.
Podsumowanie Pucharu Narodów Afryki. Wybraliśmy fragment o kadrze Komorów.
Inna niesamowita historia związana jest z piłkarską reprezentacją Komorów. Dla nich już sam awans był wielkim wydarzeniem, choć w eliminacyjnej grupie byli w stanie zremisować u siebie z Egiptem. Wydawało się, że jak skończą z jedną zdobytą bramką czy punktem, to będzie dobrze, tymczasem zaskoczyli wielu, a przede wszystkim „Czarne Gwiazdy” z Ghany w grupie C. w ostatnim grupowym meczu sensacyjnie wygrali z nimi 3:2 i z trzeciego miejsca awansowali do fazy pucharowej. Tam kto wie jak byłoby w starciu z Kamerunem, gdyby nie koronawirus. Nagle okazało się, że przed starciem z gospodarzami kilkunastu graczy, występujących z reguły w podrzędnych klubach z 3. ligi we Francji, jest zakażonych, w tym bramkarze. W tej sytuacji w starciu z „Nieposkromionymi Lwami” miejsce między słupkami zajął nominalny obrońca Chaker Alhadur. Spisywał się więcej niż poprawnie, a osłabione Komory napędziły strachu pewnym siebie Kameruńczykom. Skończyło się na 2:1 dla gospodarzy.
Super Express
Joachim Marx o Arkadiuszu Miliku. Porównuje go z Leo Messim.
– Poprzedniego gola w lidze strzelił w październiku, choć trafiał w Pucharze Francji i Lidze Europy.
– Muszę znów odnieść się do Messiego. On strzelił tylko dwa gole w 13 meczach w lidze, czyli mniej niż Milik. Natomiast wpięciu meczach LM zdobył pięć bramek. Takie jest życie napastnika, że jak nie strzeli gola, to się go krytykuje. I mało kto patrzy, że grał dobrze. Ale żeby była jasność: Sampaoli nigdy nie krytykował Arka. Wytłumaczył, dlaczego nie wystawił go przeciwko Lens. Wierzył, że Milik dojdzie do formy. Któryś z dziennikarzy coś „beknął” i się rozniosło w mediach. Były plotki, że Milik może odejść z Marsylii. Ale ani trener, ani działacze o tym nie mówili.
– Co pan miał na myśli, używając określenia „prawdziwy napastnik”?
– W obecnej piłce nie można już mówić o środkowym napastniku. Podoba mi się, że Milik umie się znaleźć w odpowiednim momencie w odpowiednim miejscu pola karnego. Jeśli przeanalizujemy trzy gole z ostatniego meczu, to przy każdym z nich nie było przy nim obrońcy. Umiał znaleźć sobie miejsce w polu karnym, jakby przewidział, gdzie trafi piłka. W pewien sposób można go porównać do Roberta Lewandowskiego, bo znajduje się tam, gdzie będzie dograna piłka.
Przegląd Sportowy
Jak będzie wyglądał sztab Czesława Michniewicza? Znamy konkretne nazwiska.
Trenerami, którzy bezpośrednio będą pomagać Michniewiczowi, są Mirosław Kalita oraz Kamil Potrykus. Z bramkarzami mają pracować Tomasz Muchiński oraz Andrzej Dawidziuk. Ten ostatni to właściwie jedyna nowa twarz w sztabie reprezentacji Polski – nie pomagał Michniewiczowi, kiedy ten prowadził zespół do lat 21, wtedy za bramkarzy odpowiadał Muchiński. […] Trenerem od przygotowania fizycznego ma być Grzegorz Witt – kolejna osoba ze sztabu U-21, k t ó r ą Michniewicz prowadził w latach 2017–2020. W całości ma zostać zachowany sztab medyczny, który pracował z Paulo Sousą oraz Adamem Nawałką. Lekarzem kadry będzie Jacek Jaroszewski, fizjoterapeutami Paweł Bamber, Wojciech Herman i Marcin Bator. Szefem banku informacji pozostaje Hubert Małowiejski, team menedżerem i rzecznikiem Jakub Kwiatkowski. […] Michniewicz ostro zabrał się do pracy, poukładał wszystkie kwestie organizacyjne, a po nominacji rozmawiał także z Jerzym Dudkiem. Były bramkarz Liverpoolu, 60-krotny reprezentant Polski miał zostać „ambasadorem” kadry i wspierać trenerów bramkarzy. […] Byłem po słowie z Adamem Nawałką, widziałem się w jego zespole. Nie znam tak dobrze trenera Michniewicza, żebyśmy razem współpracowali. Trenera Nawałkę znam bardzo dobrze, podobnie jak jego metody pracy. Krótko mówiąc, była chemia, dlatego zgodziłem się pomóc. Z trenerem Michniewiczem nie mam takiej więzi, stąd moja decyzja. Razem z Łukaszem Piszczkiem mieliśmy być ambasadorami i jednocześnie mieliśmy być w stu procentach zaangażowani w trening” – napisał Dudek w felietonie dla naszej gazety.
„PS” zapytał o opinię na ten temat byłego asystenta Leo Beenhakkera, Bogusława Kaczmarka.
Asystenci mają dużo do powiedzenia?
Paulo Sousa nie umiał się otoczyć mądrymi doradcami z Polski i przepadł. Asystenci to pomost między drużyną, a selekcjonerem. Leo potrafi ł wyciągnąć ze mnie i z Darka to, co chciał na temat drużyny i zawodników. Napoleon mawiał, że wojna to wiele bitew, a w nich najważniejsza jest kuchnia i informacja. W piłce „kuchnia” to potencjał ludzki, a „informacja” to wiedza o rywalu, ale i o możliwościach własnego zespołu. Asystenci powinni znać wszystkich graczy, tak przynajmniej było u Leo.
Łukasz Piszczek i Jerzy Dudek nie zdecydowali się na współpracę z obecnym selekcjonerem. Jak pan to skomentuje?
Zachowali się tak, jak podpowiadała im intuicja. Albo sumienie? Nie wiem do końca, ale może chcieli być lojalni wobec Adama Nawałki?
Piotr Wołosik rozmawia z Radosławem Kałużnym.
Wisła Kraków, klub najbliższy pańskiemu sercu, też się nie popisała, obrywając w Częstochowie od Rakowa. Wiślaccy kibice już na poważnie martwią się o utrzymanie, a część z nich głośno pyta, czy trener Adrian Gula jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Za jego kadencji Wisła ugrała mniej więcej tyle punktów, ile Słowak ma włosów na głowie. Mnie jednak od pewnego czasu zastanawia co innego. Przed sezonem Gula był bardzo poważnym kandydatem do zatrudnienia przez Jagiellonię, która posiłkowała się komputerem. Szkoleniowiec ten znalazł się w ścisłym finale, lecz ostatecznie szefowie Jagi, korzystając z podpowiedzi maszyny, zatrudnili Ireneusza Mamrota. Sypnęło żartami z niecodziennej technologicznej konsultacji. Podlaskiemu klubowi umożliwiła ją firma, z którą związany był Tomasz Pasieczny. Latem ubiegłego roku pan Tomasz został dyrektorem sportowym Białej Gwiazdy, a drużynę objął… Adrian Gula. Ciekaw jestem, czy Wisła korzystała ze wskazówek komputera z firmy pana Tomasza, czy doszło do zwykłego zbiegu okoliczności.
Za chwilę robota Guli w Wiśle może stać się historią, podobnie jak w grudniu stała się nią współpraca Ireneusza Mamrota z Jagą.
Jak Legia poradzi sobie bez Josue w meczu z Wartą Poznań?
Josue jest potrzebny Legii nie tylko ze względu na umiejętności, ale i mentalność. Drużyna Aleksandara Vukovicia cierpi na defi cyt silnych psychicznie jednostek, które potrafi ą pociągnąć za sobą kolegów. Jesienią było to bardzo widoczne, szczególnie gdy z powodu kontuzji wypadł Artur Boruc. W szatni brakowało osobowości, mistrz Polski był zlepkiem bezbarwnych postaci, potykał się na pierwszej przeszkodzie, nie umiał wyjść z kryzysu. Większość piłkarzy siedziała w szatni cicho, nawet w najbardziej nerwowych momentach. Jedną z tych nielicznych osób, które się odzywały, był (obok kontuzjowanego Bartosza Kapustki) właśnie Portugalczyk, mimo że nie zna języka polskiego, bo jest w naszym kraju krótko. […] – Musi go zastąpić Patryk Sokołowiski, który w Piaście kilkakrotnie pokazał, że potrafi zagrać otwierające podanie, miał duży wpływ na ofensywę, w pewnym momencie był najlepszym zawodnikiem w zespole trenera Fornalika. Myślę, że na nim spocznie odpowiedzialność – Majdan typuje sprowadzonego zimą na Łazienkowską pomocnika, który jesienią strzelił dla zespołu z Gliwic pięć goli w lidze.
Zagłębie Lubin stawia na młodzież. Nawet w obliczu walki o utrzymanie.
Stokowiec nie obraża się na Porębę i docenia jego rolę w drużynie, wystawiając w wyjściowym składzie. Ciągle szuka natomiast jeszcze młodszych zawodników, obdarzonych podobnym talentem. Gdy okazało się, że w starciu z Legią nie może zagrać Jakub Żubrowski, zastąpił go ledwie 18-letni Tomasz Pieńko, dla którego był to pierwszy w życiu mecz w podstawowym składzie na boiskach ekstraklasy. Odwaga szkoleniowca w posyłaniu do gry młodych piłkarzy budzi uznanie, ale nie będzie wiele znaczyć, jeżeli zespół zawita do strefy spadkowej. Degradacja byłaby katastrofą, o czym w klubie nawet nikt nie chce głośno mówić. Dlatego szkoleniowiec szuka w drużynie balansu między młodością a doświadczeniem, lecz względny spokój da mu szybka ucieczka w bezpieczniejsze rejony tabeli. Jeżeli się nie uda, stan napięcia będzie gwałtownie wzrastać.
Alessandro Alciato opowiada o biografii Andrija Szewczenki.
Jak to wszystko się zaczęło?
Znam Szewczenkę osobiście, od kiedy zajmowałem się Milanem dla Sky Sport. Od 2004 do 2006 roku byłem na boisku, dokładnie obok ławki Carla Ancelottiego. I stamtąd komentowałem to, co działo się na murawie. Przy takich okazjach spotykałem się z trenerem, piłkarzami i wśród nich był Andrij, z którym krok po kroku narodziła się przyjaźń. Później napisałem książkę o Ancelottim. Z czasem Szewa, niekiedy żartując, mówił mi: „A kiedy my zaczniemy pisać naszą?”. Zrobiliśmy to w momencie, w którym on czuł się gotowy do opowiedzenia całego życia. Rozmawialiśmy przez Skype’a, potem, kiedy już można było, spotykaliśmy się w Londynie, gdzie on mieszka. Książka zawiera wiele anegdot.
Jaką osobą jest Andrij Szewczenko?
Po pierwsze jest altruistą. Najpierw myśli o innych, dopiero potem o sobie. Kiedy się spotyka z ludźmi, zawsze pyta: „Hej, jak tam u ciebie?”. Wydaje się to oczywiste, ale tak nie jest. Z tego powodu nie mógł nie zostać trenerem. On dba o innych.
Szewczenko od zawsze sprawia wrażenie, że jest skromną osobą.
Tak jest. I z czasem tak jego skromność urosła w siłę. Jest ambitny i kocha piłkę całym sercem. Futbolówka jest po prostu jego życiem. Trzeba podkreślić, że podczas swojej kariery spotykał się z odpowiednimi ludźmi, którzy mu pomoglii dzięki którym wiele się nauczył. Andrji potrzebował tych osób, ponieważ kiedy był mały, był nieostrożny…
fot. FotoPyK