Reklama

Jota nie potrzebował Salaha i Mane, by wprowadzić Liverpool do finału Carabao Cup

redakcja

Autor:redakcja

20 stycznia 2022, 23:39 • 3 min czytania 2 komentarze

Mogłoby się wydawać, że skoro dla Arsenalu zdobycie Pucharu Ligi jest jedynym pozostającym w zasięgu trofeum w tym sezonie, to postawią oni wszystko na jedną kartę, by odnieść dzisiaj zwycięstwo. Tym wszystkim okazały się jednak zaledwie dwa celne strzały na bramkę. A Liverpool wygrał ten mecz bez konieczności wrzucania choćby trzeciego biegu, w dodatku bez Mo Salaha i Sadio Mane. 

Jota nie potrzebował Salaha i Mane, by wprowadzić Liverpool do finału Carabao Cup

ARSENAL – LIVERPOOL 0:2. JOTA BONITO

Pierwsze minuty pokazały, że Kanonierzy będą chcieli powalczyć i wraz ze sprzyjającą sobie publicznością przytłoczyć The Reds. Najwięcej ochoty do gry przejawiał Gabriel Martinelli, który w pierwszym kwadransie regularnie meldował się w polu karnym rywala, sprawiając mnóstwo problemów prawej stronie gości. Tam najwięcej pretensji do siebie mógł mieć Trent Alexander-Arnold, który po prostu nie dojeżdżał i dawał się mijać jak tyczka na treningu. Postanowił więc wziąć sprawy w swoje ręce i po raz kolejny przypomnieć, że jak na obrońcę ma on sporo ograniczeń w defensywie, ale za to jest w absolutnej czołówce na swojej pozycji w grze z piłką przy nodze.

W efekcie patrzymy na protokół meczowy, a tam jak byk stoi, że Anglik zaliczył dzisiaj dwie asysty. Pierwsza, umówmy się, bez szału. Diogo Jota od momentu odebrania podania zdołał minąć przeciwnika, przebiec kilkanaście metrów, przechytrzyć rywali i dopiero oddać strzał. Druga jednak, ciasteczko. Alexander-Arnold skorzystał z błędu Martinellego i po odbiorze momentalnie posłał długie podanie wychodzącemu na pozycję Jocie. Ten idealnie wkleił się w linie spalonego i zdecydował o wyniku spotkania.

Nie ma żadnych wątpliwości, że to właśnie Portugalczyk musi zostać zawodnikiem dzisiejszego meczu. Na szczególną uwagę zasługuje jego świetna dyspozycja pod nieobecności przebywających na Pucharze Narodów Afryki Salaha i Mane. Jego dwie bramki w dwumeczu z Arsenalem zapewniają The Reds awans do finału rozgrywek i tym samym przybliżają Liverpool do przejścia suchą stopą przez okres nieobecności swoich największych ofensywnych gwiazd.

Reklama

ARSENAL – LIVERPOOL 0:2. Z LOTNISKA NA MECZ

Nie wszyscy piłkarze, którzy wyjechali na turniej do Afryki wciąż w nim jednak uczestniczą. Przekonaliśmy się o tym dzisiaj, poprzez występ Thomasa Parteya, którego ostatnie 50 godzin z życia wygląda następująco:

  • 18.01 (wtorek) – Garoua (Kamerun), udział w meczu Ghana – Komory, który jego reprezentacja przegrywa 2:3, przez co odpada z rozgrywek,
  • 20.01 (czwartek) – Londyn (Anglia), lądowanie na lotnisku w godzinach przedpołudniowych,
  • 20.01 (czwartek) – Londyn (Anglia), wejście na boisko w 74. minucie meczu z Liverpoolem, otrzymanie żółtej kartki w 87. minucie, drugiej żółtej kartki w 90. minucie i zjazd do bazy około dziesięć godzin po wylądowaniu na Wyspach.

Ta sytuacja najlepiej obrazuje sytuację w Arsenalu. I to na wielu poziomach. Sama historia z otrzymaniem żółtych kartek jest przecież karykaturalna i aż ciężko byłoby ją wymyślić, ale warto zwrócić uwagę również na sam występ Ghańczyka w dzisiejszym spotkaniu. Mówimy przecież o potężnym angielskim klubie, który decyduje się wystawić do gry zawodnika ściągniętego bezpośrednio z lotniska, po tym jak dwa dni wcześniej wybiegał 90 minut na innym kontynencie. Ktoś się jeszcze zastanawia, dlaczego Arsenal dziś przegrał?

Kamyczek do ogródka należy wrzucić także formacji obronnej Kanonierów. Fatalny mecz rozegrał Takehiro Tomiyasu, który regularnie gubił piłkę, a do tego dał się dziecinnie ograć przy stracie pierwszej bramki. Swoje przy niej dołożyli też jednak wszyscy pozostali członkowie bloku obronnego, do spółki z bramkarzem. Aaron Ramsdale zbyt mocno zaufał swoim obrońców rzucającym się do zablokowania uderzenia i nie wziął pod uwagę, że piłka może ich przecież przejść i trafić do siatki. I rzeczywiście, piłka wręcz się turlała, a Anglik mimo to nie mógł do niej zdążyć, skoro przygotował się do bronienia innej części swojej bramki.

W finale Carabao Cup zmierzą się więc Liverpool i Chelsea. Pojedynek Jurgena Kloppa z Thomasem Tuchelem już 27 lutego.

ARSENAL – LIVERPOOL 0:2

D. Jota 19′, D. Jota 77′

Czytaj więcej o angielskiej piłce:

Reklama

Fot. Newspix

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
4
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
5
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

2 komentarze

Loading...