W sobotniej prasie najwięcej miejsca poświęca się oczywiście castingowi na posadę selekcjonera reprezentacji Polski. Ale jest też mocne wyznanie Damiana Nawrocika o walce z depresją. Poza tym – trochę informacji transferowych, bo Włosi obserwują Sebastiana Kowalczyka z Pogoni.
“SPORT”
Nawałka, Koller lub… ten tajemniczy trzeci kandydat na selekcjonera. Kulesza zawęża grono trenerów, których bierze pod uwagę.
Nazwisko trzeciego kandydata nie jest znane. Podobno jest to Polak. Słyszymy o Michale Probierzu, Janie Urbanie (tu mocne weto stawiać ma Górnik Zabrze), ale też Slavenie Biliciu, wieloletnim selekcjonerze Chorwatów, który w ostatnich dniach miał trafić do Fenerbahce Stambuł, ale stało się inaczej i jest do wzięcia, a sygnalizował, że byłby zainteresowany pracą w Polsce. Faworytem pozostaje jednak Adam Nawałka. Za pewną zagadkę uchodzi skład jego współpracowników. Wielu widziałoby w sztabie kadry – niezależnie od personaliów selekcjonera – Łukasza Piszczka, przy czym ma on swoje plany związane m.in. z grą w LKS-ie Goczałkowice, no i nie ma papierów trenerskich; taki kurs dopiero przed nim. Współpracować z nowym selekcjonerem – to podaje portal meczyki.pl – mógłby też Marcin Brosz. Wedle naszej wiedzy, Nawałka wróciłby do kadry ze swoim wieloletnim asystentem Bogdanem Zającem, prowadzącym obecnie II-ligowy KKS Kalisz.
Młodziutki Dariusz Stalmach dopiero co pojawił się w seniorskim zespole Górnika, a już obserwują go mocne włoskie zespoły – Milan, Roma czy Fiorentina.
Stalmach przebojem wszedł do górniczego zespołu. Latem trener Urban, który dopiero zaczynał pracę w „swoim” Górniku, wziął go na obóz do Opalenicy. Środkowy pomocnik trenował z pierwszą drużyną, a grał w trzecioligowych rezerwach. W końcu nadszedł mecz z mistrzem Polski. Górnik miał akurat problem z młodzieżowcem; Adrian Dziedzic zmagał się z koronawirusem, w nie najwyższej formie był Krzysztof Kubica, więc doświadczony szkoleniowiec postawił na nastolatka. Trener Urban wiedział jednak co robi, bo młody „nie pękł”, a wręcz zagrał więcej niż poprawnie. Do końca roku uzbierało mu się w sumie 6 ekstraklasowych gier. Nieźle, jak na zawodnika, który 8 grudnia skończył 16 lat. A jego przyszłość może jeszcze bardziej zadziwić. Z informacji dobiegających z klubu wynika, że wychowanek Sparty Zabrze jest na celowniku wielu zagranicznych ekip. Przede wszystkim przyglądają mu się Włosi i to te wielkie kluby, z Milanem, Romą i Fiorentiną na czele! Nie jest tajemnicą, że przedstawiciele włoskiej Serie A penetrują polski rynek, a takie perełki, jak Dariusz Stalmach, nie przejdą niezauważone. Być może więc już wkrótce piłkarz ten obierze kurs na Półwysep Apeniński, gdzie przecież w ostatnich latach przenosili się i inni „górnicy”.
Dobre przygotowanie zespołu to znak firmowy Waldemara Fornalika. W Piaście liczą, że Waldek King znów wyciśnie z zespołu coś ekstra.
Tak ma być i teraz. – Jak do tej pory te okresy były bardzo rzetelnie przepracowywane i efekty były widoczne w meczach wiosennych. Liczymy na to, że tym razem będzie podobnie. Mamy dobre warunki do krótkiego zgrupowania w Kamieniu, a potem lecimy do Turcji, gdzie rozegramy trzy mecze kontrolne. Pierwszy sparing zagramy w Kamieniu i liczymy, że ten okres pozwoli wejść na lepszy poziom niż ten który prezentowaliśmy jesienią – wyjaśnia Waldemar Fornalik, który miał wiele przemyśleń dotyczących jesieni. – Było wiele meczów, w których naprawdę nieźle graliśmy, a dość pechowo traciliśmy bramki. Były również spotkania, kiedy nie byliśmy zadowoleni z tego, co prezentowaliśmy – mówi trener i dodaje, że nawet podczas krótkiego urlopu myśli uciekały w kierunku pracy z zespołem. – Być może są ludzie, którzy potrafią się zupełnie wyłączyć, zresetować i nie myśleć o tym, co się wydarzyło. Natomiast uważam, że większość trenerów w tym wolnym czasie analizuje wszystko, co się stało w poprzednim sezonie czy też rundzie. Na pewno myślami się do tego wraca, choć staramy się sprawy związane z piłką odłożyć na czas, kiedy wznawiamy treningi – podkreśla Fornalik.
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Nie Nawałka, a Koller ma być faworytem w wyścigu o posadę selekcjonera. Szwajcar dość niespodziewanie zostanie następcą Sousy?
Według naszej wiedzy na obecnym etapie wyścigu o posadę selekcjonera Biało-Czerwonych kandydatem numer jeden jest szwajcarski szkoleniowiec Marcel Koller. To znany trener, w przeszłości pracował między innymi w klubach niemieckiej Bundesligi oraz przez sześć lat był selekcjonerem reprezentacji Austrii i to on uważany jest za jednego z autorów obecnego systemu szkolenia w tym kraju. Ostatnio prowadził FC Basel, gdzie też doskonale znają się na pracy u podstaw i są symbolem wielkiego postępu, jaki szwajcarska piłka zrobiła w ostatnich kilkunastu latach. Koller obecnie nie ma zajęcia, więc pracę mógłby rozpocząć w miarę szybko. Jedyny problem to planowany na 15 stycznia zabieg kolana, ale nie jest to operacja, po której miałby dochodzić miesiącami do pełnej sprawności. Do 21 marca, czyli rozpoczęcia zgrupowania Biało-Czerwonych przed arcyważnym spotkaniem barażowym z Rosją w Moskwie (24 marca), z całą pewnością zdążyłby się odpowiednio przygotować. Tym bardziej że – jak udało nam się również ustalić – jego asystentem miałby być polski trener ze znajomością języka niemieckiego. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza rozmawiał już ze Szwajcarem i na poważnie bierze go pod uwagę, szukając następcy Sousy, ale oczywiście wyścig o posadę selekcjonera naszej kadry nie jest zakończony.
Damian Nawrocik, były piłkarz m.in. Lecha Poznań, opowiada o zmaganiach z depresją. Mocne, trudne wyznanie.
Nasz rozmówca nie ukrywa, że było z nim bardzo źle. – Niektórzy nazywają to pukaniem w dno od spodu. Nie widziałem sensu życia, nie potrafiem sobie z tym poradzić. Potrafiłem się rozpłakać na kiwnięcie palcem, idąc po ulicy, bez powodu. Byłem wrakiem człowieka, dlatego starałem się ukrywać, żeby ludzie nie widzieli mnie w takim stanie. Jeśli już gdzieś wychodziłem, to tak jak napisałem w poście na Facebooku – szukałem miejsc, gdzie będę sam. To zresztą tylko skrót, bo gdybym opisał wszystko, co działo się ze mną przez dwa miesiące, uzbierałoby się materiału na książkę. Zakładałem maskę, udawałem, że wszystko jest OK. Oczywiście, ci co mnie znali, widzieli, że nie jest. Mój przyjaciel, osoby bliskie czy moja mama. Ona zwracała uwagę na to, że wychodziłem z domu o 3 czy 4 w nocy. Większość ludzi z mojego otoczenia jednak tego nie zauważyła, bo starałem się maskować. Wchodząc do domu, miałem na sobie bluzę, żeby mieć zakryte przedramiona, które były w stanie krytycznym. Jestem jednak w takim wieku, że chcę żyć i będę walczył, bo mam dla kogo. Walka trwa każdego dnia. Mam problemy ze snem, pojawiają się różne myśli, mimo tego, że staram się je skierować na inne tory, na dzieci, wakacje czy na sport. Za chwilę jednak wraca to, co obudziło we mnie tę chorobę – tłumaczy.
Rozmówka z Tomaszem Pasiecznym, dyrektorem sportowym Wisły Kraków. Przede wszystkim o trwającym oknie transferowym “Białej Gwiazdy”.
Zacznę przewrotnie. Po jakim czasie należy rozliczać dyrektora sportowego?
Żeby zrobić to dokładnie, potrzeba dłuższego czasu, np. półtora roku lub dwa lata. Trzeba pamiętać, że dyrektor sportowy wchodzi w pewne ramy. Zastaje drużynę i określone środki, a następnie w ich ramach ma coś zbudować. Dochodzi do tego kwestia postawionych celów, zarówno sportowych, jak i organizacyjnych. Wchodzi w to wiele rzeczy. Niektóre są szybkie do wdrożenia, inne zajmują mnóstwo czasu. Każdemu dyrektorowi trzeba zwyczajnie go dać, by mógł wszystko poukładać.
Przeprowadziliście już trzy transfery w zimowym oknie. Zacznijmy od tego najgłośniejszego. O powrót Zdenka Odraška według mediów staraliście się już latem. Co zadecydowało, że udało się dopiero teraz?
Latem nie było tematu jego przyjścia. Wiem, że były różne artykuły i spekulacje, a oprócz tego trener Gula wspomniał o Zdenku w jednej z rozmów, jednak tak naprawdę nic nie działo się z naszej strony w tym kierunku. Teraz to się zmieniło, co zakończyło się przyjściem Zdenka do Wisły.
Oprócz Czecha na Reymonta zawitał inny napastnik, Hiszpan Luis Fernandez, ale on ma umowę tylko do czerwca. Dlaczego?
Luis rozwiązał kontrakt z poprzednim pracodawcą z winy klubu, a to się wiąże z określonymi procedurami. Po części z nich wynika długość umowy. Ale interesy klubu zostały zabezpieczone.
Czyli Luis Fernandez nie będzie mógł podpisać kontraktu z ewentualnym nowym pracodawcą na zasadzie prawa Bosmana?
Kontrakt jest krótki, ale jednostronna opcja przedłużenia umowy jest po naszej stronie. Kibice mogą być spokojni, że wszystko jest w porządku i będziemy mieć Luisa w naszych szeregach na dłużej.
Na stole leży oferta za Kamila Grosickiego, którą Pogoń nie nie zainteresowana – chodzi o propozycję z Lorient. Z kolei włoskie kluby obserwują Sebastiana Kowalczyka.
Następnie w maju zdobył z Pogonią brązowy medal, jednak zdecydowanie błyszczeć zaczął w drugiej połowie roku. Oczywiście przyjaźń z Listkowskim (dziś Lecce) i Piotrowskim (Fortuna Düsseldorf ) przetrwała rozłąkę, a w pewnym stopniu dzięki znajomości z tym drugim forma Kowalczyka wystrzeliła w górę. To z jego polecenia zawodnik rozpoczął współpracę z analitykiem Przemysławem Gomułką, który pomaga piłkarzom rozwinąć się pod względem gry ofensywnej. Analizuje ich zachowania na murawie i wskazuje, co należy poprawić, by efektywniej grać „do przodu”. W jaki sposób reagować na presję przeciwnika, kiedy podejmować ryzyko, jak skanować przestrzeń wokół siebie, by nie dać się zaskoczyć rywalowi. Efekt? Kowalczyk od momentu zainicjowania kontaktu z Gomułką strzelił pięć goli i uzyskał jedną asystę w 10 występach w lidze, czyli w co drugim spotkaniu miał bezpośredni udział przy bramce zdobytej przez Portowców. W związku z tym nic dziwnego, że wychowanek Salosu Szczecin przykuł uwagę przedstawicieli zagranicznych klubów, a najuważniej obserwują go skauci włoskich zespołów. Jeżeli przynajmniej utrzyma formę, najpewniej latem opuści rodzinne miasto i śladem Listkowskiego przeniesie się na Półwysep Apeniński. Wszystko w jego nogach.
“SUPER EXPRESS”
W Superaku dziś tylko o tym, że Kulesza nadal nie podjął decyzji w sprawie przyszłości selekcjonera.
– Mimo wielu informacji, które pojawiły się w mediach, na spotkaniu nie zapadła żadna wiążąca decyzja – mówi nam osoba bardzo dobrze znająca kulisy kadry. Nawałka miał zadeklarować, że jest gotów objąć stanowisko trenera kadry. Czas obowiązywania kontraktu już 24 to wstępnie dwa marcowe mecze barażowe, z opcją (nie zapewnieniem) przedłużenia do końca roku w przypadku awansu do MŚ w Katarze. Nie rozmawiano o pensji, choć mówi się o ok. 50 tys. euro miesięcznie. Co dalej? Cały czas w grze są też trenerzy z zagranicy. – Nawałka to na pewno najbezpieczniejsze rozwiązanie dla prezesa PZPN: chcą go kibice, zdecydowanie są za nim piłkarze oraz eksperci. Ale nie prowadził żadnej drużyny od prawie trzech lat. Cezary Kulesza może się zdecydować na autorski projekt i wybór trenera zagranicznego. W grze zostało trzech trenerów (w tym Nawałka i Szwajcar Marcel Koller). Z wszystkimi toczą się równoległe rozmowy – dodaje nasz informator.