Reklama

Niedoszły ksiądz, potencjalny zdobywca Złotej Piłki… XI rundy jesiennej Premier League

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

18 grudnia 2021, 17:56 • 12 min czytania 3 komentarze

Czy rozgrywki Premier League mają teraz jakiś sens? No niekoniecznie. W ten weekend zobaczymy tylko cztery mecze – pozostałe zostały odwołane z powodu szalejącej pandemii COVID-19. To na tyle komplikuje sprawę, że za wszelakie zestawienia można się właściwie zabierać już teraz. Zanim kluby nadrobią zaległości, zanim wszystko się wyprostuje, obudzimy się gdzieś w styczniu. O ile dobrze pójdzie.

Niedoszły ksiądz, potencjalny zdobywca Złotej Piłki… XI rundy jesiennej Premier League

Dlatego na pierwszy rzut lecimy z jedenastką rundy jesiennej. Jakby nie było – jesteśmy niemal w połowie sezonu, większość klubów ma za sobą 17 meczów (no dobra, taki Tottenham ma 14), ale nierówności mogą tylko rosnąć. Do tego większość sytuacji jest na tyle klarowna, że nawet te dwie kolejki niczego szczególnego by nie zmieniły.

XI rundy jesiennej Premier League

Bramkarz – Aaron Ramsdale

Wydawało się, że to Edouard Mendy będzie jedynym słusznym wyborem na pozycję golkipera. W końcu Chelsea weszła w sezon znakomicie, istniała nawet teoria, że ich defensywa jest w stanie zagrozić tej legendarnej z czasów Jose Mourinho. Od tamtego momentu wszystko posypało się jak domek z kart.

Ostatnie czyste konto The Blues zachowali miesiąc temu. W tym czasie gola strzelał im nie tylko Manchester United i WHU, ale też Watford, Everton i Leeds United. Z doskonale funkcjonującego systemu londyńczycy stali się ekipą, którą zaskoczyć można wyjątkowo łatwo. Kontuzja Bena Chilwella, wahania formy środkowych defensorów, ale też zaskakująca niepewność Mendy’ego miały na to wpływ. W tym świetle trudno było postawić na Senegalczyka kosztem Aarona Ramsadale’a, który od momentu wejścia do Arsenalu gra wprost rewelacyjnie.

Charyzma Anglika tak bije po oczach, że zaczęto rozważać go w kontekście przyszłego kapitana Kanonierów. Ramsdale tym różni się od Bernda Leno, że jego pewność siebie nie jest przywarą, lecz atutem. Trudno wyobrazić sobie bardziej udany transfer, który jednocześnie tak wiele osób pozbawiłby argumentów. Ramsdale się na The Emirates obronił, a jego wyniki są iście imponujące.

Reklama

Ma już osiem czystych kont. Więcej razy na zero z tyłu zagrali tylko Alisson oraz Ederson. Dlaczego więc nie Brazylijczycy? Ze względu na regularność i efektowność. Bramkarz Arsenalu jest po prostu znacznie częściej wzywany do tablicy – łatwiej mu zatem o nabijanie liczby interwencji, ale też wpuszczenie większej liczby bramek. Ponadto latynoamerykański duet rozegrał więcej meczów.

Obrona – Trent Alexander-Arnold, Reece James, Antonio Rudiger, Joao Cancelo

Jeśli kochasz piłkę nożną, kochasz grę Alexandra-Arnolda. Chłopak ma wizję, której pozazdrościliby mu nawet najlepsi pomocnicy na świecie. Doskonale operuje piłką, a wyniki w tym sezonie tylko biją mu brawo. Właściwie nie było spotkania, w którym zawodnik Liverpoolu nie posłałby idealnego podania na kilkadziesiąt metrów lub nie podjął próby pokonania bramkarza z kilkudziesięciu metrów. Zestaw zagrań ofensywnych Anglika zawsze był imponujący, ale teraz podciągnął się jeszcze w defensywie. Jest najlepszą wersją samego siebie i bezsprzecznie najlepszym prawym obrońcą Premier League.

Z tego powodu umieszczenie w tej jedenastce Jamesa nie było takie łatwe. Trzeba wręcz było uciec się do pewnego fortelu, który pomógłby w docenieniu prawego wahadłowego Thomasa Tuchela. No bo jasne – Chelsea spuściła z tonu, jeśli idzie o defensywę, broni znacznie gorzej. Sam James też już nie prezentuje się tak rewelacyjnie jak on, a znacznie równiejszą formę prezentuje duet środkowych obrońców Liverpoolu czy Ruben Dias z Manchesteru City. Czy można jednak umniejszyć wynikom Anglika, które wykręcił do listopada?

Reklama

James był do tamtego momentu jednym z najlepszych zawodników całej Premier League. W ofensywie właściwie ciągnął Chelsea, zamykał większość akcji, bezkompromisowo walił na bramkę. W defensywie był zaś w stanie zawstydzić najlepszych skrzydłowych, przyczyniając się do doskonałej formy Chelsea. Teraz ten czar delikatnie prysnął, ale James zdecydowanie zasłużył na to, by jesienne wyróżnienie trafiło także i w jego ręce.

Z podobnego względu w tej jedenastce wylądował Antonio Rudiger. Chelsea, jakby nie było, jest drugą najlepszą defensywą w tym sezonie Premier League, a Rudiger jednym z jej filarów. W dodatku taki, do którego próżno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Nawet jak The Blues nie idzie, to środkowy obrońca Tuchela jest wyróżniającą się postacią.

Przykładem starcie z Leeds United, gdzie to właśnie Rudiger wywalczył dwa rzuty karne i walnie przyczynił się do zwycięstwa. Pod wodzą swojego rodaka stał się jednym z najlepszych obrońców w całej lidze. Interesująca przemiana, bo przecież Rudiger startował z pozycji gościa niepotrzebnego.

O ile James jest obrońcą gość fizycznym, o tyle Alexander-Arnold i Joao Cancelo przypominają chodzenie po chmurce. Żadnych krzywych przyjęć, żadnego niefrasobliwego podania piłki, zagrania bez pomysłu. Portugalczyk zachwyca swoją grą w tym sezonie – podobnie jak Arnold, zdołał zabetonować konkurencję na swojej flance. W wypadku przedstawiciela Manchesteru City jest to o tyle wyjątkowe, że dopiero Guardiola na stałe przesunął go z prawej strony, gdzie Cancelo grał przez większość swojej kariery.

Portugalczyk rozpieszcza swoją grą. Potrafi mieć ponad 90% celności podań w kilku meczach z rzędu. Do tego regularne asysty, zagrania zewniakiem, drybling oraz odbiór. W jego wypadku po prostu wszystko się zgadza.

Pomoc – Bernardo Silva, Declan Rice, Conor Gallagher

Manchester City to w tym sezonie przede wszystkim kolektyw. Cały zespół gra świetnie, ale wyłowić perełkę jest stosunkowo trudno. No chyba, że nazywasz się Bernardo Silva i śmiało możesz konkurować o miano najlepszego zawodnika w Premier League. Portugalczyk zawsze był imponującym piłkarzem, ale w końcu lśni jak największa gwiazda.

Zwykle do pełnego docenienia potrzebujesz goli i asyst. Pokonane kilometry, celne podania, odbiory – to wszystko robi wrażenie, ale na małym procencie widzów futbolowego spektaklu. Tak przez lata było z Bernardo Silvą, którego zaczęto nawet postrzegać jako kogoś, kto może opuścić The Etihad. Jeśli zechcesz odejść, odejdź, zdawały się śpiewać trybuny. Jakie to szczęście – dla kibiców The Citizens – że Portugalczyk nie ruszył się z miasta Oasis i teraz lśni niczym najszlachetniejszy diament.

Zgadza się już wszystko – Bernardo Silva zapieprza tak jak zawsze, szoruje tyłkiem po murawie, ale równie często ma bezpośredni wpływ na finalizację akcji swojego zespołu. Wreszcie wyrwał się zerojedynkowej ocenie, może stawać w szranki z Mohamedem Salahem.

Pozostałą dwójka do tego miana jeszcze nie doskoczyła, ale też jest co doceniać. Taki Conor Gallagher – kilka osób o nim słyszało, kilka wiedziało, że jest dobry. Chyba jednak tylko Patrick Vieira miał przekonanie, jak dobry może być angielski pomocnik. Gallagher stał się najważniejszym graczem nowego Crystal Palace i czaruje na boiskach Premier League. Nic dziwnego, że już teraz pojawiły się sugestie, że Chelsea powinna ściągnąć swojego piłkarza z wypożyczenia.

Na szczęście dla Orłów nic takiej sytuacji nie zapowiada, a Conor dalej może zachwycać w ich koszulce. Ma wszystkie cechy boiskowego lidera, począwszy od piłkarskich zdolności, a na cechach przywódczych skończywszy. Bez wątpienia jest jednym z największych zaskoczeń tego sezonu, ale jakże pozytywnym!

Żaden piłkarz U-21 nie wykręca liczb podobnych do niego. Z zawodników U-23 tylko Mason Mount może się z nim równać. To sporo mówi o tym, jak rewelacyjna jest postawa środkowego pomocnika.

Declan Rice zaś – jedyny przedstawiciel WHU w tym zestawieniu – nigdy nie był bliżej wartości 100 milionów funtów. Wreszcie to nie jest tylko szóstka skrojona pod grę defensywną. Wreszcie Rice zaczął regularnie napędzać akcje do przodu, nawet jeśli czasami ogranicza się to do taranowania przeciwnika i pędzeniem w linii prostej.

Anglik zdominował konkurencję wśród defensywnych pomocników. Kolejny młody gracz, który w tym sezonie pozamiatał scenę. Wyróżnia się już nie tylko na angielskim podwórku.

Atak – Mohamed Salah, Emmanuel Dennis, Diogo Jota

Rozpisywanie się o wdziękach Mohameda Salaha nie ma najmniejszego sensu. Po prostu odpalcie mecz Liverpoolu i zobaczcie, co ten gość robi z piłką. Nawet jak Egipcjanin gra „przeciętny” mecz, to i tak albo strzeli gola, albo zaliczy asystę, a w najgorszym wypadku wywalczy rzut karny. Jeden z pierwszych zawodników, który dostał łątkę jeźdźca bez głowy stał się teraz piłkarzem tak przebojowym, inteligentnym i dobrym, że całkiem zasadne stają się głosy o ewentualnej Złotej Piłce dla Salaha.

Jeśli utrzyma formę – a niewiele wskazuje, żeby było inaczej – oraz dołoży coś z Egiptem podczas Pucharu Narodów Afryki, może być najpoważniejszą konkurencją dla Lewandowskiego. Salah pędzi w końcu w kierunku najlepszego indywidualnego sezonu w historii Premier League, która zjada Bundesligę nad śniadanie pod względem medialności oraz prestiżu.

Każda bajka musi mieć swojego niespodziewanego bohatera. Emmanuel Dennis wpisuje się w ten rys doskonale. Kto by się spodziewał, że niedoszły ksiądz, będzie regularnie straszył defensywny Premier League. Doceńmy gracza Watfordu, bo grając w Watfordzie właśnie wspiął się do czołówki klasyfikacji kanadyjskiej.

Gość, który przez 22 mecze był w stanie trafić jednie trzecioligowemu klubowi w Pucharze Niemiec, po przejściu do Anglii stał się zupełnie innym piłkarzem. Nigeryjczyk okazał się nie cyrkonią, lecz diamentem, któremu po prostu trzeba trochę szlifów. Claudio Ranieri sięgnął więc po stosowne narzędzia i czerpie z tego korzyści. Dennis w tym sezonie wpisał na rozkład takie marki jak Manchesteru United oraz Chelsea.

Na koniec Diogo Jota. Co by o nim nie mówić, to mamy do czynienia z drugim najlepszym strzelcem w tym sezonie Premier League. Portugalczyk w pełni zastąpił Roberto Firmino, nie ma wielkich wahań formy, regularnie dorzuca bramki i asysty.

Trudno postrzegać go jako najlepszego gracza całej ligi, ale wyróżnienie wydaje się w pełni zasadne. Jota wpasował się w koncept Jurgena Kloppa, co przecież wcale nie było takie oczywiste. Tym samym pokazał, że chociaż nie dysponuje takim zestawem cech jak wspominany Brazylijczyk, to jest w stanie wejść w jego buty na tyle, aby Liverpool nie tylko nie stracił na jakości, ale wręcz stał się jeszcze lepszy, atrakcyjniejszy i bardziej bezpośredni.

17. kolejka Premier League – jak radzili sobie Polacy?

Łukasz Fabiański zagrał prawdopodobnie swój najlepszy mecz w tym sezonie Premier League. Na jego nieszczęście do tego poziomu nie dojechali jego koledzy. Zawodziła przede wszystkim ofensywna West Hamu, bowiem nie udało się im stworzyć w zasadzie żadnej konkretnej sytuacji. By podopieczni Moyesa realnie zagrozili bramce Ramsdale’a, potrzeba było niefrasobliwych podań pomocników Arsenalu.

W drugą stronę wszystko układało się zupełnie odwrotnie. Kanonierzy raz za razem zdobywali przestrzeń blisko pola karnego, posyłając w bój coraz więcej zawodników. To oznaczało, że Fabiański był minionego wieczora naprawdę zapracowanym gościem. Zaliczył najwyższej jakości interwencję przy strzale Tierneya, zbijając piłkę na poprzeczkę. Wygrał również pojedynek z Lacazettem, którego zatrzymał przy okazji rzutu karnego. Do tego dorzucił jeszcze cztery inne nieco prostsze obrony.

Robił więc wszystko, by WHU jakoś wytrzymało okres burzy i naporu ze strony Arsenalu. Niestety dla niego, przy dwóch sytuacjach był niemal bezradny. Wciąż jednak jego występ należy wyróżnić na plus. Co ciekawe, można to powiedzieć w zasadzie o wszystkich naszych reprezentantach.

  • Matty Cash – kolejny świetny występ w barwach Aston Villi. Widać, że pod batutą Stevena Gerrarda gra mu się łatwiej w ofensywie, z czego może skorzystać także polska reprezentacja. Bez powodu nie znalazłby się w jedenastce kolejki.
  • Przemysław Płacheta – robił zdecydowanie najwięcej wiatru ze wszystkich piłkarzy Norwich. Nie miał może tak spektakularnego dryblingu jak z Manchesterem United, lecz i tak występy Płachety napawają optymizmem. Nawet jeśli beniaminek zdecyduje się na sprzedaż skrzydłowego, to nie powinien on mieć trudności ze znalezieniem porządnego klubu.
  • Jakub Moder – całe Brighton zaliczyło przeciętny występ z Wolverhampton, a Polak niekoniecznie wybijał się ponad tą średnią. Nie znaczy to jednak, że zagrał fatalnie – zagrał przyzwoicie, na poziomie szeregowego ligowca Premier League. A to już jest pewne osiągnięcie.
  • Jan Bednarek – niestety, środkowy obrońca nie zagrał w meczu z Crystal Palace.

17. kolejka Premier League – najlepsza jedenastka kolejki

Kevin De Bruyne – wbrew pozorom kandydatura Belga nie jest aż tak oczywista. W końcu trzeba było wybrać jednego piłkarza z zespołu, który wrzucił przeciwnikowi bagatela siedem bramek. Stawiam zatem na De Bruyne, ale nie tylko przez pryzmat jego dwóch trafień. Pomocnik błyszczał bowiem także w aspekcie samej kreacji, gdzie stworzył swoim kolegom aż cztery sytuacje.

De Bruyne nie grał koncertu, on dyrygował doskonale funkcjonującą orkiestrą. Manchesterowi City żarło w tym meczu wszystko, trudno właściwie wskazać jakiegoś piłkarza, który rozczarował. Takich meczów jak ten z Leeds United nie gra się często, tak samo jak nie zawsze uda się zaliczyć taki występ jak ten De Bruyne. Magię trzeba zatem docenić.

17. kolejka Premier League – najgorsza jedenastka kolejki

Saul – jasne, Leeds United było definitywnie najgorszą ekipą, która pokazała się w tej poszatkowanej kolejce. Tylko porażka Leeds, nawet tak wysoka, była bardziej prawdopodobna niż to, że Chelsea traci punkty na zdziesiątkowanym Evertonie. Tak się tymczasem stało – mimo tego, że Rafa Benitez musiał korzystać z usług debiutantów, a na środku obrony grał gość, który nie ma nawet 10 występów w Premier League, The Toffees zdołali zremisować.

Wielka w tym zasługa Jordana Pickforda, który zaliczył kilka spektakularnych interwencji, ale remisu Evertonu nie byłoby, gdyby nie Saul. Hiszpan wszedł na boisko w drugiej części, zastąpił Marcosa Alonso. I właśnie ta zmiana wykastrowała zapędy ofensywne Chelsea na lewej stronie boiska. Co więcej, Saul nie dawał żadnej pewności w defensywie, co potwierdził przy okazji rzutu wolnego. Najpierw złamał linię spalonego, a następnie obciął się z piłką. Everton zdołał wyrównać, a Saul – w pełni zasłużenie – znalazł się na świeczniku. Na pewno jednak nie chodziło mu o ten rodzaj blasku.

Fantasy Premier League – w poszukiwaniu sensu…

Czytaj także:

Fot.Newspix

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Benzema: Nikt nie zasłużył na Złotą Piłkę bardziej niż Vinicius

Bartosz Lodko
1
Benzema: Nikt nie zasłużył na Złotą Piłkę bardziej niż Vinicius

Anglia

Anglia

Benzema: Nikt nie zasłużył na Złotą Piłkę bardziej niż Vinicius

Bartosz Lodko
1
Benzema: Nikt nie zasłużył na Złotą Piłkę bardziej niż Vinicius

Komentarze

3 komentarze

Loading...