Czwartkowa prasa to raporty z Pucharu Polski i sporo wieści z klubów Ekstraklasy oraz pierwszej ligi. W „Super Expressie” znajdziemy natomiast rozmowę z Kamilem Grosickim. Skrzydłowy mówi o szansach powrotu do reprezentacji Polski, swojej formie i barażach o mundial. „Przegląd Sportowy” zajawia natomiast książkę Michała Listkiewicza. – Zbyszek jako wiceprezes PZPN odpowiadał za marketing i pochwalił się znalezieniem dodatkowego źródła finansowania. I tak podpisaliśmy z „Berlo” umowę o sponsorowaniu reprezentacji. – Zapamiętaj to nazwisko, to przyszła gwiazda polskiego biznesu – zachwalał Boniek właściciela tej firmy. Przyszła gwiazda polskiego biznesu skończyła za kratami.
Sport
Zmarł Ernest Wilczek. Legenda Górnika Zabrze.
W 1959 roku młody Wilczek został piłkarzem Górnika, a w swoim debiucie nie ustępował legendarnemu Ernestowi Pohlowi, który wbił Polonii Bydgoszcz 4 gole. Ledwie 18-letni wówczas młokos dorzucił dwa trafienia, a jednokrotni wówczas mistrzowie Polski wygrali 6:2. Zresztą wtedy właśnie rodził się legendarny Górnik. Wilczek był jednym z najważniejszych elementów sprawnie działającej maszyny, z którą sięgnął potem po 9 mistrzostw Polski i 6 krajowych Pucharów! Zabrzanie nie mieli na ligowym podwórku wielkiej konkurencji. Trener Ewald Cebula szybko postanowił zmienić pozycję Wilczka, z napastnika robiąc go rozgrywającym. I stworzył „potwora”. Pochodzący z Wirka piłkarz razem ze swoim kolegą z juniorskich czasów Zrywu Chorzów, Zygfrydem Szołtysikiem, stanowili o mocy napędowej zespołu, będąc podstawowymi kreatorami, mózgami drużyny. Koledzy z Górnika wielokrotnie z uśmiechem wspominali cwaniactwo i inteligencję Wilczka, który – niczym śląski Andres Iniesta czy Andrea Pirlo – zawsze myślał szybciej od innych. Kto wie, w jakim stopniu pomagała mu postura. Nieraz zdarzało się bowiem, że ci, którzy nie znali Wilczka, lekceważyli go z racji jego nieimponującego wzrostu (168 cm) oraz… okrąglutkiego brzuszka. Jak mówił sam zainteresowany dziennikarzowi Pawłowi Czado – był on u niego rodzinny.
Juliusz Letniowski wraca do gry w Widzewie. Akurat na pucharowe starcie z Wisłą Kraków.
Pucharowe mecze to okazja do sprawdzania dublerów, wydaje się jednak, że tym razem żaden z trenerów eksperymentował nie będzie. Może Adrian Gula da odpocząć 19-letniemu Mikołajowi Biegańskiemu w bramce, mając w odwodzie Pawła Kieszka, ale przecież Biegański uznany został za najlepszego piłkarza Wisły w listopadzie, a ponadto wiadomo, że w meczach pucharowych musi grać dwóch młodzieżowców. Z ostatnich dziesięciu meczów w lidze Wisła wygrała tylko dwa i jeden zremisowała, gdzie ma więc szukać zwycięstw, jak nie w meczach pucharowych? W poprzednich rundach Wisła wygrał wszak w Mielcu 3:1 i w Tychach 3:1. Trener Widzewa z kolei będzie miał okazję do sprawdzenia w boju formy Juliana Letniowskiego i Krystiana Nowaka. Obaj wyleczyli już kontuzje, ale w meczu z Zagłębiem Sosnowiec trzymani byli jeszcze na ławce rezerwowych. W środkowej linii liderem zespołu był ostatnio Marek Hanousek, on jest jednak raczej zawodnikiem defensywnym, Letniowski natomiast bardzo przydałby się w akcjach ofensywnych. Po żółtych kartkach i kontuzji opuścił od 24 października aż siedem meczów.
Dariusz Stelmach i Karol Borys to przykłady bardzo młodych zawodników, którzy dostają swoje szanse w dorosłej piłce.
Tylko patrzeć, jak słynący z dobrej pracy z młodymi zawodnikami trener Jacek Magiera da mu szansę w ekstraklasie. Rekordu Janusza Sroki – rocznik 1954 – już jednak nie pobije. Ten były zawodnik m.in. Szombierek Bytom w barwach Cracovii debiutował w wieku ledwie 15 lat i 57 dni! – To chyba znak czasu, że coraz młodsi zawodnicy atakują seniorską piłkę. Im więcej ich będzie, tym więcej statystycznie przebije się ich do seniorskiego futbolu. Później wiele już innych czynników decyduje, jak się to wszystko potoczy. Mam tutaj na myśli rozwój mentalny, fizyczny oraz to, czy wytrzyma to organizm. Trzeba trzymać kciuki za tych młodych zawodników i wprowadzać ich z głową. Przykładem jest nie tylko Stalmach z Górnika, ale przede wszystkim Kacper Kozłowski z Pogoni, który gra już w reprezentacji. Zbudował taką pewność siebie, że daje radę, a jeśli wytrzyma wszystko fizycznie, a widać że motorycznie też jest bardzo mocny, to droga do dużej kariery stoi otworem – mówi Mateusz Bukowiec, który sam w pierwszym zespole Górnika debiutował jako 16-latek, a teraz z powodzeniem szkoli najmłodszych w RKP ROW Rybnik.
Stal Mielec znalazła pieniądze na przetrwanie.
Klubowi najbardziej pomogła miejscowa firma Enervigo, zajmująca się technologiami efektywnego wytwarzania energii elektrycznej, ciepła i chłodu. Wykupiła udziały za 3,2 mln zł. 450 tys. zł zainwestowała w mielczan hiszpańska spółka Almerimar, a ponad 1 mln zł dorzuciło w sumie pięciu mieleckich przedsiębiorców. – To są środki nie na rozwój, a na bieżącą działalność. Muszą nam pozwolić przetrwać do czerwca. Będziemy bardzo mocno zwracać uwagę na wydatkowanie tych kwot, spłacanie zobowiązań, regulowanie wynagrodzeń. To kwota która pozwoli funkcjonować, a nie mocno się rozwijać – zaznacza prezes Klimek. Akcja „Ratujmy Stal Mielec” pewnie nie powiodłaby się, gdyby nie zaangażowanie i lobbing europosła Tomasza Poręby, od lat związanego z klubem z Podkarpacia.
Piłkarze ze wschodu Europy zdobywali „Złotą Piłkę”. Lewandowskiemu to się jeszcze nie udało.
Czy więc Lewandowski był skazany na porażkę z racji pochodzenia? Nie, chociaż fakt faktem – zadziałała globalna magia Lionela Messiego. Patrząc po wyżej opisanych przykładach, można zaś zauważyć pewne zależności. Po pierwsze, Złotą Piłkę zdobywali ci gracze z Europy Wschodniej, którzy imponowali na tle reprezentacyjnym – Masopust, Biełanow i Stoiczkow. Po drugie, pozostałe grono wykorzystywało „luki” powstałe w piłkarskim kalendarzu przez brak mistrzostw. Taką miał też w 2020 roku niedysponujący silną reprezentacją Robert Lewandowski – ale jak na złość wówczas plebiscyt odwołano, choć Polak nie miał wtedy sobie równych. Jaszyn, Albert, Błochin i Nedved królowali na krajowych podwórzach i w europejskich pucharach. Nie zawsze wszystko wygrywali, ale byli postaciami wiodącymi, oczarowywali i… nie grali w erze kosmitów, jakimi są Messi i Cristiano Ronaldo. Wyjątkiem jest natomiast Szewczenko, który w roku zdobycia Złotej Piłki na Euro nie grał, ale że wygrała Grecja, zadanie miał ułatwione. No i po trzecie – według „France Football” Masopustowi, Jaszynowi, Biełanowowi i Stoiczkowowi pomógł brak w plebiscycie piłkarzy spoza Europy. To jednak Lewandowskiego już nie dotyczy.
„Złotą Piłkę” komentuje Janusz Kupcewicz.
Właśnie: Messiemu w dużej mierze w ponownym wywalczeniu nagrody pomogło zdobycie mistrzostwa kontynentu z Argentyną, gdzie był najlepszym piłkarzem i strzelcem. Gdyby Lewandowski z reprezentacją osiągnął sukces na Euro, to byłoby inaczej?
– Na pewno tak. Można kogoś lubić czy nie lubić, ale przecież w tym plebiscycie typują przedstawiciele z ponad stu krajów. Taki turniej jak Euro pokazywany jest na całym świecie, a my daliśmy tam niesamowitą plamę, zajmując ostatnie miejsce w grupie. Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd, choć akurat za ten turniej Lewandowskiemu nie można wiele zarzucać. Co miał zrobić i co do niego należało, to zrobił. Zdobywał gole z Hiszpanią i Szwecją, swoją robotę wykonał, ale ostatnie miejsce poszło w świat.
Jak patrzeć na takie rankingi i plebiscyty?
– Umówmy się, że wybór w nich jest ciężki. Przy takiej sprawie, jak teraz, bardziej pasuje to, kto jest najpopularniejszym zawodnikiem, a nie najlepszym. Wybrać najlepszego – to inna kwestia, bo co ma decydować? Jakie kryterium? To trudno określić.
Lewandowski mógł czuć rozczarowanie?
– Po samej minie zawodnika było widać, że jest lekkie rozczarowanie, że jest goryczka. No bo to przecież jest coś, zdobyć Złotą Piłkę.
Szymon Sobczak błyszczy skutecznością w Sosnowcu.
W piątkowym meczu Sobczak ma szansę pobić jeszcze jeden rekord. Na razie wyrównał osiągnięcie Szymona Lewickiego, który jesienią 2017 roku zdobył dla sosnowiczan 10 bramek. Skuteczniejszy od Lewickiego i Sobczaka w ostatnim czasie był w Zagłębiu jedynie Rafał Jankowski, który w rundzie jesiennej sezonu 2011/12 w ówczesnej II lidze zachodniej (trzeci poziom rozgrywek) zdobył 13 bramek. – Wiadomo, że napastnika rozlicza się z bramek i każdy na te indywidualne osiągnięcia danego piłkarza patrzy. Dla mnie zawsze na pierwszym miejscu jest wynik zespołu, a potem moje statystyki. Na pewno cieszy to, co udało się osiągnąć, ale pełne podsumowanie będzie po ostatnim meczu, bo – jak wiadomo i jak głosi klasyk – mężczyznę poznaje się po tym jak kończy – uśmiecha się Szymon Sobczak.
Super Express
Rozmowa z Kamilem Grosickim. O jego formie i barażach.
– Jak wyglądają twoje wyniki wydolnościowe w porównaniu z tymi sprzed kilku lat?
– Przed podpisaniem umowy z Pogonią miałem testy wydolnościowe i trenerzy byli zadowoleni, uwzględniając to, że długo nie grałem. Od maja do sierpnia, gdy podpisałem umowę, trenowałem tylko indywidualnie. Woparciu ote wyniki budowaliśmy – i dalej to robimy – formę fizyczną.
– Losowanie baraży do MŚ było korzystne?
– Nawet bardzo, mamy szczęście do losowań w ostatnich latach. Mecz w Rosji będzie z gatunku tych, co wywołują specjalne emocje u piłkarzy i kibiców, jak z Niemcami czy Anglią. Na takie mecze się czeka i będzie dodatkowa mobilizacja dla wszystkich. Tyle że nieraz mieliśmy dobre losowania, apóźniej były problemy. Ale wierzę w chłopaków, że zdobędą awans na mundial. Wmarcu trzeba być jednak gotowym na wszystko.
Przegląd Sportowy
Raportu z Pucharu Polski. Legia skupuje obcokrajowców, a awans dał jej wychowanek. Mniejsze okienko informuje nas o planowanym zwolnieniu Dariusza Żurawia.
Natomiast wprowadzenie Emrelego dało niewiele, reprezentant Azerbejdżanu wciąż jest cieniem napastnika, który błyszczał w eliminacjach europejskich pucharów. Gołębiewski zdecydował się więc wprowadzić napastnika z doświadczeniem nieporównywalnie mniejszym, ale w tym momencie wydaje się, że z większą chęcią do gry: Szymona Włodarczyka. Syn byłego piłkarza Legii miał wieczór, na jaki czekał od dawna – to właśnie on wykorzystał błąd bramkarza gospodarzy Sebastiana Madejskiego i po dośrodkowaniu z rzutu rożnego trafi ł do siatki. Chwilę później przelobował golkipera Motoru i strzelił drugiego gola, ale tego sędzia już nie uznał. Jedna bramka 18-latka wystarczyła, by mistrz Polski awansował do kolejnej rundy. Włodarczyk uratował marzenia o europejskich pucharach w następnym sezonie i pokazał, że czasem lepiej dać szansę ambitnej młodzieży niż obcokrajowcom bez formy.
Pogoń chce potwierdzać aspiracje.
Jeszcze dorzucę coś od siebie. Wiadomo, będziemy dzisiaj świętować, cieszyć się, ale troszkę teraz popsuję nastroje. Uwierzcie mi, za tydzień będzie dużo trudniejszy mecz niż te trzy czy cztery, które właśnie rozegraliśmy. Trzeba się na to nastawić. Nie będzie się grało łatwo, ale, panowie, kto jest na to gotowy, jak nie my? – powiedział w szatni po zwycięskim spotkaniu z Lechią Gdańsk (5:1) kapitan Pogoni Damian Dąbrowski. […] Dlaczego? Bo w Polsce rola faworyta nieraz ciąży. – W ekstraklasie drużyny często nie potrafi ą udźwignąć takiej presji. To duża sztuka. W naszych realiach to powoduje pewną nonszalancję, uśpienie i bywa zdradliwe – wyjaśniał nam były piłkarz m.in. Lecha Poznań oraz Legii Warszawa Maciej Murawski, obecnie ekspert stacji Canal+. A po sześciu wygranych w ośmiu ostatnich potyczkach ligowych na zespół trenera Kosty Runjaica należy patrzeć jak na faworyta. Co więcej, jakoś tak się składało w ostatnim czasie, że właśnie na przełomie roku drużyny z czołówki potykały się na przeciwnikach z dna tabeli, o czym na własnej skórze przekonali się Portowcy w sezonie 2019/20. Na dwie kolejki przed końcem jesieni Granatowo- -Bordowi przewodzili w tabeli i wydawało się, że przezimują na pierwszym miejscu, skoro czekały ich starcia z przedstawicielami strefy spadkowej – Wisłą Kraków oraz Koroną Kielce. Ile zdobyli w tych meczach punktów? Okrągłe zero po porażkach 0:1.
Wisła Płock testuje piłkarzy z niższych lig.
W ostatnich dniach klub z Mazowsza zorganizował testy dla kilku piłkarzy z niższych szczebli rozgrywkowych. Serwis 90minut.pl informował o tym, że przeszło je czterech graczy: Arkadiusz Korpalski (23 lata, obrońca, KP Starogard Gdański/III liga, w tym sezonie 15 meczów/2 gole), Cyprian Poniedziałek (20 lat, pomocnik, Carina Gubin/III liga, 16/6), Sebastian Rugowski (20 lat, napastnik, Sokół Ostróda/II liga, 19/2) i Damian Urban (19 lat, obrońca, ŁKS Łagów/III liga, 18/1). W sumie sprawdzanych zawodników było kilku więcej. Testowani gracze spędzili w Płocku tydzień i rozegrali dwa sparingi z drugim i trzecim zespołem (Wisła III Płock to lider płockiej B-klasy). Dwóch z nich pokazało się z bardzo dobrej strony i ich przejście do ekipy z Mazowsza jest możliwe.
Wracają problemy z koronawirusem. Piast już cierpi, w Białymstoku jest niepokój.
To już drugi raz, gdy covid tak mocno dotyka zespół Piasta. W poprzednich rozgrywkach koronawirus dopadł gliwiczan pod koniec października i w połączeniu z przerwą na mecze reprezentacji sprawił, że zespół Waldemara Fornalika do gry wrócił niemal miesiąc później. Przerwa w środku rundy była więc dłuższa od tej, jaką gracze mieli między sezonami. […] Jednak Piast nie jest jedyną drużyną, która zmaga się obecnie z zarażeniami koronawirusem. Sześć przypadków pojawiło się też wśród graczy Jagiellonii, ale białostoczanie na razie nie chcą przekładać swoich meczów. Tym bardziej że w ich przypadku sytuacja nie jest jednoznaczna, bo kilku graczy miało pozytywny wynik testu przeprowadzonego w klubie, ale już drugi, robiony w szpitalu, był negatywny. Oczywiście każdy z piłkarzy został odizolowany od zespołu i trenuje indywidualnie. W Białymstoku czekają jednak na rozwój sytuacji i jeśli ta się pogorszy, czego nie można wykluczyć, spotkania Jagi mogą zostać przełożone.
Piotr Wołosik rozmawia z Michałem Listkiewiczem. A w zasadzie – zajawia fragmenty ich książki.
Bońkowi odgryzałem się historią sprzed lat, gdy wprowadził do związku niewypłacalnego sponsora – Pomorskie Towarzystwo Leasingowe „Berlo”. Zbyszek jako wiceprezes PZPN odpowiadał za marketing i pochwalił się znalezieniem dodatkowego źródła finansowania. I tak podpisaliśmy z „Berlo” umowę o sponsorowaniu reprezentacji. – Zapamiętaj to nazwisko, to przyszła gwiazda polskiego biznesu – zachwalał Boniek właściciela tej firmy. Przyszła gwiazda polskiego biznesu skończyła za kratami. Facet zgodnie z umową zapłacił nam pierwszą ratę, skonsumował reklamowo obecność przy reprezentacji, a potem nie płacił już nic. – I to ty go, Zbyszek, wpuściłeś do związku. Czy ja ci to wypominam? – przypominałem Bońkowi.
Zdecydowanie wspieram popularyzację futbolu kobiecego, choć pamiętam jego nieco egzotyczne początki w Polsce. Sędziowałem jeden z pierwszych finałów Pucharu Polski pań. Przed wyjściem na murawę kilka dziewczyn figlarnie zagadywało mnie: – Panie sędzio, a my wczoraj wieczorem czekałyśmy w pokoju na pana z szampanem… I nic. Podczas tego finału z obu stron sypały się przekleństwa. Niby normalna rzecz na boisku, ale te dziewczyny wyzywały od takich, jak wulgarnie nazywa się męski narząd. Po spotkaniu z ciekawości zapytałem trenerów, o co chodzi z tym, że one co rusz wymyślają sobie od „ch…”? – A bo one bardzo chcą grać jak faceci i być jak faceci. Puszczając oko, zaproponowałem niegdyś Seppowi Blatterowi, że wrócę do sędziowania, jeśli FIFA wprowadzi futbol plażowy kobiet. Uciął mój pomysł: „Nie jesteś pierwszy, z pięćdziesięciu się już zgłosiło. Nawet starszych od ciebie”.
fot. Newspix