– Kibicom należy się informacja, gdzie jesteśmy. Klub jest obecnie prowadzony do bólu transparentnie. Każdy – czy to kibic czy potencjalny sponsor – może do nas przyjść i uzyskać informację na temat naszej kondycji finansowej. Potrzebujemy pomocy i miasto jest dla nas naturalnym partnerem. Dodam, że z kilku przyczyn niełatwym. Jedną z nich są emocje polityczne. Stal uznawana jest za klub „pisowski”, ale uważam, że w taki sposób nie powinno się myśleć. Przecież instalacja podgrzewanej płyty, awans do ekstraklasy, znalezienie 30 mln złotych na nowoczesną halę sportową czy budowa nowego ośrodka treningowego i pełnowymiarowego, zadaszonego boiska, nie jest dla wyborców PIS-u, PO czy PSL, ale dla wszystkich mieszkańców Mielca i regionu – mówi Tomasz Poręba, europoseł PiS, na łamach “Przeglądu Sportowego”. Co poza tym dziś w prasie?
“SPORT”
Dlaczego Artur Płatek rozstał się z Górnikiem Zabrze? Powodów trzeba szukać w letnich decyzjach.
W kuluarach, „na mieście” mówi się, że w dużej mierze za odejściami w ostatnim czasie takich osób, jak były już prezes Dariusz Czernik i teraz Artur Płatek, stoi to, co działo się w Górniku latem. W końcówce letniego okienka transferowego w Zabrzu pojawiła się dwójka nowych napastników. Byli to Vamara Sanogo i młodzieżowy reprezentant Macedonii Północnej David Tosevski. Obaj grają na razie mało, ale teoretycznie stanowili alternatywę dla Jesusa Jimeneza, który miał byćsprzedany do tureckiego Konyasporu. Z takiej transakcji w klubowej kasie Górnika, która nie bardzo jest pełna, byłoby ok. 2 mln złotych. Warunki transakcji najlepszego w ostatnim czasie strzelca Górnika nad Bosfor były już wynegocjowane, ale w ostatniej chwili wszystko zablokowała… Torcida oraz prezydent Małgorzata Mańka-Szulik. Jimenez został w klubie, nadal strzela bramki, ale już za parę miesięcy będzie mógł odejść za darmo, zresztą jak paru innych graczy, którym z końcem czerwca kończą się umowy.
Pożegnanie stadionu w Opolu na prawie pół roku. A wraz z pożegnaniem – kara od PZPN-u dla Odry.
To mecz za 5 tysięcy złotych. Taką karę wymierzyła Komisja ds. Licencji Klubowych opolanom za to, że podejmą gości z Łodzi na swoim stadionie przy Oleskiej 51. Wysłużony obiekt nie ma systemu podgrzewanej murawy, czyli – w myśl podręcznika licencyjnego– od początku listopada do końca marca nie spełnia wymogów zaplecza ekstraklasy. – Nie jesteśmy oszustami. Powtarzamy, że temat stadionu idzie w naszym mieście do przodu. Niebawem powinna zostać podpisana umowa z generalnym wykonawcą nowego obiektu. Na obecnym mamy zaległości infrastrukturalne, czego nie poprawi się w moment – mówi Tomasz Lisiński, prezes Odry, która o tej porze roku podobne problemy w najbliższych latach jeszcze będzie mieć. Miasto nie zainwestuje w instalację podgrzewanej murawy na Oleskiej, bo docelowo i tak wjadą tam buldożery, by zrobić miejsce na aquapark, zaś nowy stadion stanie na północnych obrzeżach miasta.
Paulo Sousa będzie mógł normalnie pracować podczas zgrupowania – Portugalczyk kończy właśnie kwarantannę po przechorowaniu koronawirusa.
Dotychczasowe mecze reprezentacji poprzedzało zgrupowanie kadry w Warszawie, ale tym razem zrobiono wyjątek. Z powodów logistycznych (m.in. brak lotniska w Andorze i w efekcie perspektywa dłuższego dojazdu na miejsce) zdecydowano, że biało-czerwoni zbiorą się w Hiszpanii i pozostaną tam przez cztery kolejne dni. Zgrupowanie rozpocznie się 8 listopada w hotelu Camiral koło Girony. Zajęcia będą odbywać się na boisku treningowym położonym obok hotelu. Pod koniec października PZPN potwierdził, że Sousa uzyskał pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa. Portugalski szkoleniowiec przebywał w izolacji w ojczyźnie. – Dzisiaj trener kończy kwarantannę, nie musi już mieć dodatkowych badań. Może więc bez przeszkód wciąż udział od początku w zgrupowania w Hiszpanii – powiedział Jakub Kwiatkowski, team menedżer reprezentacji i rzecznik PZPN.
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Legia przegrała z Napoli po raz drugi – może udałoby się powalczyć o punkty do ostatnich minut, ale głupota Josue przekreśliła jakiekolwiek szanse Legii.
Najmocniej zawiódł jednak kto inny: Josue. Ten mecz będzie mógł śnić mu się po nocach. To po jego dwóch faulach w polu karnym arbiter podyktował jedenastki dla gości – obie wykorzystane. W pierwszej sytuacji można mieć spore wątpliwości, czy aby na pewno jego walka z Piotrem Zielińskim była nieprzepisowa, w drugiej chciał wybić piłkę przewrotką i kopnął rywala w rękę. Chwilę później Miszta wyciągał już piłkę z siatki po raz trzeci – tym razem pokonał go Lozano. Legia przegrała 1:4, dała sobie wbić jeszcze więcej goli niż w Neapolu, jednak w czwartek mistrz Polski prezentował się lepiej, długo nie był aż tak zdominowany przez lidera Serie A. Miał jednak kilka bardzo słabych punktów i to sprawiło, że przegrał drugi mecz w grupie, spadając z pierwszego miejsca. Znów nie potrafi ł się podnieść, kiedy stracił gola, po kolejnych bramkach wszystko się posypało, czego zwieńczeniem była fatalna postawa w defensywie przy czwartej bramce gości. Zawiodły stałe fragmenty gry, nie było automatyzmów, łatwo złamała się psychika.
Skomplikowana historia Bena Ledermana z Rakowa. Szkółka Barcy, podróże po świecie, wreszcie transfer do Polski i deklaracja, że chce grać dla biało-czerwonych.
W Rakowie wszyscy chwalą go za pracowitość i… naukę języka polskiego. Jeszcze ma opory przed mówieniem, ale w zasadzie wszystko rozumie. Chociaż do tego niechętnie się przyznaje. – Z mojej rodziny najlepiej po polsku mówi oczywiście babcia. Zdarza się, że porozmawiamy. Rodzice nie mówią po polsku. Jeżeli chodzi o mnie, to dużo się uczę. Kilka razy w tygodniu mam lekcje. Chyba jest coraz lepiej. Słowa, które są przydatne na boisku, znam już wszystkie. Generalnie po polsku o piłce nożnej jestem w stanie porozmawiać. Poza tym – jest trudniej. Polski nie jest łatwym językiem. Przyjechałem do Rakowa w lutym 2020 roku i nie znałem w zasadzie żadnych słów. Zaczynałem od zera. Czuję jednak, że robię systematyczne postępy – mówi 21-latek. Kiedy zapytaliśmy go, dlaczego zdecydował się reprezentować Polskę, mogąc grać dla Izraela lub Stanów Zjednoczonych, odparł: – Po prostu ludzie z PZPN zadzwonili do mnie. Uznałem, że to najlepsza możliwa decyzja. Za jakiś czas zobaczymy, czy miałem rację. Tak jednak czuję. Uważam, że inaczej nie mogłem postąpić. Chcę reprezentować Polskę z dumą – podkreślił.
Tomasz Poręba, europoseł PiS, działający też na rzecz Stali Mielec, mówi wprost, że sytuacja finansowa Stali jest fatalna i bez tlenu Stal może nie dokończyć tego sezonu.
Jak obecnie wygląda sytuacja finansowa klubu?
Bardzo źle. Po awansie do ekstraklasy odsunąłem się na bok, bo nie byłem w stanie już dłużej zarządzać klubem, często przez telefon z Brukseli. Zostawiłem to ówczesnym władzom klubu, wierząc, że sobie poradzą. W grudniu ubiegłego roku zostałem ponownie poproszony o pomoc. Usłyszałem, że po awansie budżet Stali został rozpędzony do kwoty 20 mln złotych, podczas gdy wpływów jest 12 mln. Doszło do zmiany władz. Razem z nowym prezesem Jackiem Klimkiem, który mocno restrukturyzuje klub i wykonuje kawał świetnej roboty, chcemy ten dług zniwelować. Szukamy sponsorów, ludzi, którzy chcieliby nam zaufać i pomóc. Mogę jedną rzecz powiedzieć z całą mocą: nie poddamy się i wierzę, że uda nam się wyciągnąć Stal nie tylko sportowo, ale również finansowo.
Prezes Klimek wysłał do przedstawicieli władz Mielca list, w którym prosi o pożyczkę. Można w nim znaleźć kilka mocnych stwierdzeń: „Bez pomocy nie uratujemy klubu, który być może na lata zniknie z piłkarskiej mapy Polski”. To próba nacisku, czy naprawdę Stal jest w dramatycznym położeniu i może na przykład nie dograć do końca sezonu?
To drugie. W pełni zgadzam się z treścią tego listu, bo to najbardziej uczciwe postawienie sprawy. Kibicom należy się informacja, gdzie jesteśmy. Klub jest obecnie prowadzony do bólu transparentnie. Każdy – czy to kibic czy potencjalny sponsor – może do nas przyjść i uzyskać informację na temat naszej kondycji finansowej. Potrzebujemy pomocy i miasto jest dla nas naturalnym partnerem. Dodam, że z kilku przyczyn niełatwym. Jedną z nich są emocje polityczne. Stal uznawana jest za klub „pisowski”, ale uważam, że w taki sposób nie powinno się myśleć. Przecież instalacja podgrzewanej płyty, awans do ekstraklasy, znalezienie 30 mln złotych na nowoczesną halę sportową czy budowa nowego ośrodka treningowego i pełnowymiarowego, zadaszonego boiska, nie jest dla wyborców PIS-u, PO czy PSL, ale dla wszystkich mieszkańców Mielca i regionu. Mieszkam od lat za granicą i tam takie podejście byłoby nie do pomyślenia. Grająca w ekstraklasie Stal jest dla miasta wizerunkowym oknem na świat. To powinno być nasze wspólne dobro, o które wszyscy dbamy. Chciałbym podkreślić jedną rzecz: nie żebrzemy o pieniądze. Prosimy jedynie o pożyczkę, którą przy obecnym modelu zarządzania klubem i potencjale sportowym drużyny, bez problemów spłacimy. Na dziś same pieniądze od sponsorów i z Canal+ nie wystarczą. Potrzebujemy tylko, żeby ktoś podał nam tlen.
“Chwila z…” Radosławem Murawskim. O problemach osobistych, które mocno go doświadczyły – razem ze swoją partnerką stracili dziecko. Ale i o spotykaniu życzliwych ludzi, o szalonych kulisach transferu do Lecha
Kto pomógł panu, by sfinalizować transfer do Lecha?
To była szalona historia. Wszystkie warunki były już z Lechem ustalone, klub przysłał mi kontrakt na maila. Musiałem go tylko wydrukować, podpisać, odesłać. Tylko albo aż, bo okazało się to sporym problemem. Nie chciałem tego załatwiać w klubie, bo przecież do czerwca byłem jeszcze zawodnikiem Denizlisporu. Stwierdziłem, że na pewno znajdę ksero w jakimś hotelu. Pojechałem do pierwszego, usłyszałem, abym zgrał im plik na pendrive, oni się tym zajmą. Nie chciałem, by ktoś do tej umowy zaglądał, recepcjonista odesłał mnie więc do innego komputera, który nie działał. Kiedy wysłałem im umowę na maila – nie przeszedł załącznik. Krążyłem po czterech hotelach, w żadnym nie udało się wydrukować kontraktu. Byłem już totalnie zrezygnowany. Wiedziałem, że w Poznaniu czekają, by ogłosić transfer, jednak ja byłem bezradny. W końcu Klaudia napisała do sąsiadki – ona wszystko wydrukowała. Finał z happy endem, ale nerwów kosztował sporo. I znów dobre zakończenie było dzięki dobrym ludziom.
Wygląda na to, że zmiany klubów to zazwyczaj u pana sporo stresu, bo z kolei przy transferze z Palermo do Turcji okazało się, że ma pan nieważny paszport.
To był śmiech przez łzy. Gdy zdecydowaliśmy się na przeprowadzkę, menedżer poprosił, abym przesłał mu zdjęcie dokumentów. Po chwili oddzwonił pytając, czy sobie robię z niego jaja. „Gdzie ty chcesz polecieć z tym paszportem? On jest dawno nieważny” – usłyszałem. Zbladłem. Na szczęście udało się to załatwić jednego dnia w ambasadzie w Rzymie.
Te historie o tyle mi do pana nie pasują, że zdaje się pan rozsądny, poukładany, odpowiedzialny, co można było w panu dostrzec już kilka dobrych lat temu – nieprzypadkowo Radoslav Latal dał 21-latkowi opaskę kapitańską w Piaście, robiąc pana najmłodszym kapitanem w ekstraklasie.
Ktoś mi wtedy mówił, że jednym młodszym ode mnie kapitanem w Europie był jakiś zawodnik w lidze chorwackiej. To było dla mnie ogromne wyróżnienie, choć dostałem opaskę dość naturalnie: z klubu odszedł Adrian Klepczyński, który ją nosił, drugi w kolejce był Kuba Szmatuła, potem ja, który zostałem już wcześniej wybrany do rady. Trener Latal uznał, że sobie poradzę, widział, że jako wychowanek Piasta czuję ogromną odpowiedzialność. Mieliśmy wtedy taką ekipę, że nie bałem się tego wyzwania.
“SUPER EXPRESS”
Nic ciekawego. Krótka relacja z meczu Legii i tekst o tym, że Verdasca ze Śląska ma ładną dziewczynę.