W Premier League często mówi się o „syndromie drugiego sezonu”. Dotyczy on beniaminków, którzy tuż po awansie do angielskiej ekstraklasy robią w niej nieoczekiwanie wielką furorę, ale w kolejnych rozgrywkach gwałtownie gasną i wracają do szeregu, a często wręcz spadają z powrotem do Championship. Czyżby ten syndrom dotknął również Leeds United?
Leeds United – kiepski start sezonu
Poprzednie rozgrywki Premier League były dla Leeds ze wszech miar udane. „Pawie” szybko udowodniły, że awans na najwyższy poziom rozgrywek po wielu latach niepowodzeń nie był ani przypadkiem, ani wynikiem osiągniętym ponad stan. Ostatecznie uplasowały się na dziewiątej pozycji w stawce, z niedużą stratą do West Hamu, Tottenhamu czy Arsenalu, a wyżej między innymi od Evertonu czy też Wolverhampton. Może na pierwszy rzut oka dziewiąta lokata nie robi szczególnego wrażenia, ostatecznie to środek ligowej tabeli, no ale trzeba też porównywać „Pawie” z pozostałymi beniaminkami. W sezonie 2020/21 z ligą pożegnały się ekipy Fulham oraz West Bromwich Albion – obie spędziły w Premier League zaledwie rok. Zderzenie z surowymi realiami okazało się dla nich mordercze. Tymczasem podopieczni Marcelo Bielsy przetrwali bez większych zadrapań. W zasadzie ani przez moment nie martwili się o ligowy byt.
Teraz wygląda to nieco mniej okazale. Za nami cztery kolejki sezonu 2021/22, a United nie mają na koncie ani jednego zwycięstwa i znajdują się tuż nad strefą spadkową. Oczywiście jest jeszcze za wcześnie, by odpalać syrenę alarmową – przed nami mnóstwo grania i, znając realia Premier League, czeka nas jeszcze około pół miliona zwrotów akcji. Jednak w głowie Bielsy ostrzegawcza kontrolka powinna się już zaświecić.
Jego zespół prezentuje się słabo.
- 1. kolejka – 1:5 z Manchesterem United (wyjazd)
- 2. kolejka – 2:2 z Evertonem (dom)
- 3. kolejka – 1:1 z Burnley (wyjazd)
- 4. kolejka – 0:3 z Liverpoolem (dom)
Okej, terminarz „Pawi” nie należał na pewno do najłatwiejszych, lecz jedenaście straconych goli w czterech spotkaniach to beznadziejne statystyki nawet jak na standardy tej zwariowanej drużyny, która przyzwyczaiła nas do tego, że woli wygrać mecz 4:3 niż 1:0. – Gdybym tylko miał pewność, że zmiana stylu przyniesie nam lepsze wyniki, zrobiłbym to natychmiast – zapewnił Bielsa, pytany o zbyt odważną grę swojego zespołu.
Leeds United – kłopoty w defensywie
Trzeba zaznaczyć, że działacze Leeds nie zadowolili się solidną postawą zespołu w pierwszym sezonie po powrocie do Premier League. Latem do klubu dołączyli Daniel James (za 25 milionów funtów) oraz Junior Firpo (za 13 milionów). Wykupiony został także Jack Harrison. Do tego można wymienić młodego bramkarza Kristoffera Klaessona i kilka innych perełek, jak choćby Amari Mille z Birmingham czy Leo Hjlede z Celticu. Kadra „Pawi” prezentuje się więc summa summarum całkiem solidnie. Choć Bielsa ma pewne problemy, by nowi zawodnicy pokazali przy Elland Road pełnię możliwości.
Te kłopoty to zresztą nie nowość.
Spójrzmy choćby na Rodrigo, wyciągniętego rok temu z Valencii za 26 baniek. 25-krotny reprezentant Hiszpanii dołączał do Leeds jako potencjalna gwiazda, tymczasem Bielsa bardzo często wykorzystuje go jako jokera. Robin Koch miał wnieść nową jakość do gry obronnej zespołu, lecz nieustannie nękają go kontuzje. 21-letni Illan Meslier nie zapewnia z kolei między słupkami takiego spokoju, jakiego pewnie życzyłby sobie Bielsa.
NEWCASTLE WYGRA Z LEEDS? KURS: 3,00 W FUKSIARZU!
Kolejnym palącym tematem są urazy, które sprawiają, że kadra Leeds wcale nie wydaje się aż tak szeroka. Przede wszystkim szkoleniowiec „Pawi” ma trudności ze skompletowaniem formacji defensywnej, co tylko dodatkowo demoluje i tak dziurawą obronę zespołu. Wspomniany Koch nieustannie się leczy i trudno upatrywać w nim lidera. Diego Llorente również regularnie zmuszony jest do pauzowania. W dzisiejszym spotkaniu z Newcastle nie wystąpi również zawieszony Pascal Struijk i nagle okazuje się, że pole manewru Bielsy skurczyło się do mikroskopijnych rozmiarów. Duet środkowych obrońców stworzą zapewne Liam Cooper oraz przesunięty z konieczności do centrum Luke Ayling, ale historia pokazuje, że Leeds w takim składzie bronią bardzo kiepsko.
W ogóle defensywne statystyki podopiecznych Bielsy w sezonie 2021/22 to horror.
- stracone gole: 12 (19. miejsce w lidze)
- spodziewane stracone gole (xGA): 9 (19. miejsce)
- strzały celne przeciwników: 26 (20. miejsce)
- kluczowe podania przeciwników: 60 (20. miejsce)
- podania przeciwników z akcji, które doprowadziły do strzału: 92 (19. miejsce)
- podania przeciwników ze SFG, które doprowadziły do strzału: 12 (19. miejsce)
W którą rubryczkę nie spojrzeć, tam United wypadają albo najgorzej, albo prawie najgorzej w Premier League. Ich intensywność gry nadal jest dość imponująca, ale nie przekłada się na tak wiele skutecznych odbiorów piłki w środku pola lub na połowie przeciwnika jak za najlepszych chwil kadencji Bielsy. Sporo pary idzie w gwizdek – „Pawie” stosunkowo rzadko odzyskują futbolówkę w środkowej i ofensywnej tercji boiska. A to przekłada się na liczbę straconych bramek – odległości pomiędzy obrońcami Leeds są tak duże, że rywale z łatwością przedostają się pod bramkę ekipy Bielsy.
Leeds United – spokój środowiska
Jest za wcześnie, by prognozować spadek Leeds, albo zastanawiać się nad rozstaniem z Bielsą. To oczywiste, że „Pawie” właśnie temu szkoleniowcowi zawdzięczają obecność w Premier League i każdy, kto zechciałby teraz doprowadzić do rozstania z Argentyńczykiem, powinien zostać gruntownie przebadany, a najlepiej od razu zawinięty w kaftan. Ale defensywę należy koniecznie uszczelnić, bo za chwilę United mogą mieć kłopoty. Już mają kłopoty.
Wokół klubu panuje jednak spokój. Emanuje nim sam manager i jego podejście udziela się zawodnikom, a także lokalnym dziennikarzom oraz kibicom. W Leeds wszyscy wciąż spijają słowa z ust „profesora Bielsy” i ani im przez myśl nie przejdzie, by drużyna potrzebowała nowego człowieka u steru. Na pewno nie zmieni tego stanu rzeczy ewentualna porażka w dzisiejszym starciu z Newcastle United, która może zepchnąć Leeds na samo dno tabeli. Aczkolwiek trochę twórczego fermentu chyba by na Elland Road nie zaszkodziło. Nietrudno bowiem zauważyć, że kilku bohaterów poprzednich rozgrywek – choćby Mateusz Klich, ale i Patrick Bamford, Jack Harrison czy Stuart Dallas – jest bardzo dalekich od swojej topowej dyspozycji.
Co tu dużo mówić – „Pawie” nie dojechały z formą na start sezonu. Czas się obudzić.
fot. NewsPix.pl