Reklama

PRASA. “Efekt Podolskiego”? Obroty w sklepie Górnika skoczyły o 300% normy

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

14 sierpnia 2021, 09:11 • 8 min czytania 7 komentarzy

Szaleństwo, choć wolę stwierdzenie „pozytywna energia”, trwa. Widać to choćby po obrotach sklepu klubowego. Wiem, że trudno porównywać je rok do roku, skoro przez wiele miesięcy był zamknięty z powodu pandemii, więc przychody z dnia meczowego wynosiły zero. Ale gdyby cofnąć się do „normalnych czasów”, pewnie można by mówić o wzroście na poziomie 300 proc. Albo i więcej. Wystrzał w kosmos! – mówi prezes Górnika Zabrze Dariusz Czernik o “efekcie Podolskiego”. O tym dziś w “Super Expressie”. A co poza tym w sobotniej prasie?

PRASA. “Efekt Podolskiego”? Obroty w sklepie Górnika skoczyły o 300% normy

“SPORT”

Kilka historii o tym, jak Jakub Rzeźniczak podpadał kibicom Piasta. A to wybił zęba Wilczkowi, a to wkurzał ich w mediach społecznościowych.

Ostatnie zdarzenie miało miejsce stosunkowo niedawno, ale wypominane piłkarzowi jest po dziś dzień. Na kolejkę przed końcem sezonu 2018/19 Legia potknęła się w Białymstoku i Piast był o krok od historycznego i sensacyjnego mistrzostwa Polski. Rzeźniczak, wówczas zawodnik Karabachu Agdam, na Twitterze mocno przeżywał niepowodzenie swojej byłej drużyny. – Powiedziałem koledze, że jak Piast zdobędzie mistrza, kończę karierę. Może to już czas – taki wpis pojawił się w tym medium społeczościowym. Ostatecznie Piast został mistrzem, a Rzeźniczak kariery nie zakończył. Jak można się domyślać, mnóstwo kibiców, nie tylko Piasta, zachowało sobie ten cytat, by później „maltretować” nim piłkarza. Ten tłumaczył się, że to był żart, pisany pod wpływem emocji. Mleko się jednak rozlało i do dziś, gdy w Gliwicach pada nazwisko Rzeźniczak, kibice uśmiechając się pytają: „a on nie miał przypadkiem zakończyć kariery?” Jak widać, nudy nie ma i dziś też może być ciekawie. Mamy na myśli oczywiście sportowe emocje w meczu Piasta z Wisłą Płock.

Raków kontra Gent. Czyli ekipa z Gandawy jest ostatnią przeszkodą ekipy Marka Papuszna na drodze do pierwszego awansu w historii Rakowa do fazy grupowej europejskich pucharów.

Reklama

Od postawy Legii i Rakowa zależy, czy będziemy mogli emocjonować się ich meczami w obu tych rozgrywkach. Na razie wiadomo tyle, że w Lidze Europy miejsce w fazie grupowej ma zapewnione 16 klubów, w tym Napoli Piotra Zielińskiego, West Ham Łukasza Fabiańskiego, Lokomotiw Moskwa Macieja Rybusa czy Olympique Marsylia Arkadiusza Milika. W Lidze Konferencji zagra: 10 przegranych play off Ligi Europy, 5 zwycięzców ścieżki mistrzowskiej oraz 17 zwycięzców ścieżki niemistrzowskiej. Żeby w tym gronie się znaleźć Raków musi pokonać belgijski KAA Gent. Klub z Gandawy liczy sobie 157 lat, ale sekcja piłkarska istnieje tam „tylko” 121 lat. Raz był mistrzem Belgii w sezonie 2014/15, trzykrotnie zdobył Puchar (1964, 1984, 2010) i raz Superpuchar Belgii (2015). Do play offu jest przyzwyczajony, bo właśnie po takim turnieju z udziałem czterech drużyn zakwalifikował się do Ligi Konferencji, wyprzedzają Mechelen, Oostende i Standard. Ligę Konferencji zaczął od II rundy, gdzie wyeliminował Valerengę. Na swoim stadionie Ghelamco Arena wygrał 4:0 i jedną z bramek zdobył znany na z występów w Legii Vadis Odjidja Ofoe, który jest kapitanem Gentu. Listę strzelców otworzył w 11 minucie Gianni Bruno, ale nie popisał się w 72, marnując rzut karny (przy wyniku 3:0). Rewanż w Norwegii przegrał 0:2, tym razem w 11 minucie bramkę stracił i była samobójcza. Strzelił ją Kenijczyk Joseph Okumu. Jednak odkupił ten błąd w tym tygodniu, bo to jego bramka w wyjazdowym meczu z łotewskim RFS Ryga przesądziła o zwycięstwie 1:0 i awansie Gentu.

Problemy Barcelony, zastój Realu, wzmocnione Atletico. Kto wygląda najrzetelniej na starcie sezonu La Liga?

Mimo personalnego zastoju w kadrze, zdaniem bukmacherów to Real jest największym faworytem na zdobycie mistrzostwa. Jego notowania wynoszą 2,25, Barcelony 3.00, a niespodzianką jest dopiero 3. miejsce mistrza Atletico, które nie osłabiło się i ustabilizowało skład. Jego notowania to 3,25. Na 4. miejscu Sevilla, co zresztą koreluje z jej pozycją w tabeli w ostatnich latach. Jeśli zespół trenera Julena Lopetegui sprawi sensację i wygra ligę, za jedno postawione na Sevillę euro można otrzymać 21. My stawiamy na Atletico, gdzie argentyński trener Diego Simeone rozpocznie 11. sezon. Linię pomocy wzmocnił jego rodak Rodrigo De Paul, który marnował talent w przeciętnym włoskim Udinese. Młody Brazylijczyk Marcos Paulo z Fluminense został „zaklepany” już w styczniu, latem mógł dołączyć do zespołu, ale prawdopodobnie zostanie wypożyczony. Na razie leczy kontuzję uda, natomiast Portugalczyk Joao Felix ma złamaną kostkę. Obronę tytułu Atletico rozpocznie na Estadio Balaidos w Vigo z Celtą. W ubiegłym sezonie wygrał tam 2:0 po golach Luisa Suareza i Yannicka Carrasco.

“PRZEGLĄD SPORTOWY”

Vladan Kovacević? Kozak. Może i Raków musiał głębiej sięgnąć do kieszeni, ale Bośniak już się spłacił, a w przyszłości może jeszcze dać Rakowowi coś dodatkowego.

Reklama

Został kupiony za za 500 tysięcy euro z FK Sarajewo. Raków głęboko sięgnął do kieszeni, to najdrożej sprowadzony piłkarz w historii tego klubu. Uznano że warto, wiedziano, że to ogromny talent bośniackiej piłki, którym zainteresowane miało być między innymi Schalke. Był najlepszym bramkarzem ligi, w poprzednim sezonie w 21 meczach zachował 10 razy czyste konto w barwach FK Sarajevo i wpuścił jedynie 15 goli. W przebiciu się do kadry ma mu pomóc zagraniczny transfer i na razie wszystko idzie zgodnie z planem. W ciągu miesiąca w nowym klubie Kovačević obronił aż pięć jedenastek. Pierwszą w Superpucharze Polski, kolejną z Piastem. W rewanżu z Suduvą obronił dwa rzuty karne, z Rubinem, w 120 minucie, zatrzymał Seada Hakšabanovicia. – Mamy kapitalnego  bramkarza! Vladan świetnie broni rzuty karne, ale zakładaliśmy też opcję, że ta jedenastka może zakończyć się bramką, miałem przygotowaną listę zawodników, którzy mieli wykonywać jedenastki po dogrywce. Jednak wierzyłem, że Kovačevicić obroni – mówi Papszun. Wygląda na to, że sprowadzenie do Częstochowy tego zawodnika było jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym transferem w historii Rakowa. Bo nie dość, że Bośniak przenosi na swoich barkach Raków do kolejnych rund Ligi Konferencji, to jeszcze ma zaledwie 23 lata, więc tylko czekać, aż na biurku władz Rakowa zaczną pojawiać się oferty na kupno tego gracza. I wtedy może się okazać, że wydane na niego pół miliona euro było inwestycją – choć jak na Raków bardzo dużą – to absolutnie rewelacyjną.

Widzew udanie rozpoczął nowy sezon. A Widzew może być jeszcze silniejszy. Może za wcześnie, by mówić o awansie, ale ten zespół da się lubić.

Po dwóch zwycięstwach u części z nich już zaczęła kiełkować myśl o powrocie do ekstraklasy, do czego jeszcze przecież daleka droga. I wydaje się, że przy Piłsudskiego zdają sobie z tego sprawę, bo wciąż w klubowych gabinetach trwają pracę nad wzmocnieniem zespołu. Niedawno do drużyny dołączył hiszpański napastnik Daniel Villanueva, wychowanek Villarreal. – Z Chrobrym jeszcze nie zagra, bo potrzebuje jeszcze trochę czasu, ale później będzie już do naszej dyspozycji – zapewnia Niedźwiedź. Jeśli wierzyć kuluarowym zapewnieniom członków sztabu szkoleniowego i pionu sportowego Widzewa, Villanueva, jeśli dojdzie do pełnej dyspozycji, ma być czołowym piłkarzem RTS. Na tym jednak nie koniec wzmocnień, bo za chwilę kontrakt powinien podpisać Marcel Żurek, który poprzedni sezon spędził w rezerwach Rakowa Częstochowa. Oprócz tego, jeśli pojawi się okazja, w Łodzi pracują nad sprowadzeniem jeszcze jednego napastnika, bo po rozwiązaniu kontraktu z Karolem Czubakiem to zdecydowanie najsłabiej obsadzona pozycja w zespole trenera Niedźwiedzia,. Oprócz dochodzącego do formy Hiszpana na tej pozycji w kadrze RTS jest trzech piłkarzy: młodzieżowiec Bartosz Guzdek, wracający po kontuzji Przemysław Kita i Paweł Tomczyk. Za mało, jeśli przy Piłsudskiego myślą o tym, by powalczyć o miejsca barażowe.

Artur Wichniarek pisze w felietonie o starcie Bundesligi. Detronizacja i przerwanie dominacji Bayernu? To jest możliwe.

Część trenerów będzie potrzebowała czasu na wdrożenie swojej wizji, przez co spodziewam się małego przetasowania w górnej części tabeli. Przynajmniej na początku sezonu, choć śmiem twierdzić, że może dojść do największej niespodzianki, którą byłoby zatrzymanie hegemonii Bayernu. Patrząc na to, że Julian Nagelsmann nie wygrał żadnego meczu towarzyskiego w okresie przygotowawczym, a w ostatniej próbie przegrał na Allianz Arenie z Napoli 0:3, widać, że postawa mistrzów Niemiec jest sporą niewiadomą. Można tłumaczyć to faktem, że zawodnicy występujący w ME wrócili do treningów dopiero kilkanaście dni temu, a do tego odeszło kilku doświadczonych piłkarzy jak Jérôme Boateng, David Alaba i Javier Martinez. Ten ostatni może nie był kluczową postacią na boisku, ale był ważną osobą w szatni Bawarczyków. Oprócz transferu Dayota Upamecano próżno szukać wielkich wzmocnień na boisku. Mówi się o Marcelu Sabitzerze z Lipska, ale to na razie spekulacje. Największym transferem tego lata jest przyjście Nagelsmanna.

“SUPER EXPRESS”

Dariusz Czernik, prezes Górnika, zdradza efekt skali “wow” przy transferze Podolskiego. Hotele przy meczach zabrzan u siebie są obłożone, a klubowy sklep zanotował skok o 300% normy.

Od ogłoszenia angażu mija pięć tygodni. Jest pan zadowolony z efektu „wow”?

– Szaleństwo, choć wolę stwierdzenie „pozytywna energia”, trwa. Widać to choćby po obrotach sklepu klubowego. Wiem, że trudno porównywać je rok do roku, skoro przez wiele miesięcy był zamknięty z powodu pandemii, więc przychody z dnia meczowego wynosiły zero. Ale gdyby cofnąć się do „normalnych czasów”, pewnie można by mówić o wzroście na poziomie 300 proc. Albo i więcej. Wystrzał w kosmos! W środku tygodnia miewamy teraz czasem takie obroty, jak przed pandemią w dniu meczowym. I to trwa, i trwa… Przy okazji meczu ze Stalą Mielec po raz kolejny został pobity rekord obrotów, wcześniej ustanowiony w dniu prezentacji Łukasza na stadionie. Klub biznesu wyprzedany, loże wyprzedane.

Wszystko kiedyś się kończy…

– Jak ludzie będą widzieli, że zespół chce grać pozytywną piłkę – a z Łukasza ten pozytywny przekaz, ten optymizm po prostu promieniuje – to ów efekt będzie trwać. I niech trwa! Jako ciekawostkę powiem zaś, że na razie największymi wygranymi „efektu Poldiego” są… zabrzańskie hotele. Gdy gramy w Zabrzu, to nie ma szans na wynajęcie w nich pokoju. W wielkiej liczbie przyjeżdżają kibice z Niemiec: zarówno Ślązacy, którzy kiedyś tam wyjechali, jak i ludzie, którzy nigdy wcześniej w Polsce nie byli.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

7 komentarzy

Loading...