To była bardzo dobra kolejka sędziów. I nie piszemy tego ironicznie. Nie tylko bronili się sami sędziowie, ale też dostaliśmy pokaz mocy VAR-u, bo wideoweryfikacje wypadły znakomicie. Jeśli Kolegium Sędziów PZPN będzie się chciało w przyszłości bronić przed zarzutami, że poziom sędziowania w Polsce jest kiepski, to śmiało może pokazać krytykom tę serię gier.
Osiem czerwonych kartek. To nie była łatwa kolejka do prowadzenia przez panów z gwizdkami. Ale wybrnęli bardzo dobrze. Niektórzy pokazywali je od razu, bez pomocy VAR-u. Szymon Marciniak od razu ukarał Joela Pereirę kwitem za ten atak na Baidoo.
My wiemy, że Portugalczyk nie chciał zrobić krzywdy rywalowi. Ale nie ma tutaj dla niego usprawiedliwienia. Skrajnie wysoko uniesiona noga, atak wyprostowaną nogą, w dodatku korkami w twarz. Nie ma też opcji, że nie widział przeciwnika wykonując taki atak. Oceniamy skutek, nie zamiar. Zatem czerwona kartka jak najbardziej zasadna.
Mecz Legii z Radomiakiem? Musieli pomagać koledzy z wozu, ale przy wykluczeniach sędzia Przybył zachował się wzorowo. Mladenović wyleciał za uderzenie łokciem Janasika i tutaj nie ma pola do innej interpretacji – na powtórkach widać, że to nie jakieś pacnięcie, tylko realne uderzenie łokciem. Jest szarpnięcie, jest klarowna intencja walnięcia rywala w twarz.
Nasciment0? W przepisach jest to ładnie nazwane “gwałtownym, agresywnym zachowaniem”. Typowe złośliwe kopnięcie rywala. W dodatku całkiem niebezpieczne, bo celowane gdzieś w kolano nogi postawnej.
Josue? Początkowo nawet nie za bardzo widzieliśmy za co jest to wykluczenie. Ale gest sędziego pokazał jasno – za to chamskie walnięcie rywala łokciem w twarz. Do tego Portugalczyk jeszcze bardzo niebezpiecznie zdeptał łydkę/achillesa przeciwnika. Wcale się nie zdziwimy, jeśli Komisja Ligi wysoko wyceni taką chamówę odpowiednią liczbą meczów zawieszenia.
Chcielibyśmy też pochwalić sędziego Wajdę. Najpierw podyktował słuszny rzut karny dla Śląska za kuriozalne zagranie ręką we własnym polu karnym piłkarza Cracovii. My wiele potrafimy zrozumieć, ale jeśli Matej Rodin grałby w bloku siatkarskiej reprezentacji Polski, to my byśmy tych Francuzów zmietli bez problemów. Karnego nie było za to dla “Pasów” i słusznie, bo zawodnik Śląska w tej sytuacji nie blokował uderzenia, ręce miał ułożone naturalnie, piłka była strącona z bardzo bliskiej odległości.
No i ostatnie sekundy meczu. Najpierw wydawało się, że będzie rzut karny dla Cracovii. A później okazało się, że rozwiązanie: rzut wolny dla Śląska za faul Hrosso, ale czerwona kartka dla Tamasa za ground£ na Hrosso było rozwiązaniem w pełni słusznym.
Na moment jeszcze wracamy do Zabrza, bo tam niektórzy dziwili się “co miał z rękoma zrobić Satka, żeby tu nie było karnego?”.
Po prostu schować je za siebie. Satka wykonując interwencję obronną bierze na siebie ryzyko tego, że zostanie trafiony w rękę poszerzającą obrys ciała. Został trafiony, ale po coś na tej linii strzału był – żeby blokować ten strzał. A że zablokował ręką… Wapno słuszne.
I jeszcze czerwona kartka dla Trałki – też w pełni uzasadniona.
Tutaj znów w tym galimatiasie przepisów o braku podwójnego karania część fanów mogłaby sądzić, że skoro jest rzut karny, to nie ma czerwonej kartki. To ma rację bytu, gdy piłkarz walczy o piłkę. I sędziowie jako ta “walka o piłkę” biorą pod uwagę wślizgi na piłkę, które kończą się niepowodzeniem. Albo nierozważne stempelki na nogę rywala w walce o piłkę. A tutaj Trałka najpierw ręką zagrania Kozłowskiego i dopiero później wywraca go nogami. Zatem konfiguracja karny plus czerwona kartka się broni.