Reklama

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

Leszek Milewski

Autor:Leszek Milewski

29 lipca 2021, 18:45 • 9 min czytania 13 komentarzy

Wczoraj afera dyplomowa, którą Jacek Góralski ripostą „po co mi kupno dyplomu, jak nie mam matury” wyjaśnił lepiej, niż najlepszym ze swoich wślizgów. Dzisiaj informacje o tym, jak były trener Wisły Kraków na nowej robocie wykręca swoim piłkarzom sutki. Zachodzi uzasadnione podejrzenie, że piłkarstwo polskie poradziłaby sobie bez meczów. To perpetuum mobile absurdu, które raz puszczone w ruch, zdaje się nie do powstrzymania i nakręcałoby zainteresowanie sobą także wtedy, gdyby piłkarstwo polskie zawiesić.

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

Ale, na razie, tego nie zrobiono i Ekstraklasa, w cieniu dziejowych aferek, zainaugurowała sezon. Pozwoliłem sobie pójść pod prąd i jednak podzielić się z wami swoimi przemyśleniami na temat tej mniej istotnej, a więc sportowej strony naszej kopanej.

***

Prawidłowo zaczął się ten sezon, czyli golem strzelonym z czuba.

Terpiłowskiemu z Termaliki już uciekała piłka, ale jeszcze zdążył ją dziubnąć i wpadło. I, powiem wam, Terpiłowski strzelił, od razu poczułem się jak w domu.

Reklama

Bo gol z czuba, z tej niedocenianej broni, od razu usadza nas w odpowiednim miejscu. Od razu wskazuje – Ektraklasa to jest nasza liga. To jest liga nie tak daleko od naszych podwórek, od improwizowanych boisk pod blokiem, od meczów 5A na 5B, od grania latem od 10 do 20. Bowiem gol z czuba, tak wyszydzany w latach naszej młodości, gdzie ktokolwiek tak uderzył, był wyśmiewany, zarazem jest gdzieś głęboko zakorzeniony w nas wszystkich. Nie można nie pomyśleć o uderzeniu z czuba i nie odczuć fali nostalgii.

Zaprawdę powiadam wam: mitologia strzału z czuba w polskich realiach zasługuje na szersze opracowanie.

Ja uwielbiam taki strzały. Uważam, że powinno być ich więcej. I mają w sobie piękno, które doceniam dzisiaj – są zaskakujące, a zaskoczenie to często duża część sztuki.

A sam mecz, otwarcie sezonu?

Niezła pierwsza połowa. Ciekawy Mesanović. Ale nie zdziwi mnie zupełnie, jeśli Termalica w sierpniu przeprowadzi jeszcze dwa, trzy transfery. Tak sądzę, tak strzelam.

Stal? Wrzutki Getingera wystarczyły na remis, ale chyba coś do tych wrzutek Getingera w dalszej części sezonu wypada dołożyć. Pytanie tylko:

Reklama

Co?

***

Ach, Lech Poznań. Nie chce się już kopać leżącego. Szczególnie, że ten leżący ma wszelkie argumenty, by nie leżeć. Zauważę tylko dwie kwestie:

Dariusz Banasik, trener beniaminka i zespołu, który do Poznania przyjechał z bramkarzem Majchrowiczem, jeszcze nie tak dawno temu rezerwowym bramkarzem rezerw Cracovii, po meczu powiedział: – Punkt cieszy, gra nie, jednak mam nadzieję, że z meczu na mecz nasza gra będzie wyglądała lepiej.

Tak, to już ten moment, kiedy beniaminek z awaryjnym golkiperem – i w ogóle zestawieniem obrony, które trudno uznać za optymalne – wywozi z Poznania czyste konto, i przy tym kręci nosem.

Tymczasem Maciej Skorża, który chciał mieć – jak czytam na portalu KKSLech.com – kadrę skompletowaną na 14 czerwca, 29 lipca mówi „czekanie na transfery to jedyna droga”.

Samo się komentuje. Tak jak ta druga połowa, którą każdy, kto regularnie ogląda Lecha, widział już 4525252353235 razy.

A portugalsko-brazylijskiego zaciągu Radomiaka jestem cholernie ciekaw. Jasne, są tu chłopaki po przejściach – Rhuan spadł z ligi, Maurides ostatnio nie grał. No ale nie wybierasz Radomiaka grając w brazylijskiej Serie A rozdając karty we Flamengo. Transfery na odbudowę, po słabszym sezonie, też w historii futbolu wypalały, i to więcej niż jeden raz.

***

Już nie będę się pastwił nad Radeckim, ale „zrobić Radeckiego” powinno wejść do ligowego słownika. Absurdalna decyzja o strzale, gdy miałeś o wiele lepsze opcje rozegrania w ataku – jest potrzeba, by okrasić nazwiskiem Radeckiego taką sytuację.

***

Mile zaskoczył mnie Górnik Łęczna, bo po tym, jak Velo Nikitović powiedział mi, że oni przegrywają rywalizację z Widzewem o zawodników, którzy rok w zasadzie nie grali w piłkę, a tak w ogóle to Velo nie ma żadnego skauta do pomocy, zacząłem się zastanawiać. Jest to – jak przyznał Velo – pierwszoligowiec w Ekstraklasie.

Nie wiem, będzie im ciężko, ale kto wie, może w tym szaleństwie jest metoda. Wszyscy inni grając z Górnikiem muszą, oni tylko mogą. Ja bym na ich miejscu też nie spinał się na wynik, ale zadbał o to, by przez rok w ESA klub wzmocnił się strukturalnie. Te pieniądze z Canal+ by nie zostały przeżarte, tylko wykorzystane długofalowo.

Bo jednak najważniejszym dla tego klubu kontekstem jest to, jak poprzednio w ESA żył na kredyt. Wielomilionowe długi, za które miało być fundowane ostatnie bezpieczne miejsce w lidze – ten projekt, delikatnie mówiąc, wypalił się. I dobrze, że teraz Górnik nie powiela starych błędów, cokolwiek przydarzy mu się w lidze dalej.

A Cracovia? Chyba dla mnie największe rozczarowanie pierwszej kolejki, poważnie. Myślałem, że po zeszłym sezonie się odbiją. I wciąż mogą, ale to był konkretny falstart.

***

Jeśli kiedyś będziecie chcieli kogoś przekonać, że warto mieć czyste uderzenie z pierwszej piłki, pokażcie mu co robi Jesus Imaz. Tym wielokrotnie Imaz robi różnicę. Z pierwszej uderza tak, jak inni po trzykrotnym poprawieniu sobie piłki.

Możemy znowu podkręcić historię Trubehy – choć tu lepiej poczekać na gola – możemy docenić dobry powrót Pazdka. Ale najważniejsze zdarzyło się na mediach/VIP-ach. Otóż jak donoszą osoby, które na tym meczu były, białostocka gościnność była definicyjna: za wodę trzeba było płacić, ale browar za darmo i do woli.

***

Kto inny został bohaterem meczu Piast – Raków, ale powiem, że powtarzalność Iviego Lopeza z rzutów wolnych jest porażająca. Daleko wykraczająca poza nasze rozgrywki. To jest coś zjawiskowego, coś robiącego różnicę.

Przyznaję, cenię też ten refren: Holubek wywalczył i sprokurował karnego, Długosz wywalczył i sprokurował karnego. Cóż, ciut inaczej, mimo tego refrenu, potoczyły się ich meczowe losy.

Mecz, oczywiście, był znakomitą reklamą ligi. Zwrot akcji w drugiej połowie, w te kilka minut, jak podczas najlepszych meczów Euro.

***

Mam graniczące z pewnością przekonanie, że Piotr Tworek robi przy linii więcej kilometrów, niż niejeden piłkarz. Tworek przez cały mecz żył z drużyną, cały czas pokazywał, motywował, a zresztą, kto wie co robił – to raczej przypomina rzucanie zaklęć niż prowadzenie zespołu. Ale znowu się sprawdziło – 2:2 ze Śląskiem na jego terenie to znakomity wynik biorąc pod uwagę okienko Warty i to, że mający zastąpić Baku Corryn kompletnie się nie sprawdził.

Natomiast ten mecz był też potwierdzeniem, że naprawdę nie ma jednej ścieżki do sukcesu. Bo przecież trudno mieć jakieś większe zastrzeżenia do dotychczasowych losów Jacka Magiery w Ślasku, a na pewno jest to zupełnie inny szkoleniowiec. Podobają mi się te wypowiedzi Magiery, że chciałby zagrać jesienią… ze 36 meczów. Bo potrzebuje ich jak najwięcej, by wprowadzić to, co chce grać. Z Wartą precyzyjnie ocenił, że Śląsk grał tylko pół godziny to, co powinien.

Natomiast napastnik Śląska, Erik Exposito, nie należy do moich ulubieńców, bo gra egoistycznie, często chimerycznie. Ale oddam mu, że naprawdę ma znakomite wykończenie. Jak mu piłka wejdzie, to potrafi huknąć fantastycznie. Jeśli miałby w tym więcej powtarzalności, jeśli zapanuje nad jego decyzjami Magiera, to może być wyróżniający się piłkarz.

***

Ta Legia to czasami prawie, jakby za cel główny swojego istnienia miała drwienie z Lecha Poznań.

Wisła Płock po mocnym jak na siebie okienku przyjeżdża na Łazienkowską i dostaje w czapkę od rezerw Legii, od całkowicie przemodelowanej drużyny. W tym samym czasie Lech napina najlepszy skład i ma tylko 0:0 z Radomiakiem.

Swoją drogą, co do meczu z Flory – nikt tak pięknie nie wścieka się podczas meczu jak Artur Boruc. No i nawet reakcje na to zachowanie. Myślałem sobie, o ile inaczej podchodzono by do tego, gdyby to nie był Boruc? Ale co wolno wojewodzie…

***

W pełni rozumiem wszelkie zabezpieczania się ze strony władz Górnika, że mimo transferu Podolskiego nie stawiają sobie wygórowanych celów. To zrozumiałe – ta kadra jest bardzo słaba. Gdyby nie transfer Poldiego, który przykrył wszystko, co działo się w Zabrzu, niewykluczone, że mówilibyśmy o zespole, który na papierze wygląda tak, że mógłby się włączyć do gry o utrzymanie.

Przypomnę tabelę. Bierze ona już pod uwagę mecz z Pogonią, ale bez niego wygląda tak samo.

Górnik na boisku ma, by tak rzec, problemy strukturalne. Niezwykle jestem ciekaw jak to będzie wyglądać z Podolskim, bo oczekiwania na nim tylko rosną przez każdy mecz, w którym nie zagra, a w którym Górnik będzie wyglądał tak, jak w niedzielę.

***

Wiele padło w tej kolejce pięknych bramek, jak nigdy jest w czym wybierać. To znaczy, nie powiem – zwykle co kolejkę ktoś ładnie załadował, ale były też kolejki, gdy wybieraliśmy między ładnym rykoszetem, a tym, że jakaś drużyna nie strzeliła przypadkowej bramki. W tej kolejce można byłoby spokojnie nominować dziesięć bramek.

Jakkolwiek imponujące było uderzenie Muciego, w dodatku kluczowe, na wagę trzech punktów, jakkolwiek doceniam, że już w pierwszej kolejce padła bramka bezpośrednio z rzutu wolnego, tak zostaję przy Kacprze Kozłowskim.

Kozłowski w tej akcji wszedł w tempo, nawinął Dadoka tak, że aż usadził go na murawie. Dadok z pozycji leżącej przyglądał się temu, co robi kolega po fachu. Potem Kozłowski z tym strzałem na dwa tempa, gdzie pewnie faktycznie uderzenie z pierwszego tempa byłoby zablokowane… no i jeszcze strzał taki, że Sandomierski nawet nie próbował reagować. Nie miał ani szans, ani czasu.

To taka bramka, że odwijasz i za każdym razem widzisz coś więcej w tym kunszcie. I prawda jest taka, że strzał z dystansu może ci po prostu wejść – Możdżeń – i tyle. Tutaj nie ma mowy o przypadku, jest mnóstwo jakości pokazanej w zasadzie w każdej „klatce” akcji.

***

Imponujący start Wisły Kraków, nawet jeśli Zagłębie – by tak rzec – aktualnie jest projektem dyskusyjnym, także biorąc pod uwagę zapisy, według których Żuraw musi grać młodymi graczami w konkretnie wyznaczonej liczbie. Wiele było drużyn, które notowały świetne wejście, a potem miały wielkie problemy – kiedyś Zagłębie Nawałki zaczynało od 5:0, by potem spaść z ligi. Ale tutaj wszystko wydaje się mięć ręce i nogi: piłkarze, trener Gula do tych piłkarzy, nad wszystkim czuwający Tomasz Pasieczny.

Ma to sens, a często drużyny czy kluby wyglądają, jakby sensu nie miały.

***

Bramki bramkami. Powrót ligi powrotem ligi. Ciekawe nowe twarze swoją drogą. Ale najlepsze było to pożegnanie Stanisława „Leona” Sętkowskiego przez Pogoń i jej kibiców.

Świetna rzecz, nie spodziewałem się. Wiedziałem, że kibice i inne kluby szanują „Leona”, ale to był niebanalny gest.

I tak to jest – mogą być między nami animozje, możemy rywalizować, spierać się. Ale i tak to zainteresowanie Ekstraklasą zawsze będzie nas bardziej łączyć, niż dzielić. Wiesz, że jest coś szczególnego, jeśli spotykasz kogoś, o kim nie wiesz nic, wymieniacie kilka słów, a ukazuje się, że możesz z nim/nią porozmawiać o tym, jak wypadł Górnik Łęczna w pierwszej kolejce.

Nie jesteśmy wcale tak licznym plemieniem, więc szanujmy się nawzajem. Nawet, jeśli to będzie tylko elementarny szacunek.

Ekstraklasa. Historia polskiej piłki. Lubię pójść na mecz B-klasy.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka ręczna

Thriller w Lidze Mistrzów! Kielczanie odpadają po rzutach karnych

redakcja
1
Thriller w Lidze Mistrzów! Kielczanie odpadają po rzutach karnych

Komentarze

13 komentarzy

Loading...