Czy Manchester City będzie tęsknił za Sergio Aguero? Oczywiście, w końcu to ich najlepszy napastnik w historii. Tęsknota wyrażana jednak będzie wobec zawodnika sprzed kilku sezonów, nie tego, który zaliczył gorzkie rozstanie w przegranym finale Ligi Mistrzów. Do Barcelony odchodzi wciąż Sergio Aguero, lecz jest to cień dawnej argentyńskiej gwiazdy.
W ciągu niespełna tygodnia widzieliśmy dwa oblicza zawodnika, który na The Etihad spędził dziesięć lat. Pierwsze ujawniło się w meczu z Evertonem, drugie zaś w starciu z Chelsea. Wspólny mianownik jest tylko jeden – 33-latek na boisko wszedł z ławki, do której w ciągu ostatnich dwóch lat zdołał się chyba przyzwyczaić.
Przeciwko The Toffees Aguero zagrał zaledwie 25 minut i mogło się wydawać, że to trochę zbyt mało, by godnie pożegnać się z Premier League. Argentyńczykowi pomogli jednak przeciwnicy, wyciągając do niego rękę. Podopieczni Ancelottiego robili wszystko, by napastnik odszedł z ligi w taki sam sposób w jaki do niej wszedł – strzelając gole. Rozstępowali się, w nosie mieli atakowanie piłki lub zawodnika, starali się przeszkadzać jak najmniej. Czuć było, że chcą dobrze pożegnać niekwestowaną legendę całej angielskiego futbolu.
Odbierz najwyższy cashback na start bez obrotu w Fuksiarz.pl!
Mimo relatywnie krótkiego czasu, Aguero kończył mecz z dubletem, za każdym razem ginąc gdzieś w objęciach kolegów. Były to momenty przepełnione radością, które w karierze Argentyńczyka występowały bardzo często, ale nie w ostatnim czasie. Gdyby nie dwie bramki z The Toffees, 33-latek miałby w minionym sezonie Premier League zaledwie dwa strzelone gole w dodatku przeciwko mało ekskluzywnym rywalom:
- Fulham (3:0) – trafienie z rzutu karnego ustalające wynik spotkania
- Crystal Palace (2:0) – pierwsza bramka w meczu
Bilans mógł być oczywiście lepszy, wszak Aguero fatalnie wykonał jedenastkę w meczu z Chelsea i piłkę z lekkim zażenowaniem łapał Edouard Mendy. Problem jednak w tym, że ten bilans nie mógł być znacznie lepszy. Ba! Portal Understat wyliczył, że Argentyńczyk powinien zdobyć niespełna cztery bramki. O ile w niektórych przypadkach moglibyśmy chwalić zawodnika za produktywność, tak tutaj pojawia się pewien problem.
33-latek jest napastnikiem, graczem Manchesteru City. Żadna drużyna w lidze nie strzeliła tylu goli. Nie ma tutaj czego przesadnie doceniać. Trzeba natomiast zastanowić się, co spowodowało, że tak skuteczny piłkarz ma w sezonie Premier League mniej trafień niż Callum Robinson (WBA), Lewis Dunk (Brighton), Stuart Dallas (Leeds United) czy David McGoldrick (Sheffield United). Mało? Mateusz Klich strzelił tyle samo goli co Sergio Aguero. Problem jest i nie da się go ukryć.
Cień i kości
Organizm Sergio Aguero został doszczętnie strawiony przez kontuzje. Skupmy się tylko na samej Premier League – w jej minionym sezonie Argentyńczyk zaliczył 16% wszystkich możliwych minut na boisku. Ponad pół godziny dostał tylko w siedmiu kolejkach. To zapaść nie tylko w porównaniu do odległej przeszłości, ale nawet do początków sezonu 2019/20.
Aguero był wówczas zaskakująco błyskotliwy. W pierwszych sześciu kolejkach zdobył 8 bramek, wydawało się, że powalczy o koronę króla strzelców. Niestety – im dalej w sezon, tym gorzej. Trafienia skapywały jeszcze, udało się wbić hat-tricka Aston Villi i zostać rekordzistą Premier League pod tym względem, ale licznik zatrzymał się na 16 golach. Nieźle. Bez szaleństw, bez przesadnej ekscytacji, ale z poczuciem naprawdę dobrze wykonanej roboty, ale jednocześnie żalem, że jego uczestnictwa w ważnych momentach było niewiele. Napastnik miał już swoje problemy ze zdrowiem.
Opuścił osiem ostatnich kolejek z powodu kontuzji kolana. Z tego powodu nie zagrał też w ćwierćfinale i półfinale Pucharu Anglii. W Lidze Mistrzów wystąpił natomiast tylko trzy razy i to na początku fazy grupowej. Jedynym spotkaniem, gdzie The Citizens potrzebowali Aguero, a ten był w stanie wybiec na boisko, pozostawał finał Pucharu Ligi. Podopieczni Guardioli wygrali z Aston Villą, a Argentyńczyk strzelił gola.
Zacznij obstawiać zakłady w Fuksiarz.pl!
Sprowadzając Aguero, Barcelona musi liczyć się z tym, że podejmuje gigantyczne ryzyko. Pytanie, czy jest ono opłacalne, skoro ściąga do siebie piłkarza, który za każdym razem potrzebuje mniejszego lub większego wolnego. Od sezonu 2012/13 (sic!) Argentyńczyk zawsze pauzował z powodu kontuzji. To nie jest dobry prognostyk, szczególnie, jeśli zamierzasz wykorzystywać Aguero jako podstawowego napastnika:
- 2012/13 – 9 opuszczonych meczów
- 2013/14 – 16
- 2014/15 – 7
- 2015/16 – 11
- 2016/17 – 1
- 2017/18 – 11
- 2018/19 – 10
- 2019/20 – 24
- 2020/21 – 17 (w tym koronawirus)
Łącznie 106 spotkań. Luźno licząc – piłkarz sprowadzany niegdyś z Atletico Madryt mógł mieć jakieś 80 meczów i 30 trafień więcej. Czasu jednak nie cofnie, ale też przesadnie zły nie jest, skoro mimo tego udało mu się zostać najlepszym strzelcem The Citizens w historii. Potrzebował na to dziesięciu lat, miał więc czas, czyli coś, czego w Barcelonie może mu zabraknąć.
N 90% nie zagra nawet połowy tego, co zagrał dla Manchesteru City. Największym utrapieniem Argentyńczyka pozostaje jego kolano, które męczy właściwie od początku transferu na Wyspy. To właśnie ono odpowiada za 35% opuszczonych przez Aguero meczów.
Obawa, że taka sytuacja może powtórzyć się w Hiszpanii jest jak najbardziej zasadna. Wzmacnia ją jeszcze nadchodzące Copa America, po którym Argentyńczyk będzie potrzebował dodatkowego czasu na rehabilitację, a przecież z racji jego wieku i skłonności do kontuzji, już teraz nie jest on najkrótszy.
Ruch Dumy Katalonii broni się więc iluzorycznie. Gdyby Aguero był ściągany z myślą używania go głównie jako zmiennika, nikt pewnie nie waliłby w werbel. Pojawiają się jednak głosy, że 33-latek miałby pełnić kluczową rolę w ataku Barcelony, być przyjacielem Leo Messiego nie tylko poza boiskiem. Takie stwierdzenie jest już naprawdę ryzykowne. Gdyby ten transfer – z takimi założeniami – przeprowadzić kilka lat temu wypadałoby bić brawo. Teraz jednak znacznie więcej jest kręcenia nosem i trudno się temu podejściu dziwić.
Project 19
Manchester City wybrał bowiem względnie idealny moment na rozstanie ze swoją legendą. Tam na papierze wszystko się zgadzało. The Citizens byli już w półfinale Ligi Mistrzów, Premier League leżała u ich stóp i było pewne, że Argentyńczyk dostanie swój ostatni akord do zagrania. Z Evertonem wyszło idealnie, mimo wspomnianych już obaw. Z Chelsea tak dobrze nie było, co jednak tylko utwierdza w przekonaniu, że zarząd obecnego mistrza Anglii podjął słuszną decyzję.
Wszyscy na The Etihad wiedzą, że ten ogień już zgasł. Aguero nie jest myśliwym, którym był półtora roku temu. Czas go nie oszczędził, trafienia w meczu z Evertonem nie są w stanie tego zamazać. Więcej o rzeczywistej dyspozycji 33-latka mówi finał Ligi Mistrzów, gdzie bez większych problemów wpasował się w klimat miałkiego Manchesteru City. Spędził na placu gry trzynaście minut. Malutko, to prawda. Szkopuł w tym, że na podstawie tego występu trudno wymienić choćby jeden plus ze strony Argentyńczyka. To był niemal kwadrans snucia się, podsumowany sześcioma kontaktami z piłką i dwiema stratami.
Być może to nieco zbyt okrutne i niemiarodajne, ale martwić może łatwość 33-latka do przechodzenia obok wielkich meczów. Z racji pozycji, systemu, wieku i kondycji nie haruje na boisku, to oczywiste. Problem w tym, że jeśli idzie o Ligę Mistrzów i istotne spotkania, ze Aguero zaskakująco często nie ma konkretów.
- 2015/16 – ostatni gol -> Dynamo Kijów, 1/8
- 2016/17 – ostatni gol -> Monaco, 1/8
- 2017/18 – ostatni gol -> FC Basel, 1/8
- 2018/19 – ostatni gol -> Tottenham, ćwierćfinał
- 2019/20 – ostatni gol -> Atalanta, faza grupowa
- 2020/21 – ostatni gol -> Marsylia, faza grupowa
Szału nie ma. Starcie ze Spurs jawi się wręcz jako wyjątek od reguły. Nie ma co oczywiście deprecjonować Aguero, bo był postacią absolutnie kluczową przez niemal 10 lat, ale jego dorobek poza Anglią nie wygląda aż tak kolorowo. Manchester City przez lata nie mógł dotrzeć nawet do półfinału Ligi Mistrzów. Dyspozycja strzelecka napastnika nie jest rzecz jasna głównym problemem, ani jednym z najbardziej znaczących powodów, dla którego tak to wszystko wyglądało. Kamyczkiem w ogródku jest jednak na pewno.
Aguero w Barcelonie, Suarez w Madrycie. Czy to ma sens?
Jest jeszcze jeden kontekst, który nasuwa się do głowy, gdy widzimy Sergio Aguero w barwach Barcelony. Po co – naprawdę, po co – pozbywano się Luisa Suareza? Mówiono, że Urugwajczyk jest już stary. Argentyńczyk jest zaledwie rok młodszy. Że były piłkarz Liverpoolu zdecydowanie zbyt często siedzi w szpitalu. Od sezonu 2018/19, to były piłkarz Manchesteru City opuścił więcej meczów (o 17). Że się Suarez rusza jak wóz z węglem i nie daje Dumie Katalonii nic, przede wszystkim w ważnych spotkaniach. Jaki jest pod tym względem Aguero, każdy chyba widzi.
Ponadto, 33-latek inkasuje naprawdę pokaźną pensję, szczególnie, jeśli będziemy traktować go jako rezerwowego. Laporta dokonuje zmian, dokonuje przemiany, niektóre z darmowych transferów są naprawdę trafione. Przenosiny Argentyńczyka stawiają jednak więcej pytań niż dają klarownych odpowiedzi. Na Camp Nou wszyscy liczą, że za kilka miesięcy się to zmieni.
Będzie to jednak trudne. Aguero pożegnał się z Manchesterem City dwoma bramkami przeciwko Evertonowi, finałem Ligi Mistrzów i kupnem każdemu pracownikowi zegarka TAG Heuer o wartości 1000 funtów. Wejście do Barcelony w takim stylu jest porównywalne z próbą pokonania Chelsea, gdy oddajesz jeden celny strzał.
Fot.Newspix