Jeśli chcesz awansować do Ekstraklasy musisz mieć snajpera. Przekonał nas o tym mecz Radomiaka z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza, w którym decydującą rolę odegrał Roman Gergel. Wystarczył mu w sumie jeden strzał – gol, 1:0, dziękujemy. Dariusz Banasik mógł z zazdrością spojrzeć na Mariusza Lewandowskiego, bo jemu akurat snajper wypadł. Bez Karola Angielskiego na szpicy radomianie jak dotąd strzelili tylko jednego gola – i to z rzutu karnego. Być może z nim dzisiaj wykorzystaliby jedną z wielu szans, które sobie stworzyli.
Radomiak – Bruk-Bet. Kosztowny błąd
Scenariusze takich meczów mogą być dwa. Albo:
- otwarty mecz, obie zespoły wychodzą bez gardy i chcą strzelić jedną więcej niż rywal
- szachy i czekanie na błędy rywala
Niestety od pierwszej minuty dominował ten drugi scenariusz. Niestety, bo to, że gol padł dopiero w 40. minucie, nie jest przypadkiem. Do tego czasu dobre okazje mogliśmy zliczyć na palcach jednej ręki. Obie strony tak się pilnowały, że do doliczonego czasu gry pierwszej połowy nie oglądaliśmy nawet rogów. Oczywiście jakieś szanse na strzelenie gola się zdarzały. Niezły strzał zza pola karnego oddał Adam Radwański, jednak Mateusz Kochalski spokojnie go wyciągnął. Podobnie było z uderzeniem Miłosza Kozaka z rzutu wolnego.
Najlepsza szansa? Miał ją Leandro, który wykończył dośrodkowanie z lewej strony boiska strzałem głową pod poprzeczkę. Tyle że Tomasz Loska potwierdził, dlaczego jest w ścisłej czołówce golkiperów na zapleczu Ekstraklasy, bo tę próbę wybronił. Poza tym sporo było twardej walki o piłkę ze strony Radomiaka i brzydkich fauli – to po stronie gości, którzy Leandro skasowali w stylu karate, a Damiana Jakubika wycięli przy linii bocznej.
FUKSIARZ.PL MA JUŻ OFERTĘ NA NAJBLIŻSZĄ KOLEJKĘ W I LIDZE – SPRAWDŹ KURSY!
Ale najważniejsze było to, co stało się w 40. minucie gry. Mówiliśmy coś o czekaniu na błędy? Więc czekanie na błędy było. Taki popełnił Michał Kaput, który stracił piłkę na własnej połowie. Szybka konterka, Roman Gergel ładuje z 16. metra i pozamiatane. Radomiak mógł co prawda rzutem na taśmę odpowiedzieć, jednak Damian Gąska mniej więcej z 11 metrów trafił w interweniującego obrońcę.
Radomiak – Bruk-Bet. Kosztowne pudło
Po zmianie stron gospodarzy trzymało się szczęście z końcówki pierwszej części gry. Przewaga Radomiaka? Wystarczy zerknąć w liczby. Bruk-Bet w drugiej części spotkania oddał dwa strzały. Zero celnych. W pewnym momencie Mariusz Lewandowski wprowadzał obrońcę za napastnika. Dariusz Banasik poszedł w przeciwnym kierunku – wpuścił napastnika za defensywnego pomocnika. I choć zamiar był dobry, to efekt już nieco gorszy. Dominik Sokół chwilę po wejściu na boisku dostał płaskie podanie z lewego skrzydła, jednak z bliska, przy krótszym słupku, ustrzelił bramkarza.
To była najlepsza szansa Radomiaka, ale nie ostatnia. Wspomnieliśmy o statystykach? W całej drugiej połowie gospodarze oddali 11 strzałów. Bombardowali bramkę z każdej pozycji. Próbował z dystansu Damian Jakubik. Próbował z pola karnego Damian Gąska. Szukał okazji z rzutu wolnego Dawid Abramowicz. Po centrach strzelał Raphael Rossi. Amancio Fortes zakręcił nawet piłkę tak, że ta prawie wypadła za boisko. Potem prawie na aut. A ostatecznie została w polu gry.
I tak to się toczyło. Robiło się nerwowo, Paweł Raczkowski rozdawał kartki obu stronom, każdy szukał rzutu karnego, ale doświadczony arbiter udźwignął ciężar spotkania. I ostatecznie trzeba przyznać, że piłkarze też go udźwignęli. Hit wyglądał jak hit, ale ostatecznie cieszy się Bruk-Bet, który ma już sześć punktów przewagi nad peletonem. Jeśli przed tym spotkaniem były obawy o to, że „Słonie” stracą fotel lidera, to teraz można chyba być pewnym, że awans mają już na wyciągnięcie ręki.
Radomiak Radom – Bruk-Bet Termalica Nieciecza 0:1
Gergel 40′
fot. Newspix