Reklama

PRASA. Tomczyk: Cel Rakowa na puchary? Wygrać Ligę Konferencji

redakcja

Autor:redakcja

12 maja 2021, 08:45 • 12 min czytania 22 komentarzy

Środowa prasa to ligowa rzeczywistość w najlepszym wydaniu. Mamy raporty z 1. i 2. ligi, a także sporo wieści z reprezentacji Polski i Ekstraklasy. W tym drugim temacie dominuje Raków Częstochowa. W „Super Expressie” dyrektor sportowy klubu zapowiada walkę o wygraną w… europejskich pucharach. – W każdym spotkaniu będziemy walczyć o zwycięstwo. Tak było do tej pory na krajowym podwórku i chcemy, aby ta idea przyświecała nam także w Europie. Skoro już znaleźliśmy się w tych rozgrywkach, to naszym celem będzie je wygrać – mówi Paweł Tomczyk.

PRASA. Tomczyk: Cel Rakowa na puchary? Wygrać Ligę Konferencji

Sport

Raków ma już pewne wicemistrzostwo. To dobra wiadomość dla młodzieży, która dostanie szansę w ostatniej kolejce.

Zwycięstwo nad Piastem powinno w szczególności ucieszyć zawodników, którzy mają status młodzieżowca., bo Raków jedzie do Szczecina bez większej presji. Trener Papszun będzie mógł więc postawić na zawodników, którzy mniej w tym sezonie grali. Wśród nich zapewne będzie kilku młodzieżowców. Każde kolejne spotkanie na boisku przybliża ich do składu na przyszły sezon. Warto pamiętać, że wraz z końcem rundy wiosennej z Częstochową pożegna się etatowy młodzieżowiec Kamil Piątkowski. Największe szanse na schedę po 20-letnim stoperze ma BenLederman.  21-latek ma za sobą całkiem udaną rundę. Wrócił do gry po chorobie, która wykluczyła go na kilka miesięcy. W rundzie wiosennej prezentował się całkiem dobrze, choć na swoim koncie nie ma na razie godnych zauważenia statystyk. Włączył się do rywalizacji z Igorem Sapałą i Marko Poletanoviciem i czasem wygryzał ich ze składu. Potencjał u pomocnika Rakowa zauważył także Maciej Stolarczyk. Selekcjoner reprezentacji Polski do lat 21 wysłał powołanie do w sumie trzech podopiecznych Marka Papszuna. Oprócz Ledermana na zgrupowanie do Warki pojadą również Iwo Kaczmarski i Daniel Szelągowski. Duet byłych piłkarzy Korony Kielce również ma wysokie notowania u trenera Papszuna.

Podbeskidzie Bielsko-Biała już raz dokonało cudu przy Łazienkowskiej 3. Teraz to powtórzy?

Reklama

Stadion przy ul. Łazienkowskiej jest jednak ważnym miejscem w historii Podbeskidzia w ekstraklasie. To na nim, 10 września 2011 roku, czyli niemal 10 lat temu, „górale” odnieśli pierwsze zwycięstwo na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Teraz „górale” są w takiej sytuacji, że szczególnie wśród ich kibiców wspomnienia powracają. Bo też w nich zaklęta jest wiara, która w arcytrudnej sytuacji, w jakiej znalazł się zespół, może pomóc. Tym bardziej, że w zespole bielskim są osoby, które doskonale pamiętają to, co wydarzyło się niemal dekadę temu. Z tą najważniejszą, czyli trenerem Robertem Kasperczykiem na czele. Jesienią 2011 roku, tuż po pierwszym awansie do ekstraklasy, Podbeskidzie zderzyło się ze ścianą. Było m.in. niesławne 0:6 w Bełchatowie z GKS-em, a po 5. kolejkach i przerwie na kadrę „górale” jechali do Warszawy. Po wykonanie wyroku, dodajmy, bo wszyscy byli przekonani, że beniaminek nie ma prawa przy Łazienkowskiej marzyć o czymkolwiek. Bielszczanie mieli na swoim koncie 3 punkty za trzy remisy i zajmowali 3. od końca miejsce w tabeli. Legia była liderem, a ekstraklasę od początku sezonu zachwycał sprowadzony przed rozgrywkami Danijel Ljuboja. Imponowało zestawienie defensywy warszawskiego zespołu, bo każdy z czwórki obrońców miał status reprezentanta Polski. A Michał Żewłakow… byłego już reprezentanta, ze 102 występami w biało-czerwonych barwach. „Żewłak” kończył przygodę z drużyną narodową kilka miesięcy wcześniej, kiedy Podbeskidzie było jeszcze w I lidze. „Górale” nie mieli prawa tego meczu wygrać i… wygrali.

Jaka jest przyszłość Martina Chudego? Bramkarz Górnika negocjuje nowy kontrakt.

Za panem niesamowity wynik 83 kolejnych ligowych gier bez opuszczonej minuty. Czy ta seria będzie kontynuowana w następnym sezonie? Z końcem czerwca pana umowa z Górnikiem się kończy…

– Negocjujemy na razie i zobaczymy, jak się sprawy potoczą. Ja już wcześniej mówiłem, w Górniku czuję się dobrze. Z drugiej strony mam swoje ambicje, bo jestem w optymalnym wieku dla bramkarza. Idzie mi dobrze. Jeżeli zdecyduję, że zostanę w Górniku, to na kilka lat. Potem nie będę już w takim dobrym wieku, jak jest teraz. Może być trudniej i ciężej się gdzieś dostać. Z drugiej strony Górnika i polską ekstraklasę oceniam wysoko i byłbym zadowolony, gdybym przez kolejne lata miał grać na tym poziomie. Trzeba zaczekać, jaki będzie finał tych rozmów.

Daliście sobie z działaczami jakiś deadline co do terminu negocjacji?

Reklama

– To koniec maja. Dobrze byłoby wtedy wiedzieć, na czym się stoi.

A są jeszcze jakieś inne propozycje?

– Nie jakieś konkretne, bo są, czy były, zapytania od wielu piłkarskich menedżerów. Chodzi o takie kraje, jak Grecja, Izrael czy Turcja. Jednak to, że menedżer coś napisze, to nie świadczy, że wszystko zostanie sfinalizowane. Może ta grecka liga ma lepszą markę niż polska ekstraklasa, ale to inny kraj. Przy takiej propozycji oferta finansowa musiałaby być naprawdę korzystna. Zbliża się Euro, a po takim turnieju wiele się dzieje, jeśli idzie o transfery. Na pewno jednak nie chciałbym ze wszystkim czekać aż do lipca, do końca tej imprezy. Muszę się definitywnie zdecydować. Zobaczymy, jakie będą to propozycje.

GKS Jastrzębie wyrwał punkty ŁKS-owi rzutem na taśmę. To duży sukces dla śląskiego klubu, który gra o utrzymanie w lidze.

Trener GKS-u 1962 Łukasz Włodarek miał uzasadnione powody do zadowolenia. – Po meczu w Legnicy (szkoleniowiec „przejęzyczył się”, bo jego drużyna z Miedzią zagrała w Jastrzębiu Zdroju – przyp. BN) powiedzieliśmy sobie na odprawie, że nasze zasady w obronie i ataku, które mamy, będą nieistotne, jeżeli nie będziemy zespołem – stwierdził niespełna 24-letni trener. – Mecz z ŁKS-em Łódź tak się potoczył, że po straconej bramce i czerwonej kartce dla Michała Bojdysa mieliśmy okazję pokazać, jakim naprawdę jesteśmy zespołem. Nasze cechy wolicjonalne były w tym pojedynku na wyżynach. Wiedzieliśmy, że ŁKS ma bardzo dobrych piłkarzy i będziemy musieli grać w niskiej obronie cały mecz. I szukać swoich szans po stałych fragmentach gry, czyli autach i rzutach rożnych, które ćwiczyliśmy. Takie momenty nadarzały się sporadycznie, dlatego mam bardzo duży szacunek dla mojego zespołu, który w „niedowadze” jednego zawodnika był w stanie zremisować ten mecz. To dla nas duży sukces i myślę, że to będzie nas budowało pod kątem przyszłych meczów, które zostały do końca sezonu. Remis na ŁKS-ie jest dla nas jak zwycięstwo, tym bardziej osiągnięty w takich dramatycznych okolicznościach.

Bruk-Bet Termalica może dziś stracić fotel lidera. Radomiak musi z nią wygrać przynajmniej 1:0 lub 2:1, albo wyżej i niemożliwe stanie się faktem.

Niecieczanie mogą stracić fotel lidera pierwszy raz od listopada! Różnica między nimi a Radomiakiem wynosi 3 punkty, a jesienne spotkanie tych drużyn zakończyło się wygraną niecieczan 3:2. Dziś radomianie mogą zrównać się punktami z rywalem i wyprzedzić go lepszym bilansem bezpośrednich spotkań. Stałoby się zatem coś, co wydawało się kilka miesięcy temu niemożliwe, bo zimę „Słonie” spędzały z 10-punktową przewagą nad ówczesnym wiceliderem z Łęcznej, a nad Radomiakiem – aż 12-punktową! […] W razie wygranej – Nieciecza odjedzie jednym i drugim na 6 „oczek”, mając w zanadrzu jeszcze jedną zaległość do nadrobienia – za tydzień u siebie z Chrobrym. Ale radomianie ani myślą do tego dopuścić. – Czeka nas bardzo ciekawe spotkanie z Termalicą i musimy zrobić wszystko, by ją pokonać. Bo wydaje mi się, że to zespół do pokonania. Ma pewne słabe punkty, które musimy wykorzystać – przyznał Dariusz Banasik, trener Radomiaka.

Zadyszka GKS-u Katowice trwa…

GKS w niczym nie przypomina zespołu z rundy jesiennej i początku wiosennych zmagań. Gra wolno, schematycznie, bez polotu, więc nic dziwnego, że cel, jakim jest bezpośrednia promocja na zaplecze ekstraklasy, powoli się oddala. Przecież z drużyną, która zamyka tabelę, a w pierwszej części sezonu przyjęła „piątkę” powinno się grać bez większego wysiłku, załatwiając sprawę w pierwszym kwadransie, a potem tylko kontrolować grę. Ale żeby zdobyć gola, to trzeba oddawać strzały w światło bramki, a nie walić po autach. Wczoraj katowiczanie próbowali 7 razy, czyli tyle samo co w sobotę w Kaliszu, ale ani razu (!) celnie. Owszem, na początku II połowy Arkadiusz Woźniak trafił w słupek, ale taka próba to przecież też strzał niecelny. To był jedyny fragment meczu, w którym przyjezdni mogli mieć nadzieję na pełną pulę; jak na drużynę walczącą o fotel lidera stanowczo za mało. Okazja ta była następstwem dośrodkowania z rzutu rożnego, sporego atutu zespołu w poprzednich meczach, ale wczoraj ani wcześniej, ani później podobnego zagrożenia pod stargardzką bramką nie udało się stworzyć.

Super Express

Eugen Polański opisuje trenera Bayernu, Juliana Nagelsmanna. Według byłego reprezentanta Polski Bayern dokonał dobrego wyboru.

„Super Express”: – Jaki masz kontakt z Nagelsmannem?

Eugen Polanski: – Dobry, często rozmawiamy ze sobą. W końcu to on nakłonił mnie, żebym był trenerem. Gdy grałem w Hoffenheim, on prowadził zespół. Powiedział mi wtedy, żebym robił licencję, bo mogę być dobrym szkoleniowcem. Wtedy nie myślałem jeszcze o tym poważnie, chciałem dalej grać w piłkę ina tym się skupiałem. Ale te słowa Juliana zostały w mojej głowie, a on trochę mnie przygotował do nowego zawodu. Pokazał, jak robić niektóre rzeczy, jakie ma pomysły. Pracując obecnie z juniorami w Borussii M’Gladbach, próbuję ich uczyć tego, co pokazał mi Julian.

– 34-letni Nagelsmann już jest na szczycie, skoro objął Bayern. Poradzi sobie z tak dużymi gwiazdami? Niko Kovac, poprzednik Hansiego Flicka, właśnie na tym poległ…

– OK, masz rację, ale pamiętaj, że gwiazdy też chcą wygrywać mecze i są profesjonalistami. Wiem, że w Bayernie jest duża kultura, wszyscy chcą wygrywać i zdobywać trofea, nie myślą o tym, że są gwiazdami. Wiek Nagelsmanna nie ma znaczenia. Jeśli piłkarze będą widzieć jego treningi i jak z nimi rozmawia, to Julian sobie poradzi.

Paweł Tomczyk, dyrektor sportowy Rakowa, zapowiada… wygraną w Lidze Konferencji.

– Celem w kolejnym sezonie będzie mistrzostwo Polski?

– Znamy swoje miejsce w szyku. Mamy świadomość, że jest to dopiero nasz drugi sezon w ekstraklasie. Jest wiele klubów o większej marce, o większych możliwościach, zarówno finansowych, jak i infrastrukturalnych, bardziej atrakcyjnych dla zawodników. My jednak będziemy pracować równie ciężko jak dotychczas.

– Przed wami debiut w europejskich pucharach. Stawiacie sobie jakieś konkretne cele?

– W każdym spotk a n i u będziemy w a l c z y ć o zwycięstwo. Tak było do tej pory na krajowym podwórku i chcemy, aby ta idea przyświecała nam także w Europie. Skoro już znaleźliśmy się w tych rozgrywkach, to naszym celem będzie je wygrać!

Przegląd Sportowy

Crotone spada z ligi włoskiej. Jaka będzie przyszłość Arkadiusza Recy?

Indywidualnie 25-latek ma za sobą całkiem niezły rok. Rozegrał 30 meczów w Serie A, zdobył dwie bramki i miał udział przy kolejnych siedmiu (w tym cztery razy po faulach na nim dyktowano wykorzystane karne). Jest jedną z czołowych postaci ofensywy Crotone. Trzeba jednak pamiętać, że jego zespół przez większość rozgrywek zamykał tabelę Arkadiusz Reca znowu doznał kontuzji. Jego ewentualny występ w EURO 2020 nie jest jednak zagrożony. i spadł już do Serie B wcześniej, na pięć kolejek przed końcem sezonu. Dla Polaka to druga degradacja z rzędu, bo przed rokiem podobną historię przeżył ze SPAL. Do klubu z Ferrary również był wypożyczony z Atalanty. To ekipa z Bergamo będzie decydować o przyszłości wychowanka Kolejarza Chojnice. We wrześniu ubiegłego roku, kiedy Crotone i Atalanta ustalały zasady transferu czasowego, Reca dostał warunek od swojego klubu, że musi przedłużyć umowę o rok. Tak więc jego kontrakt z macierzystą drużyną obowiązuje nie do 30 czerwca 2022 roku, jak jest to powszechnie – błędnie – podawane, a o dwanaście miesięcy dłużej. Ewentualne odejścia innych Czy to sprawi, że kadrowicz Sousy dostanie w końcu prawdziwą szansę w ekipie z Lombardii? Dużo zależy od letnich transferów Atalanty. Możliwe są odejścia dwóch innych wahadłowych – Robina Gosensa i Hansa Hateboera. Od kilkunastu miesięcy słyszy się, że interesują się nimi m.in. kluby z Premier League. Sprzedaż pierwszego byłaby okazją do pokazania się w Bergamo dla Recy, który przegrywał rywalizację z Niemcem. – Jeżeli nie zostanę w Atalancie, to chciałbym trafić do klubu w Serie A, który będzie walczył o coś więcej niż tylko utrzymanie – mówił nam piłkarz w marcu.

Ten sezon dla Lokomotiwu Moskwa nie był idealny. Polacy mogą jednak sięgnąć po Puchar Rosji.

Grzegorz Krychowiak w tym roku znów jest gwiazdą ligi rosyjskiej, a Maciej Rybus ważnym zawodnikiem Lokomotiwu Moskwa. Pierwszy z nich został wybrany na piłkarza miesiąca w kwietniu. Zdobył w lidze już dziewięć bramek, z czego sześć w tym roku. U drugiego nie ma już śladu po prześladujących go urazach. W tym sezonie nie wystąpił tylko w trzech meczach, w tym dwóch z powodu pauzy za kartki. W pozostałych nie opuścił ani minuty gry i to licząc wszystkie rozgrywki. Spędził na boisku najwięcej czasu ze wszystkich zawodników swojej drużyny. Dziś obaj mogą w miarę udany sezon zwieńczyć Pucharem Rosji. Rywalem ich zespołu będą Krylja Sowietow Samara. Finał odbędzie się w Niżnym Nowogrodzie. Mecz zacznie się o 19 czasu polskiego, a transmisję pokaże TVP Sport. Dla Lokomotiwu może to być jednak tylko trofeum pocieszenia. Prawdopodobnie nie wywalczy bowiem prawa gry w eliminacjach Ligi Mistrzów. Zajmuje trzecie miejsce i musi liczyć, że w ostatniej kolejce wygra z Uralem Jekaterynburg, a wyprzedzający go Spartak Moskwa ulegnie Achmatowi Grozny. Lokomotiw płaci za nieudaną rundę jesienną, którą zakończył na ósmej pozycji.

Jakie warunki będą mieć kadrowicze na zgrupowaniu przed EURO? Będą nawet… palmy!

Co się zmieniło przez ten rok?

Rozpoczęliśmy planowaną wcześniej dużą inwestycję – zaczęliśmy budowę basenów zewnętrznych. W ostatnich miesiącach prace nabrały tempa, ponieważ w połowie czerwca zamierzamy otworzyć zewnętrzny mały aquapark – dostępny też dla gości spoza hotelu, czyli mieszkańców Opalenicy, Poznania i okolic. Robimy wszystko, by do przyjazdu Biało-Czerwonych dokończyć główną część inwestycji, żeby kadrowicze też z tego skorzystali. Powstanie osiem basenów dziesięć na dziesięć metrów, będzie 52-metrowa i wysoka na 11 metrów nadmuchiwana zjeżdżalnia z trzema torami plus kojarzone z wesołych miasteczek samochodziki na prąd. Tyle że pływające po wodzie, a nie jeżdżące po twardym podłożu. Na suchym lądzie powstanie miasteczko „dmuchańców”, z oddalonej o 200 km kopalni sprowadzamy biały piasek – taki jak na plaży na Filipinach. Klimat ma być wakacyjny. W poniedziałek rozpoczęliśmy prace w miejscu, w którym będą zasadzone palmy. W tym momencie jadą do nas z Hiszpanii i za tydzień powinny być już częścią hotelu. Do przyjazdu piłkarzy raczej zdążymy z basenem, jacuzzi i brodzikiem. Ze zjeżdżalni jeszcze
nie skorzystają – dopiero płynie zza wielkiej wody.

Powiedział pan „szykujemy miejsce na palmy” – powiało przynajmniej Portugalią.

Ha ha ha. Coś w tym jest. Ale ten nasz mini aquapark ma się nazywać Las Palmas Remes. Już mówiłem – powinien kojarzyć się z wakacyjnym relaksem, a biały piasek i palmy tworzą odpowiedni klimat. Wspominałem już we wcześniejszym wywiadzie – może i w Opalenicy nie mamy oceanu, gór i bunkrów, ale też jest przyjemnie. Piłkarze nie będą się nudzić, jest gdzie potrenować i odpocząć.

Pogodę też pan zamówił?

Dużo nerwów kosztowały nas ostatnie przymrozki i ulewy. W zeszłym roku wyszykowaliśmy dla piłkarzy boiska. Ze starych zdarliśmy wszystko do zera, nawieźliśmy, zasialiśmy trawę, która miała rosnąć nawet w temperaturze 4 stopni Celsjusza. Tymczasem ostatnio słupek ledwo przekraczał zero, do tego padało. Każdy dzień był stresem, na szczęście się wypogodziło i murawa będzie gotowa. Nawierzchnia jest idealna, odkąd wyszło słońce, nie nadążamy jej kosić. Ideału nigdy nie ma, ale trener Sousa i piłkarze na pewno będą zadowoleni. Boiska wyglądają jak spod igły. Miały być dwa, wyszykowaliśmy cztery. Piłkarze to fajne wojsko. Dużo trenują, ale fajna grupa potrafi również zająć się sobą. Opalenickie otoczenie tylko im m w tej integracji może pomóc.

Gazeta Wyborcza

Nic o piłce.

fot. 

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
0
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu
Francja

Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Szymon Piórek
0
Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Komentarze

22 komentarzy

Loading...