Nawet trudno tutaj wybrać, kto jest najbardziej efektownym piłkarzem spotkania. Może Osimhen, ze swoją siłą, przebojowością, wykorzystywaniem warunków? Wypracował setkę dla Di Lorenzo, był kluczowy przy dwójkowej akcji z Zielińskim, miał dwie własne okazje. A może właśnie Zieliński? Gol wprawdzie do pustaka, ale i ładna, przemyślana asysta przy trafieniu Ruiza, do tego tunele, zwody, przyjęcia, przerzuty. Wywołaliśmy trafienie Ruiza i może to jednak on zasłużył na wyróżnienie? Zakrętas idealnie po widłach bramki, prawdziwy majstersztyk.
Tak można wymieniać i wymieniać, bo dzisiaj Napoli zagrało prawdziwy koncert. Właściwie wszyscy piłkarze ofensywni w danym okresie gry pokazywali coś, co można byłoby wyciąć, zamieścić na Twitterze i liczyć lajki w setkach. Agresywny, morderczy pressing Hirvinga Lozano. Długo dziergany atak pozycyjny, zakończony huknięciem w poprzeczkę przez Insigne. Co druga dwójkowa akcja na lewej flance, na prawej flance, z udziałem wspomnianego Osimhena.
Jeśli celem dla Napoli było dzisiaj udowodnienie, że są na poziomie Ligi Mistrzów – udało się w stu procentach. Dziś neapolitańczycy rozjechali Udinese 5:1, a wynik mógł być jeszcze bardziej okazały.
NAPOLI – CZYLI PIŁKA PO STRONIE JUVENTUSU
A ten mecz przecież wcale nie zapowiadał się na spacerek. Wszyscy dobrze znamy Napoli, kto raz zagrał u buka, doskonale wie, co robi ekipa spod Wezuwiusza, gdy trzeba po prostu wbić gwoździa niżej notowanemu rywalowi. Udinese w środku tygodnia, jako początek 36. serii spotkań, w dodatku świeżo po porażce Juventusu z Milanem. Zapowiadało się na typowy mecz, w którym neapolitańczycy ostatecznie zamiast wbijać gwoździa, upuszczają sobie młotek na nogę.
Dzisiaj zapachniało taką sytuacją tylko raz, gdy kompletnie z niczego, w okresie totalnej dominacji gospodarzy na murawie, Okaka uderzył z półobrotu i zdobył kontaktową bramkę. Kibicom z Neapolu zapewne stanęły przed oczami obrazki z ostatnich lat, gdy zawodnikom w błękicie zawsze brakowało zimnej krwi na finiszu. Ale dziś? Nic takiego się nie stało, wręcz przeciwnie – imponował metodyczny chłód w działaniach podopiecznych Gennaro Gattuso. 3 punkty dopisane w pewny sposób, awans na pozycję wicelidera, przerzucenie gorącego ziemniaka do Turynu, Bergamo i Mediolanu.
Sam mecz przypominał mielenie. Trochę trwało zawiązywanie kolejnych ataków, momentami maszynka przycinała się, gdy Napoli marnowało kolejne dogodne okazje. Ale ostatecznie ani przez moment nie było wątpliwości, kto tutaj skończy przemielony. Napoli jeszcze przed przerwą mogło zresztą strzelić na 3:1, Zieliński odważnie, z tunelem, wjechał między dwóch obrońców, ale został dość twardo zatrzymany już w polu karnym gości. Nie dajemy głowy, ale ta wystawiona ręka obrońcy… No, ale karny jest, jak sędzia „gwiźnie”, tutaj nie gwizdnął.
PIOTR ZIELIŃSKI? FAJNY GOŚĆ!
Ale nawet bez tego – Zieliński to na pewno jeden z bohaterów Neapolu, zwłaszcza przed przerwą. Gol? Przytomne zgranie głową do Osimhena, tak naprawdę powinna z tego być asysta. Osimhen jednak strzelił w bramkarza, Zieliński pewnie dobił piłkę. Asysta przy Ruizie? Doskonałe przyjęcie na prawym skrzydle. Wyczekanie, aż wszyscy obrońcy ustawią się pod centrę i natychmiastowe wycofanie na przedpole. Zieliński dał Ruizowi parę sekund czasu, a ten wykorzystał je w najlepszy możliwy sposób – ułożył sobie piłkę na lewej nodze i zerwał pajęczynkę z bramki Musso.
Po przerwie do głosu doszli koledzy „Zielka”. Gol na 3:1 – morderczy pressing Lozano i Osimhena, zakończony przejęciem i strzałem tego pierwszego. 4:1 – Di Lorenzo, rehabilitujący się za pudło sprzed przerwy. I wreszcie 5:1, mocny, pewny strzał Insigne. Kropka nad i. Podkreślenie dominacji. Strzały? 21 do 5. Celne? 12 do 2. Moc.
Napoli w takiej formie po prostu musi zagrać w Lidze Mistrzów. Zresztą – zostały tak naprawdę tylko dwa, wcale nie wybitnie trudne kroki do wykonania. Najpierw neapolitańczycy zagrają we Florencji, na koniec mają u siebie Veronę. Przy takiej grze, można w ciemno dopisywać sześć punktów, a przecież pamiętajmy – Juventus ma po drodze mecz z Interem Mediolan, podczas którego czarno-niebiescy będą chcieli udowodnić, że we Włoszech rządzi już nowy szeryf.
Autostrada do Ligi Mistrzów? Napoli już na nią wjechało, powiedzmy: są na pierwszych bramkach. Teraz tylko trafić w przycisk, zabrać bilet i ruszać w tę piękną podróż.
Być może zostawiając na bocznicy do Ligi Europy znienawidzony Juventus…
Napoli – Udinese 5:1 (2:1)
Zieliński 28′, Ruiz 31′, Lozano 56′, Di Lorenzo 66′, Insigne 90+1′ – Okaka 41′
Fot.Newspix