Jeżeli ktoś przypadkowo spojrzy na tabelę Bundesligi, może dojść do wniosku, że Bayern Monachium dość łatwo wywalczył dziewiąte z rzędu mistrzostwo Niemiec. Na dobrą sprawę, to już od ponad miesiąca „Die Roten” byli niemal pewni końcowego triumfu. Ponownie na finiszu mają pokaźną przewagę punktową, a gdyby nie brak kibiców i niemożność hucznego celebrowania sukcesu, wszystko przebiegłoby według znanego od kilku sezonów scenariusza. Tak naprawdę to tylko pozory. Monachijczycy w trakcie tej edycji rozgrywek napotkali na swojej drodze wiele przeszkód i w pewnym momencie nie zapowiadało się na tak spokojną końcówkę sezonu.

Ekipa Hansiego Flicka musiała zmierzyć się z wieloma problemami. Praktycznie z marszu wkroczyła w nowy sezon i już na samym początku czekał ją maraton meczów co trzy dni. Nic dziwnego, że w końcu przyszedł kryzys formy fizycznej zawodników. W dodatku obrona Bawarczyków była dziurawa jak ser szwajcarski i co chwilę rozdawała rywalom prezenty. Gdy defensywa wreszcie się ogarnęła, zaczął narastać konflikt pomiędzy pierwszym szkoleniowcem i dyrektorem sportowym. Hansi Flick słusznie zarzucał Hasanowi Salihamidziciovi, że sprawą jego polityki transferowej brakowało w zespole jakościowych zmienników. Wobec wielu kontuzji i zachorowań w kluczowym fragmencie sezonu, trener „Die Roten” miał bardzo ograniczone pole manewru, co znacząco wpłynęło na porażkę w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.
Sporo tych kłopotów, a przecież cały czas mówimy o drużynie, która na dwie kolejki przed końcem ma 10 punktów przewagi nad wiceliderem. Jasne, to nie jest pierwszy raz, gdy Bayern koncertowo wykaraskał się z problemów. W poprzednim sezonie przecież doszło do zmiany na ławce trenerskiej. Dwa lata temu praktycznie do samego końca goniła Boussia. Jednak kolejny raz Bawarczycy nie pozostawili złudzeń rywalom, kolejny raz zaśmiali się im prosto w twarz, kolejny raz brutalnie zweryfikowali możliwości grupy próbującej ich zdetronizować.
Z Bayernem jest trochę jak z bokserem, który w pierwszych rundach na granicy ryzyka podpuści przeciwnika, a finalnie i tak powala go na deski. Tegoroczna dominacja na krajowym podwórku to efekt umiejętnego zarządzania kryzysem i wybitnej dyspozycji jednostek.
Robert Lewandowski – główny ratownik
Wszelkie zarzuty o to, że nadmiernie gloryfikuje się rolę polskiego napastnika, są kompletnie nie na miejscu. Bez cienia wątpliwości trzeba to przyznać – bez kosmicznej formy strzeleckiej Bayern nie świętowałby już teraz zdobycia patery mistrzowskiej. Oczywiście, że duży wkład w sukces miał między innymi Thomas Muller, Joshua Kimmich czy Manuel Neuer. Rzecz jasna, ktoś musiał nosić „Lewemu” fortepian. Ale nie można umniejszać ogromnych zasług zawodnikowi, który na tę chwilę jest autorem blisko połowy dorobku bramkowego całej drużyny. 39 goli w 27 spotkaniach to wybitne osiągnięcie. Natomiast niezwykle istotne jest to, jaką „wagę” miały niektóre trafienia.
Momentem przełomowym dla Bayernu był przedświąteczny mecz 13. kolejki z Bayerem Leverkusen. Przed tym spotkaniem Bawarczycy tracili punkt do liderujących „Aptekarzy”. Wcześniej zanotowali remisy z Werderem Brema i Unionem Berlin. Głębszy kryzys wisiał w powietrzu. Spotkanie na BayArena przez długi czas nie układało się po ich myśli. Gospodarze szybko objęli prowadzenie i już w pierwszej połowie powinni rozstrzygnąć losy rywalizacji. Jednak tuż przed przerwą wyrównał Lewandowski, a w ostatniej akacji meczu Polak-rodak wykorzystał błąd jednego z obrońców i rzutem na taśmę zapewnił swojej ekipie komplet punktów. Bayern nie miał prawa wygrać tego meczu, a co najlepsze, wskoczył wtedy na sam szczyt tabeli.
Lewandowski w pojedynkę zapewnił także zwycięstwa w spotkaniach:
- Bayern – Hertha: 4:3
- Bayern – Wolfsburg: 2:1
- FC Augsburg – Bayern: 0:1
Należy również wspomnieć o bardzo ważnych trafieniach w starciach z BVB, czy hat-tricku z Eintrachetm Frankfurt i VFB Stuttgart. „Die Roten” za sprawą kunsztu napastnika wielokrotnie wychodziło z tarapatów. Znakomitego wyczynu strzeleckiego nie byłoby bez świetnej współpracy z Thomasem Muellerem, który osiem razy asystowł przy trafieniach polskiego snajpera. Generalnie wieloletni pomocnik drużyny z Monachium również jest architektem tego sukcesu – zaliczył 19 asyst i 11 razy trafiał do sieci. No, genialny sezon w jego wykonaniu.
Druga młodość Manuela Neuera
Cichym bohaterem tego sezonu jest golkiper Bawarczyków. Może i nie zaliczył dużej liczby meczów z czystym kontem (9), ale w wielu spotkaniach naprawiał kardynalne błędy defensywy. To wręcz niebywałe, że Bayern w dziewięciu spotkaniach z rzędu jako pierwszy tracił gola. Obrona notorycznie myślami zostawała w szatni. Bramki Lewandowskiego to jedno, niemniej bez kluczowych interwencji Neuera ekipa Hansiego Flicka nie przeprowadziłaby aż tylu udanych pościgów. Runda wiosenna nie jest aż tak dobra w jego wykonaniu, przytrafiło się mu kilka baboli. Z tym że jesienią był w absolutnym sztosie. Uchronił zespół od porażek w rywalizacjach z Unionem i Werderem. Nie pozwolił na utratę trzech punktów w starciu z Wolfsburgiem – pod koniec meczu wygrał pojedynek sam na sam z Bartoszem Białkiem. Jego średnia ocen w „Kickerze” wynosi 2,81. Pięciokrotnie otrzymał notę 2, dwa razy został oceniony na 1.5.
Na pewno jego forma była zaskoczeniem. Po straconym z powodu ciężkiego urazu sezonie 2017/18 nie od razu wrócił do dobrej dyspozycji. Paradoksalnie w poprzednim sezonie wpuścił mniej bramek i 15 razy nie dał się pokonać rywalom, lecz nie miał aż tak istotnego wpływu na wyniki. Nie będzie to dużym nadużyciem napisać, że znacząco nawiązał do swoich najlepszych sezonów, a może nawet znowu wspiął się na wyżyny możliwości.
Niemoc rywali
Po takim sezonie naprawdę nie wiadomo już, co musi się wydarzyć, by Bayern zszedł z piedestału. Od stycznia panowała w klubie gęsta atmosfera. Nie brakowało parodystycznych występów defensywy, głupich remisów, a i tak żadna z ekip na dłuższą metę nie była w stanie nawiązać walki z hegemonem. Borussia już w grudniu wypisała się walki mistrzostwo i w pewnym momencie wydawało się, że pogrzebała żywcem szanse na awans do Ligi Mistrzów. Może i finisz ma imponujący, ale pierwsza część sezonu to była totalna mizeria. Z kolei Bayer Leverkusen po pechowej porażce z monachijczykami ni stąd, ni zowąd zapomniał, jak się wygrywa.
To może RB Lipsk? „Byki” rzeczywiście przez długi czas skrobały po piętach Bawarczyków. Niby wszystko poprawnie funkcjonowało w maszynie Juliana Nagelsmanna, niby Bayern czuł na plecach jej oddech, tylko trudno jest aspirować do mistrzostwa, gdy w całej układance nie ma jednego istotnego elementu. Bez klasowego napastnika ta misja nie miała racji bytu. Dość powiedzieć, że siedem bramek Marcela Sabitzera i Emila Forsberga to najlepsze indywidualne osiągnięcia snajperskie. Owszem, ciężar zdobywania goli jest tam rozłożony na wielu zawodników, ale biorąc pod uwagę popisy Lewandowskiego, przypomina to atak szablami na czołgi.
Dla Lipska w pewnym momencie nieco uchyliła się furtka – w Bayernie wystąpiła plaga kontuzji, a poprzez ewentualną wygraną w bezpośrednim meczu – w roli gospodarza – mógł zbliżyć się do głównego konkurenta na jeden punkt. W dodatku „Die Roten” czekał pierwsza ćwierćfinałowa rywalizacja z PSG. Idealnie sprzyjały wszystkie czynniki. Co na to Bawarczycy? Ano pokazali „Bykom” miejsce w szeregu. Minimalnym nakładem sił pyknęli ich 1:0, dzięki czemu mogli chłodzić już szampany.
Bayern triumfował, bo miał w swojej kadrze wybitnej klasy liderów, zdecydowanie pokazał najwięcej jakości w ofensywie. Prawda jest też taka, że mógł przegrać wyłącznie z samym sobą, ale Hansi Flick w odpowiednim momencie potrafił opanować sytuację.
fot. Newspix
Bundesliga to naprawde słaba liga że nikt tych emerytów z Fc Hollywood nie zaora.
A w Bayernie też sodówka mocna oni chyba naprawde myślą że ten sierpniowy turniej za parawanem w Portugalii to tak jakby normalną LM zdobyli? Ten, normalniejszy sezon już szybko ich zweryfikował.
Troszkę racji masz w tym co piszesz, to że Bayern zdobywa 9 razy mistrzostwo z rzędu i nikt im nie jest w stanie zagrozić to nie świadczy dobrze o poziomie ligi. To też sprawa że pewnie w Monachium mistrzostwo już nikogo nawet nie rajcuje. Co do LM z poprzedniego roku to też prawda, turniej w sierpniu był jak większość kadry była dostępna, tylko jeden mecz na każdym etapie, to wszystko spowodowało, że udało się ukryć „krótką kołderkę” kadrową Bayernu, przy normalny sezonie to wszystko wyszło i w Paryżu nie było kim atakować.
W tym Paryżu gdzie wygrali 1:0? Aha… Bayern w tym sezonie przegrał LM tylko i wyłącznie przez dramatyczną nieskuteczność w meczu u siebie, przy czym ten mecz był jedynym przegranym w LM przez ostatnie dwa sezony. Zdarza się każdemu, Bayernowi zdarzyło się w najgorszym możliwym momencie, tyle.
i dodać do tego należy fakt że to jedyny ważny mecz od dwóch lat w którym nie było Roberta… możecie sobie pisać co chcecie ale jakby Lewandowski miał te sytuacje co w pierwszym meczu z PSG to inna by była ta edycja LM
Celtic mial zrobic „10 in a row” – przejebal – Juventus mial zrobic „10 in a row” – przejebal – najprawdopodobniej zrobi to Bayern. Ogromna przewaga – zadna liga nie jest tak zabetonowana. Dortmund wydal kupe kasy w 3 lata i nic im to nie dalo. Juz BVB nawet z Lipskiem przegrywa vice mistrzostwo.
Gimnazjalisci wygrali z dziecmi ktore ida do 1 komunii !!!!
Te Polak-rodak to jakiś uśmiech w stronę januszy czy o co chodzi? W życiu nie widziałem bardziej obciachowego zwrotu w języku polskim. Widzę jakaś nowa moda na weszlo, ale Redaktor-robak bardziej mi się podoba. Może też gdzieś wciśniecie?
Ok boomer
Takiego rodzaju zwrot nazywa się pleonazm, jest tu zastosowany w celu humorystycznym ze względu na to jak dużą popularnością cieszy się w Internecie/mowie internetowej. Nie widzę powodu żeby się czepiać xD
to zasługa nadgeniusza Guardioli. Przejął ten słabiutki klubik i tak ich poukładał, że z rozpędu do tej pory wygrywają.
Mordowanie piłki. Bundesliga kiedyś to było coś. 5-6 drużyn praktycznie każdego roku zgłaszało aspiracje do tytułu.
Aspiracje a faktyczne możliwości to dwie różne sprawy.
Już w 02/03 zaczął się trend dominacji 1 drużyny (M-75 pkt VM-59 pkt).
04/05 (M-77 VM-63)
07/08 (M-76 VM-66)
Jeśli popatrzysz na dorbki pkt Vice to zauważysz że one praktycznie rok w rok są w skali 62-69 pkt. To Mistrz odjeżdża reszcie. A że od ćwierćwieku takie odjazdy notuje głównie Bayern (raz Borussia) to specifika klubu, który ma budżet na top 5 w Europie.
Teraz popatrz na Premiership. Jak miażdżyli mistrzowie: Man Utd, Man City, Arsenal czy nawet Leicester.
I wcale różnicy w różnorodności w top 3 na finiszu nie ma między BL, Premiership, La Liga czy Serie A.
Zaś na Europejskim poziomie to z BL najwięcej klubów się zaprezentowało w ostatnich latach.
„Polak-rodak”? A istnieje Polak, który nie jest rodakiem dla innego Polaka? Nawet Sidney Polak jest Polakiem. Pozbądźcie się tego efekciarstwa.
funky polak tez Berlin Tokio pozdrow Mame Natashe z Moscow
„Rodak” – narodowość
„Polak” – obywatel Polski
Więc jak najbardziej może być Polak-nie rodak np Obraniak czy Olisadebe.
Zasługa Zarządu, który z klubu tylko b.dobrego w 3-4 lata zbudował hegemona. Nie szastają pieniędzmi, nie pozwalają zawodnikom czy trenerom na bycie większymi niż klub. Stąd sukcesy.
Borussia wydała w 4 sezony tyle co Bayern w dekadę. Niewiele to pomogło.
Lipskowi zaś wciąż czegoś brakuje.
Poza tym w BL jest jeszcze 4-5 średniaków, którzy walczą, ale na mistrza szans mają iluzoryczne vide Eintracht, Bayer czy M’gladbach.
No i nie zapominajmy o najważniejszym: Bayern ma Lewego. Wyjmijmy z Barcy Messiego i będą mieli problem by wdrapać się na pudło w La Liga.
Dominacja Bayernu to spora zasługa Lewego.
No Bayern nie kupował.
Tylko zapominasz o tym, kogo wypożyczali.
Coutinho, Perisić. Teraz odejmij ich od drużyny rok temu i już nie byłoby tak głębokiego składu. Bayern miał fajny sezon, grał niezłą piłkę.
Natomiast pisanie, że jest super zarządzany to nadinterpretacja. Bayern to takie trochę Janusze futbolu w dzisiejszych czasach.
Nie rozumiem. A ktoś komuś broni wypożyczeń?
Wypożyczali z prostej przyczyny: była potrzeba na już i na chwilę.
Jak wypożyczony się wykazał i dało radę go sprowadzić to go sprowadzali vide Coman.
A jak im nie pasował to się nie rzucali jak napalony nastolatek na blacharę (vide Rodriguez czy Coutinho).
Masz przykład z zastępstwem dla Neuera i Lewego.
Nikt sensowny nie chce przyjść siedzieć na ławie.
Raz wyszło z Ulrichem i Wagnerem a tak to wtopili z Nubelem i męczą kibiców Choupo-Motingiem.
Wbrew pozorom o zmienników dla takich tytanów jest wyjątkowo trudno.
Dwa lata temu Bayern oferował sporą kasę Belfodilowi ale piłkarza nie interesowało siedzenie na ławce.
Bayern buduje swoją potęgę na renomie. Wystarczy zauważyć, że prawie każdy niemiecki piłkarz na poziomie reprezentacji tam trafia. Ruchy transferowe mają wyważone i celują w długofalowe efekty. Nieomylni jednak nie są, wg mnie w tym sezonie zabrakło o dziwo właśnie Coutinio czy Perisica – wystarczyło poświęcić trochę kasy
Za Coutinho chcieli 60 mln euro a za Perisića 30 mln euro.
Obaj mają też spore gaże.
Wg mnie bez sensu byłoby ich kupować. Coutinho nie gra w słabej personalnie Barcie a Perisić miał tylko OK sezon.