Reklama

PRASA. Marzec: Być może mogłem dokonać innych zmian

redakcja

Autor:redakcja

06 maja 2021, 08:25 • 11 min czytania 3 komentarze

Czwartkowa prasa nas nie rozpieszcza, jeśli chodzi o dłuższe formy. Najciekawsze teksty to wspomnienie Andrzeja Możejki w „Sporcie” oraz rozmowa z Dariuszem Marcem o finale Pucharu Polski. Szkoleniowiec Arki Gdynia ma duży żal, że nie udało się sięgnąć po trofeum. – Mądry Polak po szkodzie. Wiemy, że na ławce rezerwowych byli inni, może należało dokonać innych zmian. Natomiast w tamtym momencie działałem zgodnie z planem, który miałem w głowie. Chciałem zabezpieczyć skrzydła, bo Raków miał tam przewagę – mówi trener pierwszoligowca.

PRASA. Marzec: Być może mogłem dokonać innych zmian

Sport

Michał Chrapek może zaliczyć rekordowy sezon pod względem liczb. Świetnie rozumie się z Jakubem Świerczokiem.

Chrapek zaczął pełnić ważną rolę w drużynie, łącznika pomocy z atakiem i gracza ściśle współpracującego z Jakubem Świerczokiem. Z czasem wyglądało to coraz lepiej, a kolejne bramki „Świeżego” padały przy sporym udziale właśnie tego pomocnika. – Cieszę się przede wszystkim z tego, że pomagam drużynie. Najważniejsze, że zespół wygrywa, atmosfera jest znakomita i są dobre wyniki. Z Kubą rozumiemy się bardzo dobrze, to z nim mam najlepszy kontakt w drużynie, ale tak naprawdę z każdym w zespole jest nić porozumienia – mówi Michał Chrapek. 29-latek w tym sezonie zdobył dwie bramki i zaliczył pięć asyst Bilans łączny kariery Chrapka to obecnie 22 strzelone gole i 38 zaliczonych asyst. Różnica jest, choć dwie asysty dzielą piłkarza od ustanowienia indywidualnego rekordu asyst w jednym sezonie. Do tej pory zaliczał po sześć asyst w barwach Śląska (dwukrotnie) i Kolejarza Stróże.

Podbeskidzie Bielsko-Biała skorzysta na braku licencji dla Stali? Byłaby to powtórka sprzed lat.

Reklama

Stal Mielec, bezpośredni rywal Podbeskidzia w walce o utrzymanie w ekstraklasie, nie otrzymał licencji na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej w kolejnym sezonie. Czy ta decyzja Komisji Licencyjnej wzbudziła w Bielsku-Białej jakieś emocje? – Zupełnie nie – odpowiada nam Bodgan Kłys, prezes klubu spod Klimczoka. – Nie wierzę, że Stal nie otrzyma licencji w trybie odwoławczym. Ma teraz kilka dni na uzupełnienie wniosku i odwołanie, choć przyznam, że samą decyzją komisji jestem zaskoczony. Przede wszystkim tym, że klub z Mielca w aż trzech punktach nie spełnił warunków. Dlatego też zobowiązania finansowe muszą być poważne, choć szczegółów nie znam – zaznacza Kłys. My jednak, by trochę pokrzepić serca kibiców Podbeskidzia, wrócimy do wydarzeń sprzed ośmiu lat. Również dlatego, że obecna sytuacja coraz bardziej przypomina tę z 2013 roku, ale po kolei. Po przegranym 1:2 meczu 27. kolejki, o ironio, z Piastem Gliwice, który rozegrano 18 maja, Podbeskidzie zajmowało ostatnie miejsce w tabeli. Do bezpiecznej lokaty, czyli miejsca 14, traciło sześć punktów i miało przed sobą trudną końcówkę sezonu. Kilka dni przed tym meczem pojawiła się jednak informacja, że Polonia Warszawa… nie otrzymała licencji na występy w ekstraklasie w sezonie 2013/14!

Łukasz Burliga z Wisły Kraków może trafić do Wieczystej. Na celowniku także piłkarz Śląska Wrocław.

Już kilka dni temu w krakowskich mediach pokazała się informacja, że Wieczystą ma wzmocnić Łukasz Burliga. W czerwcu doświadczonemu obrońcy kończy się umowa z „Białą gwiazdą”, a kolejnym przystankiem w jego karierze ma być właśnie Wieczysta. Na pewno byłby to zaskakujący transfer, bo przecież piłkarz, który za kilka dni kończy 33-lata, jest podstawowym piłkarzem Wisły. Czy piłkarz da się skusić Wieczystej? O tym zdecydują najbliższe tygodnie, bo znany z bezkompromisowej gry obrońca będzie też pewnie miał inne oferty gry, z przedłużeniem kontraktu z „Białą gwiazdą” na czele. Ostatnie drugoligowe spotkanie GKS Katowice – Śląsk II Wrocław (1:3) obserwował trener Wieczystej Przemysław Cecherz. Nieoficjalnie obserwował Sebastiana Bergiera. 21-letni napastnik rezerw Śląska ma już na swoim koncie w tym sezonie w II lidze 18 bramek. W pierwszym zespole wrocławian nie dostaje szans.

Alasana Manneh to kolejny sportowiec, który obchodzi Ramadan. Nie jest to łatwa sytuacja dla profesjonalnego piłkarza.

Podczas trwania ramadanu od świtu do zachodu słońca nie wolno spożywać żadnych pokarmów czy pić napojów, w tym wody. Ostatni posiłek przed kolejnym dniem je się przed świtem. Potem drugi po zachodzie słońca i to wszystko. Post to ochrona przed karą Allaha. W świecie zawodowego sportu zawsze wzbudza dyskusje, no bo jak profesjonalny sportsmen czy sportsmenka mają się obyć choćby bez picia, kiedy intensywnie się trenuje. Dla wielu osób w klubie z Zabrza taka postawa Manneha budzi respekt. Twardo przestrzega reguł swojej religii, łącząc je z graniem. Oczywiście wśród piłkarzy nie jest wyjątkiem. Nie tak dawno pytałem trenera Stefana Żywotkę, który w styczniu skończył 101 lat (!), a w okresie 1977-1991 z powodzeniem prowadził algierski czy raczej kabylski klub JS Kabylie, jak sobie radził w okresie ramadanu? – Z początku było mi trudno, ale się przyzwyczaiłem. Jak był taki gorąc, to trenowaliśmy wcześnie rano i wieczorem, a jak był ramadan, to nawet w nocy. Czasami było rzeczywiście nieznośnie. Jak od tych szczytów kabylskich odbijało się słońce, to powietrze było tak nagrzane, że ciężko było oddychać. Na szczęście był pokój z klimatyzacją. Bez tego byłoby na pewno trudno – opowiadał mi sędziwy szkoleniowiec.

Reklama

Niedawno zmarł Andrzej Możejko, legenda Widzewa Łódź. O byłym piłkarzu łódzkiej drużyny pisze historyczny dział „Sportu”.

Gdy Andrzej Możejko miał szesnaście lat, zmarł jego ojciec. Chłopak poczuł się od razu dorosły. Stwierdził, że piłka go nudzi – do szkoły chodzić wprawdzie trzeba, ale potem przyjemniej jest spędzać czas z kolegami, na winku w bramach okolicznych kamienic, niż męczyć się na treningu. Fajnie było też od czasu do czasu komuś przyłożyć w ciemnej ulicy. Owszem, grywał w meczach „ulica na ulicę”, ale o poważnym traktowaniu futbolu nie myślał. Dopiero w Widzewie, gdy miał już 21 lat, zaczął traktować futbol poważnie. Nie czuł przed nikim respektu. „Lato? Powstrzymanie go to była dla mnie pestka” – mówił w jednym z wywiadów. – „Wcale nie uważam go za najlepszego polskiego napastnika. Nie miał tego błysku i fantastycznej techniki, jaką popisywali się na przykład Terlecki, Sybis czy Ogaza. Najlepszym piłkarzem, przeciwko któremu grałem był Stanisław Terlecki” – twierdził zawodnik. Trenera Władysława Żmudę zapytał bezceremonialnie na pierwszym treningu: „Czy pan wie, że my jesteśmy mistrzami Polski?”. Żmuda akurat nie dał się sprowokować i odparł: „A ty wiesz, że ja też byłem mistrzem Polski i zdobyłem puchar?”. Tę historię przypomniał ostatnio trener we wspomnieniowej audycji w widzewskim radiu internetowym. Pewnie ta niewyparzona gęba sprawiła, że Możejce zabrakło uwieńczenia jego ligowej i międzynarodowej kariery występem w reprezentacji. Był w kadrze przed mistrzostwami w Argentynie, grał w sparingach, ale do reprezentacji nie trafił. Jacek Gmoch uznał widać, że niepotrzebny mu w zespole jeszcze jeden pyskaty z Widzewa, bo przecież miał już Bońka.

Maciej Mańka w rozmowie ze „Sportem”. Opowiada m.in. o kuriozalnej bramce z Puszczą Niepołomice.

Pamięta pan moment strzelenia gola w Niepołomicach?

– Pamiętam, że biegłem do zagranej lobem przez Nemanję Nedicia piłki i myślałem, że będę przy niej szybciej w polu bramkowym niż obrońca Puszczy. Jednak poryw wiatru sprawił, że to Erik Czikosz był pierwszy i próbował wybić piłkę za siebie. Uderzył mocno i trafił mnie prosto w twarz. Poleciała nawet krew, a gratulacje za zdobycie bramki przyjmowałem lekko zamroczony.

Czy to była najbardziej kuriozalna z 27 bramek, które zdobył pan dla GKS-u Tychy w 257 występach w koszulce z trójkolorowym trójkątem na piersiach?

– Na pewno pod tym względem w pierwszej trójce się mieści i nawet trochę się dziwię, że jeszcze nie krąży w sieci jako „piłkarskie jajo”. A sięgając pamięcią do moich bramek, które dla GKS-u zacząłem strzelać od meczu z Zawiszą w Bydgoszczy, gdzie 10 sierpnia 2008 roku wygraliśmy 2:0, to mogę powiedzieć, że kilka kuriozalnych trafień było. Na przykład 12 lat temu w wygranym 2:1 wyjazdowym meczu z Rakowem, w jedynym jak na razie, w którym strzeliłem dwa gole, tego drugiego zaliczyłem biodrem. A następnego, w spotkaniu z Gawinem/Ślęzą Wrocław, barkiem. Pierwszy raz jednak zdobyłem bramkę twarzą, ale najważniejsze jest to, że piłka wpadła do siatki i że wygraliśmy.

Koledzy śmiali się po meczu, że „zachował pan twarz”?

– Pytali, czy z tym golem mi do twarzy, a ja odpowiadałem, że mi do śmiechu. Trochę tylko żałuję, że przez to chwilowe zamroczenie nie spełniłem obietnicy. Miałem przecież swojego pierwszego gola w tym roku zadedykować synowi, który co prawda jeszcze „nie kuma” co się dzieje na ekranie, ale żona ogląda z nim moje występy i mam sporą kolekcję zdjęć moich najwierniejszych kibiców w akcji. Czuję ich wsparcie, więc korzystając z tej okazji powiem, że ten mój pierwszy gol po kontuzji był dla nich.

Super Express

Robert Lewandowski inwestuje na Majorce. Zamierza kupić tam dom, ale póki co – zapłacił mandat. No cóż, metoda małych kroków.

Hiszpańskie media donoszą, że Lewandowscy posłuchali rad swoich znajomych, którzy wcześniej nabyli na Majorce domy. Miał ich do tego namawiać m.in. Bastian Schweinsteiger. Były niemiecki piłkarz Bayernu wraz ze słynną żoną, byłą serbską tenisistką Aną Ivanović od kilku lat mieszkają właśnie na tej gorącej wyspie. Na Majorkę bardzo chętnie latała też ostatnio Ania Lewandowska, która organizowała tam sesje zdjęciowe do jej kolejnych projektów. Lewandowscy nie kupili jeszcze domu na Majorce, za to Robert… zapłacił tam mandat. „Diario de Mallorca” donosi, że „Lewy” został ukarany grzywną w mieście Port d’Andratx za to, że nie kupił biletu parkingowego w strefie taryfowej.

Rolls-Royce Wraith Wojciecha Szczęsnego przykuł uwagę „Super Expressu”. Mamy chwytliwy tytuł: „Wozi się bryką za 2 mln zł choć chcą go wyrzucić”. Skupmy się na drugiej części…

Wo j c i e c h Szczęsny (31 l.) nie przeżywa najłatwiejszych chwil w swoim Juventusie. Włoskie media pękają od doniesień na temat możliwej przeprowadzki do Juventusu na zasadzie wolnego transferu Gianluigiego Donnarummy (22 l.) z AC Milan. Co więcej Bianconeri intensywnie działają już ponoć nad znalezieniem nowego klubu Szczęsnemu, aby latem rozstać się jak najmniej boleśnie. Najbliższe tygodnie w tej kwestii zapowiadają się elektryzująco…

Przegląd Sportowy

Zmiana warty w europejskiej piłce? Młodzież z Londynu odprawiła seniorów z Madrytu.

W środowy wieczór było widać, że młodsi gracze Chelsea jak Mount, Havertz, Ben Chilwell czy Werner zmieniają na europejskiej scenie starszych, bardziej doświadczonych i uznanych piłkarzy: Sergio Ramosa, Toniego Kroosa, Modricia czy Benzema. The Blues pokazali szybkość, żwawość i zdecydowanie przy budowaniu akcji. Polotu i świeżości brakowało Królewskim, bo poza próbami Benzemy ofensywa Realu nie stworzyła żadnej dobrej okazji. Hazard był cieniem gracza, za którego Florentino Perez zapłacił 115 mln euro. Ostatecznie Chelsea dopięła swego, wynik ustalił Mount. Tym samym trzeci raz w historii fi nał będzie wewnętrzną sprawą angielskich klubów. W 2008 roku Chelsea przegrała taki mecz z Manchesterem United (1:1) po karnych 5:6. W 2019 roku Liverpool pokonał Tottenham 2:0. Teraz The Blues spotkają się w meczu o prymat w Europie z Manchesterem City.

Dariusz Marzec mówi o żalu po finale Pucharu Polski. Tłumaczy się m.in. ze zmian w trakcie meczu.

Już w przerwie musiał pan zmienić Juliusza Letniowskiego.

Tak liczymy na niego bardzo, ale wiadomo, że to jeszcze nie jest ten Julek. Trzeba dać mu czas, bo przeszedł bardzo poważną kontuzję, miał zerwane więzadła, stąd tak długa przerwa. Z drugiej strony, i tak szybko udało się postawić go na nogi. Potem z boiska musiał zejść Mateusz Żebrowski. Można gdybać, ale z tymi zawodnikami byłoby nam łatwiej. Nie chcę mówić i pojedynczo oceniać piłkarzy, bo każdy kto oglądał mecz wie, kto zagrał dobrze, a kto dał gorszą zmianę.

Bramki straciliście po błędach indywidualnych.

Mogę jedynie powiedzieć:młodość. Kilku chłopakom zabrakło doświadczenia, bo w niektórych sytuacjach mogli zachować się inaczej. Wiem, jaki moi zawodnicy mają potencjał i nie chcę zrzucać na nich winy za porażkę. Wiem, że potrafią grać bez kompleksów, ale kiedyś te błędy muszą przecież popełniać. Raków je wykorzystał. Przy drugiej bramce znowu przytrafił się młodzieńczy błąd. Szkoda tych sytuacji ale zrobiliśmy tyle, ile mogliśmy i najważniejsze, że zagraliśmy bez strachu. 

Co by pan zmienił? Są decyzje, których pan żałuje?

Nie chcę teraz mówić głośno o swoich przemyśleniach, choć wiadomo, że takie są. Chciałbym jednak zostawić to dla siebie. Mądry Polak po szkodzie. Wiemy, że na ławce rezerwowych byli inni, może należało dokonać innych zmian. Natomiast w tamtym momencie działałem zgodnie z planem, który miałem w głowie. Chciałem zabezpieczyć skrzydła, bo Raków miał tam przewagę. Wszystko jednak sprowadza się do tego, że wiele zmian było wymuszonych.

Wspomnienie słynnych boiskowych twardzieli. 65 lat temu Bert Trautmann miał uszkodzone kręgi szyjne, ale dokończył finał Pucharu Anglii.

5 maja 1956 roku, Wembley, finał Pucharu Anglii. Manchester City gra z Birmingham. W 73. minucie, przy stanie 2:1 dla The Citizens, napastnik rywali Peter Murphy zderzył się z bramkarzem Bertem Trautmannem, uderzając go kolanem w kark. Niemiecki golkiper stracił na chwilę przytomność i przez kilkanaście minut był opatrywany przez służby medyczne. Po spotkaniu przyznał, że przestał rozpoznawać kolory, widział jakby we mgle. W tamtych czasach nie było w piłce nożnej zmian, dlatego zdecydowano, że zawodnik spróbuje dograć spotkanie do końca. Dograł, a w końcówce popisał się jeszcze dwiema ważnymi interwencjami. Ostatecznie Manchester City sięgnął po puchar (3:1), a podczas ceremonii wręczenia trofeum zatroskany książę Filip zapytał Trautmanna: – Dlaczego ma pan tak wykrzywioną szyję? – Nic takiego, sir, lekka kontuzja – zbagatelizował sprawę bramkarz, chociaż ból był nie do zniesienia. Kiedy przez trzy dni nie było poprawy, Niemiec poszedł do lekarza i diagnoza zszokowała wszystkich: pięć przemieszczonych kręgów, jeden pęknięty na dwie części. Pogruchotane kości akurat w tym miejscu ciała to wyrok co najmniej kalectwa. – Mógł pan umrzeć! – krzyknął lekarz.

Gazeta Wyborcza

Odgrzane dwa leciwe już newsy. Pierwszy o tym, że Daniel Ek chce kupić Arsenal, drugi o tym, że Jose Mourinho wraca do Włoch. W obydwu sprawach nie dowiadujemy się niczego nowego.

fot. Newspix

Najnowsze

Inne kraje

Robinho trafi do więzienia? „Gdyby na moim miejscu był biały Włoch…”

Patryk Fabisiak
3
Robinho trafi do więzienia? „Gdyby na moim miejscu był biały Włoch…”

Komentarze

3 komentarze

Loading...