Reklama

PRASA. Jaroszewski: W temacie barku Glika się myliłem

redakcja

Autor:redakcja

28 kwietnia 2021, 08:28 • 10 min czytania 5 komentarzy

Środa w prasie jest całkiem ciekawa. Mamy sporą rozmowę z lekarzem reprezentacji Jackiem Jaroszewskim, rozmówki z Wojciechem Cyganem i Arturem Wichniarkiem, trochę transferowych newsów, sylwetkę Neymara i informację o tym, że jest szansa na VAR w I lidze.

PRASA. Jaroszewski: W temacie barku Glika się myliłem

PRZEGLĄD SPORTOWY

Rozmowa z Jackiem Jaroszewskim, lekarzem reprezentacji Polski.

(…) Z Robertem Lewandowskim się nie udało. Uraz kolana, którego doznał w spotkaniu z Andorą wykluczył go na trzy tygodnie.

Ta sytuacja była prosta i oczywista. Już na ławce, zaraz po tym jak zszedł z boiska, wiedziałem, co się dzieje. Byłem przekonany, że to nie jest uraz, który się zagoi w dzień lub dwa. Robert miał minimalnie naderwane więzadło poboczne, obrzęk pojawił się po minucie. Następnego dnia przeszedł kompleksowe badania – na Wembley nie mógł zagrać, ale występ w EURO nie był zagrożony. Byłem przekonany, że przerwa nie potrwa długo. Mówiłem, że 10–12 dni przerwy wystarczy, ale Niemcy byli ostrożniejsi. I bardzo dobrze. Robert miał więcej odpoczynku. Szacunek dla Bayernu za ostrożność i za to, że nie zaryzykowano występu Roberta nawet w ćwierćfinale Champions League.

Bywa pan ostatnią deską ratunku dla piłkarzy? Szukają u pana pocieszenia?

Reprezentanci Polski są świadomi. Mają dobre czucie ciała i wiedzę na temat urazów, długości leczenia, skali powagi. Arek Milik po obu zerwaniach więzadeł krzyżowych wiedział, co się święci, i na ostateczny rezonans jechał z przeświadczeniem, że przerwa będzie długa.

Reklama
Najpoważniejszy uraz?

Skomplikowane złamanie ręki w obrębie stawu łokciowego Kamila Grosickiego w Gruzji. Natychmiast chcieli go operować, ale nie wyraziłem zgody i zabieg przeszedł w Polsce. Ale najwięcej nerwów kosztował nas wszystkich uraz barku Kamila Glika w Arłamowie – tuż przed wyjazdem na mundial do Rosji. Przeżyłem wtedy sporo stresu. Barków nie leczę, a przypadek Kamila skonsultowałem z najlepszymi specjalistami z Polski. Wszyscy stwierdzili, że nie ma szans, by zagrał w turnieju. Lekarze Monaco uważali inaczej i to oni mieli rację. Kamil zdążył na drugi i trzeci mecz. Wielu fachowców twierdziło, że bez operacji nie da się ustabilizować obojczyka, ale nie znali Kamila. Nikt inny nie miałby szans się wyleczyć. Do błędów trzeba umieć się przyznawać – pomyliłem się, ale kierowałem się opiniami specjalistów od barku. Nerwów było sporo, ja uważałem, że nie zdąży, lekarz z Francji powiedział co innego. Z piłkarzami zawsze rozmawiam otwarcie, wszystko sobie wyjaśniliśmy. Lubimy się z Kamilem.

Mecz PSG – Manchester City ma podłoże polityczne. Poza tym to rywalizacja szkoleniowców, którzy znają się jak łyse konie.

Oil Firm Derby – złośliwie nazywa się konfrontację PSG i Manchesteru City (w nawiązaniu do Old Firm Derby, czyli starć Celticu z Rangers), gdyż oba kluby zawdzięczają obecną siłą „petrodolarom” z Zatoki Perskiej. Tyle że PSG wspierają szejkowie z Kataru, a Manchester City ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

A władze tych krajów (kluby należą do członków rodzin w nich rządzących) od dawna są w złych relacjach. W czerwcu 2017 r. oba państwa zerwały nawet stosunki dyplomatyczne. 5 stycznia tego roku strony konfliktu (antykatarską tworzyły też inne kraje regionu) podpisały porozumienie, ale relacje między Katarem i ZEA dalej są napięte.

Reklama

Watykańscy kardynałowie znacznie szybciej uwijają się z wyborem papieża niż współwłaściciele Jagiellonii ze wskazaniem nowego szkoleniowca.

(…) Przestaje być też tajemnicą, że drugi obok Kuleszy człowiek z pojęciem o piłce – Wiesław Wołoszyn pozostaje w cieniu, rzecz jasna nie na własne życzenie. Kto za tym wszystkim stoi? Ciekawi mogą rzucić okiem na listę udziałowców. Umówmy się, poza Kuleszą i Wołoszynem reszta ma mgliste pojęcie o futbolu lub nie ma go w ogóle. Niezbyt dobrze wróży to na przyszłość. Lista kandydatów do trenerskiego stołka pęcznieje, a faworyta, jak nie było tak nie ma. Do szerokiego grona trzeba dopisać Macieja Stolarczyka, od pewnego czasu szkoleniowca młodzieżowej reprezentacji Polski. Niedawno Śląsk Wrocław zatrudnił Jacka Magierę, ostatnio selekcjonera kadry U-20. Czy Jaga pójdzie jego śladem?

Przedstawicielom PZPN bardzo zależy, aby jak najszybciej na pierwszoligowych boiskach piłkarskich była możliwość weryfikacji wideo najbardziej kontrowersyjnych zdarzeń. W każdym razie jest już zielone światło z FIFA na prowadzenie testów. Podobnie jak w przypadku wprowadzania VAR w ekstraklasie, Polska jest w grupie pionierskich krajów – pisze Antoni Bugajski.

Chodzi o tak zwany VAR Light, czyli wariant oszczędnościowy dobrze znanej i powszechnie akceptowanego systemu. Coraz trudniej sobie wyobrazić, że kiedyś byliśmy zdani wyłącznie na ocenę sędziego prowadzącego mecz i z trudem akceptujemy (albo i nie) sytuacje, kiedy na przykład w meczach kwalifikacji do mundialu VAR nie istnieje. Nie jest lekarstwem na błędy, ale dzięki niemu są znacząco redukowane. Pozostaje kwestia doskonalenia systemu także od strony technicznej, poprawiania poziomu szkolenia arbitrów obsługujących VAR i nabywania przez nich coraz większej wprawy i doświadczenia, ale – jak mawia klasyk – kierunek jest słuszny.

Teraz gra idzie o poszerzenie zastosowania VAR także na bezpośrednie zaplecze ekstraklasy. Wspominał o tym niedawno prezes PZPN Zbigniew Boniek, teraz słyszymy o konkretach. W projekcie oprócz Polski uczestniczą inne bardzo zacne federacje – Brazylia, Anglia, Holandia, Francja, Niemcy, Hiszpania i Stany Zjednoczone (jako MLS), są też kontynentalne konfederacje, wśród nich UEFA. Rozwiązanie VAR Light jest przygotowane dla tych krajów i rozgrywek, gdzie nadawca telewizyjny nie transmituje wszystkich meczów. Nie musi więc chodzić o najwyższą ligę, a o poziom szczebel niższy. Tak jest w Polsce i tym bardziej w takich krajach jak Anglia i Niemcy.

SPORT

Richmond Boakye jest coraz bardziej krytykowany, ale trudno się dziwić, bo oczekiwania były ogromne, a on nie spełnia ich nawet połowicznie.

Zabrzanie wiosną są najgorzej punktującym ekstraklasowcem (13 meczów, 10 pkt), a 28-letni napastnik z Ghany zagrał w 11 spotkaniach, w których ani razu nie wpisał się na listę strzelców. Na potęgę marnował sytuacje w ostatnim przegranym spotkaniu z Wisłą Płock.

– Nie jest to napastnik, którego mógłbym pochwalić. Niczym się nie wyróżnia. Jak Górnik sprowadza zawodnika, to powinien być ktoś, kto się wyróżnia, kto jest lepszy od tych, co byli – mówi Jan Banaś, w przeszłości wielka sława Górnika i reprezentacji, który wiedział, jak trafiać do siatki. – Czego mu brakuje? Wszystkiego, a przede wszystkim bramek. Owszem widać, że umie grać, że potrafi przyjąć, ale to za mało… – mówi Banaś, który z górniczą jedenastką zdobywał i mistrzostwa, i Puchary Polski.

Boakye ma jeszcze 3 mecze, żeby trafić do siatki, ale patrząc na jego formę, należy wątpić czy uda mu się pokonać bramkarzy Cracovii, „Jagi” czy Lecha. Dwa z tych spotkań będą na wyjazdach, a tam wiosną Górnik zdobył ledwie jedną bramkę…

Powoli wydaje się, że Frantisek Plach osiągnął w Piaście Gliwice wszystko co mógł i latem nadejdzie pora na kolejny krok.

Po mistrzowskim sezonie w wykonaniu gliwiczan agent piłkarza w wywiadach dla naszych południowych sąsiadów informował o zainteresowaniu golkiperem Piasta ze strony angielskich i szwajcarskich klubów. Do konkretów nigdy nie doszło, ale z tego, co wiemy, zainteresowanie zagranicznych klubów było i jest nadal spore. Sam zainteresowany nie naciska na transfer, ale ostatnio częściej powtarza, że „dobrze czuje się w Gliwicach, ale chciałby spróbować sił w mocniejszej lidze”.

Wydaje się, że jest wiele argumentów za takim rozwiązaniem. Po pierwsze obie strony by zyskały, bo po przedłużeniu umowy jest on związany z Piastem do 2022 roku. Klub z Okrzei może więc liczyć na zysk z transferu, a Plach na grę w mocniejszej lidze. Jakiej? Np. tureckiej, drugiej lidze niemieckiej czy holenderskiej. Słowak wkracza w najlepsze lata dla bramkarza, gdy zebrał spore doświadczenie, a w Piaście rozwinął się bardzo mocno, zdobył mistrzostwo Polski i tytuł najlepszego bramkarza ligi. Jeśli więc tego lata na biurku prezesa Piasta pojawi się konkretna i dobra finansowo oferta, na pewno zostanie ona rozważona. Oczywiście pojawia się kwestia jego następcy, ale to już zupełnie inny temat…

O transfer może też walczyć Marko Roginić z Podbeskidzia, który wreszcie zaczął strzelać.

Opiekun „górali” bliżej scharakteryzował swojego podopiecznego. – Marko jest specyficzny. To człowiek usposobiony introwertycznie. Po jesieni, kiedy nie strzelił gola, a także po meczach wiosennych, kiedy również nie trafiał, chyba się trochę „przytkał”. Przeprowadziłem z nim kilka budujących rozmów w cztery oczy. Zawsze podkreślałem, że ma znakomite parametry, jeżeli chodzi o przebiegnięty dystans czy też liczbę sprintów. Pod tym względem jest jednym z najszybszych i najbardziej wydolnych zawodników w lidze – zaznaczył opiekun beniaminka ekstraklasy.

 – Pierwszy impuls dał mu gol strzelony we Wrocławiu. Teraz powinno być z górki. Nie chcę dopatrywać się nadprzyrodzonych rzeczy. Marko uczy się ekstraklasy i jest przykładem, że dojrzał do gry na wysokim poziomie i będzie teraz potrafił strzelać bramki, na co bardzo liczę – dodał Kasperczyk.

Po meczu z Lechem Poznań szkoleniowiec napomknął o czymś, co może okazało się kluczowe dla przebudzenia Marko Roginicia. – Zbliża się koniec sezonu i oprócz celów zespołowych, czyli utrzymania, piłkarze mają swoje. Chcą się dobrze sprzedać. Roginić ma z nami ważny kontrakt do czerwca 2022 roku, ale być może jakaś rozmowa w cztery oczy spowodowała, że… „pokażesz się w końcówce sezonu, to ktoś cię może zauważyć i pójdziesz dalej”. Mecze ze Śląskiem i Lechem spowodowały, że jeżeli Marko nie zejdzie z tego poziomu, to możemy go nie utrzymać w lecie – oświadczył Kasperczyk i coś może być na rzeczy, skoro po dwóch dobrych meczach trener zdecydował się na takie wyznanie. Słowa te można interpretować trochę tak, że jeżeli Marko Roginić utrzyma Podbeskidzie w lidze, to klub rozważy wnikliwie poważną ofertę dla niego.

SUPER EXPRESS

Raków to rewelacja tego sezonu. Częstochowianie są już pewni miejsca na podium w lidze, a w niedzielę zagrają z Arką Gdynia w finale Pucharu Polski. Wcześniej, bo już dzisiaj, powalczą o punkty z Jagiellonią. – To jeszcze nie moment na radość i świętowanie – mówi czujnie Wojciech Cygan, prezes klubu.

– Raków wrócił do Częstochowy i pojawiło się wokół tego spore zamieszanie. Dużo było narzekań na stan waszego stadionu.

– Jestem tym trochę zdziwiony, bo najważniejsza w końcu jest gra w piłkę, a nie wrażenia estetyczne dotyczące trybun. Myślę, że część osób próbuje w jakimś stopniu wyładować emocje związane z wynikiem sportowym swoich ulubionych drużyn. Raków stał się wygodnym celem. Nasi kibice, partnerzy i sponsorzy robią wszystko, aby Raków jak najszybciej wrócił do domu.

Rozmowa z Arturem Wichniarkiem o wykupieniu Juliana Nagelsmanna przez Bayern za rekordowe pieniądze.

– Czy Nagelsmann nie ryzykuje, biorąc już teraz Bayern? Hoffenheim i RB Lipsk, gdzie pracował, były nowymi projektami i nie było takiego ciśnienia na wynik, jaki jest w Bayernie.

– Każdy człowiek stawia sobie nowe cele, a w Niemczech celem dla każdego piłkarza i trenera jest to, żeby trafić do Bayernu. Na Bayernie połamali sobie zęby tacy trenerzy jak Ancelotti czy van Gaal, a nawet Guardiola, który posiadał znakomitych piłkarzy, nie wygrał tu Ligi Mistrzów. Nie jest proste ułożenie tych klocków. Nagelsmann wchodzi do klubu, który w ubiegłym sezonie wygrał wszystko, więc poprzeczkę ma zawieszoną bardzo wysoko.

– Bayern za pozyskanie Nagelsmanna zapłaci RB Lipsk ok. 25 mln euro. Jak to skomentujesz?

– Według informacji „Bilda” może być to nawet 30mln euro. Jest to szokujące, że takie kwoty płaci się nawet za trenerów. W ostatnich tygodniach kluby Bundesligi zgłaszają wielkie straty związane z koronawirusem, brakiem kibiców na trybunach itd. A z drugiej strony dochodzi do takich transakcji. Bayern nie chciał wydawać fortuny na wzmocnienie latem, a chce przelać nawet 30 mln euro za trenera? Świat trochę zwariował, a świat piłki tym bardziej. Kiedyś za trenerów nie płaciło się, a teraz płaci się więcej niż za piłkarzy.

RZECZPOSPOLITA

Neymar bywa leniwy i arogancki, ale kiedy zaczyna taniec z piłką, świat wstrzymuje oddech. W środę jego Paris Saint-Germain gra z Manchesterem City o finał Ligi Mistrzów.

Neymar lubi zabawę, szybkie auta i piękne kobiety. Ale największą słabość w ostatnim czasie ma do pokera.

Karcianą rywalizacją zainteresował się podczas mundialu w 2014 roku. Zobaczył, jak grają inni, poznał zasady i się wciągnął. W pokerze dostrzega podobieństwa do futbolu. – Koncentracja, przewidywanie, co zrobi przeciwnik, szukanie właściwego momentu na atak – wylicza cechy wspólne.

Karty okazały się świetną alternatywą dla tak uwielbianej przez piłkarzy konsoli. W Barcelonie grywał z Gerardem Pique, w Paryżu – z Keylorem Navasem czy Leandro Paredesem. – To także sposób na integrację grupy i poznanie tych, którzy najbardziej blefują – żartuje. Po zakończeniu kariery chciałby spróbować sił w zawodowych turniejach. – Myślę, że sobie poradzę, choć wciąż jestem zbyt niespokojny, muszę nauczyć się kontrolować emocje – zaznacza.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Sven Hannawald: Mam łzy w oczach, gdy patrzę dziś na skoki Stocha [WYWIAD]

Jakub Radomski
1
Sven Hannawald: Mam łzy w oczach, gdy patrzę dziś na skoki Stocha [WYWIAD]

Komentarze

5 komentarzy

Loading...