– Po ostatnim meczu z Watfordem, widząc radość zawodników rywali, uruchomiła się we mnie sportowa złość. Taki smutek. Że lata lecą, a marzenia o Premier League się oddalają. Wiadomo, nie kończę grać w piłkę, dalej mam swoje cele i ambicje, mam nadzieję, że najlepsze jeszcze przede mną, ale zdaję sobie sprawę z tego, że z każdym kolejnym rokiem będzie coraz ciężej o elitę. Czuję się fajnie, czuję się dobrze. Marzyć nigdy nie przestanę. Do tego nie można dopuścić. Co będzie dalej? Nie wiem, nie było jeszcze żadnych rozmów. Mam jeszcze rok kontraktu – mówił Bartosz Białkowski, bramkarz Millwall, w programie Football Bloody Hell na Kanale Sportowym. Zapraszamy do zapisu tekstowego tej rozmowy.
Życie w Anglii wraca do normy? Widzieliśmy kibiców na Wembley. Dużo mówi się o sprawnie funkcjonującym systemie szczepień.
Zdecydowanie wraca normalność. Angielski rząd luzuje obostrzenia. Otwarte zostały puby i restauracje, na razie tylko na zewnątrz, ale to już spora zmiana. Pomalutku wraca codzienność sprzed pandemii.
Na ulicach widzisz większy optymizm?
Anglia ruszyła mocno z systemem szczepień. Mniej jest zachorowań. Ostatnio widziałem zdjęcia z centrum Londynu po otwarciach pubów i restauracji, wygląda to optymistycznie i obiecująco.
Masz siedemnaście czystych kont w tym sezonie Championship. O jedno więcej niż w minionej kampanii. Ale z drugiej strony wiemy już, że nie zdobędziesz drugiej z rzędu Złotej Rękawicy. Jest niedosyt?
Chciałem pobić rekord z tamtego sezonu. Dotychczas szesnaście czystych kont było moim rekordem. Teraz wynik przebiłem, ale czy jestem zadowolony? Po części, na pewno, tak, jestem zadowolony, bo to był ciężki mentalnie i fizycznie sezon. Wszyscy potrzebujemy już odpoczynku. Siedemnaście czystych kont przyjmuję ze spokojem. Jest okej, ale zawsze chce się więcej. Może w dwóch ostatnich kolejkach uda mi się to poprawić.
Długa broda to jest zakład? Wiąże się z tym jakaś historia.
Tak, wiąże się.
Zdradzisz jaka?
No słuchajcie, lockdown! Barberek zamknięty, wiesz, trzymałem brodę i w pewnym momencie szkoda było mi ją golić. Żona i dzieciaki wywierają na mnie presję, żebym się jej pozbył, ale tyle wytrzymałem i będę ją dalej zapuszczał.
W klubie pojawiła się szyderka?
Wszystkim imponuje moja broda! Zazdroszczą mi.
Nikt ci nie uwierzy, że jesteś z Polski. Bardziej przypominasz jakiegoś wikinga.
Spokojnie, wystarczy, że pokażę dowód.
Zdarzyło ci się przekonać o tym, że kibice Millwall cieszą się w Anglii wyjątkową sławą?
Na początku tamtego sezonu, kiedy przychodziłem do Millwall, dało się odczuć różnicę pomiędzy kibicami Millwall, kibicami Ipswich czy kibicami jeszcze jakiegoś innego klubu z Championship. Bardziej żywiołowo reagują na wszystko. Widać i słychać u nich agresję. Nawet moja żona z dzieciakami mieli tak, że czasami musieli zatykać uszy na moich meczach. Było to słyszalne, różnica była widoczna. W tym sezonie kontakt z kibicami jest zdecydowanie mniejszy. Dochodzi też fakt, że baza treningowa Millwall leży jakieś czterdzieści minut od stadionu. I okej, w Londynie to dwie mile, ale swoje to robi. Kibice w Londynie są rozsiani po różnych dzielnicach, po różnych rejonach miasta. Nie ma takiego kontaktu, jak w Ipswich, gdzie wszystko było skupione na terenie jednego miasta. Wszyscy kibicowali jednemu klubowi. Człowiek wiedział, czego się spodziewać. Londyn to jednak zdecydowanie większe możliwości różnorodności.
Za dwa mecze koniec sezonu. Potem jedziesz na urlop. Co potem? Jesteś otwarty na propozycje z innych klubów? Wiemy, że marzysz o Premier League.
Po ostatnim meczu z Watfordem, widząc radość zawodników rywali, uruchomiła się we mnie sportowa złość. Taki smutek. Że lata lecą, a marzenia o Premier League się oddalają. Wiadomo, nie kończę grać w piłkę, dalej mam swoje cele i ambicje, mam nadzieję, że najlepsze jeszcze przede mną, ale zdaję sobie sprawę z tego, że z każdym kolejnym rokiem będzie coraz ciężej o elitę. Czuję się fajnie, czuję się dobrze. Marzyć nigdy nie przestanę. Do tego nie można dopuścić. Co będzie dalej? Nie wiem, nie było jeszcze żadnych rozmów. Mam jeszcze rok kontraktu.
Spytamy cię jeszcze o odżywianie. Cały czas na diecie wegańskiej?
Tak, niezmiennie. Trzymam się tego. Jest dobrze. Zamierzam to kontynuować, ale nie wykluczam w te wakacje porządnego grilla. Ale to zobaczymy. Na spokojnie.
Jesteś jedynym weganinem w szatni Millwall?
Kiedy zaczynałem półtora roku temu, było nas w szatni Millwall pięciu, a z każdym kolejnym tygodniem ktoś się wykruszał, aż zostałem tylko ja.
To już wiemy, dlaczego chcesz zrobić grilla.
Właśnie, właśnie. Mamy dwóch członków w sztabie, którzy są weganami. Kucharka ma z tym problem, ale dajemy radę.
Kilka pytań o Championship. Do Premier League awansują Norwich i Watford.
Jeśli chodzi o Norwich, mam osobistą satysfakcję, bo dwa razy zagraliśmy z nimi na 0:0. Bramki mi nie strzelili. Po Watfordzie widać, że to klub na miarę Premier League. Niesamowita jakość na każdej pozycji. Nawet takie detale, jak płyta boiska, tam imponują. Serio. Czegoś takiego nigdy nie widziałem. Mamy koniec sezonu, a cała płyta pokryta była trawą, nawet w polu bramkowym, nawet w okolicach piątki. Nie było widać kawałka ziemi. Sama trawa. Zasługują na Premier League. Może nie zrobili na mnie największego wrażenia, ale swoje dla tego awansu zrobili.
O awans z play-off walczą Brentford, Bournemouth, Barnsley i Swansea. Kto jest faworytem do awansu?
Dwa tygodnie temu powiedziałbym, że Swansea. Graliśmy z nimi, dostaliśmy czwórkę. W ciągu całego sezonu robili na mnie duże wrażenie na mnie i na chłopakach z klubu. Sprawili nam mnóstwo problemów. Ale teraz grając z Bournemouth, widząc na jakiej są fali i jak seryjnie wygrywają, faworyta upatruję w nich. Może więc szykuje się powrót trzech ubiegłorocznych spadkowiczów.
ROZMAWIALI WOJCIECH PIELA, JAROSŁAW KOLIŃSKI
Fot. Fotopyk