Nie zazdrościmy Dominikowi Nowakowi wejścia do Korony Kielce. Kiedy potencjalny nowy trener czekał na dopięcie negocjacji, kielczanie zrobili 10 punktów w czterech meczach. Może i strzelili w nich tylko trzy bramki, ale jednak. Natomiast od kiedy Nowak już oficjalnie objął stery Korony, ta nie wygrała ani razu. Dzisiaj w Kielcach przełamał się ŁKS, dla którego jest to drugi komplet punktów w ostatnich pięciu meczach.
Oczywiście w tym wszystkim jest jakaś domieszka szczęścia i pecha. Wcześniej Korona punktowała lepiej niż powinna, teraz wraca do średniej. Tak samo wygląda to w meczach – wcześniej Koronie coś wpadało, do tego dochodziło trochę pewności w tyłach i wyniki sprzyjały. A dziś? Ciężko stwierdzić, żeby w ostatnich dwóch spotkaniach kielczanie zasłużyli na to, co ich spotkało.
FUKSIARZ.PL – ODBIERZ CASHBACK 500 PLN NA START BEZ OBROTU!
Korona nie wykorzystała przewagi
Wróćmy na chwilę do Opola. Czy Korona mogła tam zdobyć gola? Mogła, łatwo sobie przypomnieć choćby jedną z sytuacji, kiedy koroniarze posłali płaskie podanie wzdłuż piątego metra, ale nikt do piłki nie dopadł. Zapewne gdyby ekipa z Kielc powtórzyła tę akcję jeszcze pięć razy, przynajmniej czterokrotnie padłby gol. Tymczasem wynik otworzyła Odra po zupełnie przypadkowej sytuacji. Ktoś zaspał, Szymon Drewniak akurat stanął tam, gdzie spadła piłka strącana przez kolegę z zespołu i było 1:0. Tym razem było jednak jeszcze gorzej. ŁKS w kwadrans powinien przegrywać przynajmniej 0:2. Wyglądało to jak typowy ŁKS – zero pewności w tyłach, głupie straty, prezenty podawane rywalom na tacy. Szybki skrót pierwszej połowy:
- obroniony strzał Thiakane
- wybronione uderzenie Gąsiora
- nieudana akcja Podgórskiego po stracie Rygaarda
- Pervan, który ładuje w środek bramki w idealnej okazji
Korona obijała Malarza z bliska, w teorii coś musiało wpaść. W praktyce nic nie padło, więc o bezbramkowy remis do przerwy podopieczni Dominika Nowaka mogą mieć pretensje tylko do siebie. ŁKS w zasadzie nie zagrażał gospodarzom. Próbował jedynie przekonać arbitra, że kiedy Dawid Lisowski wyprzedzał Pirulo w polu karnym, przy okazji go faulował. Można się z tym nawet zgodzić, ale stan błędów po chwili się wyrównał, bo Jakub Tosik powinien otrzymać drugą żółtą kartkę za niesportowe zachowanie, kiedy niby przypadkiem wytrącił piłkę z rąk Marcela Zapytowskiego.
Nic dziwnego, że w przerwie Tosik zjechał do bazy. Tak jak i Michał Trąbka.
Tomasz Nawotka show
Zmiany poskutkowały, bo druga połowa wyglądała już inaczej. Co prawda najpierw okazję miała Korona, ale ŁKS szybko zyskał przewagę na boisku. Ricardinho kapitalnie wypuścił piętą Piotra Janczukowicza i chyba tylko młodzieżowiec ŁKS-u wie, jakim cudem trafił tylko w boczną siatkę. Na jego szczęście nie zadecydowało to o wyniku, bo wkrótce rozpoczęło się show Tomasza Nawotki. Boczny obrońca najpierw wpadł w pole karne i precyzyjnym strzałem umieścił piłkę w siatce, a pięć minut później wywalczył “jedenastkę” – tym razem sędzia faulu Lisowskiego nie przepuścił. Kielczanie trochę się podłamali, ale chyba przypomnieli sobie, że ŁKS lubi sam napytać sobie biedy. Dlatego ciekawie było do ostatnich chwil.
Jacek Podgórski. To nazwisko śmiało możemy wymieniać, gdy mówimy zarówno o najlepszym piłkarzu Korony w dzisiejszym meczu, jak i w kontekście całego sezonu. Nie ma przypadku w tym, że to po jego akcjach zespół z Kielc mógł doprowadzić do remisu.
- Najpierw dograł na głowę Marcina Szpakowskiego, jednak jego uderzenie wybronił Malarz
- Potem uderzył w słupek po pięknym oszukaniu rywala – ale gol i tak padł, bo skuteczną dobitką popisał się Jakub Łukowski
Ale to by było na tyle. Korona nie poszła za ciosem i choć trochę poprawiła swój bilans pod wodzą nowego trenera – przynajmniej ma już bramkę na koncie – to wciąż punktów z nim nie zdobyła. Dla ŁKS-u to zwycięstwo oznacza powrót na podium. Przynajmniej chwilowy. Dla Korony? Chyba to, że czas ostatecznie pogodzić się z miejscem w środku tabeli i szykować drużynę na nowy sezon.
Korona Kielce – ŁKS Łódź 1:2
Łukowski 87′ – Nawotka 51′, Dominguez 57′
fot. Newspix