Reklama

PRASA. Wawrzyniak: Wszołek i Kapustka są lepsi niż piłkarze Pogoni. Nie widzę w tym sensu

redakcja

Autor:redakcja

16 marca 2021, 08:08 • 13 min czytania 76 komentarzy

Co dziś dominuje w prasie? Można zgadnąć, reprezentacja Polski, choć sporo też o lidze i Lidze Mistrzów. W każdym razie temat kadry jest wałkowany przez ekspertów. Kamil Kosowski twierdzi, że Sebastian Kowalczyk może być jak Joao Moutinho. Natomiast Jakub Wawrzyniak twierdzi, że powoływanie piłkarzy Pogoni nie ma sensu. – Nie wyobrażam sobie, aby Kacper Kozłowski i Sebastian Kowalczyk mogli wejść na boisko w marcowych spotkaniach. Wydaje mi się, że Paweł Wszołek i Bartosz Kapustka prezentują się od nich dużo lepiej, dlatego jest to mocno zaskakujące i ja, szczerze mówiąc, nie widzę w tym większego sensu. Ale to Sousa jest selekcjonerem, mam nadzieję, że on go widzi – mówi były reprezentant „Przeglądowi Sportowemu”.

PRASA. Wawrzyniak: Wszołek i Kapustka są lepsi niż piłkarze Pogoni. Nie widzę w tym sensu

Sport

Pochwała dla Górnika Zabrze oraz Marcina Brosza. Trener zabrzan trafił ze składem i Górnik może się w końcu odblokować.

Trener Brosz trafi ł jednak ze składem. Solidnie i dobrze zaprezentowała się czwórka młodzieżowców w wyjściowej jedenastce, a rewelacją okazał się Michał Rostkowski. 20-latek z Rudy Śląskiej zagrał po raz pierwszy w tym roku, a zaliczył niezwykle efektowną asystę przy trafieniu Krawczyka i został przez Canal + wybrany na młodzieżowca kolejki. – Nie patrzę w metrykę, staram się wybrać zespół najlepszy, dający największą szansę na zwycięstwo. Żeby wygrać z Zagłębiem, musieliśmy być monolitem, przewidywać rozwój wydarzeń na boisku, zwracać uwagę na bardzo dobrze wyszkolonych zawodników rywala. Wszyscy bronili – a dyrygował Martin Chudy – i wszyscy atakowali. Graliśmy z ogromnym poświęceniem. Bardzo się cieszymy z tego, że punkty zostały na naszym stadionie, że drugi mecz z rzędu zagraliśmy na zero z tyłu. To nie było dla nas łatwe spotkanie. Mamy nadzieję wszyscy, że od tego momentu będziemy przechylać szalę na swoją korzyść, wierzymy, że ten mecz będzie trampoliną do lepszej gry i zdobywania większej ilości punktów – komentował trener Brosz.

Co z tym Lewandowskim? Czy kapitan kadry zagra na Wembley? Wciąż nie mamy konkretnej deklaracji w tym temacie.

Reklama

Może zdarzyć się tak, że Krzysztof Piątek, Arkadiusz Milik i – przede wszystkim – Robert Lewandowski, na Wembley nie zagrają! – Nie mamy pewności w przypadku kilku piłkarzy, dlatego zostawiliśmy w kadrze na zgrupowanie aż 27 zawodników. Mogą pojawić się pewne problemy, jeżeli chodzi o obecność w meczu z Anglią trzech napastników – Lewandowskiego, Piątka i Milika. Na ten moment, nie jesteśmy pewni ich obecności w tym spotkaniu – powiedział Paulo Sousa. Warto dodać, że UEFA złagodziła ostatnio, również w związku z pandemią, przepisy i kluby mają możliwość niepuszczenia na zgrupowanie reprezentacji zawodników. Obecnie jest zatem tak, że – przykładowo – jeżeli Bayern Monachium nie pozwoli Lewandowskiemu na to, by leciał na mecz do Anglii, to najlepszy piłkarz świata 2020 roku przeciwko „Synom Albionu” nie wystąpi.

Gol Lechii na 2:0 nie powinien zostać uznany? „Sport” podpiera się opinią Sławomira Stempniewskiego z „Ligi+ Extra”.

Nie obroniła się jednak decyzja sędziego Przybyła co do bramki na 2:0 strzelonej przez Żarko Udoviczicia w ostatnich sekundach. Serb startował do zagranej piłki ze swojej połowy, jednak głowa była już na połowie rywala, co dobrze uchwyciły kamery. – Zdecydowanie powinien być spalony. Dla mnie ta sytuacja, to jakieś zdekoncentrowanie sędziego odpowiedzialnego za VAR, bo rzecz jest prosta do uchwycenia. Pół wystającej głowy na połowę rywala wystarcza do tego, żeby przy tej technologii ocenić, że był spalony – nie miał wątpliwości pan Sławek. Dodajmy, że za VAR w sobotnim meczu w Gdańsku odpowiadał Bartosz Frankowski, któremu ostatnio z kolei mocno dostało się ze strony Legii, po tym, jak sędziował jej mecz w Zabrzu. 

GKS Jastrzębie to kolejny zespół, który narzeka na murawę w Radomiu. Pierwszoligowcy mają wiosną duży problem z fatalnym stanem boisk.

Reklama

Zagraliśmy po prostu słabszy mecz – przyznał ukraiński pomocnik, Farid Ali. – Na pewno walczyliśmy do końca, ale jesteśmy drużyną, która chce grać w piłkę, a – niestety – w Radomiu murawa to uniemożliwiała. Zostawało nam najczęściej zagrywanie dłuższych piłek do przodu, ale co to jest za gra… Gospodarze na pewno znają boisko lepiej i to było ich atutem. Pozostaje nam skupić się na kolejnym meczu z Chrobrym Głogów. Musimy dobrze przepracować cały tydzień i w najbliższą sobotę zagrać tak, żeby dopisać do swojego konta kolejne trzy punkty. Porażka z Radomiakiem była trzynastym przegranym meczem jastrzębian w bieżących rozgrywkach. Podopieczni trenera Pawła Ściebury w dziewięciu z nich nie strzelili gola.

Robert Podoliński analizuje problemy Zagłębia Sosnowiec. Zdaniem doradcy zarządu klubu, problemem jest mentalność.

Sobotnie spotkanie z trybun Stadionu Ludowego oglądał Robert Podoliński, doradca zarządu ds. sportowych. Minę miał nietęgą, czemu trudno się dziwić. – Powiem szczerze, że trudno racjonalnie wytłumaczyć dlaczego jest tak, a nie inaczej. Wspólnie ze sztabem szkoleniowym dokonaliśmy zimą transferów, które powinny zagwarantować odpowiedni poziom i liczymy, że ten poziom w końcu zostanie osiągnięty. Nie ukrywam, że wybiegamy myślami w przyszłość, pracujemy już nad kolejnym sezonem, nad kolejnym okienkiem transferowym, ale na razie musimy gasić pożar, bo sytuacja jest nieciekawa. Obowiązuje hasło wszystkie ręce na pokład. Jestem w stałym kontakcie z trenerem, który ma zespół na co dzień, widzi jak wyglądają w treningu etc. Potencjał tego zespołu jest duży, to nie jest drużyna, która powinna okupować dno tabeli. To jednak dywagacje, teorie, a wszystko weryfikuje boisko. Jak na razie weryfikuje brutalnie. Najgorsze to teraz załamać ręce. Potrzebne są zmiany, które muszą przynieść efekt i wierzę, że tak się stanie – mówi z nadzieją Podoliński. Doradca zarządu Zagłębia uważa, że dużo zależeć będzie od spraw mentalnych. – Widać, że problem jest w głowach piłkarzy. Przecież nie zapomina się z dnia na dzień gry w piłkę. Szkoda, że zespół nie utrzymał prowadzenia w meczu z liderem z Niecieczy. Wygrana w tamtym meczu na pewno podniosłaby morale zespołu, pozwoliła uwierzyć w siebie. Potem jest mecz w Tychach, gdzie zespół znów obejmuje prowadzenie i nic z tego nie ma. Kwestie sportowe to jedno, mentalność, podejście do całej sytuacji, to druga strona medalu. Mamy problem i musimy go jak najszybciej rozwiązać – dodaje Podoliński.

Super Express

„SE” twierdzi, że atak Topraka na Lewandowskiego mógł mieć fatalne skutki. Napastnik mógł podzielić los Karola Bieleckiego.

11 lat temu doszło do sytuacji, która zmroziła sportową Polskę. Karol Bielecki w meczu reprezentacji Polski w piłce ręcznej z Chorwacją został zaatakowany przez rywala, który wsadził mu palec w oko. Wówczas oka Bieleckiego nie udało się uratować. Sytuacja z Lewandowskim i Toprakiem wyglądała podobnie, ale najlepszy piłkarz świata miał więcej szczęścia. Choć palce Turka ugrzęzły niebezpiecznie głęboko w oczodole Lewandowskiego, to poza bólem, dyskomfortem i zaczerwienieniem nie doszło do uszkodzeń.

Poza tym sensacyjny tytuł przy tekście o powołaniach, ale po prostu powtórzono listę kadrowiczów z krótkim komentarzem. Do tego tekstu o partnerce Mladenovicia.

Przegląd Sportowy

Niemal pewne jest już, jak będzie grała kadra Sousy. Polska ma grać w ustawieniu z trójką obrońców.

Wśród powołanych jest ośmiu obrońców (w tym pięciu stoperów) i dwunastu pomocników, z których przynajmniej połowa może grać w środku, bliżej bramki własnej niż przeciwnika. Sousa jak ognia unikał konkretnej odpowiedzi na pytanie o ustawienie taktyczne już w marcu. Dotąd Biało- -Czerwoni grali systemem 1-4- -4-2, ewentualnie 1-4-2-3-1. Teraz wygląda, że Polska będzie grała z trójką obrońców – w taki sposób Sousa ustawiał kluby, w których pracował. – System gry to element statyczny. Ustawienie wyjściowe będzie się opierać na zrozumieniu naszej koncepcji gry, tego, czego oczekujemy od zawodników, jak mają się poruszać i przesuwać – tłumaczył selekcjoner. – Teraz nie będzie wiele czasu na dopracowanie szczegółów. Ważne, by zespół wiedział, jak bronić, jak ustawić pressing, zachować odpowiedni dystans między formacjami i poszczególnymi zawodnikami oraz jak szybko się zorganizować po stracie i odzyskaniu piłki. Postaramy się, by piłkarze wiedzieli, jak reagować na konkretne sytuacje boiskowe, co ułatwi im lepszą kontrolę nad piłką. Liczę, że jeszcze przed wyprawą do Budapesztu uda się popracować nad stałymi fragmentami. Nowy trener zawsze ma nowe pomysły, ale wrogiem każdego jest brak czasu. Wiem, że idealnie nie będzie, ale liczę, że momentami zbliżymy się do ideału – stwierdził Sousa.

Jakub Wawrzyniak o wyborach Paulo Sousy. Są zaskoczenia, są kontrowersje.

Kędziora gra regularnie, w odróżnieniu do Kamila Grosickiego, który nie gra wcale. Skrzydłowy WBA jednak zasłużył, by znaleźć się w kadrze. Jak to wytłumaczyć?

Myślę, że to pokazuje, że nie mamy w Polsce 40 piłkarzy, którzy mogą grać w reprezentacji, a dwudziestu kilku. Skoro bierzemy zawodnika, który jest w dalekich rezerwach, to znaczy, że nawet gdy nie gra, to nie ma skrzydłowego, który byłby od niego lepszy, który mógłby dać reprezentacji tak wiele, ile daje Grosik. Myślę, że selekcjoner chce na własne oczy zobaczyć, w jakiej on jest dyspozycji, przekonać się, czy jest to odczuwalne, że nie gra w klubie.

Jest to możliwe, by utrzymać formę, nie grając w ogóle?

Wydaje mi się, że nie za bardzo… Choć z drugiej strony pamiętamy Kubę Błaszczykowskiego, który sam przygotowywał się do EURO 2016, bo nie mógł liczyć na grę w Fiorentinie i wyszło mu to bardzo dobrze. Mam nadzieję, że w przypadku Kamila będzie tak samo. Ryzyko jest duże, ale czasami warto je podjąć. Kamil ma już 32 lata, zna swój organizm, swoje ciało, to nie jest młokos, który koniecznie musi mieć rozegrane minuty, by dojść do formy. Myślę, że akurat w jego przypadku jest to do zrobienia, dlatego Sousa daje mu szansę.

Jeszcze jakieś zaskoczenia?

Obecność dwóch piłkarzy Pogoni. Nie wyobrażam sobie, aby Kacper Kozłowski i Sebastian Kowalczyk mogli wejść na boisko w marcowych spotkaniach. Wydaje mi się, że Paweł Wszołek i Bartosz Kapustka prezentują się od nich dużo lepiej, dlatego jest to mocno zaskakujące i ja, szczerze mówiąc, nie widzę w tym większego sensu. Ale to Sousa jest selekcjonerem, mam nadzieję, że on go widzi. Jestem przekonany, że to jest autorska lista, że nikt w nią nie ingerował. Jest jeszcze jedno zaskoczenie: brak Sebastiana Walukiewicza, który dopiero w tym roku ma problemy z grą w Cagliari. W poprzednim grał wszystko, jesienią wyobrażałem sobie, że ma szansę powalczyć o miejsce nawet w pierwszym składzie reprezentacji. Teraz jest całkowicie poza nią. Ciekawe, jak linię obrony widzi Sousa, oczywiście jeśli zagramy trójką. Nie widzę żadnego powodu, by rozbijać parę Bednarek-Glik, to wciąż najlepsi środkowi obrońcy w Polsce. Pytanie, kto miałby zagrać obok nich. Wydaje mi się, że największe szanse ma Helik. 

Hiszpania ogłosiła kadrę na najbliższe mecze. Co słychać u naszego rywala z EURO?

Powołania dla Pedriego wszyscy się spodziewali. 18-letni pomocnik jest rewelacją sezonu. W Barcelonie gra regularnie i porównuje się go – na razie pewnie trochę na wyrost – z Andresem Iniestą. – Najważniejsze, że Pedri przypomina Pedriego. I to wystarczy, aby być podstawowym zawodnikiem swojej drużyny. Wiadomo, że będzie się rozwijać, ale musi pozostać sobą – skomentował te porównania Luis Enrique. Większym zaskoczeniem są nazwiska pozostałych nowicjuszy. 23-letni bramkarz Robert Sanchez dobrze radzi sobie w Brighton, ale na wysokim poziomie gra dopiero od października. W zeszłym sezonie występował w League One, czyli na trzecim poziomie w Anglii. 20-letni skrzydłowy Eibar Bryan Gil strzelił w tym sezonie tylko trzy gole i miał dwie asysty. 21-letni obrońca Pedro Porro gra w Sportingu, gdzie został wypożyczony z Manchesteru City. To jedyny piłkarz występujący na tej pozycji powołany do kadry, a przecież Hiszpanie słyną z najlepszych w Europie bocznych obrońców.

Manchester City może dziś zdobyć gola numer 100 w tym sezonie. To drugi najskuteczniejszy angielski zespół w sezonie.

Są mecze, w których potrzebuję jednego napastnika, ale są i takie, w których nie potrzebuję żadnego – mówi menedżer Manchesteru City Pep Guardiola. Zapomniał dodać, że zdarzają się też takie spotkania, jak ostatnie ligowe z Fulham (3:0), kiedy nagle postanowił wystawić dwóch naraz. Niezależnie od taktyki efekt jest zawsze ten sam: The Citizens strzelają gole. I wygrywają oczywiście. Grają inaczej niż zazwyczaj Liderzy Premier League i zapewne przyszli mistrzowie Anglii zdobyli w tym sezonie 99 bramek we wszystkich rozgrywkach. Bilans imponujący, ale wbrew pozorom wcale nie najlepszy w Anglii, ponieważ Tottenham już przekroczył barierę stu goli. Należy jednak pamiętać, że Koguty grają w Lidze Europy, gdzie rywali mieli mocno przeciętnych i w 9 spotkaniach w tych rozgrywkach trafi li aż 25 razy. Piłkarze Guardioli zadanie mają trudniejsze, występują bowiem w Lidze Mistrzów. Dzisiaj znowu w stolicy Węgier rozegrają rewanż 1/8 fi – nału z Borussią Mönchengladbach  (pierwszy mecz, również w Budapeszcie, wygrali 2:0) i zapolują na gola numer 100. Guardiolę najbardziej ucieszył gol Agüero. Choć trudno w to uwierzyć, 32-latek trafi ł do bramki w meczu Premier League po raz pierwszy od 417 dni, kiedy pokonał bramkarza Sheffi eld Utd (1:0). Przyszłość napastnika, którego kontrakt wygasa z końcem sezonu, wciąż nie jest jasna. Jednak nawet jeśli po dziesięciu sezonach argentyńska gwiazda pożegna się z MC, na razie wysyła sygnał, że jest gotowa, by w końcowej fazie sezonu pomóc kolegom. – Strzelanie goli jest dla niego wszystkim. I wciąż ma ten instynkt – przekonuje menedżer Manchesteru City.

Jimmy Burns, czyli autor książki o Diego Maradonie, opowiada o swoich przeżyciach związanych z Argentyńczykiem.

Miał pan z tego powodu sporo problemów.

Diego wpadł w furię, kiedy dowiedział się, co będzie w książce, i zapowiedział, że podejmie kroki prawne wobec każdego, kto udzielił mi jakichkolwiek informacji na jego temat. Najbardziej zdenerwowało go, że po raz pierwszy na światło dzienne wyjdą niewygodne fakty na temat jego życia prywatnego, w tym uzależnienie od narkotyków. W późniejszych wywiadach Diego sam przyznał się do swoich słabości, więc okazało się, że niczego nie zmyśliłem. Jednak jego reakcja na książkę nakręciła kampanię przeciwko mnie. W tamtym czasie byłem zapraszany do Argentyny na wywiady do stacji telewizyjnych i radiowych oraz do gazet. Muszę przyznać, że były momenty, kiedy bałem się, iż ktoś zaatakuje mnie fi zycznie na ulicy lub w hotelu, w którym nocowałem. Ale z drugiej strony mogłem liczyć na wsparcie zawodowych argentyńskich dziennikarzy, którzy wiedzieli, że jestem poważnym reporterem, a nie szarlatanem, i moja książka to po prostu rzetelna publikacja na temat życia Maradony.

Zgodzi się pan z teorią, że „zabili” go ci, którzy kochali go najbardziej? Kibice i środowisko wokół niego za dużo od niego wymagali, a on nie był w stanie udźwignąć oczekiwań.

Kiedy zastanawiam się nad życiem Diego, myślę, że nie dawał sobie rady nie tylko ze swoimi demonami, ale również z ludźmi go otaczającymi. Na początku książki podaję cytat amerykańskiego pisarza Normana Mailera na temat ceny, którą się płaci za sławę, o presję, którą wywiera, i samotności, którą wyw o ł u j e . O sposobie, w jaki cię wykorzystuje, ale jednocześnie sprawia, że zachowujesz się w określony sposób. Maradona był niezwykle popularny na całym świecie, ale uwielbienie jest grą wysokiego ryzyka. Uważam, że prawdziwa miłość polega na szacunku drugiego człowieka i poczuciu troski. A w tym przypadku zbyt dużo ludzi żerowało na Maradonie. Jednak prawda jest też taka, że nadużywając alkoholu i narkotyków, sam się przyczyniał do tego destrukcyjnego procesu.

Zdaniem Kamila Kosowskiego powołanie dla Kacpra Kozłowskiego nie powinno dziwić. Z kolei Sebastian Kowalczyk może być jak Joao Moutinho.

Dużo mówi się o obecności na ostatecznej liście młodego Kacpra Kozłowskiego, choć akurat dla mnie nie jest to ani wielka niespodzianka, ani kontrowersja. Chłopak co prawda nie zagrał jeszcze nawet w młodzieżówce i od razu następuje taki przeskok, jednak talent ma duży, więc widocznie warto mu się przyjrzeć. Dzięki powołaniom, a być może i debiutowi w kadrze Kozłowski ma szansę stać się najdrożej sprzedanym piłkarzem z PKO BP Ekstraklasy. Nie szukam drugiego dna, ale oczywistym jest, że jadąc na zgrupowanie, zyskuje na wartości.

Zdecydowanie mniej rozumiem powołanie drugiego piłkarza Pogoni Szczecin Sebastiana Kowalczyka. Rola, jaką być może widzi dla niego w swojej drużynie Sousa, będzie podobna do tej, którą w kadrze narodowej Portugalii pełni Joao Moutinho, pomocnik Wolverhampton. Niemniej jednak jest to dla mnie spora niespodzianka, bo przecież pozycja numer dziesięć wydaje się zarezerwowana dla Piotrka Zielińskiego, a żeby grać jako szóstka czy ósemka, Kowalczyk ma za słabe warunki fi zyczne. Ciekaw jestem, jak nowy selekcjoner ostatecznie to poukłada. Na jakie zdecyduje się ustawienie, na jakich postawi piłkarzy.

Gazeta Wyborcza

Powołania, czy Lewandowski zagra z Anglią… Było.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Niemcy

Nagelsmann pozostanie selekcjonerem kadry Niemiec? Rozmowy po świętach

Szymon Piórek
0
Nagelsmann pozostanie selekcjonerem kadry Niemiec? Rozmowy po świętach
EURO 2024

Jedenastka nieobecnych na Euro 2024 – po jednym z każdego kraju

AbsurDB
3
Jedenastka nieobecnych na Euro 2024 – po jednym z każdego kraju

Komentarze

76 komentarzy

Loading...