Reklama

Trochę szczęścia, trochę VAR-u, trochę magii. Liczy się efekt – West Ham znowu wygrał

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

09 marca 2021, 00:31 • 5 min czytania 3 komentarze

To nie był najlepszy mecz drużyny dowodzonej przez Davida Moyesa. Jasne, nikt nie spodziewał się spacerku, bo Leeds jest jedną z tych drużyn, które grają na największej intensywności, ale ciężary londyńczyków były dzisiaj aż nadto widoczne. Ale co z tego, że ten mecz mógł się potoczyć w rozmaite strony, skoro ostatecznie skończył się dla nich pozytywnie? 

Trochę szczęścia, trochę VAR-u, trochę magii. Liczy się efekt – West Ham znowu wygrał

W tym dziwacznym sezonie Premier League potrzebujesz trochę szczęścia. Najlepiej opowiedzą wam o tym fani Liverpoolu i Brighton. Ich zespoły dominują w rozmaitych statystykach, przede wszystkim w tych, które dotyczą niewykorzystanych szans. I Mewy, i The Reds robią bardzo dużo, ale nie ma z tego punktów, które jakkolwiek mogłyby służyć za ucieleśnienie tej przewagi. W West Hamie jest inaczej.

Oczywiście powiedzieć, że tylko biernie czekają na to, aż rywal sam się wykrwawi, byłoby pewnym zakłamaniem rzeczywistości. Oni rzeczywiście ciężko harują na boisku, piłkarze potrafią przebiec ponad 15 kilometrów. Niemniej, dzisiaj widzieliśmy ich tradycyjny mecz. Głęboko ustawiona defensywa, dwie wieże w postaci Tomasa Soucka i Declana Rice’a, które zgarniają długie piłki (łącznie 15 wygranych pojedynków), a z przodu doza fantazji ze strony Lingarda, Antonio oraz – co nieco zaskakujące – Pablo Fornalsa. Jednakże ten plan, tak dobrze funkcjonujący szczególnie w 2021, niekoniecznie sprawdzał się w pierwszych minutach dzisiejszego starcia. Leeds nie dość, że było bardziej zdeterminowane, to jeszcze – najzwyczajniej w świecie – lepsze.

I miało na to niezbite dowody. A przynajmniej tak im się wydawało.

Reklama

VAR uznał bowiem, że w tym wypadku kolano Heldera Costy jest na spalonym. Decyzja cokolwiek kontrowersyjna i trochę szkoda, jeśli spojrzymy na to z perspektywy postronnego widza. Pawiom ten gol się po prostu należał, o ile w futbolu jest w ogóle miejsce na takie stwierdzenia.

Nie była to jednak jedyna rzecz, jaką beniaminek zrobił tego wieczora (prawie)dobrze. Kilkadziesiąt sekund później Bamford wpakował piłkę do siatki, ale i tym razem trafienie zostało anulowane. Wypada jednak zgodzić się z arbitrami. Zanim piłka trafiła pod stopy najlepszego napastnika beniaminka, minęła linię końcową. West Ham United zaliczył zatem dwa bardzo zimne prysznice. Mogło być 0:2, było 0:0. Urwał się ze stryczka i postanowił zrewanżować się losowi.

Szczęście jest po naszej stronie

W okolicach 20. minuty głupiutki faul popełnił Luke Ayling. O ile w ogóle większość przewinień w polu karnym z zasady jest nierozsądna, o tyle irytują nas piłkarze, którzy zostawiają nogę, a później udają, że nie było żadnego kontaktu. Tym razem był – minimalny, ale był. West Ham niespodziewanie dostał wówczas wiatr w żagle i postanowił na tej sile rozpędu lecieć aż do samego końca. Najpierw trzeba było jednak pokonać Mesliera.

A to wcale nie okazało się takie łatwe, bo z jedenastu metrów pomylił się Jesse Lingard, ale sekundy później poprawił… Jesse Lingard. Chociaż Anglik nie wykorzystał rzutu karnego, to jego dobitka pozostawiła francuskiego golkipera zupełnie bezradnego. Niby Młoty grały gorzej, a jakimś sposobem prowadziły. Do przerwy dwiema bramkami.

Znowu bowiem pokutuje to, czego Marcelo Bielsa w żaden sposób nie potrafi naprawić. Obrona stałych fragmentów gry leży, Leeds United jest pod tym względem najgorszą drużyną w całej Premier League. Nic zatem dziwnego, że dzisiaj WHU wygrało dzięki – jakby nie patrzeć – dwóm stałym fragmentom gry. Najpierw Lingard dobił strzał z jedenastu metrów, później Dawson uderzył po dobrze wykonanym kornerze. Znowu zawiodło krycie, wszak większość zawodników beniaminka skupiła się na Soucku, zamiast na angielskim obrońcy.

Czy Leeds zasłużyło na taki wymiar kary po 45 minutach? Ano nie. Ale Leeds taki wymiar kary otrzymało i koniec końców samo jest sobie winne.

Reklama

Wrócił stary Bam-bam

W przerwie Marcelo Bielsa dokonał dwóch korekt. Z boiska szedł okrutnie bezbarwny Mateusz Klich (serio, nie ma niczego konkretnego, co moglibyśmy napisać o jego występie) i równie nijaki Helder Costa, który poza akcją na (prawie) 1:0 nie zrobił absolutnie niczego. Na placu gry zameldowali się Alioski i Jack Harrison, ale i oni nie byli w stanie zmienić ostatecznego rezultatu.

A szanse były.

Najlepsze miał – zgodnie z przewidywaniami – Patrick Bamford. Kilkukrotnie dobrze wypracowano mu sytuację do strzału. Raz nawet świetnie, bo po podaniu Raphinhi Anglik musiał trafić przynajmniej w światło bramki. Napastnik przeniósł jednak piłkę bardzo wysoko nad poprzeczką i Łukasz Fabiański mógł odetchnąć. W tym meczu wróciły do Bamforda jego demony z Championship. Zamiast kolejnego gola, było kolejne rozczarowanie.

Leeds straszyło i straszyło, ale nie potrafiło tego zmaterializować. Ostatecznie polski golkiper został zmuszony do interwencji całe dwa razy (swoją drogą, bardzo dobrze się wówczas zachował), a raz wyręczali go koledzy, którzy wybijali piłkę z linii. Słabo, jak na przewagę, którą w znacznej części spotkania miało Leeds. Młoty zaś wykorzystały niemal wszystko, co zdołały sobie wypracować, wszak poza strzelcami, swoje szanse mieli tylko Rice i Fornals. Liczy się jednak to, że chociaż nie był to najlepszy mecz w wykonaniu piłkarzy West Hamu, to zdołali zrobić kolejny krok ku europejskim pucharom. Dwa razy wrócili dzisiaj z bardzo dalekiej podróży, ale jeśli wszystko potoczy się po ich myśli, niebawem będą musieli wyjeżdżać znacznie dalej. Będą to jednak wyjazdy nader przyjemne.

Czasami po prostu potrzebujesz, żeby los się do ciebie uśmiechnął. Tak było tym razem.

WEST HAM UNITED 2:0 LEEDS UNITED
J.Lingard 21′, C.Dawson 28′

Fot. Newspix

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
8
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
22
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Anglia

Takiego kryzysu Guardiola jeszcze nie miał. “Nie sądzę, żeby chciał odejść”

Patryk Stec
4
Takiego kryzysu Guardiola jeszcze nie miał. “Nie sądzę, żeby chciał odejść”

Komentarze

3 komentarze

Loading...