Reklama

Przewrotką na remis w derbach. Ricardinho przedstawia się Łodzi

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

06 marca 2021, 15:08 • 3 min czytania 54 komentarzy

Pamiętacie jeszcze słynny cytat z pewnego radia po telefonie od widza? „Widzę, że pan się ładnie przedstawił przed, nam tutaj w tej chwili słuchaczom, przed milionami słuchaczy”? To dzisiaj przed milionami widzów i całą Łodzią pięknie przedstawił się Ricardinho. Brazylijczyk chyba naoglądał się Ekstraklasy, bo huknął przewrotką tak pięknie, jak przed tygodniem zrobił to Patryk Szysz.

Przewrotką na remis w derbach. Ricardinho przedstawia się Łodzi

Tyle że ranga spotkania była dziś „troszeczkę” inna. Bo jedno to strzelić przewrotką w meczu ligowym, nawet ważnym, a co innego załadować w taki sposób w derbach. Na pięć minut przed końcem meczu. Tuż po wejściu na boisko. I w dodatku przy wyniku 1:2. Ricardinho skradł dziś show w taki sposób, że kibice ŁKS-u zapewne pomyśleli sobie – cholera, czemu wszedł tak późno?

Antybohater? Jesienią Poczobut, dziś Wolski

Być może gdyby Ricardinho zameldował się na boisku wcześniej, ŁKS nie musiałby zadowolić się punktem. Ale dla ekipy Wojciecha Stawowego to i tak lepszy wynik niż ten, który był na tablicy do przerwy. Przy stanie 0:2 zastanawialiśmy się, czy w Łodzi nie oglądamy właśnie zamiany miejsc. Jesienią to ŁKS grał w piłkę, a Widzew przeszkadzał. A teraz? No nie widzieliśmy raczej tej słynnej tiki-taki. Poza pojedynczymi zrywami Piotra Janczukowicza ŁKS wyróżniał się faulami. Albo symulkami. Maciej Wolski przechodził dziś samego siebie.

  • Wygrał może jeden czy dwa pojedynki, mijali go wszyscy, pewnie nawet stewardom by się to udało
  • Popełniał głupie faule i aż prosił się o kartkę
  • Przy bramce numer dwa zamiast wyskoczyć do piłki, stwierdził, że skoro Ameyaw położył na nim ręce, to lepszym pomysłem będzie próba wymuszenia faulu
  • A niedługo potem próbował zrobić to samo w polu karnym rywala

Przy trzeciej ze wspomnianych spraw kompletnie zgłupieliśmy. Bo Wolski naprawdę mógł stworzyć zagrożenie pod bramką Widzewa. Objechał już obrońcę, wpadł w pole karne i wybrał naprawdę słabą próbę symulki. A wiecie, co jest najgorsze? Że po zmianie stron to powtórzył. Tak, poważnie – Wolski raz jeszcze stwierdził, że padolino to najlepsze, co ma do zaoferowania.

W pomeczowym wywiadzie jeden z piłkarzy ŁKS-u stwierdził, że sędzia był głównym aktorem widowiska, a druga bramka dla Widzewa była kontrowersyjna. Panowie, gdyby sędzia chciał być głównym aktorem, to Wolski drugą połowę oglądałby w sali konferencyjnej.

Reklama

ŁKS był jak Tommy Lee Jones w „Ściganym”

Widzew jakby wyczuł, że ten ŁKS to ewidentnie jest do dziabnięcia i do przerwy radził sobie świetnie. Gol Ameyawa to jedno, drugie to świetna bramka Krystiana Nowaka. Wtedy właśnie na gospodarza zemściły się wszystkie te faule. Po brzydkim wejściu w Ameyawa w okolicach linii środkowej boiska Widzew rozegrał rzut wolny tak, że Nowak przyjęciem klatką oszukał Arkadiusza Malarza na 11 metrze i wpakował piłkę do pustej bramki. Ładnie, ładnie. Trzeba też oddać co cesarskie Jakubowi Wrąblowi. Jedna kapitalna interwencja na linii plus pewne zachowanie przy strzale z dystansu Pirulo – to, co ŁKS ugrał, zatrzymał bramkarz Widzewa.

Ale w przerwie Enkeleid Dobi postawił na to, co zgubiło jego ostatniego rywala, czyli Radomiaka. Na cofnięcie się i bezpieczne pilnowanie wyniku. Natomiast ŁKS zachował się wręcz odwrotnie – w końcu przypomniał sobie, że tak w ogóle to potrafi grać w piłkę. I kiedy już ta piłeczka zaczęła chodzić, to naprawdę ciężko było zawodników Stawowego upilnować. Dowodem jedna z pierwszych akcji drugiej odsłony spotkania. Michał Trąbka zagrał kapitalne, górne podanie do Pirulo, a ten przypomniał sobie, dlaczego był liderem tej drużyny jesienią. Gol strzelony w jakieś trzy minuty po wznowieniu – to był jasny sygnał, że obejrzymy dziś popularne „meczycho”.

***

I koniec końców postronny widz może być zadowolony. Nieco gorzej pewnie z samymi zainteresowanymi. Jeden i drugi zespół zagrał dobrą połówkę, jeden i drugi zgarnął po punkcie. Wiadomo, jak pisaliśmy – dla ŁKS-u to cenne, wyszarpane „oczko”. Natomiast apetyty po obu stronach były większe.

W każdym razie w Łodzi mamy bezkrólewie. Pytanie, czy jesienią będzie kolejna okazja, żeby powalczyć o berło i koronę?

ŁKS Łódź – Widzew Łódź 2:2

Pirulo 49′, Ricardinho 85′ – Nowak 25′, Ameyaw 29′

Reklama

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

54 komentarzy

Loading...