Reklama

Dwa lata temu Huragan Morąg, dziś Chojniczanka. Skompromitowane Zagłębie nie ma wstydu

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

11 lutego 2021, 21:03 • 4 min czytania 48 komentarzy

We wtorek śmialiśmy się głośno z Lechii Gdańsk, która poleciała z Pucharu Polski po starciu z Puszczą Niepołomice. I mieliśmy do tego śmiechu pełne prawo, bo kto to widział odpadać z pierwszoligowcem, który nawet nie zaczął swoich rozgrywek. Natomiast co mamy powiedzieć dziś, w momencie, kiedy Zagłębie nie dało rady Chojniczance, ekipie już z drugiej ligi? Przecież to nawet nie jest śmieszne, tylko żałosne, kompromitujące, wstydliwe i jasno pokazujące, jak w polskiej piłce przepalana jest kasa.

Dwa lata temu Huragan Morąg, dziś Chojniczanka. Skompromitowane Zagłębie nie ma wstydu

Czy my mamy prawo oczekiwać czegoś od ekstraklasowiczów, czy zaraz podniosą się głosy, że mogło się zdarzyć? Nie, cholera jasna, nie mogło się zdarzyć.

Zagłębie i Chojniczankę dzieli obecnie kilkadziesiąt miejsc w polskiej piłce, bo Miedziowi są na szóstym miejscu w Ekstraklasie, a Chojniczanka trzecia w drugiej lidze. Wypadałoby więc słabszego godnie przyjąć, ale jednocześnie wrzucić dwójkę czy trójkę i wrócić do swoich spraw. Przecież Chojniczanka – tak jak Puszcza – wciąż dość daleko ma do wznowienia rozgrywek, ba, nie mogła nawet grać z Zagłębiem u siebie przez problemy z murawą, więc przypadł jej ten mecz na wyjeździe.

SKORO NIE WIDAĆ RÓŻNICY, TO PO CO PRZEPŁACAĆ?

Wszystkie karty na stole. Różnica w organizacji, finansach, opinii. Cóż, na końcu okazało się, że już różnica w jakości jest tylko domniemana. I nie mówcie nam, że w innych ligach też faworyt potrafi odpaść. Tak, to prawda. Tyle że Zagłębie dwa lata temu dostało w ryj od Huraganu Morąg, więc nie chodzi tutaj o wypadek przy pracy, tylko o powtarzalną beznadzieję.

Co gorsza dla opinii Ekstraklasy, to spotkanie nie przebiegało według scenariusza „lepszy ciśnie, ale nie wpada, gorszy ma kontrę i klops”. Nie, jeśli wyłączyć kolory i nie robić zbliżeń na twarze zawodników, trudno byłoby powiedzieć, kto jest z Ekstraklasy, a kto z drugiej ligi. Ba, przecież to Miedziowi powinni mówić o szczęściu, skoro Chojniczanka strzeliła bramkę. Ostatecznie nieuznaną, tylko w sumie trudno powiedzieć dlaczego.

Reklama

Było tak: Ziętarski strzelił gola głową, Forenc wygarnął piłkę już zza linii bramkowej, ale arbiter tego nie dostrzegł. Swoją drogą to dziwne, skoro asystent był ustawiony dobrze i wszystko powinien widzieć jak na dłoni. Długo trwało sprawdzanie wszystkiego na VAR-ze, zastanawialiśmy się dlaczego. Czy sędzia chce sprawdzić faul na Damianie Oko przy walce o górną piłkę? No przecież nie, znokautował go jego kolega z boiska. Czy chce sprawdzić spalonego przy wrzutce? Owszem, Mikołajczak wystawał za linię, ale piłka do niego nie trafiła, tylko do Skrzypczaka, który wydawał się mocno wklejony w defensywę lubinian i ewentualny spalony rozbijał się o centymetr, a żadne linie nie były rysowane (tak przynajmniej wskazywała transmisja).

W każdym razie sędzia bramki nie uznał, jednak pokazał spalonego. Mało szczęścia po stronie Zagłębia? No to wracamy do pierwszej połowy. Forenc wychodzi na jagody, fauluje Skrzypczaka i sędzia wskazuje na wapno. Słusznie, kompletnie nie mamy pojęcia, po co bramkarz Zagłębia opuszczał swój posterunek, chyba stęsknił się za graniem w piłkę, ale mógł to okazać inaczej. Natomiast gola z tego nie było, gdyż Klichowicz z jedenastu metrów nawet nie trafił w bramkę.

CHOJNICZANKA BYŁA PO PROSTU LEPSZA

Dorzućcie do tego choćby idealną sytuację Mikołajczaka, który z pięciu metrów nie trafił w bramkę i macie pewien obraz: Chojniczanka stworzyła sobie co najmniej trzy bardzo dobre okazje, co dla zespołu z Ekstraklasy powinno być upokarzające. A przynajmniej dać sygnał – panowie, bierzemy się do roboty, tak nie może być. Tylko że gospodarze wielkiej ochoty do pracy nie przejawiali.

Możemy wam powiedzieć, że Szysz minimalnie chybił, że bombę Drazicia z dystansu odbił Sokół. Ale to powinny być didaskalia, poboczne historie uzupełniające wynik 3:0 dla Zagłębia. Tymczasem tutaj nie dość, że gospodarze byli bezzębni w ataku, to jeszcze chcieli naciągać na karnego. Wójcicki nadepnął rywala, a nie był nadepnięty i – jak widać – dość przeciętny sędzia Kos nabrał się akurat na to, że Wójcicki głośno krzyknął. Przyznał rzut karny, ale całe szczęście skorzystał z VAR-u i szybko go odwołał.

Reklama

Z jednej strony mieliśmy więc w tym spotkaniu sporo emocji, z drugiej – oglądało się to wszystko dość ciężko. Sporo chaosu, szarpanych akcji, strat. Najbardziej zapadła nam w pamięć ta Drazicia, który wychodził z kontrą i chciał zagrać fałszem, ale tak kopnął piłkę, że walnął w bandę reklamową. Po lewej stronie boiska. Wszyscy jego koledzy byli z prawej.

No i trwało to niezrozumiałe z punktu widzenia przyzwoitości Zagłębia szarpanie, które zaprowadziło nas do karnych. A tam – puenta. Puenta tak piękna, że mamy ochotę ją napisać Caps Lockiem, krzyczeć, bawić się nią i zaopiekować. Otóż Zagłębie odpadło po pudle… Crnomarkovicia. Cóż to jest za transfer, proszę państwa. Brutalny atak na Pyrdoła, wykluczenia piłkarza Wisły Płock do końca sezonu, zawieszenie na trzy spotkania, kara finansowa, a teraz koszmarnie wykonana jedenastka i wylot z Pucharu Polski. Wszystko w dwa spotkania.

Kapitalny biznes. KAPITALNY. A szkoda gadać, szkoda strzępić ryja. Brawo dla Chojniczanki, która pokazała charakter, a Zagłębie… Lepiej za wasze pensje kupić dzieciom czekoladę, przynajmniej ktoś miałby trochę radości.

Zagłębie Lubin – Chojniczanka Chojnice 0:0 (k. 5:6)

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

48 komentarzy

Loading...