120 sekund. Tyle w zasadzie wystarczyło, żeby Roma zamknęła mecz z Hellasem. Ekipa z Werony, która w trwającym sezonie rozdawała pstryczki w nos wszystkim topowym klubom we Włoszech, tym razem skapitulowała bardzo szybko. Ale to nie może dziwić, bo już od pierwszych minut Paweł Dawidowicz miał pełne ręce roboty.
Giallorossi tak to sobie zaplanowali. Hellas w tym sezonie szczególnie dobrze się broni, więc trzeba było poszukać szybkiego strzału, który podciąłby skrzydła drużynie Ivana Juricia. Pierwsze skrzypce w tym scenariuszu grał Henrikh Mchitarjan, który często grał blisko Dawidowicza. I nie były to dla Polaka miłe spotkania. Ormianin rozgrywa świetny sezon i potrafił zakręcić byłemu piłkarzowi Lechii Gdańsk w głowie. Ich pierwsze starcie nie skończyło się jednak źle dla Mastinich. Gorzej było kiedy z Dawidowiczem starł się Borja Majoral. Co prawda tym razem górą był nasz obrońca, ale było to poniekąd pyrrusowe zwycięstwo.
- Dawidowicz świetnie przypilnował Hiszpana, który szukał pozycji do strzału
- Polak zdołał włożyć nogę przed piłkę i zatrzymać uderzenie
- przy okazji jednak wyeliminował siebie – uraz, trzeba było opuścić boisko
Tak, opuścił je tylko na chwilę. Tyle że ta chwila była kluczowa. Hellas zawalił krycie przy rogu – piłkarze Juricia perfekcyjnie odegrali role „Drzewa nr 1”, „Drzewa nr 2” i tak dalej. Roma objęła prowadzenie.
3:0 w pół godziny, ale powtórki z Krakowa nie było
Dawidowicz – tak jak wspomnieliśmy – chwilę później znów był już na murawie. W samą porę, żeby przyjąć drugiego gonga. Hellas sprezentował Romie idealną kontrę, no a Giallorossi takich sytuacji nie marnują. Nie bez powodu jest to zespół, który w tym sezonie oddał najwięcej strzałów po kontrach w Serie A. I – co nawet ważniejsze – strzelił po nich najwięcej goli. Polak przekonał się o tym bardzo dobitnie, bo chociaż zdołał doskoczyć do Mchitarjana, to ten popisał się zabójczą precyzją.
Inna sprawa, że Dawidowicz troszkę w tym pomógł, uchylając się w ostatniej chwili. Ale to żaden wielbłąd.
HELLAS WYGRA Z UDINESE? KURS 3.25 W SUPERBET!
Na zegarze była 22. minuta gry, a Roma prowadziła już 2:0. Można było pomyśleć – wrzucamy na luz. Ale przed meczem Paolo Fonseca chyba oglądał spotkanie Wisły z Piastem, bo rzymianie postanowili pójść za ciosem. I co? I siedem minut po drugim golu trafili ponownie. Borja Mayoral błysnął instynktem strzeleckim i zameldował się przy piłce, którą odbił Marco Silvestri szybciej niż którykolwiek z obrońców. Efekt? Bramka na 3:0 jeszcze przed 30. minutą spotkania. A skoro ustaliliśmy już, że Fonseca oglądał wesoły futbol w Krakowie, to znaczy, że wiedział, jak uchronić się przed powtórką z rozrywki.
Colley rozruszał Hellas
Mimo to Hellas przejął kontrolę na boisku. Sporo wniosła przede wszystkim zmiana Ebrimy Colleya. I wcale nie chodzi o to, że to akurat Colley trafił do siatki, rozpalając nadzieje w Weronie. Bardziej o to, że zespołowi Juricia brakowało takiego motorka. Mattia Zacagni być może i jest rewelację sezonu, jednak wiele nie zdziałał. Antonin Barak? Niezły mecz, tyle że to on zawalił przy wspomnianym wcześniej rogu. Więc zamiast pomóc – szkodził. A Colley wszedł w to spotkanie na pełnej. W nieco ponad pół godziny zaliczył najwięcej dryblingów na boisku, do tego dorzucił kilka strzałów i Hellas mógł przez moment uwierzyć, że wcieli się w rolę Piasta.
Ale z drugiej strony – to Roma miała lepsze okazje. Dawidowicz i spółka wciąż musieli się pilnować. Nie jest przypadkiem to, że Polak zaliczył po zmianie stron dwie kluczowe interwencje, blokując strzały rywali. Gdyby nie ta z 56. minuty gry, pogoń Colleya nie miałaby już sensu. Chociaż cegiełkę do tego, że było jeszcze co gonić, dorzucił też Jordan Veretout. Kilka chwil przed wspomnianym zablokowanym uderzeniem Mchitarjana, Veretout zmarnował kapitalną okazję, nie trafiając nawet w bramkę.
A MOŻE JEDNAK UDINE? KURS 2.45 W SUPERBET!
Natomiast wracając do Dawidowicza – zagrał solidnie. Zapewne stłuczenie, którego doznał w pierwszych minutach spotkania, dokuczało mu aż do drogi pod prysznic, ale wstydu nie było. Wspominaliśmy o dwóch zablokowanych strzałach? Był jeszcze trzeci. Czyli Polak w pojedynkę zatrzymał tyle samo uderzeń, co golkiper ekipy z Werony.
Dlatego ciężko go za tę porażkę winić.
Roma – Hellas 3:1
Mancini 20′, Mchitarjan 22′, Mayoral 29′
fot. Newspix