Jeszcze kilka tygodni temu – odpowiadając na pytanie tytułowe – powiedzielibyśmy: absolutnie nie. Polak nie tyle nie grał w Premier League, co nawet nie łapał się na ławkę. Do początku grudnia 2020 roku jego minuty ograniczały się do meczu w Pucharze Ligi, gdzie Kamil dostał niespełna godzinę przeciwko Harrogate Town oraz… Premier League 2. Tak, tak, Grosicki wylądował w rezerwach. Nieciekawie, lekko mówiąc.
Wystąpił tam jednak tylko raz, przeciwko Sunderlandowi U23 i trzeba przyznać, że zagrał nieźle. Wbił młodziakom dwie bramki. Niby żadne osiągnięcie, biorąc pod uwagę aspiracje polskiego skrzydłowego, ale i tak zaprezentował się tam lepiej niż Charlie Austin. Anglik nie tak dawno był piłkarzem podstawowego składu, a w meczu z Czarnymi Kotami nie zrobił nic.
Niemniej pocieszanie się występami w Premier League 2 każe nam spoglądać dość niespokojnie na początek XXI wieku, gdzie jaraliśmy się Polakami strzelającymi w dość niszowych rozgrywkach. A przecież Grosicki jest reprezentantem całkiem silnej kadry, jej ważnym ogniwem. Gdyby patowa sytuacja utrzymała się także po nowym roku, pewnie więcej byśmy 32-latka w składzie The Baggies nie oglądali.
Kamil jednak się zawziął, przetrzymał zawieruchę wokół swojej osoby, nie posłuchał rad dotyczących wyjazdu z West Bromu i został, aby walczyć o podstawowy skład. Nie w Pucharze Anglii, nie w Pucharze Ligi. W Premier League. O Grosickim można mówić wiele, ale akurat ambicją mógłby obdzielić połowę kolegów po fachu. Tym bardziej że w tym wypadku wyszło mu całkiem nieźle.
U Slavena Bilicia zagrał całe dziesięć minut przeciwko Newcastle United. I było to złe 10 minut. Polak odpuścił krycie, w konsekwencji czego Sroki strzeliły gola. Bilić jednak poleciał. To on musiał opuścić stadion The Hawthorns. Polak został i pod wodzą Sama Allardyce’a… odżył. W trzech ostatnich meczach WBA wybiegał w podstawowym składzie i z ręką na sercu trzeba przyznać, że było zupełnie nieźle.
Wykorzystana szansa
Za kadencji Big Sama debiutował w Pucharze Anglii przeciwko Blackpool. West Brom dostał w czapkę, odpadając po rzutach karnych, ale akurat Grosicki nie mógł sobie zbyt wiele zarzucić. Wyróżniał się na tle trzecioligowego zespołu, będąc najlepszym zawodnikiem The Baggies do spółki z Matheusem Pereirą. Polak zanotował nawet asystę, trafiając Sama Ajayi’ego w głowę.
Można było wówczas dojść do wniosku, że poziom prezentowany przez ekipę Neila Critchleya, jest poziomem skrzydłowego. Championship, League One, ligi idealne do jego umiejętności. To rzecz jasna nie jest żaden zarzut, bo w drugiej lidze gra kilku niezłych kozaków, reprezentantów nie tylko Polski. Co więcej, Kalvin Phillips debiutował w barwach Anglii jeszcze przed tym, jak Leeds United rozegrało pierwszy mecz w Premier League.
Dobry mecz z Blackpool był zatem pretekstem do rozważań, czy Grosicki nie powinien szukać zatrudnienia właśnie w tych rejonach angielskiego futbolu. Mało kto wierzył, że Big Sam będzie chciał mu dać minuty również na najwyższym szczeblu brytyjskiego futbolu. A jednak.
Kamil dostał szansę przeciwko Wolverhampton Wanderers i ponownie dał radę. Jasne, był tragikomicznie objeżdżany przez Adamę Traore, który jak tylko dotknął pedał gazu, odjeżdżał Polakowi na 60 metrów. Jasne, schodził z boiska bez gola ani asysty. Ale… nie grał źle. Miał jedno kluczowe podanie, jedną stworzoną szansę i trzy udane próby dryblingu. Naprawdę były gorsze mecze w wykonaniu Kamila, który w gruncie rzeczy powinien poprawić swoje statystyki, bo wystawił piłkę Callumowi Robinsonowi. Anglik jednak fatalnie spudłował.
WBA pokona Manchester City? KURS 16 W SUPERBET!
Fortuna zwróciła mu jednak to, co należne, już w kolejnym spotkaniu. 32-latek pojawił się w wyjściowym składzie przeciwko West Hamowi United i chociaż grał gorzej, to mógł być o tyle zadowolony, że zaliczył “asystę” do Matheusa Pereiry. Będąc precyzyjnym – podał w jego kierunku piłkę, a całą resztą Brazylijczyk odwalił indywidualnie.
Bilans po trzech meczach u Big Sama? 259 minut, zero goli, dwie asysty, wykorzystany rzut karny w konkursie jedenastek. Wydaje się, że naprawdę wykorzystał swoją szansę.
Autodestrukcyjna konkurencja
Należy przy tym jednak pamiętać, ze Grosicki nie dostał u Big Sama szansy, bo dobrze radził sobie w Premier League 2. Angielski szkoleniowiec zwyczajnie nie miał na kogo postawić.
Nominalnym lewym skrzydłowym WBA jest bowiem Grady Diangana. Ściągnięty z West Hamu United piłkarz ma na koncie tylko jednego gola, ale bije większość swoich kolegów pod względem kreatywności. Z tego powodu występował regularnie u Bilicia i pewnie Allardyce też by z niego skorzystał, gdyby nie to, że 22-latek się wysypał. Na mecze z WHU i Wolves nie znalazł się nawet w kadrze, co było sytuacją bezprecedensową w tym sezonie.
Niemniej uważano, że jego miejsce zajmie ściągnięty z West Hamu United Robert Snodgrass. Allardyce bardzo mocno naciskał na transfer Szkota i z miejsca zagwarantował mu silną pozycję w drużynie. 33-letni piłkarz debiutował w meczu z Wolverhampton, prezentując się wcale nie gorzej niż Grosicki. Na Wyspach spekulowano wówczas, że przeciwko WHU wystąpi właśnie Snodgrass, Pereira, a miejsce w ataku przypadnie Callumowi Robinsonowi. Nie było to jednak możliwe.
WBA i WHU dogadały się między sobą, że Szkot nie będzie mógł wystąpić w bezpośrednim starciu. Trochę śmieszna klauzula strachu, biorąc pod uwagę to, że Robert zagrał ostatni dobry mecz jakiś rok temu. Najważniejsze jest jednak to, że był to proceder nielegalny. W Anglii kluby nie mogą zawierać takich umów bez wcześniejszej konsultacji z FA, a tak właśnie było w tym wypadku. Skończyło się na tym, że Federacja wszczęła śledztwo w sprawie transferu Snodgrassa i dla Grosickiego jest to bardzo dobra informacja. De facto odpadł mu kolejny konkurent do grania.
Co dalej?
Nawet gdyby Kamil zawiódł jako zmiennik Diangany, nie mógłby specjalnie narzekać. Jego osobą są dalej zainteresowani są w Olympiakosie, mówi się także o możliwym kierunku do Championship, gdzie miałby zabiegać o niego Neil Warnock, szkoleniowiec Middlesbrough. Dwa całkiem niezłe kluby, w których o minuty pewnie byłoby na dłuższą metę łatwiej, niż w WBA walczącym o utrzymanie w Premier League.
Póki co Kamil nie zawodzi, lecz trudno wyrokować co będzie, gdy Sam Allardyce wreszcie zobaczy na treningu wszystkich możliwych skrzydłowych. Ciśnienie na grę Diangany jest bardzo duże, kosztował wielkie w skali The Baggies pieniądze, no i jest bardziej przyszłościowym zawodnikiem. Jednak jeśli spojrzymy na to z drugiej strony, to w batalii o pozostanie w lidze, często chwyta się po tych najbardziej doświadczonych. A tego akurat Grosickiemu odmówić nie można.
Wyrokowanie na temat jego przyszłości to trochę wróżenie z fusów. Wykorzystał szansę, którą otrzymał od losu oraz autodestrukcyjnych kolegów, ale niczego nie może być pewien. Pewnie łatwiej byłoby teraz wyjechać i powalczyć w Grecji albo na zapleczu Premier League, lecz wówczas prawdopodobnie pożegnałby się ze swoim największym marzeniem.
Nie jest to sytuacja patowa, ale oba wyjścia są ryzykowne. Ale akurat w tej kwestii Grosicki jest specjalistą. W końcu decyzje last minute to jego specjalność.
Fot. FotoPyk