9 września 2017 roku. Cóż to za tajemnicza data? Ha, to właśnie wtedy po raz ostatni Manchester United liderował w Premier League. „Czerwone Diabły” zremisowały wówczas ze Stoke, co pozwoliło im wyprzedzić sąsiadów z Manchesteru City dzięki korzystniejszemu bilansowi strzelonych goli i utrzymać się na najwyższym stopniu podium po czterech spotkaniach sezonu 2017/18. W kolejnych tygodniach, miesiącach i latach w Premier League rządzili już jednak niepodzielnie „Obywatele”, których następnie w roli angielskiego klubu numer jeden zluzował Liverpool. A United? United mozolnie próbują powrócić na szczyt. Przypomnieć sobie o czasach świetności.
I, co dość zaskakujące, wydają się być całkiem blisko celu.
Solidność to za mało
Wspomniany remis 2:2 ze Stoke nie brzmi może szczególnie imponująco, ale prawda jest taka, że dla podopiecznych Jose Mourinho start sezonu 2017/18 był naprawdę kozacki. Po siedmiu meczach United mieli na koncie aż sześć zwycięstw, no i właśnie ten jeden, jedyny remis. Tylko w konfrontacji z „Garncarzami” nie zdołali zachować czystego konta. W pozostałych starciach poczynali sobie natomiast z naprawdę z dużym rozmachem. Wygrali 4:0 z West Hamem, Swansea, Evertonem i Crystal Palace. Pokonali także Leicester oraz Southampton. Szli jak burza i sprawiali wrażenie drużyny gotowej, by powalczyć o ligowy tytuł po raz pierwszy od pożegnania z sir Alexem Fergusonem.
MANCHESTER UNITED POKONA DZIŚ BURNLEY? KURS: 1,52 W TOTALBET
Jednak City spisywało się jeszcze okazalej. Strzelało coraz więcej goli, z tygodnia na tydzień narzucało coraz szybsze tempo. No i ekipa Mourinho nie wytrzymała tego maratono-sprintu. W ósmej serii spotkań zremisowała bezbramkowo z Liverpoolem, potem potknęła się na Huddersfield. Poległa też w konfrontacji z Chelsea. Wreszcie, w grudniu 2017 roku doszło do derbów Manchesteru.
Podopieczni Pepa Guardioli zwyciężyli na Old Trafford 2:1.
Manchester United 1:2 Manchester City (Premier League 2017/18)
„Czerwone Diabły” były w tamtym sezonie naprawdę całkiem silne, lecz nie dość, by na dłuższą metę marzyć o nawiązaniu walki z maszyną zza miedzy. The Citizens po dwudziestu dwóch ligowych starciach mieli na koncie 62 z 66 punktów. Finalnie wykręcili rekordowe sto oczek. Kosmos. 81 punktów wywalczonych przez United to wynik jak najbardziej dobry, ale nic ponadto. Tymczasem City i później także Liverpool narzuciły konkurencji takie warunki rywalizacji w Premier League, że solidność to było po prostu zdecydowanie za mało, by uczestniczyć w wyścigu o tytuł.
Zresztą – w kolejnych latach United do wyniku punktowego z sezonu 2017/18 już się i tak nie zbliżyli.
- 2017/18: Manchester City – 100 punktów (1. miejsce), Manchester United – 81 punktów (2. miejsce)
- 2018/19: Manchester City – 98 punktów (1. miejsce), Liverpool – 97 punktów (2. miejsce), Manchester United – 66 punktów (6. miejsce)
- 2019/20: Liverpool – 99 punktów (1. miejsce), Manchester City – 81 punktów (2. miejsce), Manchester United – 66 punktów (3. miejsce)
Jose Mourinho w jednym z wywiadów udzielonych już po zwolnieniu z Manchesteru stwierdził, że wicemistrzostwo Anglii wywalczone w 2018 roku to jeden z jego największych sukcesów w trenerskiej karierze, a być może nawet największy. Pierwszy odruch po usłyszeniu tego rodzaju oświadczenia był jasny – sfrustrowany utratą pracy Portugalczyk jak zawsze prowokuje i stara się odwrócić kota ogonem. Szuka usprawiedliwienia dla swej klęski. Ale z dzisiejszej perspektywy słowa Mourinho wcale nie brzmią już niedorzecznie. Mają sens.
Konkurenci się potykają
Wydaje się jednak, że sezon 2020/21 przyniósł pewną odmianę sytuacji w angielskiej ekstraklasie. Zbliża się wszak półmetek sezonu, a dotychczasowi dominatorzy – Liverpool i Manchester City – mają już na swoim koncie mnóstwo potknięć. The Reds (33 punkty) wyłożyli się w ośmiu spotkaniach na siedemnaście rozegranych. The Citizens (29 punktów) – w siedmiu z piętnastu.
REMIS MANCHESTERU UNITED Z BURNLEY? KURS: 4,70 W TOTALBET
Jak to wyglądało wcześniej? Spójrzmy.
- 2017/18: Manchester City – 43 punkty po 15 meczach (bilans: 14-1-0)
- 2018/19: Manchester City – 41 punktów po 15 meczach (bilans: 13-2-0)
- 2018/19: Liverpool – 45 punktów po 17 meczach (bilans: 14-3-0)
- 2019/20: Liverpool – 49 punktów po 17 meczach (bilans: 16-1-0)
Podopieczni Juergena Kloppa i Pepa Guardioli ponownie stali się więc uchwytni dla reszty ligowej stawki.
I z tego faktu całkiem nieźle korzystają zawodnicy Ole Gunnara Solskjaera. Można bowiem krytykować Norwega za odpadnięcie z Ligi Mistrzów, ale w Premier League jego ekipa nareszcie trzyma pewien poziom przyzwoitości dłużej niż przez dwa czy trzy spotkania. United słabiutko weszli w sezon, prawda, lecz od 7 listopada są niepokonaniu w spotkaniach ligowych. Jasne, niekiedy po prostu dopisuje im szczęście. Ale częściej Manchester przypomina ten nabuzowany entuzjazmem, szalenie ofensywny zespół, który zachwycał piłkarską Europę na samym starcie kadencji Solskjaera. Jeszcze wtedy szkoleniowca tymczasowego.
Manchester United 6:2 Leeds United (Premier League 2020/21)
Rzecz jasna jeśli lepiej przyjrzeć się sprawie, to okazuje się, że dotychczasowy dorobek punktowy „Czerwonych Diabłów” w bieżącym sezonie (33 oczka) wcale nie jest niezwykle wyśrubowany. Znów zerknijmy w przeszłość:
- 2013/14 – 25 punktów po 16 kolejkach (bilans: 7-4-5)
- 2014/15 – 31 punktów (9-4-3)
- 2015/16 – 29 punktów (8-5-3)
- 2016/17 – 28 punktów (7-6-3)
- 2017/18 – 35 punktów (11-2-3)
- 2018/19 – 27 punktów (7-5-4)
- 2019/20 – 24 punkty (6-6-4)
- 2020/21 – 33 punkty (10-3-3)
Manchester w bieżącym sezonie punktuje mimo wszystko nieco gorzej niż wspomniana drużyna Mourinho z kampanii ligowej 2017/18. Ba, jak na razie zespół Solskjaera nie wykręca nawet wiele lepszego wyniku od podopiecznych Louisa van Gaala z sezonu 2014/15. Ale kluczowy jest tutaj kontekst. Po pierwsze – zespół wystartował znacznie lepiej niż rok wcześniej, gdy pierwsza część sezonu była w wykonaniu „Czerwonych Diabłów” sporego kalibru katastrofą. A to jest jednak, mimo wszystko, najważniejszy punkt odniesienia.
Po drugie – rywale osłabli i nie zdążyli odjechać, gdy zespół z Old Trafford potykał się na starcie rozgrywek.
BURNLEY POSKROMI MANCHESTER UNITED? KURS: 6,80 W TOTALBET!
Dzisiejsze starcie z Burnley będzie zatem dla Manchesteru United naprawdę istotne. Nie tylko w wymiarze symbolicznym. Wiadomo, że jeżeli „Czerwone Diabły” wrócą na pozycję lidera Premier League po przeszło 1200 dniach, zrobi się wokół tego mnóstwo szumu medialnego. Takie nagłówki świetnie brzmią, rozbudzają wyobraźnię. Będzie to miało swój wydźwięk. Przede wszystkim jednak wyrwanie fotelu lidera spod tyłka Liverpoolu powinno samym piłkarzom United uświadomić, że przed nimi wręcz idealna okazja, by wydostać się wreszcie z marazmu. Może nie w wielkim stylu. Może bez jakiegoś spektakularnego rekordu punktowego, może bez ataku na legendę „Niezwyciężonych”. Ale w sytuacji, w jakiej znalazł się klub z Old Trafford, takie rzeczy nie mają kluczowego znaczenia. By nie powiedzieć: w ogóle nie są istotne.
Liczy się powrót na szczyt. Choćby i psim swędem. A on naprawdę stał się w tym sezonie możliwy. Teraz trzeba po prostu trzymać fason. I nie potykać się na takich przeciwnikach jak Burnley. Dziś zatem przed Solskjaerem i jego ekipą swoisty egzamin dojrzałości.
fot. NewsPix.pl