Patrząc na składy Chorley i Derby County, można było zastanawiać się, którą ligę oglądamy. W jedenastkach sami anonimowi piłkarze, co z jednej strony wynika z faktu, że gospodarze to zespół grający w szóstej lidze, a z drugiej z tego, że skład Baranów został przetrzebiony przez koronawirusa. Zabrakło Bielika, Jóźwiaka, Marshalla, a także Wayne’a Rooney. Nie mniej było to starcie amatorów z ekipą z Championship, więc zwycięstwo Chorley można byłoby uznać za niespodziankę. A że FA Cup kocha takie historie…
to gospodarze mecz wygrali i to całkiem spokojnie – 2:0. Drużyna kierowana przez Jamiego Vermiglio postawiła dzieciakom z Derby trudne warunki, którym młodzieżowcy nie byli w stanie sprostać. Oddali mniej strzałów, wykonali mniej podań, mieli mniejsze posiadanie piłki. Jasne, po stronie gości w tym meczu zagrali chłopcy (średnia wieku wynosiła 19 lat), a nie dorośli piłkarze, ale awans to jeden z przyjemniejszych momentów w historii Chorley. Tym bardziej, jeśli zwrócimy uwagę na to, że do samego spotkania mogło w ogóle nie dojść.
Uratowani przez groundkeepera
Noc przed meczem z Derby County, była w Chorley wyjątkowo mroźna. Murawa w ciągu kilku godzin została po prostu skuta lodem i chociaż FA Cup premiuje zespoły z trudnościami, to nikt nie pozwoliłby piłkarzom uprawiać jazdy figurowej podczas meczu najstarszych rozgrywek świata. Trzeba było coś wykombinować, a zadanie do najłatwiejszych nie należało.
Szóstoligowy klub jest biedny jak mysz kościelna, więc nie jest trudno się domyślić, że nie dysponuje podgrzewaną murawą. W związku z tym do klubu ściągnęli wolontariusze, którzy chcieli pomóc miejscowemu groundkeeperowi. Śnieg odgarniano nie maszynami, ale siłą mięśni, wprawiających łopaty w ruch. W celu zabezpieczenia boiska rozłożono na nim namiot, który miał uchronić trawę przed kolejną falą mrozu. Jakby tego było mało, Ben Key przez pół nocy rozmrażał szczególnie oporne fragmenty boiska za pomocą suszarki do włosów.
Opłaciło się, bo nie dość, że sam został lokalną gwiazdą, to jego klub napisał piękny fragment swojej historii. Tak piękny, że właściwie zagwarantował im spokojną bytność przez kilka najbliższych lat, a może nawet coś więcej.
Wielki sukces, wielka kasa
Kilkaset tysięcy funtów to w skali klubów Championship bardzo często żadne pieniądze, ale dla szóstoligowego Chorley są czymś, co może zmienić wszystko. Mecz z Derby County był pokazywany w telewizji, a jako że gospodarze awansowali, to przytulą całkiem niezłą sumę.
“Włączając poprzednie mecze, zarobiliśmy 250 tysięcy funtów. Nie wiemy co będzie dalej, bo kwota ta może wzrosnąć do 400 tysięcy, a nawet do pół miliona. A to są pieniądze, które nie tylko pozwolą nam przetrwać, ale też dadzą wielką szansę na rozwój. Ponadto klub znacznie zyskał pod względem PR-owym. Znaleźliśmy się w centrum uwagi i to dla nas bardzo ważne” – powiedział w rozmowie z BBC trener klubu, Jamie Vermiglio
Here we go, then – @Adele 🙌 pic.twitter.com/jPhuIvu6dZ
— Chorley FC (@chorleyfc) January 9, 2021
Chociaż sukces Chorley jest w 90% uzależniony od tego, iż Derby County musiało wysłać na to spotkanie drużynę młodzieżowców, to nikt nie będzie amatorskiego klubu z tego powodu rozliczał. Było to stosunkowo małe ułatwienie, ale trzeba pamiętać, że to nie zawodnicy gospodarzy trenują po pięć dni w tygodniu i to nie oni na kilkanaście godzin przed meczem musieli walczyć z żywiołem.
Na boisku podopieczni Vermiglio dali chłopakom (w tym Bartkowi Cybulskiemu, który zagrał niespełna 20 minut) Darrena Wassalla lekcję piłkarskiego rzemiosła. Całkiem dobrze współgra to z głównym zajęciem szkoleniowca Chorley, który jest… nauczycielem.