Reklama

Tottenham znów na zwycięskiej ścieżce, Leeds bez argumentów

redakcja

Autor:redakcja

02 stycznia 2021, 16:12 • 3 min czytania 2 komentarze

To nie był wspaniały mecz, ale i tak – biorąc pod uwagę posuchę, jaką mamy w tym czasie – warto było spędzić czas na oglądaniu zmagań Tottenhamu z Leeds United. Z naszej perspektywy szkoda jedynie, że nie stało się tak przez wzgląd na popisy Mateusza Klicha i jego kolegów, bo oni akurat zagrali beznadziejnie.

Tottenham znów na zwycięskiej ścieżce, Leeds bez argumentów

Leeds bez argumentów

Właściwie jedyną dogodną okazję Pawie stworzyły sobie na początku pierwszej połowy, gdy wynik brzmiał jeszcze 0:0. Dobrą centrę posłał Raphinha, ale fatalnie spudłował – co za zaskoczenie – Patrick Bamford. Anglik pozostaje jednym z najlepszych piłkarzy beniaminka w tym sezonie, ale jednocześnie jest liderem klasyfikacji piłkarzy, którzy w całej Premier League zmarnowali najwięcej okazji. Wliczając dzisiejsze spotkanie, ma ich na koncie 13.

I to by było tyle, jeśli chodzi o fajerwerki ze strony podopiecznych Bielsy. Jasne, trzymali piłkę dłużej niż Spurs, na początku oddawali też więcej strzałów, lecz trudno było mówić o jakichś wypracowanych pozycjach lub zupełnym zdominowaniu. Znowu zniknął środek pola, bo o ile Kalvin Phillips jeszcze się jakoś bronił, wożąc graczy Tottenhamu na plecach, to Mateusz Klich i Rodrigo rozmyli się, niczym szanse Sheffield United na utrzymanie w tym sezonie. Nie stworzyli żadnej okazji, wygrali dwa pojedynki na jedenaście, mieli też zadziwiająco rzadko – jak na standardy Leeds United – kontakt z futbolówką. Łącznie niewiele ponad 100. Dla porównania, sam Pierre-Emile Hojbjerg miał ich 84.

Jakby tego było mało, to piłkarze z Elland Road sami pod sobą dołki kopali.

Remis w tym meczu mógł utrzymywać się znacznie dłużej, ale fatalnie piłkę wybił Meslier, przejęli ją zawodnicy Tottenhamu, Bergwijn wpadł w pole karne, a tam powalił go Alioski. Arbiter wskazał na wapno. Do piłki podszedł Kane i po 29 minutach było 1:0, które nakręciło gospodarzy.

Reklama

I chociaż Leeds w trakcie kolejnych minut jeszcze kilka razy narobiło do własnego gniazda, bo ich francuski bramkarz znowu dawał o sobie znać, odbijając się co rusz od rywali we własnej szesnastce, to wypada jednak oddać Tottenhamowi honor. Byli zwyczajnie bardziej inteligentną, lepiej zorganizowaną drużyną, która na dodatek dysponowała pewnym duetem. Już wy wiecie jakim.

Dwóch takich, co ukradli marzenia

Harry Kane i Heung-min Son do swojego imponującego dorobku dołożyli kolejne wspólnie wypracowane trafienie. Wzorem tego, co mogliśmy oglądać przez większość tego sezonu, piłkę podawał Anglik, a kończył Koreańczyk. Była to dwunasta asysta 27-latka, który niepokojąco szybko zaczyna zbliżać się do rekordu Premier League, jaki przed laty ustanowił Thierry Henry.

Żeby nie było niedomówień – podanie, które posłał dziś do Sona, nie było tym, jakim Hector Enrique uraczył Diego Maradonę podczas słynnego meczu przeciwko Anglii na mundialu 1986. Była to pełnoprawna centra, dograna wprost na głowę Koreańczyka. Kane w 43 minucie gry bezpardonowo wbiegł w pole karne Leeds United i, nie mając na głowie właściwie pół zawodnika Bielsy, dośrodkował idealnie, pozwalając, by 28-latek skierował piłkę do bramki. Tym samym panowie zanotowali trzynastego „wspólnego” gola, wyrównując wynik duetu Chris Sutton – Alan Shearer z sezonu 1994/95, gdy ich Blackburn rządziło w Premier League. Co warte odnotowania, parze z Tottenhamu potrzeba było na to zaledwie 16 meczów. Malutko.

Gol Sona był właściwie gwoździem do trumny dla Leeds. Nie zdołali później zrobić nic, co pozwoliłoby na słowa pochwały w ich stronę. Tottenham przejął zupełnie kontrolę nad spotkaniem, wpychając piłkę do siatki raz jeszcze.

Ale czy wynik powinien nas dziwić? Ano niespecjalnie. Marcelo Bielsa nigdy nie wygrał z Jose Mourinho, zawsze schodząc na tarczy. Miażdżący dla Argentyńczyka jest także dorobek bramkowy – 2:18. Właściwie jedynym minusem ze strony Tottenhamu jest czerwona kartka Matta Doherty’ego. Irlandczyk złapał drugą żółtą kartkę w 92 minucie. Gdy prowadzili już 3:0. Faulując Pablo Hernandeza na środku boiska. Geniusz.

TOTTENHAM HOTSPUR 3:0 LEEDS UNITED

Reklama

1:0 – Harry Kane – 29’
2:0 – Heung-min Son – 43’
3:0 – Toby Alderweireld – 50’

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

2 komentarze

Loading...