Reklama

“Sądziłem, że dopóki Messi i CR7 grają w topowych klubach, to nikt inny nie wygra”

redakcja

Autor:redakcja

18 grudnia 2020, 08:36 • 9 min czytania 21 komentarzy

W piątkowej prasie m.in. echa nagrody dla Roberta Lewandowskiego i kolejne nowe wątki dotyczące jego konfliktu z Kucharskim, Łukasz Kadziewicz chwalący Michała Świerczewskiego, przełom ws. stadionu w Katowicach i bijący rekordy Martin Chudy.

“Sądziłem, że dopóki Messi i CR7 grają w topowych klubach, to nikt inny nie wygra”

PRZEGLĄD SPORTOWY

Zbigniew Boniek komentuje wybór Roberta Lewandowskiego na piłkarza roku podczas gali FIFA.

Jak pan skomentuje wybór Roberta Lewandowskiego na najlepszego piłkarza świata FIFA?

Każdy sportowiec, nie tylko piłkarz, trenuje i startuje po to, by osiągać sukcesy i zapełniać gablotę kolejnymi pucharami oraz statuetkami. To na pewno piękny oraz niezapomniany do końca życia wieczór dla Roberta, który zasłużył na tę nagrodę, bo osiągnięcia w mijającym roku miał wybitne. W tym momencie jest bez wątpienia najlepszym napastnikiem świata, ale czy także piłkarzem – to już dla każdego kwestia do dyskusji, bo jak go porównywać choćby z obrońcą Van Dijkiem albo czołowymi bramkarzami? Bezdyskusyjna wygrana zostanie z nim na całe życie. Sądziłem, że dopóki Leo Messi i Cristiano Ronaldo grają w piłkę na najwyższym poziomie, w topowych klubach, dopóty ta nagroda będzie nieosiągalna dla innych. Od 2008 roku tylko raz wygrał ją inny piłkarz. Teraz wyczyn Luki Modricia z 2018 roku powtórzył Robert i dlatego również dla nas staje się czymś wyjątkowym. Dawno temu, w czołówkach najbardziej prestiżowych plebiscytów byli Kazimierz Deyna, Grzegorz Lato czy ja. Dziś to Robert jest najlepszy – co do tego nikt nie ma wątpliwości. To wspaniała promocja dla niego i dla Polski. Ciężko i uczciwie zapracował na zwycięstwo. Cały czas się rozwija, jest coraz skuteczniejszy, idzie do przodu, nie oglądając się na innych.

Reklama

Łukasz Kadziewicz chwali właściciela Rakowa Częstochowa.

Michał Świerczewski, prezes firmy x-kom i właściciel Rakowa Częstochowa, wiosną tego roku zaproponował szefom Ekstraklasy przygotowania alternatywy dla rozgrywek piłkarskich w naszym kraju. Wszystkie drużyny w trzech, czterech hotelach, sędziowie oraz osoby potrzebne do organizacji spotkań, zamknięta przestrzeń, testy i walka o to, by rozgrywki mogły być kontynuowane w momencie, w którym koronawirus zamknął nasz kraj. Jaka była reakcja środowiska piłkarskiego? Pojękiwanie, posapywanie i pukanie się w głowę. To jest niewykonalne, nie do zrobienia, kompletnie chybiony pomysł. Zastanawiam się, jaką minę mieli ci sami szefowie, którzy oglądali finał piłkarskiej Ligi Mistrzów rozgrywany w bańce stworzonej w Lizbonie. Oglądaliśmy to w Stanach Zjednoczonych, gdzie NBA kończyła w taki sposób sezon, a kolejne przykłady możemy odnaleźć na różnych kontynentach w różnych dyscyplinach sportu. Plan, który wydawał się mrzonką, okazał się jedynym słusznym rozwiązaniem, a osoba która proponowała takie podejście do tematu, dziś ma prawo chodzić z wysoko podniesioną głową.

Tacy ludzie mają cechy lidera, których poszukujemy w dobie pandemii. Czasami jedynym rozwiązaniem jest pójście pod prąd i zmiana sztampowych zachowań. Właściciel Rakowa Częstochowa zachował się podobnie przy wyborze trenera. Nie wyciągnął znajomej buzi z szybko kręcącej się karuzeli trenerskiej. Postawił na anonima, zrekrutował osobę trenera jak szeregowego pracownika swojej firmy i w ciągu dwóch lat tak naprawdę wykreował trenera Marka Papszuna, łamiąc stereotypy.

Reklama

SPORT

Na ostatni w tym roku mecz podryfowała roztrzaskana o skaliste dno bielska szebeka bez stałego kapitana na pokładzie. Podbeskidzie może się pocieszać… przeszłością.

Jest jesień 2012 roku. Podbeskidzie Bielsko-Biała, po udanym pierwszym sezonie w ekstraklasie, które skończyło się dosyć pewnym utrzymaniem, w następnych rozgrywkach prezentuje się koszmarnie. Po 8. kolejce i porażce w Bełchatowie z pracą żegna się zasłużony dla klubu Robert Kasperczyk, czyli pierwszy człowiek w historii, który wprowadził „górali” do ekstraklasy. W kolejnym meczu, przegranym 2:3 z Lechią, drużynę prowadzi tymczasowo Andrzej Wyroba. A w 10. serii gier debiutuje Marcin Sasal. Podbeskidzie wygrywa jedyny mecz w rundzie – 2:1 w Lubinie z Zagłębiem. Później następują cztery kolejne porażki i remis – na zakończeniem rundy – z Widzewem Łódź. Po 15 meczach klub spod Klimczoka ma 6 punktów. To wtedy Czesław Michniewicz, pozostający akurat bez zatrudnienia, wygłasza słynne zdanie. – Podbeskidzie bardziej potrzebuje księdza na ostatnie namaszczenie niż trenera – mówi szkoleniowiec, który niedługo potem zostanie trenerem „górali” i dokona niemożliwego, czyli utrzyma zespół w elicie.

W międzyczasie, decyzją prezesa Wojciecha Boreckiego, który obejmuje stery w klubie, z posadą żegna się trener Sasal. Zastępuje go Dariusz Kubicki i na inaugurację wiosny „górale” gromią Jagiellonię aż 4:0. Nie wygrywają jednak żadnego z trzech kolejnych spotkań. Tymczasem „Kuba” otrzymuje ofertę z Sibiru Nowosybirsk, gdzie wcześniej pracował jako asystent, i zostawia drużynę. Świat żyje watykańskim konklawe, które wybrało nowego papieża, a w naszej lidze trwa przerwa na potrzeby reprezentacji. Przegrywamy z Ukrainą na Stadionie Narodowym 1:3, za kadencji trenera Waldemara Fornalika, a… Czesław Michniewicz zostaje szkoleniowcem Podbeskidzia.

Rozmowa z byłym królem strzelców ekstraklasy, napastnikiem m.in. Szombierek Bytom, Lecha Poznań i Ruchu Chorzów, Grzegorzem Kapicą.

Runda jesienna dobiega końca. Kto pana zdaniem zasłużył na pochwałę?

– Największym zaskoczeniem, choć chyba to słowo nie jest do końca adekwatne, bo tego się można było spodziewać, jest postawa Rakowa. To zespół, który zmierza w stronę, gdzie wszyscy chcieliby iść. Osoby oglądający mecze również chciałyby widzieć w akcji jak najwięcej takich drużyn, jak ta z Częstochowy. Duże gratulacje dla sztabu szkoleniowego, a przede wszystkim dla samych zawodników, którzy realizują to, co sobie wszyscy założyli. Nie zdarzają im się wpadki, katastrofy. To drużyna, która prze do przodu jak czołg.

A największe rozczarowanie?

– Wydaje mi się, że tutaj możemy wskazać na Lecha. Doskonały początek, świetna postawa w eliminacjach Ligi Europy, a w lidze jego piłkarze nie sprostali wymaganiom. Mówimy oczywiście o pierwszej rundzie, bo w drugiej części sezonu wiele jeszcze może się zdarzyć. Rozczarowanie kibiców „Kolejorza” musi być naprawdę duże, patrząc na to, jak ich ulubieńcy kończą jesień, a mam na myśli zwłaszcza ostatnie mecze. Okazało się, że połączenie dobrych występów w eliminacjach Ligi Europy czy w niektórych spotkań już w fazie grupowej z ekstraklasą, nie każdemu wychodzi na zdrowie, a Lech jest niestety potwierdzeniem tej tezy.

Wcześniej ten pucharowy syndrom dotknął także Piasta…

– No, ale umówmy się, że nie powinno tak być! Zespoły, które czegoś chcą, czegoś oczekują od siebie, to rozmowa o tym, że trudno połączyć
jedne i drugie rozgrywki wygląda trochę niepoważnie. Od wielu lat jesteśmy w takiej sytuacji, że ten kto zaczyna grać wcześnie w eliminacjach europejskich pucharów, nie mówiąc już o fazie grupowej, bo nasze drużyny nieczęsto do niej docierają, nie potrafi tego robić. To też daje nam obraz naszej ligi jako całości.

Nie opuścił żadnego z 67 ostatnich ekstraklasowych meczów. To świetny bilans, którym może się poszczycić golkiper Górnika Zabrze, Martin Chudy.

Do rekordu innych bramkarzy jeszcze mu jednak – choć wynik i tak jest imponujący – brakuje. Świetnie znany z naszych boisk Pavels Steinbors, naprzeciwko którego Słowak z Górnika stanie w niedzielę po południu w Białymstoku, grał nieprzerwanie od pierwszej do ostatniej minuty w aż 111 ligowych grach. Swoją serię Łotysz zaczął w 31. kolejce sezonu 2016/17, kiedy w Arce postawił na niego – kosztem Konrada Jałochy – trener Leszek Ojrzyński. Jego niesamowita seria trwała do czerwca tego roku, kiedy to między słupkami zastąpił go debiutant Marcin Staniszewski. Teraz hegemonem w ekstraklasie jest Martin Chudy, ale do jeszcze jednego, przez wielu już zapomnianego rekordu, jeszcze mu dalej.

O czym mowa? O niesamowitym wyczynie przedwojennego bramkarza Spirydiona Albańskiego. Golkiper Pogoni Lwów, przed II wojną światową jednego z najbardziej popularnych i lubianych klubów w kraju, z którym mocno związana była rodzina Kucharów, grał nieprzerwanie na boiskach ekstraklasy, czy wtedy I ligi, przez całe lata 30! „Od debiutu ligowego – 6 maja 1928 aż do wybuchu wojny opuścił tylko pięć spotkań, a od 9 listopada 1930 nie dał szans zmiennikom przez całe dziesięciolecie ani przez minutę, przez pełne 174 mecze!” – pisał o nim w książce „Kolekcja klubów. Lwów i Wilno w ekstraklasie” nieodżałowanej pamięci red. Andrzej Gowarzewski. Po wojnie Albański znalazł się na Górnym Śląsku, gdzie prowadził wiele klubów, z Pogonią, Spójnią i Podlesianką Katowice na czele. Pięć lat temu, dzięki staraniom Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich w Katowicach i Zabrzu, a także wsparciu PZPN, odnowiono jego grób na cmentarzu przy ulicy Francuskiej w Katowicach.

Nie ma przeciwwskazań, by Katowice ogłosiły przetarg na generalnego wykonawcę kompleksu sportowego, który powstać ma przy zbiegu ulic Dobrego Urobku i Bocheńskiego. Zgodę na tę inwestycję wyraziła wczoraj rada miasta.

Kibice GieKSy mieli wczoraj powody do radości. Na sesji rady miasta wykonany został kolejny poważny krok w stronę budowy nowego stadionu. Radni najpierw uchwalili wieloletnią prognozę finansową Katowic na lata 2021-45 oraz budżet na 2021 rok, a następnie opowiedzieli się za emisją 150-milionowych obligacji, które mają zostać przeznaczone na powstanie kompleksu sportowego w rejonie autostrady A4. Wygląda na to, że po długim czasie batalii odwrotu od tej szacowanej na 186 milionów złotych inwestycji już nie ma. Jeszcze w grudniu ma zostać ogłoszony przetarg na generalnego wykonawcę 15-tysięcznego stadionu, 3-tysięcznej hali i 2 boisk treningowych. W przyszłym roku ruszy budowa, by najdalej za 5 lat GKS miał już do dyspozycji infrastrukturę na miarę klubu nr 1 stolicy wielkiej aglomeracji.

Za przyjęciem budżetu oraz wieloletniej prognozy finansowej było 16 radnych, 12 wstrzymało się od głosu (Koalicja Obywatelska oraz niezrzeszony Dawid Durał). Dużo dłużej i bardziej burzliwie niż o budżecie, dyskutowano o emisji obligacji. Prezydent Marcin Krupa przypominał, że radni już rok temu podjęli w zasadzie taką decyzję – wtedy zgodzili się na zaciągnięcie kredytu, którego ostatecznie Bank Rozwoju Rady Europy odmówił Katowicom, tłumacząc, że środki są kierunkowane na walkę z pandemią. – Teraz zmieniamy po prostu instrument finansowy, zastępując kredyt obligacjami komunalnymi – mówił Marcin Krupa, zaznaczając, że emitując obligacje nie ma konieczności wskazywania celu, na który zostaną spożytkowane środki. – Służą pokryciu deficytu budżetowego, te pieniądze można wydać praktycznie na wszystko – zaznaczał prezydent Katowic.

SUPER EXPRESS

Grzegorz Lato wierzy, że Stal Mielec postawi się Legii.

– Jak pan ocenia zespół pod rządami nowego trenera Leszka Ojrzyńskiego?

– Coś się zaczęło zmieniać. Co się rzuca w oczy to to, że drużyna walczy, że jest zaangażowanie. Mamy trochę pecha. Z Wartą czy Lechem straciliśmy gole w końcówkach. Tak nie można, bo w ten sposób gubimy punkty. Mam nadzieję, że na wiosnę się to zmieni.

– Przed Stalą wyjazd do Warszawy. Beniaminek może postawić się Legii?

– Stal na pewno będzie walczyła. Nie położy się przed Legią. Pokazał to niedawno Piast, który mimo że dwa razy przegrywał, to zdołał wywieźć punkt z Łazienkowskiej. Prezes Dariusz Mioduski zaprosił mnie na spotkanie ze Stalą. To bardzo miły gest, ale nie mogę pojechać do Warszawy.

Konflikt Roberta Lewandowskiego z Cezarym Kucharskim wydaje się nie kończyć. A im bardziej się w tę sprawę zagłębiamy, tym na jaw wychodzi więcej wstrząsających faktów. Jak ustalił „Super Express”, były menedżer miał ujawnić niemieckiemu dziennikarzowi zarobki piłkarza.

(…) Pod koniec października Kucharski został zatrzymany. Usłyszał zarzut popełnienia przestępstwa w postaci kilkukrotnego stosowania bezprawnych gróźb wobec Roberta Lewandowskiego i jego współpracownika. Grożą za to trzy lata więzienia. Podczas zatrzymania zabezpieczono sprzęt elektroniczny Kucharskiego, który potem prokuratura przeszukała pod kątem dowodowym. Jak dowiedział się „Super Express”, 4 sierpnia 2020 r. Kucharski ze swojego komputera miał wysłać na adres dziennikarza „Der Spiegel” Rafaela Buschmanna PIT-y Roberta i Anny Lewandowskich za 2014 i 2015 r. Wcześniej, bo 9 lipca 2020 r., miał przesłać z kolei kontrakt piłkarza z firmą Nike. O komentarz poprosiliśmy prokuraturę. – Nie mogę się do tego odnieść. Sprawa jest w toku –powiedział nam Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
1
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Komentarze

21 komentarzy

Loading...