Reklama

Najpierw szampan, potem kac. Sheffield United zakładnikiem sukcesu

redakcja

Autor:redakcja

18 grudnia 2020, 14:04 • 5 min czytania 4 komentarze

Trener Sheffield United, Chris Wilder, lubi mawiać, że Premier League to liga szampańska. Idąc za tę retoryką, w swoim pierwszym roku w elicie, The Blades upajali się wybornym alkoholem, ale nie do upadłego, zachowując przy tym umiar i klasę. Weszli na salony pełni entuzjazmu, głodni frajdy, weseli, uśmiechnięci i długo nawet nie było widać, że trochę do tej reszty towarzystwa nie pasują. Ich niewyczerpany entuzjazm ukrywał wszelkie niedostatki. Ale po hucznej zabawie przyszedł kac. Potężny, permanentny kac, który Sheffield United zamienił z radosnego balangowicza na zblazowanego przegrywa. 

Najpierw szampan, potem kac. Sheffield United zakładnikiem sukcesu

Postawmy sprawę jasno. Każdy, kto nie śledzi specjalnie wnikliwie Premier League, mógłby przeżyć niemały szok, porównując tabele z końca minionego sezonu do zestawienia z trwających rozgrywek. Dwa oblicza jednego zespołu.

2019/20. Zabawa. Hulanka. Impreza.

Koniec roku 2020. Kac. Syndrom dnia następnego. Słabowizna.

Reklama

Niesamowita degrengolada.

Sheffield United było jednym z największych objawień minionego sezonu Premier League. Właściwie tylko o Wolverhampton można było powiedzieć, że dokonują czegoś większego, choć trudno to ze sobą zestawić, bo Wilki już w sezonie 2018/19, pierwszym po awansie, wykręciły wynik w pierwszej siódemce. Ale dobra, uznajmy, że należą im się większe propsy, bo jednak dwa lata z rzędu trzymali się blisko czołówki.

SOUTHAMPTON WYGRA Z MANCHESTEREM CITY – KURS 5.74 W EWINNER

Ale Sheffield to też inna historia. Ich wszyscy skazywali na spadek. Nawet nie na walkę o utrzymanie. Awansowali nieco sensacyjnie, wracając do ligi po kilkunastu latach i mieli być ciekawostką. A okazało się, że po pół roku potrafili znajdować się w pierwszej piątce tabeli Premier League. A wcale nie było tak, że w szeregach The Blades nagle pojawiło się kilkunastu wirtuozów futbolu. Nie, absolutnie. W obronie robotę robił Jack O’Connell, który nigdy wcześniej nie grał na poziomie Premier League. John Egan tak samo. Enda Stevens zaliczył epizod w pierwszoligowej Aston Villi, ale tam nikogo nie przekonał, musiał zejść niżej, a w Sheffield United grał od deski do deski, jak leci, wszystko po kolei.

Wybitnie grał Dean Henderson. Młody bramkarz, wypożyczony z Manchesteru United, puścił zaledwie 33 gole w 36 meczach, trzynastokrotnie zachowując czyste konto i wielokrotnie broniąc w sytuacjach, kiedy wszyscy inni wiedzieli piłkę w jego bramce.

John Lundstram, który prawdopodobnie nie miałby miejsca w składzie żadnego innego klubu Premier League, tutaj wyglądał bardzo solidnie. Podobnie Oliver McBurnie i Lys Mousset, którzy w duecie zgromadzili dwanaście bramek, psując przy tym – swoją nieustępliwością, walecznością, zadziornością i zaangażowanie – mnóstwo krwi defensorom rywali. Ale to jeszcze mało. Dużo dobrego można też napisać o innych. John Fleck, Ben Osborn, Oliver Norwood, Chris Basham, George Baldock, no i legendarny w klubie Billy Sharp – oni wszyscy dołożyli się do tego, że powstał kolektyw, który nie tylko nie bił się o utrzymanie, ale walczył nawet o europejskie puchary.

Reklama
Wszystko to pod wodzą Chrisa Wildera.

Gościa, który miał do dyspozycji w sumie przeciętnych piłkarzy, ale był w stanie sklecić z nich mocny zespół. Do pomysłów rodem jeszcze z Championship (gra wahadłowymi skrzydłowymi, środkowi obrońcy wchodzący głęboko za własną połowę w fazie ataku) dołożył niesamowitą umiejętność jednania sobie szatni. Jego prostolinijność i normalność przekładały się na cały zespół. Sheffield United grało futbol przyjemny dla oka – odważny, przebojowy, nieustępliwy, gryzący murawę, a zarazem nieco szczęśliwy.

No właśnie, „futbol szczęśliwy”. To kluczowe wyrażenie w przypadku The Blades. Tak to już w sporcie bywa, że po dobrym półroczu wszyscy zapominają o tym, co mówiło się kilka miesięcy wcześniej. A o Sheffield United mówiło się, że są murowanym faworytem do spadku. Nieprzypadkowo. Te zespół, najzwyczajniej w świecie, nie miał wystarczająco jakości, żeby cały sezon ciągnąć na takim entuzjazmie.

TOTTENHAM POKONA LEICESTER – KURS 2.06 W EWINNER

I tak jak wcześniej, jesienią 2019 i wiosną 2020, mogło podobać się to, że ekipa Chrisa Wildera nie traci głupio punktów, nie zalicza wpadek, dostając tylko okazjonalnie w plecy od drużyn wyraźnie od siebie silniejszych, tak końcówka sezonu, rozgrywana w te dwa post-pandemiczne miesiące, pokazała, że The Blades wcale nie jest tak mocne, jak się wszystkim zaczęło wydawać.

Wyniki wyraźnie gorsze, ale nikt nie panikował. Przekonujące wygrane z Chelsea i Tottenhamem też zrobiły swoje. Można było kończyć sezon z poczuciem dobrze wykonanej roboty.

Tylko, że tym samym przeoczono zwiastun tego, co miało stać się jesienią.

A jesienią zdarzył się dramat.

Sheffield United przegrywają wszystko. Odpadli z EFL Cup. W lidze zdobyli punkt i to po meczu z Fulham, w którym rywale zmarnowali karnego. Poza tym cały czas cięgi, cały czas w papę. I to od wszystkich. Leją ich najwięksi (Liverpool, United, Chelsea, City, Leicester), średni (Southampton, Leeds, West Ham), najmniejsi (West Brom, Burnley).

Coś się wypaliło.

CRYSTAL PALACE ZREMISUJE Z LIVERPOOLEM – KURS 4.40 W TOTALBET

Rhian Brewster, który kosztował 20 milionów euro, nie strzelił jeszcze żadnej bramki. Aaron Ramsdale, kosztujący podobną kwotę, nie wskoczył w buty Deana Hendersona, który wrócił do Manchesteru United. Reszta? Niby kontuzji doznał lider obrony Jack O’Connell, ale problemów szukalibyśmy głębiej – kadra Sheffield United zaczęła grać tak, jak miała grać. Jej prawdziwe oblicze zostało odkryte dopiero w tym sezonie, w poprzednim ukrywało się pod kilkoma warstwami udanego makijażu.

Inna sprawa, że jeden punkt po trzynastu meczach to wielka kompromitacja.

Tak grać nie wypada nikomu.

Angielskie media wyliczają, że Sheffield United jest na najlepszej drodze do pobicia niechlubnego rekordu Derby County, które w sezonie 2007/08 zdobyło zaledwie jedenaście punktów. Tym samym staliby się najgorszym zespołem w historii Premier League.

Mimo to władze nie panikują. Niby coś tam przebąkuje się, że Chris Wilder może stracić pracę, ale dużo głośniej mówi się o tym, że jeśli klub miałby spaść, to tylko z nim. To żywa legenda klubu. Kibicuje mu od dziecka. W minionym stuleciu grał w jego barwach, choć bez większych sukcesów. Tą drużynę przejął jeszcze w League One, po najgorszym finiszu od trzech dekad, i w trzy sezony doprowadził ją do Premier League.

Poza tym to mistrz wychodzenia z największych tarapatów. Z Northampton wygrał League Two chwilę po tym, jak klub stał na krawędzi bankructwa. Awanse robił też z Alfreton Town, Halifax Town i Oxford United – nigdzie nie miał łatwo, zna smak problemów, kłopotów, umie je rozwiązywać, kupować sobie szatnię. Dość powiedzieć, że Wilder – choć w zawodzie jest niemal dwóch dekad – nigdy nie został z żadnego klubu zwolniony. 

Taki to człowiek.

A więc nawet, jeśli Wilder nie znajdzie sposobu na pokonanie kaca Sheffield United, a wszystko na to wskazuje, klub wcale nie będzie stracony. Wprost przeciwnie: będzie miał ładną kartę w historii, a praktycznie nieuchronny spadek… spadek będzie można przemilczeć.

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Anglia

Anglia

Drakońska kara dla zawodnika Tottenhamu. Klub złożył odwołanie

Bartosz Lodko
7
Drakońska kara dla zawodnika Tottenhamu. Klub złożył odwołanie
Anglia

Brat sławnego brata na radarze Borussii. “Klub utrzymuje kontakt z rodziną”

Antoni Figlewicz
5
Brat sławnego brata na radarze Borussii. “Klub utrzymuje kontakt z rodziną”

Komentarze

4 komentarze

Loading...