Reklama

PRASA. Cantoro: Chciałbym któregoś dnia zostać trenerem Wisły

redakcja

Autor:redakcja

12 grudnia 2020, 08:40 • 9 min czytania 7 komentarzy

W sobotniej prasie m.in. Czesław Michniewicz zdradza skład Legii na Wisłę Kraków, Mauro Cantoro marzy o poprowadzeniu Wisły Kraków, Jan Biegański szykuje się na transfer do Lechii Gdańsk, a Szymon Matuszek opowiada o pobycie w Miedzi Legnica. Plus, jak zawsze w ten dzień, kilka niezłych materiałów z lig zagranicznych. 

PRASA. Cantoro: Chciałbym któregoś dnia zostać trenerem Wisły

PRZEGLĄD SPORTOWY

Dwie legendy i Robert Lewandowski w trójce finalistów plebiscytu FIFA Best! Polak powalczy z Leo Messim i Cristiano Ronaldo. Komentuje to m.in. Sławomir Peszko.

Czy Robert zostanie wreszcie doceniony? Według mnie on już jest ceniony na całym świecie. Jedynie jakoś w tych wszystkich rankingach tego nie widać. Ale mam poczucie, że w tym roku osiągnął tyle, że zostało mu tylko jedno do wygrania – właśnie plebiscyt FIFA. Lewy wygrywał już UEFA Man’s Player, więc teraz czas na takie samo wyróżnienie w FIFA. Wiem, że Cristiano Ronaldo i Leo Messi zawsze strzelają dużo goli, ale nie mam wątpliwości, że ten rok należał do Roberta. I nie chodzi tylko o wygranie Ligi Mistrzów, ale również zrealizowanie celu awansu z reprezentacją Polski do mistrzostw Europy oraz utrzymanie się w Lidze Narodów w Dywizji A. Tak więc to, czego dokonał w klubie i w kadrze, daje mu pełne prawo do zajęcia pierwszego miejsca. I bardzo na to liczę. O Ronaldo i Messim zawsze mówi się niezależnie od tego, czy mają sukcesy, czy nie. Akurat dla Barcelony rok 2020 był rokiem porażek. Juventus oczywiście wygrał ligę włoską, ale w Lidze Mistrzów nie zaistniał.

Reklama

Szymon Matuszek odżył po odejściu do Miedzi Legnica. Zaczął strzelać jak nigdy.

Przyszedł pan do Miedzi prowadzonej przez Jarosława Skrobacza, którego pan znał. To był ważny argument w rozmowach kontraktowych?

Trener rzeczywiście mnie znał, ale… gdy byłem dzieciakiem, jakieś dwadzieścia lat temu. Grałem wtedy w Wodzisławskiej Szkółce Piłkarskiej razem z jego synem Łukaszem Skrobaczem. Trwało to może rok, maksymalnie dwa. I tyle naszej znajomości. Jarosław Skrobacz przez kilka lat pracował w Jastrzębiu, ja oczywiście stamtąd pochodzę, mocno identyfikuję się z tym miejscem, jednak nie spotykaliśmy się tam. Na meczach też się nie pojawiałem, bo nie było czasu. Pierwszą rozmowę z trenerem odbyłem dopiero latem, gdy zdzwoniliśmy się w sprawie moich ewentualnych przenosin do Miedzi.

W ramach negocjacji obiecywał panu funkcję kapitana drużyny?

Nic z tych rzeczy, dopiero później zostałem wyznaczony. Natomiast zdarzało się, że inne kluby, które wcześniej się ze mną kontaktowały, sugerowały, że jeśli się z nimi zwiążę, mogę dostać opaskę kapitańską.

Miał pan też oferty z ekstraklasy?

Były wcześniej, tyle że akurat w tym ostatnim oknie nic konkretnego. Mogłem jeszcze poczekać, ale już nie chciałem. Zależało mi, żeby zacząć porządnie pracować z nową drużyną. Miedź była dla mnie dobrą opcją, nie miałem ochoty trafić do pierwszoligowego średniaka, żeby sobie trochę pograć. Gdybym tak myślał, zostałbym pewnie w Górniku, bo wchodziło też w grę podpisanie nowego kontraktu. Górnik zawsze będzie dla mnie bardzo ważnym klubem, spędziłem tam kawał niesamowitego czasu, ale potrzebowałem nowych wyzwań i perspektywy regularnej gry, bo ciągle mam głód piłki. Tak jak w Miedzi. Z przyjemnością idę na trening i z uśmiechem wracam do domu.  

Atletico przystąpi do derbów Madrytu, patrząc z góry na Real. Zmian w odniesieniu do historii rywalizacji tych drużyn jest więcej.

Reklama

Zwykle było w cieniu lokalnego rywala. Real może pochwalić się 13 triumfami w Pucharze Europy i Lidze Mistrzów, Atletico najwyżej spektakularnymi porażkami w finałach (dwukrotnie z Królewskimi). Real 34 razy zdobył mistrzostwo, Atletico dziesięć, ale tylko dwukrotnie w ostatnich 40 latach (Królewscy w tym czasie 14-krotnie triumfowali w lidze). I tak można by długo wymieniać przewagi Realu nad lokalnym rywalem.

W tym sezonie role się odwróciły. Atletico nie przegrało 26 kolejnych meczów, odniosło siedem zwycięstw z rzędu. W LaLiga prowadzi. Ostatnią porażkę w lidze poniosło jednak właśnie z Realem, tyle że było to 1 lutego, gdy na trybunach siedzieli kibice, a nasza rzeczywistość – nie tylko piłkarska – wyglądała zupełnie inaczej. Tamta przegrana nie była jednak przypadkowa. W 13 ostatnich meczach przeciw Realowi Atletico triumfowało jedynie dwukrotnie, w tym jedno zwycięstwo nie miało żadnego znaczenia, gdyż był to rewanż w półfinale Ligi Mistrzów w 2017 roku. Pierwsze spotkanie Królewscy wygrali wówczas 3:0, więc mogli pozwolić sobie na porażkę 1:2 w drugim starciu.

Po historycznym awansie w Lidze Mistrzów piłkarze Borussii M’gladbach powracają do krajowej rzeczywistości na mecz z Herthą Berlin. W myśl zasad Marco Rosego drużyna powinna zdążyć już oblać sukces i w sobotę będzie w pełni skoncentrowana.

– Marco, wszyscy pytają mnie o ciebie. Jesteś obecnie najbardziej rozchwytywany ze wszystkich trenerów – mówił z uśmiechem, choć lekko poirytowany Klopp. Jednak oprócz namaszczenia i rekomendacji, które jedynie podniosły oczekiwania wobec niego, Rose otrzymał od menedżera The Reds coś więcej: szkołę życia. Dzięki temu z powodzeniem radzi sobie w relacjach z piłkarzami. – Pamiętam, że podczas jednego z treningów stanęliśmy ze sobą twarzą w twarz na boisku. Półtorej godziny później obaj już o tym zapomnieliśmy, ale ta sytuacja zapadła mi w pamięci. Pomaga mi teraz jako trenerowi, ponieważ rozumiem, jak czuje się piłkarz i dlaczego wariuje – wspominał relacje z wybuchowym szkoleniowcem na łamach „11Freunde” trener Gladbach.

Pierwszym poligonem doświadczalnym Rosego był występujący w lidze regionalnej Lokomotive Lipsk. To tam nauczył się, że najważniejsza w futbolu jest drużyna i należy cieszyć się z małych zwycięstw, by nie zatracić sensu wygrywania. W czym pomaga szklanka piwa. – Trenowałem zespół studentów, robotników, barmana i właściciela dyskoteki. To byli wspaniali ludzie, ale gdybyśmy nie wygrali u siebie meczu z liderem 1. FC Magdeburg, nie wiem, czy siedziałbym tutaj dzisiaj. W piłce nożnej czasami małe rzeczy decydują o tym, jak sprawy mają się dalej. Dlatego po zwycięstwach otwieram sobie wieczorem piwo i napawam się chwilą. Mecze analizuję dopiero następnego dnia pod kątem zespołowości. Najważniejsza jest dla mnie drużyna. Stawiam ją ponad wszystko. Oczywiście gdybym miał w drużynie Maradonę czy Messiego, dałbym im odpowiednio dużo wolności – wyjaśnia swoją piłkarską filozofię.

Paulu Pogbie znów jest głośno, ale znów nie z powodów, jakich chcieliby kibice Manchesteru United. To już praktycznie koniec Francuza na Old Trafford.

W sobotnie popołudnie odbędą się derby Manchesteru i byłaby to doskonała okazja, by rozmawiać o Pogbie jako o jednym z kluczowych graczy tego prestiżowego starcia i analizować, co powinien zrobić Pep Guardiola, by wyłączyć go z gry. Ale Hiszpan nie musi zajmować się tym tematem, pewnie nawet nie spodziewa się, że 27-latek wyjdzie w pierwszym składzie rywali. Rzeczywistość na Old Traff ord jest bowiem taka, że mistrz świata z 2018 roku więcej problemów sprawia swojemu klubowi niż przeciwnikom na boisku.

Tydzień temu pojawił się promyk nadziei, że Pogba da jeszcze Manchesterowi United choćby odrobinę tego, za co klub zapłacił w 2016 roku rekordowe 89 mln funtów. Pomocnik wyszedł w pierwszym składzie na starcie z West Hamem i przy stanie 0:1 strzelił pięknego gola zza pola karnego, dając kolegom zastrzyk wiary, że można odwrócić losy meczu (skończyło się 3:1). Wystarczyły jednak dwa dni, a na Old Traff ord wybuchła bomba, którą zdetonował agent piłkarza. – To już koniec Paula w Manchesterze. On nie jest tam szczęśliwy. Trzeba to powiedzieć szczerze i nie tracić czasu. Najlepiej dla obu stron byłoby, gdyby Pogba zmienił klub już w najbliższym oknie transferowym – powiedział Mino Raiola.

SPORT

Wygląda na to, że Wisła Kraków straciła argument bycia zaskoczoną przez rywali. Dzień przed meczem trener Legii
Czesław Michniewicz… podał skład na to spotkanie.

Wymówki związane z tym, że szkoleniowcy nie chcą zdradzać przed meczem ani pół nowinki taktycznej, aby nie pomagać przeciwnikom, są bardzo powszechne. Wszystko najczęściej do samego końca jest trzymane w ścisłej tajemnicy, a czasem nawet kluby boją się podawać do publicznej wiadomości informacji, którzy piłkarze nie będą w dany dzień do dyspozycji trenera.

Okazało się, że Czesław Michniewicz takich obaw nie ma. Już od pierwszego dnia w Legii chętnie wypowiadał się na tematy związane z grą „wojskowych”, a teraz poszedł nawet o krok dalej. Tak jak niedawno zrobił słynny Marcelo Bielsa z angielskiego Leeds, tak wczoraj na przedmeczowej konferencji Michniewicz podał wyjściową jedenastkę, która w tamtej chwili byłaby desygnowana na pojedynek z Wisłą. – My nie mamy z tym problemu. Na ten moment skład na mecz wyglądałby następująco: w bramce Artur Boruc, od prawej Juranović, dalej Wieteska, Jędrzejczyk, Mladenović. Dwójka środkowych pomocników to Andre Martins i Bartek Slisz, z prawej strony zagra Wszołek, z lewej Luquinhas, przed nimi Valencia i z przodu Tomasz Pekhart. Z różnych względów skład wyglądałby właśnie tak. Nie mamy jeszcze wyników badań wszystkich zawodników, którzy grali w ostatnim meczu, stąd taka jest moja decyzja. Ustawienie może się jeszcze zmienić po otrzymaniu wyników badań, ale na teraz, „do obiadu”, tak byśmy zagrali – brzmiały słowa Michniewicza.

18-letni pomocnik Jan Biegański nie przedłużył kontraktu z GKS-em Tychy i przymierza się do występów w Lechii Gdańsk.

Jedynym zawodnikiem, który pożegnał się z drużyną, jest Jan Biegański. Pomocnik, który 4 grudnia obchodził 18. urodziny, nie przedłużył kontraktu wygasającego z końcem roku. Reprezentant Polski w kategorii U-19 jest blisko przeprowadzki do Gdańska i gry w Lechii. – Na pewno nie będzie rewolucji kadrowej – dodaje trener tyszan. – Zawodnicy, którzy w 16 meczach rundy jesiennej zdobyli 27 punktów, pokazali, że „łapią” moją filozofię gry i jako zespół zrobiliśmy postęp. Jesteśmy w czołówce. Potrzebujemy więc jedynie drobnych korekt, by wykonać kolejny krok do przodu. Najbardziej cieszy mnie to, że w naszym jesiennym bilansie jest 6 spotkań bez straty gola, co w porównaniu z poprzednim sezonem, który GKS zakończył mając 5 meczów na zero z tyłu, na pewno świadczy o tym, że poprawiliśmy grę obronną. Można ją jednak jeszcze udoskonalić i dopracować finalizowanie akcji. Jest więc o czym myśleć.

Dwa gole w ostatnim meczu Herthy bardzo pozytywnie wpłynęły na obecną sytuację Krzysztofa Piątka, który powinien dostać kolejną szansę w pierwszym składzie.

– Zamierzamy wykorzystać fakt, że jest rozpędzony – mówił o 25-letnim napastniku Labbadia, a media poszły mu w sukurs wyraźnie podkreślając, że w dzisiejszym meczu z Borussią Moenchengladbach Piątek ponownie zawita do podstawowego składu. Cordoby wciąż nie będzie w kadrze, a oprócz tego za kartki będzie pauzował czołowy zawodnik berlińczyków Matheus Cunha – głównie skrzydłowy, lecz w praktyce będący centralną postacią ofensywy Herthy. Pole manewru Labbadii zawęziło się.

SUPER EXPRESS

Mauro Cantoro chciałby kiedyś zostać trenerem Wisły Kraków.

– Twoja lista sukcesów z Wisłą jest imponująca.

– Przeżyłem w jej barwach najlepsze lata w karierze. Doceniam to, że miałem możliwość tyle razy zostać mistrzem, walczyć w europejskich pucharach. Mój syn Tiago właśnie krzyczy: „Jazda, jazda, Biała Gwiazda!”. Nie da się zapomnieć tych słów. Tiago jest piłkarzem Universitario.

– Chciałbyś, żeby zagrał kiedyś w Polsce?

– Widziałbym go w Wiśle. Ale zostawmy ten temat. Powiem ci, jakie mam marzenie, i mówię poważnie. Bardzo chciałbym któregoś dnia zostać trenerem Wisły. Podoba mi się taka wizja. Kocham Wisłę i jej kibiców.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

David Raya ze Złotymi Rękawicami. Hiszpan najlepszy w Premier League

Szymon Piórek
0
David Raya ze Złotymi Rękawicami. Hiszpan najlepszy w Premier League

Komentarze

7 komentarzy

Loading...