Reklama

PRASA. „Pokaż, że jesteś Górski!”

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

08 grudnia 2020, 08:50 • 10 min czytania 15 komentarzy

Aby polecieć do Kataru – spalonego słońcem przez okrągły rok; dlatego turniej zaplanowano na listopad i grudzień – Polacy muszą albo wygrać grupę, albo zająć drugie miejsce i spróbować w barażach. Tam spotkają się wiceliderzy tabel eliminacyjnych oraz dwaj najlepsi zwycięzcy grup Ligi Narodów (nasza reprezentacja nie ma zatem szans wśliznąć się tą ścieżką, szanse mają za to słabeusze z niższych dywizji), czyli 12 drużyn, które w systemie pucharowym porywalizują (dopiero wiosną 2022 roku) o zaledwie trzy (!) miejsca na mundialu. Może się więc zdarzyć, że po pokonaniu rywala klasy Szwajcarii czy Szwecji polscy piłkarze zderzą się z Ukrainą lub Rosją. I niewykluczone, że batalie wydłużą się o dogrywkę, może nawet rzuty karne. Sceny, jakich w eliminacjach nie widywaliśmy nigdy – czytamy w „Gazecie Wyborczej”. Dziś prasę zdominował temat losowania, ale jest też ciekawa rozmowa z Wojciechem Grzybem czy felieton Kamila Kosowskiego.

PRASA. „Pokaż, że jesteś Górski!”

„SPORT”

Zwycięstwo Górnika w Płocku. Wisła zagrała beznadziejnie, zabrzanie słabo, a zdecydował gol Piotra Krawczyka. Górnik znów jest na podium Ekstraklasy.

Po przerwie obrazy gry nie uległ zmianie. Obie ekipy starały się, ale ponownie bez efektów, bo nie było bramkowych sytuacji. Z dystansu próbowali strzelać Jimenez i Nowak, ale robili to nieskutecznie. Tak było do 71 minuty. Po kolejnym ataku zabrzan piłka trafiła pod nogi Nowaka, który „wrzucił” ją w pole karne miejscowych. Odbili ją obrońcy Wisły, futbolówka trafiła pod nogi Piotra Krawczyka, który ledwie kilka minut wcześniej pojawił się na murawie i huknął tak, że Kamiński nie miał nic do powiedzenia. Piłka odbiła się od poprzeczki, wylądowała za linią bramkową „nafciarzy” i… znalazła się w rękach bramkarza Wisły. Bramka została oczywiście zaliczona. Dla Krawczyka, po golu zdobytym w meczu inaugurującym sezon z Podbeskidziem, było to trafienie numer 2 w bieżących rozgrywkach. W końcówce dobre okazje mieli Rzeźniczak i Sheridan, ale Chudy był na posterunku. Dzięki wygranej w Płocku drużyna Marcina Brosza odzyskała trzecie miejsce w tabeli ekstraklasy. Do wicelidera Rakowa zabrzanie tracą już tylko punkt.

Piast Gliwice odbił się już od dna. Na tyle, że nawet remis z Zagłębie Lubin jest traktowany jako strata dwóch punktów, a nie zdobycie jednego.

Reklama

Piast już nie jest ostatni, ale by mieć spokojne święta, musi zapunktować w ostatnich dwóch spotkaniach. Piątkowe z Podbeskidziem na wyjeździe będzie bardzo ważne dla obu stron. Wygrana gliwiczan sprawi, że różnica na dole tabeli zrobi się większa, a porażka doprowadzi do powrotu sytuacji sprzed kilku tygodni. Na koniec tegorocznych zmagań gliwiczanie podejmą Raków. – Sytuacja staje się coraz lepsza, a w dwóch kolejnych meczach będziemy chcieli zdobyć 6 punktów, by przezimować na dobrym miejscu. Wiemy, że mamy solidną drużynę i pod względem psychicznym jesteśmy pewni siebie oraz własnych umiejętności. Wszystko to należy jednak przełożyć na boisko. Nie przegrywaliśmy ostatnich spotkań, co na pewno jest budujące, ale w dwóch ostatnich meczach musimy dołożyć zwycięstwa – podkreślił Konczkowski.

RB Lipsk, PSG, Manchester United – ktoś z tej trójki nie wyjdzie z grupy Ligi Mistrzów. Trzy ekipy mają po dziewięć punktów, w ostatniej kolejce Lipsk gra z Manchesterem, a PSG z Basaksehirem.

Na razie jednak grają tym, kogo mają, a cały czas należy pamiętać, że sytuacja kadrowa w zespole nie należy do optymalnych. Dla szeregu zawodników Manchesteru United występ w dzisiejszym arcyważnym starciu stoi pod znakiem zapytania. Na pewno nie zagra pauzujący na kartki Fred. Zabraknie również Phila Jonesa i prawdopodobnie Edinsona Cavaniego, Anthony’ego Martiala, Davida de Gei i Luke’a Shawa. Norweski szkoleniowiec przekonuje jednak, że w jego zespole znajduje się wielu wartościowych zawodników. Ale Niemcy również dysponują szeroką kadrą, choć dziś nie będzie kilku ważnych ogniw. W decydującym o awansie spotkaniu nie wystąpią: Fabrice Hartmann, Benjamin Henrichs, Lukas Klostermann, Konrad Leimer i Dayot Upamecano. Ostatni z wymienionych jest w dobrej formie, ale musi pauzować za kartki. – Wiemy, o co gramy. To dla nas najważniejszy mecz. Jesteśmy jednak świadomi naszej siły i nie dopuszczamy myśli, by zabrakło nas w Lidze Mistrzów na wiosnę – odważnie zadeklarował Julian Nagelsmann, opiekun RB Lipsk. Przypomnijmy, że w poprzednim sezonie zespół ten dotarł do półfinału, gdzie musiał uznać wyższość PSG.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Ładna zabawa okładką.

Reklama

A poza tym większość tekstów właśnie podporządkowana wynikom losowania grup eliminacyjnych do mundialu w Katarze. Na otwarcie rozmowa ze Zbigniewem Bońkiem po losowaniu. O tym, że drugie miejsce w grupie to plan minimum, o powrocie kibiców na stadiony, planie UEFY na Euro 2020.

To będą dziwne eliminacje, bo potrwają niecałe dziewięć miesięcy i wszystko stanie się jasne.

Zawsze coś jest po raz pierwszy, nie ma co płakać. Trzeba grać, a nie narzekać. Dla wszystkich układ spotkań będzie taki sam. W czerwcu czekają nas mistrzostwa Europy i one są sprawą nadrzędną. Żałuję, że przynajmniej wiosną nie zagramy na Stadionie Narodowym, który stał się naszą twierdzą. Dopóki jest na nim szpital, dopóty nie ma tematu. A jak już zostanie zdemontowany, nastąpi gruntowny remont pooperacyjny, więc może być tak, że wrócimy na niego dopiero jesienią. Szkoda, bo nam służy – z 15 meczów rozegranych na nim za mojej kadencji, wygraliśmy 13 i dwa zremisowaliśmy. A przecież nie jesteśmy w światowym TOP 5, tylko raczej TOP 20. Ostatnie losowania można uznać za niezłe dla Polski – kiedy przychodziłem do PZPN, byliśmy w siódmej dziesiątce rankingu FIFA, teraz jesteśmy pod koniec drugiej, a w Europie na dwunastym miejscu. To nam pomaga przy podziale na koszyki. Ale losowania nie grają, tylko ustalają listę spotkań i podział na grupy. Na końcu zawsze trzeba wyjść na boisko. Grupa daje możliwość realnego myślenia o wyjeździe do Kataru.

Czy sądzi pan, że wiosną mecze będą już z kibicami?

Mam taką nadzieję i bardzo bym chciał. Brak kibiców na meczach kadry boli najbardziej. Na spotkania reprezentacji chodzą Polacy kibicujący jej z całego serca, kochający i wspierający zespół. Oby jak najszybciej wrócili. Puste stadiony są smutne, ale inteligentni ludzie potrafi ą dostosować się do każdych warunków. 

Anglia ma piekielnie zdolną młodzież i silną ofensywę, ale ich obrona nie jest niemożliwa do sforsowania. Lwy Albiony też mają swoje problemy.

Przede wszystkim pogorszyły się wyniki. O ile w pierwszej edycji Ligi Narodów Wyspiarze awansowali do turnieju finałowego i zajęli w nim 3. miejsce, o tyle teraz musieli zadowolić się dopiero trzecią lokatą w grupie, w tabeli wyprzedzili ich nie tylko Belgowie, ale również Duńczycy. Anglicy są daleko od panikowania, ale Southgate na pewno ma o czym myśleć. Wciąż nie wiadomo, jaka jest najmocniejsza jedenastka zespołu i przede wszystkim, jak ma grać. Podczas ostatnich mistrzostw świata Anglia grała trójką z tyłu, ale  później selekcjoner przyznał, że jego intencją jest powrót do czwórki defensorów. Tak też się stało, ale ostatnio trener znów dokonał roszad w taktyce, wprawiając w zdumienie opinię publiczną i media. Problem drugi to słabsza forma niektórych zawodników. Bramkarz Jordan Pickford często popełnia błędy w Evertonie i jego pozycja jako numeru jeden jest kwestionowana. Zastrzeżenia są również do postawy lidera obrony Harry’ego Maguire’a. Trzeci problem to szeroko pojęta dyscyplina w zespole. W październiku, w starciu z Danią (0:1), po raz pierwszy zdarzyło się, że w jednym meczu dwóch Anglików dostało czerwone kartki (Maguire i Reece James). Wcześniej, we wrześniu w spotkaniu na Islandii (1:0), z boiska wyleciał Kyle Walker. Do tego doszła afera z Masonem Greenwoodem i Philem Fodenem, którzy po tamtym meczu przemycili do swoich pokojów dwie miejscowe dziewczyny, łamiąc wszelkie zasady reżimu sanitarnego związanego z pandemią koronawirusa.

Rozmowa z Wojciechem Grzybem, który po karierze zrobił kurs UEFA Pro na trenera, chce iść w tym kierunku, ale – by poszerzyć spojrzenie na piłkę – został… sędzią piłkarskim. Póki co sędziował tylko na linii, na środek i do gwizdka go nie ciągnie.

Zostałem sędzią piłkarskim.

Nietypowe zajęcie jak na byłego piłkarza z ponad 300 meczami w ekstraklasie. W czym to może pomóc?

Zobaczyłem piłkę z innej perspektywy. Poznałem dokładnie przepisy. Mogłem się przyjrzeć, jak zachowują się trenerzy przy linii bocznej. Niektórzy nie wystawili sobie laurek. Pamiętam, jak sędziowałem w meczu juniorów i jeden szkoleniowiec przez całe spotkanie non stop instruował zawodników, co mają robić. Tak jakby sterował nimi naPlayStation. Nie pozostawił im żadnej swobody. Uświadomiłem sobie, że podpowiedzi z ławki rezerwowych nie zawsze są dobre. Ale na kurs sędziowski poszedłem też z ciekawości. Już jako piłkarz chciałem zobaczyć, jak to jest być sędzią. Jednak w 12 meczach, w których brałem udział, byłem tylko arbitrem liniowym. Nie odważyłem się, by być głównym.

Dlaczego?

Nie wiem, czy mam do tego predyspozycje. Sędzia to wróg numer jeden na stadionie. Trybuny zawsze są przeciwko niemu. Obie drużyny mają sprzeczne cele, więc zawsze ktoś jest niezadowolony. Jako piłkarz ze spokojnego człowieka na boisku zamieniałem się w wojownika. Mój boiskowy charakter objawiał się tym, że niekiedy wdawałem się w różnego rodzaju utarczki słowne. Sędzia słyszy podczas meczu mnóstwo obelg i zastanawiam się, jak to możliwe, że nie reaguje. Nie jestem pewny, czy byłbym w stanie puszczać mimo uszu takie sytuacje. Sędziowanie to prawdziwa szkoła życia.

Felieton Kamila Kosowskiego po derbach. Dostaje się… chyba wszystkim. Piłkarzom Cracovii, sędziemu Stefańskiemu, profesorowi Filipakowi. Ale nie dziwimy się, też oglądaliśmy ten mecz.

Jeżeli chodzi o zachowanie właściciela Cracovii na trybunach, to było to podsumowanie tego, jakim teraz kieruje klubem. Oczywiście, będzie to źle przyjęte, bo ja grałem w Wiśle, ale trzeba powiedzieć otwarcie, że tak nie powinien zachowywać się prezes czy właściciel jakiegokolwiek klubu w ekstraklasie. Gdyby chodziło o każdy inny, napisałbym to samo. Wyzwiska były absolutnie niedopuszczalne. Pan Filipiak miał też szansę opowiedzieć swoją perspektywę w Lidze+ Extra, ale nie chciał niczego tłumaczyć. Zabrakło refleksji. Jego wypowiedzi i odebranie telefonu na wizji są odzwierciedleniem tego, jakim klubem jest obecnie Cracovia. Oczywiście może z nią robić, co chce, bo wydaje własne pieniądze. Dziennikarze czy eksperci mogą to później oceniać. On może na przykład zaproponować mi, żebym wyłożył swoje 150 mln zł na klub i podejmował decyzje. Oczywiście nie mam takich środków. Wiem natomiast, że za takie pieniądze nie chciałbym, żeby moja drużyna tak grała. Nie można tego usprawiedliwiać poziomem polskich sędziów. Na koniec we wszystkim trzeba mieć umiar i klasę, a tego tu zabrakło.

„SUPER EXPRESS”

Maradona ponoć ukrywał wielkie pieniądze przed rodziną. Miał konta na całym świecie, tajny dom, skrywane pamiętki.

Jak informuje „La Repubblica”, Maradona miał ukrywać przed bliskimi niewyobrażalną kasę. Część kwot ulokowana jest na kontach bankowych na całym świecie. Sinaola, Monako, Mińsk, Dubaj czy Hawana – w tych miastach pieniądze miały spokojnie leżeć, tyle że bez wiedzy rodziny. Maradona miał także zataić posiadanie domu w Buenos Aires, gdzie ukrywał liczne pamiątki. Ma tam być list od Fidela Castro, mnóstwo koszulek piłkarskich czy platynowa piłka od FIFA. Co roku dostawał pokaźne sumy z tytułu kontraktów z twórcami gier FIFA i Pro Evolution Soccer czy za sprawą licencji od producenta ubrań i butów sportowych Puma.

Anglia kontra Polska, Kane kontra Lewandowski. Czyli kolejny tekst po losowaniu.

Mecze Polaków przeciwko Anglii mają bardzo długą tradycję. Do historii polskiego futbolu przeszły bramki zdobywane na słynnym Wembley przez naszych piłkarzy: Jana Domarskiego, Marka Citko czy… Jerzego Brzęczka. Obecny selekcjoner zdobył gola w przegranym 1:3 spotkaniu w ramach el. Euro 2000. Jego wyczyn spróbuje powtórzyć Robert Lewandowski, którego rywalizacja z Harrym Kane’em zapowiada się jako ozdoba całych eliminacji. Biało- -Czerwoni rozegrali z Anglikami 19 meczów, z których wygrali zaledwie 1.

„GAZETA WYBORCZA”

Losowanie losowaniem, ale trzeba pochylić się nad drogą barażową, która – co prawdopodobne – będzie nas czekała. A te baraże wcale nie wyglądają tak, jak zawsze – czyli dwumecz i wygrany bierze wszystko. 

Katar, który jeszcze nie istnieje Mundial pęcznieje tak jak i Euro, ale otwiera się raczej na inne kontynenty, więc w 2022 roku zaprosi ledwie 13 przedstawicieli UEFA – dokładnie tylu, ilu rywalizowało wtedy, gdy medal zdobywali obecny prezes PZPN Zbigniew Boniek i spółka. Od tamtej pory Europa się jednak zdezintegrowała, liczba państw na futbolowej mapie wzrosła z 32 do 55. I zwłaszcza rozpad Jugosławii oraz ZSRR wzmocnił konkurencję. Aby polecieć do Kataru – spalonego słońcem przez okrągły rok; dlatego turniej zaplanowano na listopad i grudzień – Polacy muszą albo wygrać grupę, albo zająć drugie miejsce i spróbować w barażach. Tam spotkają się wiceliderzy tabel eliminacyjnych oraz dwaj najlepsi zwycięzcy grup Ligi Narodów (nasza reprezentacja nie ma zatem szans wśliznąć się tą ścieżką, szanse mają za to słabeusze z niższych dywizji), czyli 12 drużyn, które w systemie pucharowym porywalizują (dopiero wiosną 2022 roku) o zaledwie trzy (!) miejsca na mundialu. Może się więc zdarzyć, że po pokonaniu rywala klasy Szwajcarii czy Szwecji polscy piłkarze zderzą się z Ukrainą lub Rosją. I niewykluczone, że batalie wydłużą się o dogrywkę, może nawet rzuty karne. Sceny, jakich w eliminacjach nie widywaliśmy nigdy. Jeśli Polacy podołają, wezmą udział w imprezie absolutnie bezprecedensowej. Pozbawieni jakichkolwiek futbolowych tradycji, acz skandalicznie zamożni Katarczycy wszystko budują od zera – nie tylko stadiony, bo finał zostanie rozegrany w mieście Lusajl, które jeszcze nie istnieje.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

15 komentarzy

Loading...