W sobotniej prasie Czesław Michniewicz analizuje problemy Legii, są newsy o zainteresowaniu wielu klubów Kamilem Piątkowskim i chęci wykupienia Sebastiana Musiolika przez Pordenone, rozmowy z Janem Grzesikiem i trenerem Spartaka Moskwa oraz kilka tekstów z lig zagranicznych.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Czesław Michniewicz uważa, że problemy Legii Warszawa niekoniecznie leżą tam, gdzie sądzą eksperci.
– Od początku mojego pobytu w Warszawie zdobyliśmy u siebie osiem bramek, a straciliśmy pięć – podsumowuje cztery ligowe występy w stolicy w roli trenera Legii Czesław Michniewicz. – Uważam, że nie mamy kłopotu w defensywie, tylko problem ze skutecznością z przodu. Według ekstrastats.pl drużyny grające przeciwko nam oddają najmniej strzałów na mecz: 9,09. Pod tym względem nie ma w lidze skuteczniejszego zespołu. Jeśli chodzi o największą liczbę uderzeń na bramkę, wyprzedza nas Lech (17,9, a my 16,45). Ze statystyk wynika, gdzie jest problem. We wszystkich spotkaniach rozegranych w Warszawie – z Zagłębiem, Śląskiem, Lechem i Piastem – stworzyliśmy wiele sytuacji, ale goli padło tylko osiem. Powinno być zdecydowanie więcej. Dlatego pracujemy nad wykończeniem akcji, bo w polu karnym przeciwnika jesteśmy często, a efektów bramkowych brakuje – tłumaczył.
50-letni szkoleniowiec nie zgadzał się z sugestiami wyrażonymi m.in. przez Macieja Murawskiego na łamach „Przeglądu Sportowego”, że po strzeleniu drugiego gola Piastowi kazał drużynie cofnąć się i bronić prowadzenia.
Obrońcą Rakowa, Kamilem Piątkowskim interesują się kluby z Anglii, Włoch, Belgii i Holandii.
Już podczas letniego było blisko, żeby jeden z klubów go wykupił. Pod Jasną Górą odrzucili jednak ofertę opiewającą na 3 mln euro. – Zapytanie było właśnie za taką kwotę. Jeden z klubów z zachodniej Europy był mocno zdeterminowany, żeby pozyskać Kamila – mówił nieco później właściciel Rakowa Michał Świerczewski. – Była jedna kość niezgody. Chodziło o wpisanie do umowy transferowej procentu, który trafi łby do nas przy kolejnej zmianie klubu. Nie jesteśmy w takiej sytuacji, żeby sprzedawać naszych zawodników za wszelką cenę. Kamil może się u nas jeszcze rozwinąć, bo regularnie gra i cały czas robi postępy. Uważam, że w przyszłości możemy dostać za niego korzystniejszą propozycję – dodał.
Dziś już wiemy, że klubem, który proponował 3 mln euro za młodzieżowego reprezentanta Polski, było Udinese. Obrońcą interesowały się także m.in. Gent i Genk, z tym że raczej sondowały rynek. Latem zapytań było zdecydowanie więcej, ale kilka opcji na starcie odpadało z uwagi na zbyt niskie oferty. Dowiedzieliśmy się, że Piątkowski cały czas jest obserwowany. Pod lupą mają go inne belgijskie kluby, jak również ekipy z Championship czy Eredivisie. Nadal możliwe są również propozycje z Włoch.
Rozmowa z Janem Grzesikiem z Warty Poznań.
Po spotkaniu z Wisłą Kraków trener Piotr Tworek przygotował wam ciekawe zajęcia – miniturniej z nagrodami. Mogliście się poczuć jak w czasach juniorskich.
Tak, trenerzy często starają się wymyślić coś, co doda kolorytu zajęciom. Czasem gramy o puchar, czasem o napój energetyczny. Wiadomo, że wygląda to może zabawnie, ale sprawia, że każdy zasuwa aż miło, co jest najważniejsze. Pierwszy raz mieliśmy przyznawane puchary, więc była to dla nas nowość.
To niewątpliwie cementuje zespół i wpływa na atmosferę w szatni. Przyda się, bo w ostatnim czasie wiatr mocno wieje wam w oczy.
Zgadza się, ale śmiejemy się, że im więcej kłód pod nogami, tym lepiej nam idzie. Wiadomo jednak, że wolelibyśmy mieć do dyspozycji wszystkich zawodników, ale do końca rundy będzie to niemożliwe. Też zauważamy, że w trakcie meczu możemy liczyć na siebie nawzajem. Na boisku wszyscy skupiają się na pracy i wiedzą, że stać nas na odrobienie wyniku. Tak było w Mielcu, gdzie na drugą część spotkania wychodziliśmy w osłabieniu, ale mimo tego czuć było dużą wiarę w zwycięstwo. Warta była takim zespołem już w poprzednich latach. Przyszedłem do klubu po awansie do ekstraklasy i przekonałem się, że ta szatnia jest wyjątkowa.
Nowobogacki RB Leipzig podejmuje kolejną próbę zaatakowania wielkiego Bayernu Monachium. Dotychczasowe kończyły się bolesnym rozczarowaniem.
W Lipsku ewidentnie mają problem z bawarskim zespołem. Co prawda potrafi li już wygrać jeden mecz w lidze, kilka razy nawet zremisować, ale w tych najważniejszych momentach gracze z Monachium nadal wykazują swoją wyższość. Gdy była możliwość triumfu w finale Pucharu Niemiec, RB Leipzig nie potrafił powstrzymać Roberta Lewandowskiego, który strzelił dwa gole, a Bawarczycy odnieśli przekonujące zwycięstwo 3:0. Kiedy w sezonie 2018/19 Bayern pod wodzą Niko Kovača miał koszmarną rundę jesienną, w przedostatnim spotkaniu roku Lipsk mógł drużynie z Monachium odskoczyć na dziesięć punktów, ale przegrał mecz, a wiosną stracił szanse na tytuł. – Naszym celem jest walka o mistrzostwo Niemiec, taki plan mieliśmy od początku budowania klubu – mówił nieraz Oliver Mintzlaff , dyrektor generalny RB Leipzig. Tylko zaraz potem się asekurował, że to plan długofalowy, że nie ma wyznaczonych dokładnych limitów ani terminów. I w ten sposób zespół, który teoretycznie chce się stać potęgą Bundesligi, cały czas przegrywa z tą potęgą prawdziwą. W decydującym momencie zawsze czegoś brakuje.
Real Madryt fatalnie spisuje się ostatnio na wszystkich frontach, a ma przed sobą bardzo trudne i ważne spotkania z Sevillą i Borussią Mönchengladbach.
Przyczyny kryzysu są oczywiście głębsze niż osoba szkoleniowca. Zespół ciągle opiera się na starej gwardii, która czterokrotnie wygrała Ligę Mistrzów. Doszło oczywiście wielu młodych zawodników, ale niekoniecznie już gotowych zastąpić gwiazdy. – Real potrzebuje czterech czy pięciu piłkarzy – powiedział Michel, as drużyny z lat 80. i 90., który spędził w Madrycie prawie całą karierę. – Bardzo podoba mi się zwłaszcza Haaland – dodał.
Tyle że latem Królewscy oszczędzali i nie sprowadzili ani jednego nowego zawodnika, jedynie ściągając piłkarzy z wypożyczeń. Sporo transferów przeprowadzili przed rokiem, gdy wydali ponad 350 mln euro, ale głównie na młodych graczy o dużym potencjale, ale którzy jak Luka Jović czy Eder Militao, nie do końca go potwierdzili. Jedynym w ostatnich dwóch latach sprowadzonym zawodnikiem w optymalnym dla piłkarza wieku był 28-letni wówczas Eden Hazard, który z powodu kłopotów z kontuzjami rzadko pokazuje pełnię możliwości. – Miliony, które poszły na Viniciusa, Militao, Rodrygo, Jovicia nie odpowiadają ich wartości. Tylko Mendy naprawdę jest podstawowym zawodnikiem. Na 50 nominowanych przez UEFA do tytułu piłkarza roku był jeden z Realu – Ramos. Bez żadnej prawdziwej gwiazdy trudno oczekiwać cudów w Lidze Mistrzów, ale mimo wszystko w lidze można wymagać większej regularności. Nie można wygrać na Camp Nou, a potem przegrać u siebie z Cadizem – mówił w debacie Marki znany hiszpański komentator telewizyjny i radiowy Paco Gonzalez z radia Cope.
Rozmowa z Sandro Schwarzem, trenerem Dynama Moskwa. Głównym tematem oczywiście Sebastian Szymański.
MACIEJ KALISZUK: Jak pan ocenia Sebastiana Szymańskiego po pierwszych tygodniach wspólnej pracy?
SANDRO SCHWARZ (TRENER DINAMA MOSKWA): To bardzo dobry zawodnik. Ciężko pracuje, jest otwarty na pomysły, rozumie, jak myślimy o piłce. Radzi sobie na małych przestrzeniach, ma dobrą technikę, dużo biega, jest szybki. Świetną gra lewą nogą. Uwielbiam jego styl. Gra na pozycji numer osiem, wygrywa pojedynki, zbiera piłki, dzięki czemu możemy zaczynać kontrataki. To dla nas ważne.
Wystawia go pan najczęściej w środku pomocy, podczas gdy w reprezentacji Polski gra na skrzydle. Uważa pan, że lepiej się spisuje w środku, czy macie po prostu lepszych skrzydłowych i bardziej pasuje panu wystawianie go w centrum drugiej linii?
To prawda, że mamy dobrych skrzydłowych, ale on jest bardzo wszechstronny. W zależności od rywala da radę grać na obu pozycjach, może będę wystawiać go również z boku. Potrafi występować też jako ofensywny pomocnik w systemie 4-2-3-1. To młody zawodnik, a tacy mogą biegać na różnych pozycjach.
Co musi poprawić?
W tym wieku można nauczyć się wszystkiego. Nie ma tylko jednej rzeczy, nad którą trzeba pracować. Jest wiele elementów do doskonalenia – przygotowanie atletyczne, tak aby był silniejszy, rozumienie taktyki. Na tym polega nasza praca, żeby się rozwijał i aby mu wskazać, jak ma grać na ósemce czy na skrzydle.
SPORT
Wypożyczony z Rakowa Sebastian Musiolik coraz lepiej radzi sobie w Serie B. Pordenone Calcio ma prawo pierwokupu i chce z niego skorzystać. Klub z Częstochowy może więc na tym sporo zyskać.
W dobrym wejściu pomogła Musiolikowi chęć nauki, nie tylko piłkarskiej, ale i językowej. Początkowo mógł porozumieć się z niewielką grupą zawodników. Pomocną dłoń w aklimatyzacji podał mu inny polski piłkarz Pordenone, Adam Chrzanowski. Musiolik od początku uczył się języka. – Uczy się z dwoma włoskimi nauczycielami, którzy są bardzo zadowoleni z jego postępów. Między innymi dlatego ma coraz lepsze relacje z trenerem i kolegami – mówi dziennikarz „Messaggero Veneto”. Poza tym samo Pordenone to niewielkie i spokojne miasto, dzięki czemu może skupić się tylko i wyłącznie na grze i samorozwoju. Ostatnie tygodnie pokazały, że faktycznie tak się dzieje, a napastnik wypożyczony z Rakowa już niedługo może na stałe osiedlić się w Friuli.
Klub chce bowiem wykupić Sebastiana Musiolika, ale nie jest pewne czy zostanie w Friuli na dłużej. Jeżeli utrzyma obecną dyspozycję, to możliwe, że zawieszą na nim oko kluby z Serie A. Pewne jest natomiast jedno – Raków na jego przenosinach może sporo zarobić. Nieoficjalnie wiadomo, że Pordenone ma prawo pierwokupu, które oscyluje w okolicach miliona euro. Gdyby doszło do transakcji, 24-latek stałby się najdrożej sprzedanym zawodnikiem w historii Rakowa.
Kamil Wojtyra ze Skry Częstochowa bardzo dobrze radzi sobie na II-ligowych boiskach. Kto wie czy wkrótce nie dostanie szansy w ekstraklasie.
O Wojtyrze zaczyna się robić głośno, a w zimowym okienku transferowym może być jeszcze głośniej. 23-latek od dawna regularnie trafia do siatki i to nie tylko w Skrze. Wychowanek Rakowa nie zdołał się przebić do pierwszego zespołu i został zawodnikiem Znicza Kłobuck. Przez 2,5 roku zdobył 140 bramek, zostając najlepszym strzelcem klasy A, a następne „okręgówki”. Zeszłej jesieni zaliczył 18 trafień i został zawodnikiem Skry.
Plotka głosi, że były piłkarz Rakowa (na swoim koncie ma tam kilkanaście występów w II lidze) znalazł się na celowniku Górnika. Zabrzanie słyną z tego, że ściągają skutecznych piłkarzy z niższych poziomów rozgrywkowych. Tak było w przypadku Szymona Skrzypczaka, który przychodził jako najskuteczniejszy snajper II ligi (21 bramek w 32 meczach dla KS Polkowice w sezonie 2012/13), a ostatnim przykładem może być Piotr Krawczyk, wicekról strzelców III-ligowych rozgrywek w barwach Legionovii w sezonie 2018/19 z 26 trafieniami. W ekstraklasie nie było im tak łatwo. Bilans Skrzypczaka – grającego obecnie w Chojniczance – zamknął się na 4 golach, z kolei Krawczyk zdobył dotąd tylko 2 bramki.
Odra Opole znajduje się w dołku formy, co wiąże się z roszadami w składzie.
– Kacper Rosa bronił naprawdę bardzo solidnie, ale ostatnio traciliśmy sporą liczbę goli. Jeśli wyniki byłyby dobre, nikt nie szukałby zmian na siłę, ale w porównaniu z pierwszą częścią sezonu punktujemy gorzej. Nikt nie może mieć zatem pretensji, że nie ma go w wyjściowej jedenastce albo na ławce – powiedział Dietmar Brehmer, trener Odry, gdy w środę pytaliśmy go o powody roszady między słupkami.
Jeśli Kuchta zagra w Tychach, będzie to dla niego drugi w sezonie występ – i zarazem pierwszy po kontuzji, której nabawił się na inaugurację ligowej rundy z ŁKS-em (28 sierpnia). Naderwał wtedy mięsień czworogłowy. Rosa godnie go zastąpił, Odra wygrywała i nie traciła bramek, ale ostatnio w defensywie spisuje się słabiej. Poprzednio czyste konto zachowała blisko 2 miesiące temu w Kielcach, w 6 następnych meczach straciła 11 bramek.
SUPER EXPRESS
Flavio Paixao napisał książkę.
To autobiografia i motywacyjny poradnik. Co w niej będzie? – Będzie to książka potrzebna wielu osobom w tym trudnym czasie, która dostarczy dużo motywacji – tak reklamuje książkę kapitan Lechii w mediach społecznościowych. – Opowiem również, jak otarłem się o śmierć podczas trzęsienia ziemi w Iranie, w jak bardzo złych momentach szedłem naprzód dzięki swojej silnej woli. Zawsze chciałem napisać coś, co zainspiruje ludzi, którzy na końcu książki powiedzą, że ja też to potrafię, zrobię to, co on, i jeszcze lepiej niż on. To był mój cel – napisał lider gdańskiej drużyny, który podziękował na koniec Dominice Peszel: „Bez ciebie to nie byłoby możliwe”.
Fot. FotoPyK