Reklama

PRASA. Lekarz Maradony obwiniany o doprowadzenie do śmierci Boskiego Diego

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

01 grudnia 2020, 07:02 • 8 min czytania 3 komentarze

Dwie córki Maradony, Dalma i Giannina (ślubne dzieci piłkarza), twierdzą, że ich ojciec mógł umrzeć, bo zajmujący się nim lekarz Leopoldo Luque przepisał mu… niewłaściwe leki. Policja już wszczęła śledztwo. W niedzielę funkcjonariusze przeszukali dokładnie dom i klinikę doktora Luque. Zabezpieczono dokumentację medyczną, komputery lekarza i billingi jego telefonów. – Byłem zszokowany, kiedy policja pojawiła się u moich drzwi! – płakał do kamer doktor Luque po przeszukaniu jego domu – czytamy w „Super Expressie”. Co poza tym dziś w prasie?

PRASA. Lekarz Maradony obwiniany o doprowadzenie do śmierci Boskiego Diego

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Krychowiak zakażony koronawirusem, jego występ w starciu z Salzburgiem jest wykluczony. A to decydujące starcie dla Lokomotiwu w europejskich pucharach.

Krychowiak to kolejny reprezentant Polski z koronawirusem. Wcześniej dopadł on Sebastiana Szymańskiego, Bartosza Bereszyńskiego, Piotra Zielińskiego i jego kolegę z Lokomotiwu Macieja Rybusa. Informację o zakażeniu podał rosyjski portal „Inside Sport”. Zachorowali także inni pomocnicy tego zespołu: Anton Miranczuk i Daniił Kulikow oraz kilku członków sztabu szkoleniowego wicemistrza Rosji. Oznacza to, że Krychowiak nie zagra w dzisiejszym meczu Ligi Mistrzów z Salzburgiem. Lokomotiw nie potwierdził tej informacji, ale też jej nie zaprzeczył. – Nie powiem, kto nie wystąpi w tym spotkaniu. Nie chcę ułatwiać zadania rywalom – oznajmił trener Marko Nikolić. – Jeśli wiecie, kto u nich nie zagra, powiedzcie mi – próbował żartować w trakcie wczorajszej konferencji prasowej. Piłkarzom nie pomogły specjalne środki ostrożności stosowane przez Lokomotiw, który skoszarował zawodników w ośrodku treningowym i pozwala im go opuścić tylko raz w tygodniu.

Luis Mata pod nieobecność Huberta Matyni zagra wreszcie w wyjściowym składzie Pogoni. Portugalczyk miał zastąpić Ricardo Nunesa, ale póki co grał tylko ogony.

Reklama

– To różni piłkarze. Ricardo charakteryzował się dużym luzem z piłką przy nodze, to się od razu rzucało w oczy. Natomiast większym atutem u Luisa, poza umiejętnością gry kombinacyjnej, będzie motoryka. Pod tym względem ma duże możliwości, jest wytrzymały. Myślę, że sprawdzi się w ekstraklasie – tłumaczył nam Paweł Ozga, szkoleniowiec drugiej drużyny Granatowo-Bordowych. Wydawało się, że już, zaraz, za chwileczkę dawny młodzieżowy reprezentant Portugalii dostanie szansę od Kosty Runjaica, jednak z powodu koronawirusa Pogoń musiała poddać się izolacji i następne spotkanie rozegrała miesiąc później – z Lechią w Gdańsku (1:0). Mata nawet w nim wystąpił, w drugiej połowie zmienił lekko kontuzjowanego Huberta Matynię, tyle że ten ostatni w następnych kolejkach przeciwko Legii Warszawa (0:0) i Jagiellonii Białystok (3:0) prezentował się bez zarzutu, więc miejsca w wyjściowej jedenastce nie oddał. Portugalczyk ponownie zagrał w ekstraklasie miesiąc i dwa dni później – w miniony piątek w Zabrzu z Górnikiem (1:2). Został posłany na murawę, bo z czerwoną kartką wyleciał z niej Matynia, a w związku z przymusową pauzą 25-latka Mata może szykować się do walki z Wisłą.

Historia Bernio Verhagen, piłkarskiego oszusta, który na wyimaginowane CV naciągał kolejne kluby. Wreszcie został skazany, a jego historię odkryli dziennikarze, którzy opowiedzieli o sztuczkach Holendra.

– Pamiętam, że był ktoś taki. Przyjechał na testy, miał zagrać w sparingu. Ale był tak słaby, że został odesłany do domu już po rozgrzewce. To niewiarygodne, jak fatalnym był zawodnikiem – powiedział Andreas Baest, były piłkarz duńskiego drugoligowca Naestved. Do śledztwa włączyła się duńska gazeta „B.T.” i wszystko stało się jasne. Za podejrzanymi transferami stoi Mo Sinouh, dyrektor ze znanej grupy menedżerskiej Stellar Group, reprezentującej m.in. Garetha Bale’a czy polskich piłkarzy: Wojciecha Szczęsnego i Grzegorza Krychowiaka. To on wydawał rekomendację dla swojego klienta, a kolejne kluby, które chciały być w dobrych relacjach z poważną firmą, brały w ciemno Verhagena w trosce o swoje przyszłe interesy. Problem jednak w tym, że w rzeczywistości Sinouh nie miał z tą sprawą nic wspólnego. To piłkarz oszust, korzystając z innego numeru telefonu, podawał się za agenta. Schemat był ten sam: „Sinouh” zapewniał dany klub, że jego klient za kilka miesięcy ma już zapewnioną grę w jednym z chińskich zespołów, ale zanim otworzy się okno transferowe, potrzebuje drużyny, w której będzie mógł pograć do tego czasu. A później Chińczycy jeszcze dodatkowo zapłacą za Verhagena, więc taki transfer to czysty zysk. Dodatkowo, w przypadku Audax Italiano, Verhagen zastosował inną sztuczkę, wysyłając do klubu list podpisany rzekomo przez Marca Overmarsa (a w rzeczywistości przez „Marka”, bo oszust popełnił błąd przy pisaniu), który w imieniu Ajaksu Amsterdam wabił Chilijczyków perspektywą testowania w akademii holenderskiego klubu najzdolniejszych piłkarzy Audaxu.

Szymon Grabowski, były już trener Resovii, opowiada o podwójnym zwolnieniu go z klubu. Zdradza też jak kuriozalnie komunikowały się z nim władze klubu i jak wyglądała codzienność w zarządzaniu zespołem.

Reklama
To była specyficzna sytuacja, bo wrócił pan do pracy z prezesem, który pana zwolnił. Jak funkcjonował pan ze świadomością, że pracodawca pana nie chciał?

Dwa miesiące temu nie wróciłbym do Resovii, gdybym nie miał zapewnienia, szczególnie od dwóch sponsorów. Z ich strony były prośby, żebym się nie unosił honorem i dalej pracował. Zapewniali, że za chwilę tych ludzi (z kierownictwa – przyp. red.) nie będzie. Miał być pełnomocnik od sponsorów, żeby wejść do klubu i rządzić na zasadach obowiązujących w większości ekstraklasowych czy I-ligowych klubów. Tylko dlatego wróciłem. Zresztą wówczas wprost powiedziałem panom Bieńkowskiemu, Ochabowi, i Krztoniowi (prezes i członkowie zarządu sekcji piłki nożnej Resovii – przyp. red.), że mam do nich, delikatnie mówiąc, ograniczone zaufanie.

Jak wyglądały pana relacje z prezesem i ludźmi z zarządu?

Do minionego wtorku przez dwa miesiące z prezesem Bieńkowskim miałem konakt trzykrotnie, dwa razy telefonicznie i raz osobiście. Ten ostatni wyszedł z mojej strony, ponieważ po meczu z Garbarnią pobiegłem do prezesa powiedzieć, że nie wywiązuje się z rzeczy, które wcześniej obiecał – spotkania z radą drużyny i ustalenia konkretów dotyczących regulaminu sekcji. Pan Ochab mailowo poinformował mnie, że od 18 października mamy komunikować się właśnie tą drogą, bo to usprawni działanie. Gdy napisałem do prezesa maila, nie odpisał. Dostawałem za to informacje z poczty pana Ochaba podpisane przez prezesa Bieńkowskiego. Farsa.

„SPORT”

Podbeskidzie już raz ograło Zagłębie Lubin w tym sezonie. Teraz czeka nas powtórka w Pucharze Polski?

Bardzo długo, bo ponad 3,5 miesiąca musieli czekać piłkarze Podbeskidzia i Zagłębia na to, aby rozegrać kolejny mecz w Pucharze Polski. Przypomnijmy, że „górale” swój udział w tych zmaganiach rozpoczęli od skromnego zwycięstwa w Rzeszowie 1:0 z tamtejszą Stalą, a gola na wagę awansu do 1/16 finału strzelił Karol Danielak. Następnie w losowaniu par kolejnej rundy trafili na Zagłębie Lubin, a pierwotnie spotkanie to miało zostać rozegrane 29 października. Z powodu problemów z koronawirusem mecz nie doszedł jednak do skutku i dziś, po ponad miesięcznym opóźnieniu, drużyny w końcu staną naprzeciw siebie. Będzie to już drugie starcie tych ekip w ostatnim czasie, bo w ubiegły wtorek, Podbeskidzie – również na własnym stadionie – podejmowało przecież „miedziowych”. Wygrało 2:1 i było to drugie zwycięstwo drużyny trenera Krzysztofa Bredego w tym sezonie.

Raków po tej kolejce znów jest liderem. Ale przed ekipą Marka Papszuna teraz trudny terminarz – czy stać ich na zimowanie na pierwszym miejscu?

Choć zwycięstwo nad Wartą cieszy, to styl był daleki od oczekiwanego. Szkoleniowiec Rakowa wytoczył na murawę w Bełchatowie prawie wszystkie swoje najcięższe działa. Od pierwszej minuty zagrali Marcin Cebula, Ivan Lopez oraz David Tijanić, którzy są odpowiedzialni za większość zdobytych przez lidera bramek. Dodatkowo w linii defensywnej pojawił się Petr Schwarz, który nominalnie jest środkowym pomocnikiem, a na prawym wahadle Daniel Bartl, momentami lepszy w ataku od Frana Tudora. Ultra-ofensywna koncepcja jednak nie wypaliła. Częstochowianie mieli problem ze stworzeniem sobie dogodnych sytuacji bramkowych, a także nie stwarzali zagrożenia z dośrodkowań i stałych fragmentów gry. Od najlepszej ofensywy w lidze wymaga się większej skuteczności nawet pomimo faktu, że Warta świetnie pracuje w defensywie. Dopiero zmiany, jakie zastosował szkoleniowiec Rakowa w drugiej połowie poprawiły sytuację, choć nadal nie było widać tego błysku, co w poprzednich spotkaniach. W grudniu ekipę spod Jasnej Góry czekają ciężkie spotkania. Lider gra kolejno ze Śląskiem, Jagiellonią i Piastem.

Stefan Żywotko to stuletni trener, który w przeszłości pracował m.in. w Algierii. Teraz – mimo sędziwego wieku – pokonał koronawirusa.

Teraz stuletni trener musiał stoczyć walkę z koronawirusem. Zaniemógł na początku listopada. Miał podwyższoną temperaturę, znacznie osłabł. Dwa tygodnie temu z mieszkania zabrała go karetka pogotowia. Trener Żywotko najpierw wylądował w Szpitalu Wojskowym w Szczecinie, a potem został przewieziony do szpitala w Gryfinie. Spędził tam prawie dwa tygodnie. Na szczęście, mimo leciwego wieku, zakażenie SARS-CoV-2 przeszedł w miarę łagodnie. I choć nie było mu łatwo w miejscu poza domem, to jednak dał radę wytrzymać pobyt w szpitalu. Na koniec dziękował nawet za wszystko personelowi po… francusku! To język, którego używał podczas 14-letniego pobytu w JS Kabylie, gdzie odnosił tak wielkie sukcesy. Do domu pan Stefan wrócił w piątek, jak mówi opiekujący się nim syn Mieczysław, jest mocno osłabiony. Wkrótce przed nim kolejne badanie, ale po powrocie do swojego mieszkania powinien szybko dojść do siebie.

„SUPER EXPRESS”

Córki Maradony obwiniają lekarza Diego o doprowadzenie do jego śmierci. Tak przynajmniej podają tamtejsze media.

Maradona zmarł w swoim domu w środę, a oficjalną przyczyną zgonu była niewydolność serca. Jednak już zaraz po śmierci słynnego Argentyńczyka jego prawnik wskazał szereg zaniedbań popełnionych przez służby medyczne. Przekonuje, że „Boski Diego” nie miał właściwej opieki, a wezwana karetka przyjechała za późno. Z kolei dwie córki Maradony, Dalma i Giannina (ślubne dzieci piłkarza), twierdzą, że ich ojciec mógł umrzeć, bo zajmujący się nim lekarz Leopoldo Luque przepisał mu… niewłaściwe leki. Policja już wszczęła śledztwo. W niedzielę funkcjonariusze przeszukali dokładnie dom i klinikę doktora Luque. Zabezpieczono dokumentację medyczną, komputery lekarza i billingi jego telefonów. – Byłem zszokowany, kiedy policja pojawiła się u moich drzwi! – płakał do kamer doktor Luque po przeszukaniu jego domu.

Poza tym – Krychowiak zarażony koronawirusem, a Lewandowski w Lidze Mistrzów sobie odpocznie.

„GAZETA WYBORCZA”

Ta sama informacja o tym, że lekarz Maradony jest obwiniany o śmierć Argentyńczyka. Poza tym już nic o piłce.

fot. NewsPix

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
2
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
5
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Komentarze

3 komentarze

Loading...