Reklama

Mourinho doskonale wie: nie możesz wygrać, to zremisuj

redakcja

Autor:redakcja

29 listopada 2020, 20:04 • 3 min czytania 7 komentarzy

Gdy realizatorzy transmisji na “moment meczu” wybrali w przerwie niezbyt mocny strzał blisko środka bramki, wiedzieliśmy już doskonale – to widowisko dla koneserów. To było zresztą jedyne celne uderzenie Tottenhamu w całym spotkaniu, bo po przerwie Spurs skupili się na przeszkadzaniu gospodarzom. Ci również nie zagrali wielkiego meczu, więc niedzielny hit Premier League właściwie moglibyśmy opisać jednym słowem.

Mourinho doskonale wie: nie możesz wygrać, to zremisuj

ROZCZAROWANIE

Przynajmniej sześciu zawodników ofensywnych o wielkiej klasie, którzy są w stanie w pojedynkę zmontować akcję przesądzającą o wyniku spotkania. Ziyech, Werner, Kovacić i Mount po stronie Chelsea, Son i Kane po stronie Tottenhamu. A przecież i w drugim szeregu goście, którzy już udowodnili swoją ofensywną przydatność – patrzymy tu zwłaszcza na Auriera i Reguilona w Tottenhamie, czy Abrahama z Havertzem po stronie Chelsea.

Można się było spodziewać może niekoniecznie hokejowego wyniku, ale jednak – sporej ofensywnej jakości pod obiema bramkami. Tymczasem i Tottenham, i Chelsea składnie, szybko i efektownie grali głównie w środku pola. Tak, fajnie się patrzyło jak wychodzą spod pressingu czy kilkoma podaniami zdobywają kilkadziesiąt metrów przestrzeni. Sęk w tym, że dalej były już dwie twarde ściany, absolutnie nie do sforsowania. Po stronie Chelsea – defensywa wspierana wybieganym Kante. Po stronie Tottenhamu – w najgorszym wypadku Hugo Lloris.

ZAGRAĆ SWOJE

Nie jest to oczywiście zarzut do defensywy Tottenhamu, szczelnej tak, jak w poprzednich spotkaniach. Ale jednak – to gospodarze doszli do dwóch groźnych sytuacji i wówczas ratował ich Hugo Lloris. W takich meczach często decydujący jest jeden zryw – i ten zryw wykonał dzisiaj Mason Mount. Dynamiczne wejście w środek, drybling przed polem karnym, mocny, mierzony strzał tuż przy słupku. Tak, Lo Celso próbował przeszkadzać, stoperzy próbowali blokować, ale piłka szła wprost do siatki bramki Tottenhamu. I wtedy refleksem, ale i zasięgiem ramion popisał się Lloris, parując uderzenie na słupek.

Interwencja na wagę punktów? Chyba tak, bo poza tym strzałem Chelsea miała tylko namiastki okazji w postaci prób Giroud i dwóch sytuacji Abrahama. Ach, był jeszcze nieuznany gol na początku – po kilkumetrowym spalonym Wernera. To dość imponujące, że jeśli już Tottenham dopuszcza do sytuacji, to zazwyczaj właśnie takich – strzał sprzed pola karnego, oczywisty spalony, zabłąkana wrzutka. Chelsea sama nic klarownego nie stworzyła.

Reklama

Jej zawodnicy w ataku byli bezradni tak samo, jak i podopieczni Jose Mourinho. To nazwisko pojawia się w tym momencie nieprzypadkowo – bo o ile Frank Lampard wydawał się z tej ofensywnej bezsilności wściekać, o tyle Portugalczyk był raczej świadomy, że remis na Stamford Bridge to nie jest zły wynik. Świadczą o tym nawet zmiany – przeprowadzone w 89. i 92. minucie, bardziej po to, by zyskać trochę czasu, niż zmienić obraz gry na murawie.

0:0 udało się dowieźć do szczęśliwego końca – szczęśliwego zwłaszcza dla nas, bo trochę już męczyły nas te zawody w przeciąganiu liny. Tottenham – przy remisie również Liverpoolu – utrzymał 1. miejsce w tabeli i tytuł najlepszej obrony ligi.

CHELSEA – TOTTENHAM 0:0

Fot. Newspix

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

7 komentarzy

Loading...