Jaki jest krajobraz po meczu Polska – Holandia? Wygląda na to, że Jerzy Brzęczek utrzyma posadę. Przynajmniej tak byłoby, gdyby Mirosław Okoński o tym decydował. – Mam na myśli to, że na dobrą sprawę nowy selekcjoner zapoznałby się z reprezentacją w przyszłym roku i to nie na jego początku. Zbliżałoby się EURO, a jeśli wybór padłby na kogoś z zagranicy, byłoby to duże ryzyko, by przed tak ważnym turniejem ten ktoś miałby na łapu-capu poznawać kadrę. Bez sensu. Istniałoby niebezpieczeństwo, że zrobiłby się bajzel, a to ostatnia rzecz, jaka nam potrzebna – czytamy w “Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym? “Wyborcza” rozmawia z agentem Aleksandra Buksy o jego przyszłości, “Super Express” z Rivaldo, a “Sport” wspomina Adama Musiała.
Sport
Wkrótce losowanie grup eliminacji do mistrzostw świata. Polska znalazła się w drugim koszyku, więc może trafić do grupy, z której nie będzie łatwo się wydostać.
W znacznej mierze jest on już znany, pozostało do rozstrzygnięcia zaledwie kilka wątpliwości, ale nas to nie dotyczy. Jest bowiem przesądzone, że reprezentacja Polski znajdzie się w drugim koszyku, a wczorajsze starcie z Holandią na Stadionie Śląskim nie miało już żadnego znaczenia. Nie miała również znaczenia porażka z Włochami, bo decydujące okazało się zwycięstwo Holendrów w starciu z Bośnią i Hercegowiną. I to właśnie „Oranje” znaleźli się w pierwszym koszyku. Obok Belgii, Francji, Anglii, Portugalii, Hiszpanii, Chorwacji, Niemiec, Włoch i Danii. Z jedną z tych drużyn na pewno przyjdzie nam się zmierzyć w walce o wyjazd na mundial. Z kim z kolei na pewno nie zagramy? Z drużynami, które podobnie jak Polska znajdą się w drugim koszyku, czyli Szwajcarią, Szwecją, Walią, Austrią, Ukrainą, Serbią, Słowacją i – najprawdopodobniej – Rosją. Jeżeli idzie o pozostałe koszyki, to możliwości rzecz jasna jest sporo. Najważniejsze jest to, że 55 europejskich drużyn zostanie podzielonych na 10 grup. Pięć pięciozespołowych (A-E) i pięć sześciozespołowych (F-J). Na pewno w grupach pięciozespołowych znajdą się cztery drużyny, które wywalczyły awans do turnieju finałowego Ligi Narodów.
Dość zaskakujące są oceny “Sportu” za wczorajszy mecz. Zieliński oceniony tak samo, jak Bednarek, najgorzej wypadli Klich, Lewandowski i Piątek.
Jan BEDNAREK – 5. Czasem zamykaliśmy oczy, bo zdarzało się, że stąpał po cienkim lodzie. Podejmował ryzyko i jeden drobny błąd mógł zakończyć się katastrofą. Ale też nie kalkulował. Pomagał sobie rękoma w starciu z Depayem, ale czy na karnego? Jakiś pretekst na pewno sędziemu dał.
Mateusz KLICH – 3. W pierwszej połowie ani niczego nie popsuł, ani też niczym nie zaimponował. Miał niezły początek drugiej połowy, ale to było jedynie kilka minut. Zbyt często zupełnie niewidoczny.
Piotr ZIELIŃSKI (71 min) – 5. Uczestniczył w akcji bramkowej. Kilka razy pokazał wysokie umiejętności techniczne, jak również zmysł do gry kombinacyjnej. Zaliczył też bardzo dobry powrót, ale bywał niedokładny. Najlepiej spośród wszystkich naszych piłkarzy utrzymywał się przy piłce.
Grzegorz KRYCHOWIAK (71 min) – 4. Na jeden odbiór piłki popełniał – średnio – dwie straty. Mogło irytować to, że częściej podejmował złe wybory. Potrafi ł być dla Holendrów bardzo nieprzyjemny, ale do gry naszego zespołu wniósł niewiele.
Legendarny selekcjoner Oscar Tabarez pracuje dla Urugwaju za darmo, jednak zmaga się z poważną chorobą. Tymczsaem “Urusi” przegrali z Brazylią bez Luisa Suareza.
Podopieczni Oscara Tabareza nie byli sobą, a przyczyny nietrudno się jest domyślić. Dzień przed meczem poinformowano, że przeciwko Brazylijczykom nie zagra Luis Suarez. Największa gwiazda, a także najskuteczniejszy strzelec w historii, otrzymał pozytywny wynik testu na koronawirusa. Przypomnijmy, że gracz Atletico Madryt w trzech poprzednich meczach eliminacji strzelił cztery gole. „Celestes” bez swojego lidera nie podjęli walki z Brazylią, która wygrała bardzo pewnie. Na dodatek meczu nie skończył Edinson Cavani, który – po analizie VAR – został ukarany czerwoną kartką. Zakażenie Suareza i porażka z Brazylią to kolejny cios dla urugwajskiego futbolu. W starciu z Brazylią zespół poprowadził jeszcze trener Tabarez, ale mówi się, że już po raz ostatni. Przypomnijmy, że „El Maestro”, który z drużyną pracował już w latach 1988-90, a teraz pracuje od 2006 roku, od kilku lat walczy z poważną chorobą Guillaina-Barrego. Charakteryzuje się ona osłabieniem mięśni, może wywołać paraliż i doprowadzić do śmierci. Urugwajski selekcjoner porusza się na specjalnym wózku albo o kulach. Na stanowisku jednak trwa. W marcu br. roku, kiedy z powodu pandemii urugwajski związek zwolnił 400 pracowników, w tym selekcjonera, Tabarez postanowił pracować nadal, za darmo. Tym razem jednak pogarszający się stan zdrowia może nie pozwolić mu na dalsze wykonywanie obowiązków.
Piast Gliwice i Górnik Zabrze czeka bezpośrednie starcie. To o tyle ciekawe, że obydwa zespoły znajdują się na przeciwległych biegunach, jeśli chodzi o statystyki biegowe.
Lepiej mądrze stać niż głupio biegać. To jedno z piłkarskich porzekadeł. Czy to może zaważyć na wyniku? W piątkowy wieczór na boisku spotkają się drużyny, których parametry w tym sezonie znajdują się na przeciwległych biegunach. Górnikowi zdarzało się łącznie przebiegać ponad 120 kilometrów, bywało że nawet 125, a Piastowi ledwo przekraczać 100. Czy to oznacza, że w derbach przewaga zabrzan będzie ogromna? To nie takie proste. Statystyki są jednak nieubłagane. W każdej klasyfikacji „biegowej” różnice wypadają na korzyść Górnika. Tak jest z drużynowym średnim dystansem na mecz czy średnią sprintów. Indywidualnie także zabrzanie górują. Giannis Masouras notuje średnio 17 sprintów na spotkanie, co jest czołowym wynikiem w ekstraklasie, a najlepszy w gliwickiej ekipie Sebastian Milewski – 10.
Vladislavs Gutkovskis w końcu trafia do siatki w reprezentacji Łotwy. Piłkarz Rakowa Częstochowa czekał na to kilka lat.
Napastnik zdobył dla lidera ekstraklasy już sześć bramek w tym sezonie, cztery w lidze i dwie w Pucharze Polski. Dobrą dyspozycję zaprezentował także podczas ostatniego zgrupowania reprezentacji Łotwy. W meczach z San Marino i Andorą także udało mu się trafić do siatki. To pierwsze jego gole w drużynie narodowej. Do tej pory dla Łotwy Gutkovskis rozegrał 24 spotkania. Do ostatniego zgrupowania miał na swoim koncie dwie asysty, jednak od napastnika oczekuje się bramek, nawet w sytuacji, gdy łotewska reprezentacja nie należy do najmocniejszych. Dodatkowo trzeba pamiętać, że Gutkovskis jest podstawowym wyborem selekcjonera Dainisa Kazakeviczsa, a wcześniej Slaviszy Stojanovicza. Jak do tej pory opuszczał spotkania kadry tylko w przypadku kontuzji lub zawieszenia za czerwoną kartkę po bezpardonowym wejściu w meczu z Andorą. Oczekiwania więc rosły, tym bardziej, że Gutkovskis miał świetne wejście do Rakowa. Ostatecznie udało mu się przełamać w meczu z San Marino, a w spotkaniu z Andorą trafił po raz drugi.
Wspomnienie zmarłego Adama Musiała.
Grający na lewej obronie Adam Musiał jest drugim, po Kazimierzu Deynie, podstawowym zawodnikiem wspaniałej drużyny Górskiego, którego nie ma już wśród nas. W reprezentacji zadebiutował w 1968 roku w towarzyskim meczu z NRD (1:1). Na stałe do składu przebił się dopiero pięć lat później. Brał udział w słynnym meczu na Wembley z Anglią, w którym remis 1:1 zapewnił biało-czerwonym awans na mistrzostwa świata w 1974 roku. Na niemieckich boiskach zagrał w sześciu z siedmiu spotkań i walnie przyczynił się do największego sukcesu w historii polskiego futbolu – trzeciego miejsca. Nie zagrał ze Szwecją, odsunięty przez Górskiego za „naruszenie zasad” – wypił o piwo za dużo i wrócił do ośrodka godzinę za późno. Odpokutował i szybko wrócił do składu, bo w talii „trenera tysiąclecia” był nie do zastąpienia. W sumie w reprezentacji wystąpił 34 razy.
Super Express
W “Superaku” rozmówka z… Rivaldo. Brazylijczyk mówi “SE”, że Robert Lewandowski powinien dostać Złotą Piłkę. Mówi także o swoim synu, który gra dla Cracovii.
„Super Express”: – Pana syn Rivaldinho od tego sezonu występuje w Cracovii. Jak ocenia pan jego możliwości i przebieg kariery?
Rivaldo: – Jestem z niego bardzo dumny. Zawsze stawiał kolejne kroki w karierze bez proszenia mnie o pomoc. Wszystko, co osiągnął, to efekt jego wysiłków. To jego zasługa. Wiem, że nie jest łatwo być moim synem. Myślę, że ma na tyle silną osobowość, że nie czuje już presji.
– Przyjedzie pan do Polski?
– Pozdrowienia dla całej Polski. Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy. Odwiedzę mojego syna i na pewno zobaczę mecz Cracovii. Jestem wdzięczny klubowi za to, że bardzo dobrze potraktował Rivaldinho i jego rodzinę.
– Rivaldinho powiedział nam, że jego wzorem jest Robert Lewandowski. Przyznałby pan asowi Bayernu Złotą Piłkę za 2020 r.?
– Lewandowski zasługuje na to, by być najlepszym piłkarzem na świecie. Miał fantastyczny sezon, który nie pozostawia nikomu wątpliwości, że należy mu się ten tytuł. Szkoda, że w tym roku nie ma plebiscytu Złotej Piłki. Gdyby do niego doszło, na pewno wygrałby Robert.
Poza tym rzecz o pogardliwej reakcji Roberta Lewandowskiego na wskazówki Jerzego Brzęczka i tekst o tym, że Josip Juranović zatrzymał Cristiano Ronaldo.
Przegląd Sportowy
Polacy znów przegrali, ale w zupełnie innym stylu niż w niedzielę. Wynik z Holandią nie boli tak jak z Włochami – czytamy w relacji z meczu w “Przeglądzie Sportowym”.
Już po czterech minutach było jasne, że Polacy nie zagrają w Chorzowie równie słabo jak z Włochami. Tym razem nie byli tylko statystami, szybko udało im się przedostać w pole karne gości – po ostatnim występie to już było sporo. Nie skończyło się jednak na pierwszym dobrym wrażeniu. Już w 5. minucie Kamil Jóźwiak – ten który trzy dni temu został zdjęty już w przerwie – pokazał odwagę, jaką potrafi ł błysnąć (jako jedyny) już w pierwszym meczu z Holendrami. Przeprowadził fantastyczną akcję lewą stroną, z taką swobodą, jakby wykonywał ją na treningu. (…) I nie ma znaczenia, że wiele razy Polaków w tym spotkaniu ratował Łukasz Fabiański, który od początku do końca rozgrywał znakomite spotkanie, bo Polacy od razu potrafi li bardzo dobrze zareagować. Jak na początku meczu, kiedy po dobrej obronie naszego bramkarza z szybką kontrą wyszedł Reca. Porażki w życiu uczą więcej niż sukcesy, po warunkiem, że umie się wyciągać z nich wnioski. Jerzy Brzęczek w środę pokazał, że to potrafi. Zamiast kompletnie nielogicznego, całkowicie pasywnego ustawienia w środku pola Krychowiaka, Jakuba Modera i Karola Linetty’ego, postawił na pomocnika Lokomotiwu Moskwa i wysoko ustawionych Piotra Zielińskiego i Mateusza Klicha. Obaj w tym ustawieniu czuli się bardzo dobrze, szczególnie zawodnik Napoli miał istotny wpływ na ofensywę, był dużym wsparciem w defensywie. Spotkanie z Holandią było jednym z lepszych występów Zielińskiego w reprezentacji.
W ocenach “PS” jest natomiast nieco bardziej surowy. Zwłaszcza dla samego Jerzego Brzęczka, który do spółki ze stoperami zgarnął najniższą notę w zespole.
JAN BEDNAREK OCENA: 4 Rzadko możemy to napisać, ale przeciwko Holandii nasi gracze ofensywni byli dużo lepsi od tych odpowiadających za obronę. Bednarek popełnił wiele błędów, źle się ustawiał, koszmarem dla niego były piłki podawane za plecy stoperów, które siały popłoch w naszym polu karnym. Bezmyślnie spowodował jedenastkę.
KAMIL GLIK OCENA: 4 Jeden ze słabszych występów filaru i pewniaka kadry Brzęczka. Prostopadłe piłki albo podania za plecy polskich stoperów były przekleństwem obrony.
PIOTR ZIELIŃSKI OCENA: 7 Zobaczyliśmy go w roli, w której chyba nigdy wcześniej w kadrze nie widzieliśmy, czyli wyjątkowo zaangażowanego w grę defensywną. Nie zwolnił w drugiej połowie. Był też widoczny w ofensywie, od niego zaczynały się akcje Polaków.
JERZY BRZĘCZEK OCENA: 4 Selekcjoner nie poprawił bilansu przeciwko czołowym drużynom Europy (trzy remisy, pięć porażek). Nie zakończył także spekulacji dotyczących jego dalszej pracy z kadrą. Gra była ciut lepsza niż we Włoszech, efekt podobny.
Mirosław Okoński w rozmowie z Piotrem Wołosikiem broni Jerzego Brzęczka i nie chce go zwalniać. Zaznacza też, że nie ma to nic wspólnego z faktem, że są kolegami.
PIOTR WOŁOSIK: Rozmawiamy przed meczem z Holandią, ale zapytam już teraz: Jerzy Brzęczek musi odejść?
MIROSŁAW OKOŃSKI (BYŁY PIŁKARZ REPREZENTACJI POLSKI): Nie. Nie chodzi o to, że znam Jurka, jest moim kolegą, ponieważ wspólnie zdążyliśmy nawet zagrać w Olimpii Poznań. Mam na myśli to, że na dobrą sprawę nowy selekcjoner zapoznałby się z reprezentacją w przyszłym roku i to nie na jego początku. Zbliżałoby się EURO, a jeśli wybór padłby na kogoś z zagranicy, byłoby to duże ryzyko, by przed tak ważnym turniejem ten ktoś miałby na łapu-capu poznawać kadrę. Bez sensu. Istniałoby niebezpieczeństwo, że zrobiłby się bajzel, a to ostatnia rzecz, jaka nam potrzebna. Poza tym jak poznać nowych piłkarzy w czasie wirusa? Do tego są w maseczkach…. A poważnie – tu mecz przełożony, tam zawodnik zarażony, kolejny na kwarantannie… Nie jest tak, iż nie mam zastrzeżeń do kadry Jurka, choć generalnie nie lubię zajmować się oceną trenerów.
Mówię czysto hipotetycznie, ale kolejnym selekcjonerem będzie pewnie ktoś z zagranicy, bo w Polsce specjalnie takiego nie widać.
I co? Przyjedzie w przyszłym roku, rozejrzy się ze dwa, trzy miesiące i poprowadzi nas do mistrzostwa Europy? Ja wiem, że eksperci siedzący za biurkiem w studiu mają dużo świetnych pomysłów. Janek Tomaszewski już zwolnił Brzęczka. A kogoś zaproponował? Pożegnać łatwo, lecz trzeba mieć plan B. Lepszych piłkarzy też nagle nowy selekcjoner nie wymyśli, bo po prostu ich nie mamy. Do niektórych wyborów Jurka można mieć zastrzeżenia, ale z tym zwolnieniem nie szarżowałbym. Wiadomo – ścinanie głów często budzi poklask, bo coś się dzieje.
William Remy – redemption. Francuz wrócił do treningów z Legią, a “Przegląd” przypomina o tym, za co został ukarany i wyjaśnia szczegóły tej sprawy.
4 listopada defensor dostał grzywnę 30 tys. zł od Komisji Ligi za „niezastosowanie się do zaleceń Komisji Medycznej PZPN dotyczących przestrzegania środków prewencyjnych w dobie pandemii Covid-19”. To niejedyna sankcja finansowa. Kolejną nałożyła Legia. Dokładnej kwoty nie znamy, z naszych ustaleń wynika, że jest to „bardzo wysoka i dotkliwa suma”. (…) On sam zorganizował tamtą imprezę, a zrobił to dokładnie w dniu, w którym sztab medyczny Legii poprosił wszystkich piłkarzy o zwiększenie tzw. „izolacji sportowej”. (…) Bardzo źle wyglądają tłumaczenia Francuza, który najpierw mówił, że fotografie są stare z jakiejś wcześniejszej zabawy sprzed okresu pandemii, a następnie twierdził, że skoro zaprosił ludzi do domu… to nie musieli oni chodzić w maskach, bo w domu przecież nikt nie chodzi w masce. Być może postępowanie piłkarza wynika z braku wiedzy lub tego, że nie do końca rozumiał, co się do niego mówi. Nie od dziś wiadomo, że najchętniej posługuje się językiem francuskim (słabo rozumie po angielsku, nie mówiąc już o polskim). (…) Obecnie Remy ćwiczy z drużyną, ale nie wiadomo, czy znów będzie częścią pierwszego zespołu, od którego został odsunięty 28 października. Na razie nie ma ostatecznej decyzji, co się z nim stanie. Francuz ponoć bardzo żałuje swojego postępowania. Miał proponować nawet, że wpłaci określoną kwotę na cele charytatywne. Nie wiadomo jednak, czy teraz jego kajanie się cokolwiek da.
Czas na sekcję felietonów. Sebastian Parfjanowicz uważa, że dla Jerzego Brzęczka i tak jest już za późno. Straciliśmy z nim za dużo czasu.
Na wtorkowej konferencji prasowej przed meczem z Holandią w stronę Jerzego Brzęczka padło wiele pytań i wróciło mnóstwo przygotowanych zawczasu odpowiedzi. Orędzie takie. Miałem trzy zadania, trzy zadania wypełniłem. Miałem 23 mecze, 12 – a więc więcej niż połowę wygrałem. Młodych wprowadziłem? Wprowadziłem. Zabrakło mi pytania jednego: jak ta pana reprezentacja ma grać, panie trenerze? Czy jest jakiś generalny pomysł, plan? Ten plan, o którym nawet kapitan Biało-Czerwonych – obecnie najlepszy piłkarz świata – woli milczeć. I to grubo po czasie próby generalnej. Tak, tak – w normalnej rzeczywistości mielibyśmy już za sobą Euro 2020. Polska powinna grać swoją najlepszą piłkę pięć miesięcy temu. Chyba uff, że piłkarsko dostaliśmy drugą szansę, choć chyba dalej wolimy się oszukiwać. 9 września 2019 roku zabrałem swoich synów na stadion Narodowy, na mecz z Austrią. To było tuż po blamażu ze Słowenią. Przez 30 minut moi chłopcy dzielnie patrzyli na boisko, potem zajęli się gonitwą nietoperzy pod dachem stadionu. Była po prostu ciekawsza. (…) Jerzy Brzęczek może i jest ambitnym, sympatycznym facetem. Problem jednak w tym – i nie trzeba się doktoryzować z mowy ciała – że ten zespół już w niego nie wierzy. Bo i on nie dał ku temu specjalnych powodów. Selekcjoner powinien być wytrawnym taktykiem. Czy Brzęczek kogoś zaskoczył? Musi być świetnym psychologiem. Czy jest? Powinien być mówcą, motywatorem. Umie to? Musi podnosić zespół w trudnych chwilach. Podnosi? Chyba raczej go gniecie, powtarzając że są „Niekochani” i podkreślając piłkarskie ograniczenia. 90 minut meczu z Holandią tego nie zmieni, niezależnie od wyniku. Mamy zespół, któremu wmówiono, że jest skazany na przeciętność. I to mnie boli najbardziej.
Gazeta Wyborcza
W lidze hiszpańskiej wielkie cięcia kosztów. Barcelona i Real Madryt tracą miliony i nie są w wesołej sytuacji. Szczególnie dotyka to klub z Katalonii.
Władze ligi hiszpańskiej drastycznie ograniczają zarobki piłkarzy. Płacowe budżety klubów uszczuplą o 610 mln euro, zbiednieją zwłaszcza Real i Barcelona. Skutki międzynarodowe: Barcelona i Real tracą zdolność przyciągania megagwiazd, bo tracą zdolność konkurowania z angielską Premier League. A wkrótce czekają ich negocjacje z kapitanami i najjaśniejszymi gwiazdami – Leo Messim oraz Sergio Ramosem. Skutki krajowe: wyraźnie zmaleje przewaga obu potentatów nad rywalami, dzięki której przejęli rozgrywki ligowe na własność – podzielili między sobą 15 z ostatnich 16 tytułów mistrzowskich, ten jeden jedyny raz pozwalając się przechytrzyć Atlético Madryt. Dominowali zawsze, ale nigdy aż tak. W latach 80. musieli na cztery kolejne sezony oddać prymat klubom baskijskim. Barcelona zredukuje budżet na pensje z 671 do 382,7 mln euro (spadek o 43 proc.!); madrycki Real wyprzedzi ją w ligowym rankingu, bo na gaże wyda już nie 641, lecz 468,5 mln (-27 proc.); sąsiednie Atlético zamiast dotychczasowych 348 przeznaczy na pracowników 252,7 mln (-28 proc.). Cały nietykalny tercet, który sezon w sezon obsadza ligowe podium, pożyje znacznie skromniej, tymczasem główni przeciwnicy nie zbiednieją, a nawet przeciwnie. Fundusz płacowy w Sevilli wzrośnie ze 185,1 do 185,7 mln, w liderze tabeli Realu Sociedad – z 81 do 101 mln, w wiceliderze Villarrealu – ze 108 do 145 mln.
“GW” pisze o awanturze dotyczącej Aleksandra Buksy, który podpisał z Wisłą Kraków kontrakt krótszy, niż zakomunikował klub. Co z tego wyniknie i czy młody talent opuści Wisłę?
– Dla nas to wszystko też jest niespodzianką. Faktycznie wszędzie w internecie jest napisane, że kontrakt Buksy wygasa w 2023 r., ale to nie jest prawda. Nas interesuje tylko to, co jest w dokumentach – mówi „Wyborczej” Jerzy Kopiec, współpracownik Piniego Zahaviego, agenta piłkarskiego, który od niedawna reprezentuje 17-letniego napastnika Wisły. Okazuje się, że – owszem – Buksa w sierpniu złożył podpis pod umową, ale obowiązującą do końca czerwca 2021 r. A przedłużyć ją do 2023 r. będzie mógł dopiero w styczniu, po 18. urodzinach. Kłopot w tym, że nie ma najmniejszej pewności, czy to zrobi. O sprawie jako pierwszy napisał portal Meczyki.pl. (…) – Pan Adam Buksa [ojciec Aleksandra, który wcześniej prowadził rozmowy w sprawie kariery syna] miał dużo zapytań od agentów nie tylko z polskiego rynku. Wybrał jednak Zahaviego. Nie po to nawiązuje się współpracę z jednym z największych agentów na światowym rynku, by przedłużać kontrakt z klubem, ale po to, by dopiąć transfer – mówi „Wyborczej” Kopiec. (…) Inny scenariusz: Buksa odejdzie z klubu jeszcze tej zimy. Wtedy krakowski klub będzie miał szansę zarobić, ale – prawa rynku są bezlitosne – dostanie za swojego najwartościowszego piłkarza niewiele. Nikt nie zapłaci grubych milionów za kogoś, kogo pół roku później można mieć za darmo. – Dbamy o rozwój zawodnika, a nie klubu, więc niekoniecznie musi nas interesować, co chce zrobić Wisła – komentuje Kopiec. Twierdzi, że krakowski klub dotychczas nie kontaktował się z agentem Buksy.
fot. Newspix