Na tydzień przed osiemnastymi urodzinami Ansu Fati zagrał 81 minut w jednym z najważniejszych meczów w kalendarzu piłkarskim. Podczas El Clasico wyczyny jeszcze 17-letniego piłkarza z wysokości ławki oglądali m.in. Antoine Griezmann i Ousmane Dembele – piłkarze wielokrotnie drożsi, bardziej doświadczeni, z potężnym zapleczem marketingowym za plecami. Trudno o bardziej dosadny symbol mocnego wejścia w świat futbolu. Niestety dla Fatiego – tydzień po osiemnastych urodzinach Hiszpanowi przytrafiła się poważna kontuzja. FC Barcelona przez najbliższe trzy miesiące będzie sobie musiała radzić bez swojego cudownego dziecka.
Barcelona rozbiła Betis 5:2, ale zapewne zamieniłaby te pięć goli, a może i trzy ligowe punkty, za oszczędzenie urodzonego w Bissau Hiszpana. Według oficjalnego komunikatu klubu z Katalonii – diagnoza to uraz łąkotki w lewej nodze. Nie ma informacji o uszkodzonym więzadle krzyżowym, to na pewno pewne pocieszenie, wówczas chłopaka czekałaby półroczna przerwa. Ale i leczenie łąkotki potrwa, według szacunków hiszpańskich mediów – około 3 miesięcy.
Trudno określić to inaczej, niż brutalnym wybudzeniem z pięknego snu, który Fati, Barcelona i Hiszpania śnili od paru ładnych miesięcy.
Dlaczego sięgamy do takich górnolotnych stwierdzeń? Ano dlatego, że historia Fatiego jest naprawdę unikalna, nie ma tutaj wielkiego pola do dyskusji. Przerabialiśmy już w piłce dziesiątki wonderkidów, którzy nie rozwijali się zgodnie z prognozowanym potencjałem. Ale Fati nie był już żadnym wonderkidem. Mimo wieku, to już w pełni ukształtowany piłkarz, który fenomenalnie radzi sobie z presją, idealnie pasuje do gry FC Barcelony, a i w kadrze zaczyna od razu z wysokiego C.
To nie jest kontuzja, która opóźni trochę dynamiczny rozwój młodziana. To jest poważny problem dla Katalonii.
I mamy oczywiście na potwierdzenie tej tezy gotowe liczby. Debiut, jeszcze jako szesnastolatek, to od razu ogromny udział przy bramce Griezmanna. Dwa kolejne mecze to dwie bramki i asysta. Wówczas można było jeszcze pisać, że to po prostu wielka eksplozja talentu, ale zawsze z dopiskiem gdzieś na końcu tekstu: „oczywiście teraz wszystko zależy od tego, czy ustabilizuje formę”.
Ale dziś? Fati zagrał we wszystkich spotkaniach Barcelony w tym sezonie, w ośmiu spośród tych 10 meczów – od pierwszej minuty. Ronald Koeman widział w nim zawodnika pierwszego składu, który faktycznie często schodzi na końcówki, ale najpierw przez bite siedemdziesiąt minut szarpie obrońców rywala. To się sprawdzało – 5 goli i 4 asysty to fantastyczny dorobek. Średnio był zamieszany w bramkę co 66 minut. W klasyfikacji kanadyjskiej wprawdzie wyprzedza go Leo Messi, ale Argentyńczyk zagrał już w tym sezonie 250 minut więcej i wykonuje rzuty karne. Nikt nie ma za to więcej asyst.
Mało? Gol i asysta w pierwszym meczu reprezentacji Hiszpanii, w którym wyszedł w pierwszym składzie. Chłopak praktycznie bez układu nerwowego, zero presji, niezależnie od tego, na jak dużej arenie przychodzi mu występować. A przy tym absolutnie doskonały czysto piłkarsko. Nieszablonowy drybling, nieoczywiste decyzje boiskowe, nienaganna technika, ale przy tym też odrobina młodzieńczej fantazji.
W nieco skostniałej, może nawet zdziadziałej Barcelonie – natychmiastowe antidotum na kilka głównych problemów.
Messi nie do końca potrafi współpracować na murawie z Griezmannem czy Dembele? Z Fatim złapał wspólny rytm od pierwszych minut tego chłopaka w koszulce Barcelony. Blaugrana gra nieco zbyt schematycznie, w sposób zbyt mocno wyznaczony przez swoją odgórną filozofie? Własnie Fati potrafi to przełamać czymś nowym, niespotykanym, świeżym. Kibice nie mogą już patrzeć na zmęczone i apatyczne twarze starych gwiazd? Uśmiechnięty dzieciak przywraca wiarę, że ta cała piłka nożna nadal potrafi komuś w Barcelonie sprawiać frajdę.
Bez Fatiego Barcelona będzie musiała radzić sobie w lidze (5 punktów straty do Realu, 9 do lidera), ale i w Lidze Mistrzów. Pewnym pocieszeniem jest fakt, że akurat w Katalonii skład jest szeroki, bez trudu można wskazać kilku świetnych zastępców. Przecież tak naprawdę to Fati jeszcze na finiszu ubiegłego sezonu mógł się wydawać „zastępcą”.
W tym już jednak nikt nie może jego roli deprecjonować, to bardzo ważny piłkarz wyjściowej jedenastki, drugi najlepszy strzelec, najlepszy asystent. To fatalna wiadomość dla Fatiego, dla reprezentacji Hiszpanii, dla fanów piłki nożnej, którzy uwielbiają takich bezczelnych młodzików. Ale też fatalna dla Barcelony, w której Fati nie był już tylko „prospektem”, ale pełnoprawną gwiazdą.
Fot.Newspix