– Nowe daty mogą być wyznaczane także na dni zarezerwowane dla aktywności drużyn narodowych, czego do tej pory nie praktykowano. Umniejsza to nieco rangę ekstraklasowych spotkań, a zarazem jest kłopotem dla tych piłkarzy danego klubu, którzy zostali powołani do reprezentacji. Ekstraklasa w wyjątkowej sytuacji epidemicznej uznała to za mniejsze zło, ponieważ najważniejsze jest dociągnięcie rozgrywek do końca roku. Zimowa przerwa zostanie powitana z utęsknieniem i z nadzieją, że wiosną epidemia będzie systematycznie wygasać, również dlatego, że w zastosowaniu znajdzie się szczepionka – czytamy w “Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym dziś w prasie?
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Zapowiedź meczu Lokomotiwu z Atletico wraz z wypowiedziami Grzegorza Krychowiaka. Polak mówi o tym starciu w kategoriach meczu prawdy dla jego zespołu w kontekście Ligi Mistrzów.
Lokomotiw trzeci rok z rzędu występuje w Champions League. W dwóch poprzednich latach bilans był identyczny: jedna wygrana, pięć porażek i ostatnie miejsce w grupie. W Rosji szczególnie żałują tego pierwszego sezonu, kiedy rywalizowali z Schalke, Galatasaray oraz FC Porto i pokonali tylko drużynę z Turcji. Rok później było zdecydowanie trudniej – Atletico i Juventus były poza zasięgiem, Bayer Leverkusen, jak się okazało, również. – Teraz mamy przynajmniej tak samo silnych przeciwników jak w poprzedniej edycji. Jeśli nie mocniejszych. Atletico zostało, mistrza Włoch zastąpił mistrz Niemiec, czyli Bayern. No, ale rozgrywki rozpoczęliśmy od remisu w Salzburgu, więc jest nadzieja na postęp w porównaniu z poprzednimi latami – mówi Krychowiak, który grał we wszystkich spotkaniach LM w Lokomotiwie. W sezonach 2018/19, 19/20 i obecnym więcej gier w tych rozgrywkach z Polaków mają tylko Wojciech Szczęsny z Juventusu i Robert Lewandowski. Spotkanie z Atletico będzie piętnastym występem Krychowiaka w LM w koszulce wicemistrza Rosji. W Sevilli oraz PSG rozegrał po sześć meczów, ale w Lokomotiwie praktycznie nie schodzi z boiska. Z 1260 minut możliwych do rozegrania opuścił tylko siedem. – Świetnie się odnalazłem w Rosji. Pierwszy sezon był, można powiedzieć, zapoznawczy. Do ostatniego momentu nie wiedziałem, gdzie będę grał. Rozmowy trwały długo, do zespołu dołączyłem cztery dni przed początkiem rozgrywek i zaraz zaczęło się granie. Dopiero w kolejnym roku przepracowałem cały okres przygotowawczy, osiągnąłem odpowiedni poziom motoryczno-kondycyjny i czułem się wyśmienicie. Jestem zadowolony z transferu do Rosji, bo co roku walczymy o najwyższe cele w lidze i zdobywamy trofea – wylicza Krychowiak.
Ciekawa sylwetka Iana Wrighta. Zanim został gwiazdą angielskiej piłki, to trafił do więzienia i jedenastokrotnie oblał testy piłkarskie. O pochodzeniu z trudnej rodziny, wychowywaniu się bez ojca.
– Jedenaście lat jeździłem na testy piłkarskie. To było jedenaście lat porażek, jedenaście lat słuchania „nie” wszędzie, gdzie się pojawiałem – opowiadał Wright w wywiadzie dla „The Players Tribune”. – Wielu jest wzywanych, ale tylko nieliczni są wybierani – powtarzała jego matka, gdy chłopiec wracał z kolejną złą wiadomością. W domu Wright nigdy nie dostał żadnego wsparcia, jest przekonany, że nigdy nie został przytulony. Mama Nesta nadużywała alkoholu, po latach powiedziała synowi, że nie mogła się nim zająć, bo miała swoje problemy. Taty Wright nie miał, bo ten odszedł, gdy Ian miał 18 miesięcy i nigdy nie wrócił. Wychowywał go więc przyrodni ojciec, który był raczej katem. – Jak go określić? Kobieciarz, palacz, hazardzista. Zawsze wracał późno dodomu, w kasynie przegrywał pensje. Był dla nas bardzo ostry. A mnie nie lubił wyjątkowo. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że byłem najmłodszy? Kiedy szliśmy na zakupy, nie miał problemu z kupieniem ciuchów pozostałej trójce dzieci, ale w moim przypadku albo zapominał rozmiaru albo mówił, bym nosił ubrania po braciach. Kiedyś w sklepie wziął do ręki spodnie i spytał mamę, czy będą pasowały na Nicka. Powiedziała, że nie, ale byłyby idealne dla mnie. Wtedy je odłożył. Na moich oczach. Nie chciał ich kupić, ponieważ byłyby dla mnie – wspomina Wright.
Ekstraklasa szuka wolnych terminów na rozegranie ewentualnych kolejnych przełożonych meczów. Ponadto władze spółki zachęcają kluby, by te w trakcie przerwy na reprezentacje wprowadziły tzw. “projekt reset”.
Ekstraklasa znalazła nowe terminy dla przekładanych meczów, a zarazem ma wcześniejsze daty dla spotkań, które planowo powinny się odbyć w kolejce numer 10 – w najbliższą sobotę Śląsk zagra u siebie z Górnikiem, a w poniedziałek Pogoń z Podbeskidziem. Wypowiedzi dyrektora operacyjnego ligowej spółki Marcina Stefańskiego są sygnałem, w jaki sposób będzie rozwiązywany problem. Nowe daty mogą być wyznaczane także na dni zarezerwowane dla aktywności drużyn narodowych, czego do tej pory nie praktykowano. Umniejsza to nieco rangę ekstraklasowych spotkań, a zarazem jest kłopotem dla tych piłkarzy danego klubu, którzy zostali powołani do reprezentacji. Ekstraklasa w wyjątkowej sytuacji epidemicznej uznała to za mniejsze zło, ponieważ najważniejsze jest dociągnięcie rozgrywek do końca roku. Zimowa przerwa zostanie powitana z utęsknieniem i z nadzieją, że wiosną epidemia będzie systematycznie wygasać, również dlatego, że w zastosowaniu znajdzie się szczepionka. Na razie niektóre spotkania muszą być rozgrywane awansem – kalendarz się kurczy, każdy termin jest na wagę złota, trzeba wykorzystać dostępność drużyny, jeżeli tylko jest zdrowa, czyli gotowa do gry.
“SPORT”
I kontynuacja wątku z “PS” – derby Górnika z Piastem odwołane, zabrzanom znaleziono jednak innego rywala na tę kolejkę. Tak prawdopodobnie będziemy grali przez następne tygodnie.
Już wczoraj w godzinach południowych pojawiły się konkretne pomysły co do ewentualnych rozwiązań. – Wiele wskazuje na to, że w ten weekend zamiast Piasta zagramy z innym rywalem. Klubów, które zmuszone są do pauzy, jest tyle, że pojawił się pomysł, by na boiska wybiegali ci, którzy mogą, którzy są zdrowi. Innymi słowy, będziemy ligowe spotkania rozgrywali awansem – zdradza nam prezes Górnika. Z kim w takim razie „górnicy” mogliby zagrać? Pierwotnie wiele wskazywało na Pogoń Szczecin, która w niedzielę w południe miała grać w Płocku. Mecz z Wisłą, po serii kilkudziesięciu zarażeń w ekipie „nafciarzy”, nie dojdzie do skutku, podobnie jak inne niedzielne spotkanie – Górnika z Piastem. W tej sytuacji zamiast grać w niedzielę o godzinie 12.30 w Płocku, „portowcy” mogliby zagrać na Stadionie im. Ernesta Pohla o tej samej porze. O tej samej, bo południowy termin wcześniej planowanych derbów Górnego Śląska został już zajęty przez spotkanie lidera ekstraklasy Raków i Wisłę Kraków. To spotkanie zostało z piątku przesunięte na niedzielę. Ale ostatecznie podjęto decyzję, że rywalem Górnika będzie w weekend Śląsk Wrocław, którego sobotnie spotkanie z Lechią nie dojdzie do skutku.
Borussia czeka na spektakularnego piętnastolatka, który w zespole U19 strzela jak maszyna. Haaland musi się już bać o swoją pozycję napastnika numer jeden?
Jego statystyki strzeleckie można określić mianem niemożliwych, a pozazdrościć ich mogą nawet Cristiano Ronaldo i Leo Messi, choć oczywiście Moukoko szaleje jak na razie tylko w futbolu juniorskim – jednak 127 goli w 73 występach i tak muszą imponować. Co więcej, w obecnym sezonie zachodniej Bundesligi do lat 19 Moukoko zagrał trzy razy – i zdobył kolejno 3, 3 oraz 4 bramki! Hat trick dorzucił także w młodzieżowym Pucharze Niemiec, a wszystko to z opaską kapitana, mimo że w drużynie jest najmłodszy. Choć urodził się w Kamerunie, Moukoko reprezentuje barwy niemieckiej młodzieżówki, bo w Niemczech mieszka już od pięciu lat. Jego talent dostrzegł nawet cztery lata starszy, ale nadal bardzo młody, Erling Haaland, gwiazdor pierwszego zespołu, który swego czasu przyznał, że w jego wieku był… kilka razy słabszy. A Norweg miał okazję obserwować młodszego kolegę, który już parę miesięcy temu zaczął trenować z seniorami. Moukoko na swoją markę pracuje jednak nie tylko na boisku, ale także poza nim, gdyż do swojej stajni już postanowiła ściągnąć go sportowa firma Nike, płacąc mu za kontrakt… milion euro.
Potężny pech czołowego zawodnika Standardu Liege. Vanheusden zerwał więzadła w ostatnim meczu ligowym – czeka go kilka miesięcy pauzy, z Lechem na pewno nie zagra.
Wielkim pechowcem Standardu jest kapitan 21-letni Zinho Vanheusden. W I połowie po starciu z Gueye upadł na prawe kolano i zniesiono go z boiska na noszach. Okazało się, że zerwał więzadła krzyżowe. Tragedia piłkarza belgijskiej młodzieżówki, któremu pod koniec września selekcjoner pierwszej reprezentacji Roberto Martinez dał szansę debiutu w meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Minie dużo czasu, zanim znów znajdzie się na boisku. W poniedziałek przeszedł badania, pod koniec tygodnia będzie operowany, potem czeka go rehabilitacja przez co najmniej cztery, a maksymalnie siedem miesięcy. To nie jest jego pierwsza taka kontuzja. W maju 2019 roku Vanheusden podczas treningu zerwał więzadła w lewym kolanie. Po operacji we wrześniu powrócił do gry.
“SUPER EXPRESS”
Lewandowski chce już w tej edycji Ligi Mistrzów wskoczyć na podium najlepszych strzelców w historii tych rozgrywek.
Lewandowskiemu brakuje bardzo niewiele, by już w tym sezonie wysforować się na podium klasyfikacji najlepszych strzelców Ligi Mistrzów. Ma na koncie 67 goli i do trzeciego, legendarnego Raula Gonzaleza, brakuje mu zaledwie czterech trafień. Dużo trudniej będzie przeskoczyć wyżej. Drugi Leo Messi ma 115 bramek w Champions League, a lider Cristiano Ronaldo – 130.
Legia zwycięska w Grodzisku Wielkopolskim, ale i zarażona już przed meczem? Cytaty z Michniewicza, które wskazywałyby, że trener Legii świadomie wystawił przynajmniej jednego piłkarza z objawami koronawirusa.
Michniewicz: – Igor Lewczuk zgłosił gorączkę przed rozgrzewką, ale nie mieliśmy żadnego stopera na zmianę. Dlatego chcieliśmy, żeby spróbował zagrać. Udało się. Jestem mu za to wdzięczny, że zagrał do końca. W przerwie meczu Tomas Pekhart zgłosił brak węchu, mówił, że jest mu bardzo zimno. Myślę, że może być to, czego się spodziewamy, czyli najgorszego.
“GAZETA WYBORCZA”
O piłce nic. Poza tym Japończycy sprawdzają, czy w obecnych czasach kibice mogliby jednak zjawić się na stadionach podczas przyszłorocznych igrzysk.