SARS. W 2020 roku to słowo zna chyba każdy. Z reguły w pamięci dopisuje do niego ciąg dalszy: SARS-CoV 2. Ale spokojnie, to nie będzie kolejna rozprawa dotycząca wpływu koronawirusa na świat sportu. Bo o ile dla większości ludzi na świecie SARS kojarzy się z COVID-19, tak w Nigerii to skrót od Special Anti-Robbery Squad, czyli jednostki specjalnej nigeryjskiej policji. Jednostki, którą dziś nazywa się „wirusem przemocy”. Nigeryjczycy od lat domagają się od rządu zlikwidowania grupy. W październiku, gdy protesty się nasiliły, nieocenioną pomocą okazało się wsparcie przedstawicieli świata futbolu.
Na wstępie warto zapytać: czy w ogóle słyszeliście o akcji #ENDSARS, która sprawiła, że miliony Nigeryjczyków wyszły na ulice, żeby domagać się zmian w funkcjonowaniu tamtejszej policji? Zapewne nie. Medialnie nie jest to nośny temat, chociażby w porównaniu z podobną akcją po drugiej stronie globu, czyli „Black Lives Matters”. To o tyle zaskakujące, że w Nigerii brutalność policji jest powszechnym faktem. Wystarczy spojrzeć na listę zarzutów wobec SARS, żeby zrozumieć, jak wielką skalę przybrały ich nadużycia.
- porwania dla okupu
- wymuszenia, szantaże
- samosądy
- tortury
- nielegalny handel
- napady z bronią w ręku, rabunki domów
- gwałty
- przemoc wobec dzieci
- zanieczyszczenia środowiska
- nielegalne usuwanie ludzkich szczątków
- naruszenia prywatności
Oczywiście nie są to tylko puste słowa. SARS funkcjonuje od 1992 roku i choć nie od zawsze kojarzy się z byciem grupą przestępczą, to powiązane z nią zbrodnie sięgają początków jej istnienia.
Kilka przykładów działań tej jednostki.
- 1997 rok. Do kostnicy trafiają ciała dwóch podejrzanych o udział w napadzie osób, które wcześniej były zatrzymane przez SARS
- 2006 rok. Morderstwo za odmowę zapłacenia haraczu dla funkcjonariuszy
- 2010 rok. 15-latek zamordowany przez SARS, które wzięło go za porywacza
- 2011 rok. Próba zamachu bombowego (!) na siedzibę nigeryjskiej policji w ramach wojny wewnętrznej
- 2019 rok. Kobieta w ciąży zamordowana przez strzelającego na oślep funkcjonariusza
Udowodnionych i powiązanych z SARS przestępstw jest więcej, choć i tak większość pozostaje tajemnicą poliszynela. W każdym razie widzicie już, że w Nigerii mają do czynienia z zalegalizowanym gangiem, który działa w imieniu państwa.
Rząd kazał strzelać do protestujących
Październikowe protesty nie były dla Nigeryjczyków niczym nowym. Ulice ożywają tam co kilka miesięcy od 2017 roku, żeby ktoś w końcu zainteresował się tematem. Ożywają, bo politycy zawsze deklarują: zbadamy sprawę, po czym sprawy nie badają. Coś jak zadzwonimy do pana po nieudanej rozmowie kwalifikacyjnej. – Ludzie mają powody, żeby nie wierzyć politykom. W ciągu trzech lat od rozpoczęcia ruchu #ENDSARS trzykrotnie obiecywali oni rozwiązanie jednostki. Później o tym zapominali – pisał w „The Independent” Toyin Falola, nigeryjski historyk.
W Polsce sprawę mogliśmy poznać m.in. dzięki „Raportowi o stanie świata” Dariusza Rosiaka. Przyczyny protestów objaśniał w nim dr Remy Adekoya, wykładowca Uniwersytetu w Yorku.
– SARS stał się symbolem nigeryjskiego państwa. Oddział, który został stworzony do dobrych celów, zwalczania przestępstw, skończył na tym, że wielokrotnie brał łapówki i zabijał ludzi. Nikt tego nie kontrolował. Policja nigeryjska, nie tylko SARS, generalnie bywa bardzo brutalna, skorumpowana. Jeśli nie jesteś z bogatej rodziny, czy chociaż z klasy średniej, łatwo jest zginąć. Nikt z tym nic nie robi – tłumaczył polsko-nigeryjski politolog.
Protest w Londynie, fot. Newspix
Tym razem ludzie wyszli na ulice w liczbie dotychczas niespotykanej. Nie pomógł nawet fakt, że 11 października rząd oficjalnie rozwiązał SARS i zapowiedział rozliczenie jednostki z jej grzechów oraz powołanie w jej miejsce SWAT. Ludzie nie wierzyli, że to cokolwiek zmieni. Protesty trwały, a władza, nie wiedząc jak sobie z nimi poradzić, próbowała tłumić je siłą. Trzeba przyznać, że próba uciszenia karabinami ludzi, którzy protestują przeciwko brutalności funkcjonariuszy państwowych jest – lekko mówiąc – średnio trafionym pomysłem. Ale czego się nie robi, żeby ochronić stołki?
– W wyborach w Nigerii ludzie mają do wyboru mniejsze lub większe zło. Dzieje się tak dlatego, że na szczyt kariery politycznej dochodzą jedynie bogaci lub byli wojskowi, od lat powiązani z tym światem. W większości przypadków to osoby powyżej 60 roku życia. Nigeryjczycy to młody naród rządzony przez starców. Gdy rząd zobaczył, że coraz więcej ludzi wychodziło na ulice, kazał do nich strzelać, żeby protesty nie narastały i nikt nie zaczął domagać się zmiany władzy – to znów Adekoya.
Według Amnesty International od 2017 roku do maja 2020 roku doszło do 82 nadużyć, za które odpowiedzialna była wspomniana grupa. Od 8 października, gdy protesty zaczęły osiągać największą dotychczas skalę, zginęło 56 osób.
SARS zamordowała dwóch piłkarzy
No dobrze, a gdzie w tym wszystkim piłkarze? Czy włączyli się do akcji tylko dlatego, że zwykle sławne osoby „podłapują” takie historie, bo są korzystne PR-owo? Niekoniecznie. Futbol także miewał przez SARS problemy. Głównie dlatego, że sportowcy i młodzież to grupa, na której jednostka mogła sporo zarobić. Dla spokoju płacili i nie pytali za co.
– Rok temu wróciłem do Nigerii i zostałem zatrzymany. Powiedziano mi, że podejrzanie wyglądam, musiałem udowadniać, że jestem piłkarzem. Kazali mi dzwonić do trenera, kapitana, nawet właściciela mojego klubu. Musiałem pokazywać im moje nagrania i zdjęcia z meczów. Potwierdziłem swoją tożsamość, ale i tak trafiłem na komisariat. Kazali mi wyjść z nimi na fajkę, a tam powiedzieli, że puszczą mnie, gdy zapłacę im 1000 dolarów – mówił pomocnik Tony Edjomariegwe.
Choć czasami też płacić nie chcieli i sprawy kończyły się gorzej. Tiamiyu Kazeem oraz Izu Joseph zostali zamordowani przez nigeryjską policję. Kazeem zginął w lutym 2020 roku. Policja zatrzymała go bez powodu, a następnie pobiła i zamordowała. Rodzinie próbowano wmówić, że 21-latka potrącił samochód, jednak nikt w to nie wierzył. Matka zawodnika udzieliła poruszającego wywiadu, w którym opowiadała o tym, co spotkało Kazeema.
– Zamordowali go, a jego kariera nabierała rozpędu. Dopiero co dostał zaproszenie na testy do Szwecji. Bardzo cię cieszył z tej szansy…
John Ugochukwu Ogu na proteście w Nigerii
Joseph także był obrońcą. Zginął w 2017 roku, w równie zagadkowych okolicznościach. 24-latek został zatrzymany przez SARS. Niedługo potem nieznany sprawca śmiertelnie go postrzelił. Zbieżność zdarzeń? Oczywiście „przypadkowa”. Nic dziwnego, że Wilfred Ndidi z Leicester woli nie pokazywać się w Nigerii. – Boimy się odwiedzać nasze rodziny, bo ci ludzie chcą nas zabić. Posiadanie dredów nie czyni przetępcą – napisał piłkarz „Lisów” na Twitterze.
Ale są także i tacy, którzy wbrew wszystkiemu wrócili do ojczyzny. Gdy w Lagos trwało piekło, a miasto objęto całodobową godziną policyjną, raporty z sytuacji na ulicach zdawał John Ugochukwu Ogu, który mając ważny kontrakt w Al-Adalach, postanowił przylecieć do Nigerii i wziąć udział w protestach. – Byłem na protestach sześć lub siedem razy. Zawsze były pokojowe. Ale w Lagos nie jest teraz bezpiecznie. Płoną banki, komisariaty, samochody. Ludzie boją się wychodzić z domu, a kraj jest w ruinie.
Ludzie prosili piłkarzy o to, żeby w jakikolwiek sposób spróbowali zwrócić uwagę świata na to, co dzieje się w Nigerii. Ogu miał na to nietypowy pomysł. – Zrezygnujmy z gry w reprezentacji kraju. Jaki jest sens, żeby go reprezentować, skoro politycy robią nam coś takiego? Musimy zrobić coś, żeby nas wysłuchano.
„Nie przestaną nas zabijać, jeśli nie będziemy o tym mówić”
Ostatecznie mecze reprezentacji Nigerii się odbyły. Ale piłkarze z tego kraju nie próbowali przemilczeć sprawy. Świat obiegły ich zdjęcia, gdy w ramach protestu klęczeli na boisku. Victor Moses oraz Victor Osimhen po premierowych bramkach dla Spartaka oraz Napoli odwołali się do akcji #ENDSARS, co pozwoliło poznać ją kibicom w Rosji oraz we Włoszech. Lista nazwisk, które wsparły protesty rosła. Nie zawsze byli to Nigeryjczycy czy Afrykańczycy. AS Roma, Ian Wright, Marcus Rashford, Mesut Ozil, Rio Ferdinand. Wsparcie ze strony świata futbolu było nieocenione, bo gdy media traktowały temat pobieżnie, ich „zasięgi” robiły swoje.
– Nigeryjski rząd zabija swoich obywateli. Wysyła armię na ulice, żeby zabijała nieuzbrojonych ludzi, bo bronią swoich praw. Jesteście wstydem dla świata. Będziecie zapamiętani jako pierwszy rząd w historii, który kazał wojsku zabijać swoich rodaków. Wstydzę się was i mam was dość. Proszę świat o reakcję. Nie przestaną nas zabijać, jeśli nie będziemy o tym mówić – mówił w krótkim wideo na Twitterze Odion Ighalo, napastnik Manchesteru United. Apelował do ONZ i innych światowych organizacji o pomoc.
Victor Osimhen wspiera protestujących, fot. Newspix
Efekty? Nie jest przypadkiem, że wielu zaangażowanych w akcję piłkarzy gra w Premier League, a ogromny protest odbył się w Londynie. To nie przypadek, że z całego świata do Afryki zaczęło spływać wsparcie. W dużej mierze finansowe, bez którego ciężko byłoby się przeciwstawić mającemu wojsko pod kontrolą rządowi. Na jego czele stoi Muhammadu Buhari. Doświadczony polityk, który ani myśli rezygnować z władzy. Dzięki tej pomocy protestujący byli w stanie się zorganizować i stawić opór. W pewnym momencie można było mówić o prawdziwej wojnie domowej. W odpowiedzi na kolejne zabójstwa w trakcie protestów atakowano posterunki policji.
– SARS rozwiązano, jednak jego personel zostanie rozdzielony między inne jednostki policji. Protesty będą trwać, bo ludziom nie chodzi tylko o fakt istnienia jednostki. Chodzi o głębsze reformy, a nie rebranding – tłumaczy Falola w „The Independent”. – Nie ma godnej przyszłości narodu, bez wkładu młodego pokolenia. To właśnie jest ten wkład.
22 października Muhammadu Buhari przestał uderzać w retorykę „prosimy o spokój, nic się nie dzieje”. Prezydent Nigerii przyznał, że doszło do pierwszych zatrzymań byłych funkcjonariuszy SARS, a wkrótce możemy spodziewać się licznych śledztw dotyczących zdarzeń z przeszłości. Każdy winny ma zostać odszukany i osądzony. Wygląda na to, że Nigeryjczycy zwyciężyli, jednak nie zdziwcie się, jeśli na koszulce któregoś z afrykańskich piłkarzy zobaczycie jeszcze hasło „END SARS”. Oni uwierzą dopiero, gdy zobaczą. Bo życie nauczyło ich, że liczą się czyny, nie słowa.
SZYMON JANCZYK
Fot. Twitter Alex Iwobi