Stało się. AC Milan nie wygrał meczu. Ostatnio ekipa z San Siro była w takim sztosie, że niektórzy zaczęli przypisywać Zlatanowi Ibrahimoviciowi nadludzkie moce. Odkąd ten gigantyczny Szwed wpadł do Mediolanu, jego zespół punktuje lepiej nawet od Interu i Juventusu. Dziś zresztą Zlatan znów sieknął dwie bramki, ale niestety dla fanów rossoneri – zdarzył się ten wymodlony przez kolejnych rywali cud. A potem drugi i trzeci. Dopiero wówczas stało się jasne – Milan wygrać z AS Romą nie zdoła.
No to po kolei!
CUD NUMER JEDEN: SĘDZIA ORAZ SYSTEM VAR ZWARIUJĄ:
Na ten scenariusz Milan nie mógł się przygotować, na to Stefano Pioli nie mógł zmontować taktycznej riposty. Po prostu – kiedy arbiter gwiżdże takie coś, jak w 70. minucie meczu, zespól staje się totalnie bezradny. Co on tam zauważył? Czego się dopatrzył? Kompletnie zwyczajna walka o piłkę, stykowa, po której piłka leci w jedną stronę, a nogi zawodników spotykają się w zupełnie innym miejscu. W środku pola pewnie nawet byśmy na to nie zwrócili uwagi. Ale nie tym razem. Sędzia popatrzył, pogadał z asystentami i uznał, że Romie należy się rzut karny. W ten sposób romaniści zdołali doprowadzić do remisu 2:2, choć zdaje się, że i piłkarze Romy byli trochę zaszokowani decyzją.
Inna sprawa, że to nie była jedyna pomyłka sędziego, który dzisiaj ogółem nie miał swojego dnia. Karny dla Milanu też był z tych bardziej miękkich, parę dziwnych decyzji zanotował też przy stałych fragmentach w okolicach 30. metra. Ale zostawmy to, cudem można nazwać jedynie dopatrzenie się rzutu karnego dla Romy. Jako się rzekło – jeden cud na Milan to za mało.
CUD NUMER DWA: MIRANTE ZMIENIA SIĘ W MIRACLE
Co dzisiaj wyczyniał w bramce Romy 37-letni Antonio Mirante – filozofom się nie śniło. Zwłaszcza interwencja po główce Kessiego, ale też po strzałach Calhanoglu to niemal gwarancja miejsca w jedenastce kolejki. Być może część tych robinsonad było rzucaniem się “na notę”, ale nie można zaprzeczyć – przy kilku sytuacjach Mirante po prostu uratował Romę od oklepania. To rzucało się w oczy tym mocniej, gdy obserwowaliśmy wyczyny Tatarusanu w drugiej bramce. Jego pusty przelot przy bramce Dżeko to siódma strona elementarza bramkarskiego, czerwona ramka: tak do piłki wychodzić nie można. Dlaczego właściwie w nią nie trafił? Źle obliczył lot? Na tym poziomie, przy takim niezbyt płaskim dośrodkowaniu?
Mirante obronił wszystko to, co powinien, a do tego jeszcze dwie-trzy piłki ekstra. Tatarusanu może i parę razy odbił piłkę, choćby po strzale Mychitariana, za to wpuścił to, co powinien bezsprzecznie obronić.
CUD NUMER TRZY: ROMAGNOLI PUDŁUJE Z TAKIEJ ODLEGŁOŚCI
Ale nawet karny z czapy i nadludzkie wygibasy Mirante między słupkami bramki nie musiały wcale przynieść Romie punktów. Na koniec meczu bowiem piłka wylądowała na głowie Romagnolego. Ile z takich dośrodkowań skończyłoby się golem? Celnym strzałem? Jak wiele razy podobna piłka mogłaby rozstrzygnąć losy spotkania, przesądzić o tym, kto zbiera z murawy trzy punkty? A jednak, Romagnoli fatalnie się pomylił, przestrzelił z bardzo bliska i ostatecznie wykluczył możliwość zdobycia trzech punktów przez Milan.
Tak, potrzebne były aż trzy cuda i nie powinno to nikogo dziwić. Milan bowiem ostatnio gra po prostu bardzo solidną piłkę. Nawet teraz, po uderzaniach koronawirusa, czerwono-czarni zasługiwali na komplet punktów i to pomimo, że Tatarusanu z pewnością nie prezentuje połowy klasy Donnarummy. Ale czy może być inaczej, gdy ma się u siebie Zlatana? Już pal licho te kolejne dwa gole, dzięki czemu ma ich już 18 w 25 meczach. On ma nieprawdopodobny wpływ na resztę kolegów i dzisiaj było to widoczne w szczególny sposób.
Otóż Rafael Leao zagrał o wiele lepiej niż się uczesał. Okej, nie był trudno przebić to blond-farbowanie rodem sprzed 20 lat, ale i tak: jesteśmy z jego występu wyjątkowo zadowoleni. To jego doskonała piłka do Zlatana otworzyła mecz, on też był kluczowy przy bramce na 2:1, gdy skręcił połowę rzymskiej defensywy i zagrał fenomenalną piłkę do Saelemaekersa. Przy Zlatanie rosną wszyscy – jeśli nawet Leao może zaliczyć taki występ jak dzisiaj, to możemy jedynie żałować, że Krzysztof Piątek się ze Zlatanem minął w progu.
***
Milan utrzymuje więc pozycję lidera, ale i Roma może być zadowolona – wszak wywozi punkt z bardzo gorącego w 2020 roku terenu, w dodatku po meczu, w którym była odrobinę słabsza od przeciwnika. Największym zwycięzcą oczywiście jesteśmy my – bo przytulić takie meczycho w poniedziałkowy wieczór, to wielkie marzenie każdego kibica piłki nożnej. Przegrany? Sędzia, Tatarusanu, Romagnoli? Chyba tak, właśnie w tej kolejności. No i ci, którzy dziś wieczorem postawili na odwyk od futbolu.
AC Milan – AS Roma 3:3 (1:1)
Ibrahimović 3′, 79′, Saelemaekers 47′ – Dżeko 14′, Veretout 71′, Kumbulla 84′
Fot.Newspix